piątek, 15 czerwca 2012

Ostatni lot TU-204 RA-64011 w dniu 21 marca 2010 (1)



Przedmowa

W maju 2010 r. w programie TVN24 akredytowany przy MAK płk. Edmund Klich oświadczył, że "na chwilę przed katastrofą w kokpicie prezydenckiego Tu-154 pojawił się Dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik i to on był w kabinie pilotów do tragicznego końca".

Kiedy po dokładnym przeanalizowaniu nagrań z kokpitu okazało się, że gen. Andrzej Błasika tam nie było, płk Klich tłumaczył się, że musiał tak powiedzieć, ponieważ "w Polsce powstawały wtedy teorie spiskowe o zamachach." Klich sugerował przy tym, że to nie była wersja oficjalnych wojskowych czynników rosyjskich i MAK, jako wyraziciela tych opinii, tylko, że dowiedział się o tym z informacji prasowych. "Myślałem, mówił Klich - że redaktorzy, którzy tę informację o Błasiku podawali, mają pewne źródła."

Zauważmy: jedyny akredytowany przy MAK, będący jedynym miarodajnym źródłem dla polskiej prasy, o tym, jakoby gen. Błasik istotnie przebywał w kokpicie w ostatnich minutach lotu, informuje polską opinię publiczną o tym doniosłym "fakcie", dowiedziawszy się o nim ze źródeł prasowych. Można wnosić, że w tak ważnej dla wyjaśnienia katastrofy sprawie płk Klicha autorytatywne były rosyjskie źródła prasowe - jak wiadomo - niezawodne. Klich: Jeśli Błasika nie było w kokpicie, przeproszę jego żonę

O ile polskiej czynniki śledcze okazują przemożny lęk przed spontanicznie pojawiającymi się tzw. teoriami spiskowymi i za swój pierwszy obowiązek uważają zdecydowane przeciwstawienie się im, o tyle rosyjskie czynniki związane z lotnictwem, co prawda w innej sprawie, prezentują zupełnie inne podejście. Widać to wyraźnie w zachowaniach władz i różnego rodzaju specjalistów rosyjskich w związku z niedawną katastrofą rosyjskiego Superjeta-100 w Indonezji. Bo oto bodaj już na drugi dzień po katastrofie usłyszeliśmy w mediach oficjalnych i półoficjalnych, że to Amerykanie mogli wysłać ze pobliskiej bazy wojskowej bądź to zakłócające sygnały radiowe, bądź też całkowicie blokujące działanie elektronicznej aparatury radionawigacyjnej i sprzętu komputerowego na pokładzie Superjeta.

Okazuje się, że specjaliści są na ogół zgodni co do tego, że nie ma nic nagannego w braniu pod uwagę możliwości skutecznego zakłócania elektroniki samolotu w taki sposób, ażeby zmienić odczyty wysokości, położenia geograficznego, czy kursu magnetycznego i spowodować w ten sposób jego katastrofę.

Więcej nawet - jeden ze specjalistów w tej materii, redaktor naczelny portalu Avia.ru posunął się nawet do stwierdzenia, iż w sprzęcie i oprogramowaniu produkcji zachodniej mogły być celowo zostawione luki, "klucze", przez które drogą radiową można włamać się do systemu sterowania i przechwycić samolot, czyli przejąć nad nim pełną kontrolę. (Patrz: В крушении ''Суперджета'' вряд ли виноваты американцы  Роман Гусаров, Вести FM, 25 мая 2012 года)

Widzimy zatem, że w istocie nic nie stoi na przeszkodzie, aby przy pomocy specjalnego wojskowego sprzętu radiowego przekształcić samolot pasażerski w swego rodzaju zdalnie sterowany model latający, naprowadzić na dowolnie wybrany przez sterującego manipulatorem (pilotem) punkt przyziemienia - na lotnisku lub, o ile zajdzie taka potrzeba, poza lotniskiem.

Oczywiście, zastrzegał się zaraz redaktor naczelny Avia.ru, on tę wersję w przypadku Superjeta wyklucza, ponieważ rosyjscy specjaliści nigdy by czegoś takiego nie przepuścili, nawet na pokładzie samolotu cywilnego, ponieważ oni na takich chwytach i sztuczkach na pewno znają się świetnie i - jak to obrazowo a dosadnie określił - "sto psów na tym zjedli".

Nad wyraz interesująca wypowiedź redaktora naczelnego Avia.eu przypomniała mimo woli niektóre wypowiedzi rosyjskich specjalistów w związku z upadkiem samolotu Tu-204 (RA-64011) w dniu 21.03.2010 (UTC) (Tu-204 RA-64011 22.03.2010 Окончательный отчет) w bezpośrednim pobliżu lotniska Domodiedowo. Mianowicie wspominano wówczas w dość ogólny i enigmatyczny sposób o możliwości jakiejś bliżej niesprecyzowanej współpracy aparatury radionawigacyjnej samolotu Tu-204 z naziemnym systemem naprowadzania.

Jeśli przyjąć, że intencją podobnych uwag nie było jakieś szczególne akcentowanie faktu całkiem banalnego, zupełnie pozbawionego rewelacyjności, że na pokładzie samolotu klasy Boeing-757 znajdowała się w ogóle jakaś lotnicza aparatura radioelektroniczna typu radiostacja nadawczo-odbiorcza, radiokompas, radiowysokościomierz, transponder identyfikacyjny itp., to pozostawała już tylko możliwość inna. Mianowicie taka, że Tu-204 posiada, lub może w pewnych warunkach posiadać zdolności nawigacyjno-manewrowe, wykraczające poza typowe cechy użytkowe, jakich dostarcza standardowe wyposażenie radioelektroniczne współczesnych samolotów pasażerskich średniego zasięgu.






Kontynuacja:
 •  Ostatni lot TU-204 RA-64011 w dniu 21 marca 2010 (2)


8 komentarzy:

  1. Człowieku stuknij się w głowę.Z "debeściaków" zrobiłeś sterowane zdalnie roboty.
    Nasza Nadzwyczajna i Specjalna Komisja stwierdziła niewątpliwie i z cała stanowczością ze to były najnowocześniejsze bomby niewykrywalne i w stanie ciekłym co to je w ilościach hurtowych jak mawiał Szczygło,onegdaj zamawiała Kancelaria Prezydenta.
    Bomby zostały uruchomione poprzez telefon Komórkowy Prezydenta podczas ostatniej z Nim rozmowy.
    Nasza Komisja właśnie bada kto to "ostatni" rozmawiał z Prezydentem i na jaki sygnał uruchomił ładunek wybuchowy w "małpeczkach"
    Czekamy tylko jeszcze na zwrot "komórki" Prezydenta by ja przebadać i na bilingi operatora sieci.
    Komu zależało na sukcesji my już wiemy,po np. zachowaniu tegoż "że nie został sukcesorem"

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda powyższy komentarz Anonimowego nie związany jest z tematem artykułu i powinien być odrzucony, jednak po namyśle postanowiliśmy go opublikować. Pokazuje on bowiem, jak natychmiast pojawiają się nerwowe niewybredne reakcje niektórych z Czytelników, gdy tylko w internecie pojawi się coś, co może poddać w wątpliwość oficjalną wersję przebiegu "katastrofy" smoleńskiej. Na więcej prosimy nie liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałeś w tej teorii spiskowej iż takie "zdalne działanie"musiałoby znaleźć odbicie w "czarnych skrzynkach" samolotu /a był ich aż siedem/ z tego jedna była całkowicie odczytywana w POLSCE ,kolejna w USA. I na żadnych z nich nie było znaku,śladu jakiejkolwiek ingerencji zewnątrz.
    Pchanie się na siłę we mgłę tak jak oni zrobili /musieli?/ zależało od ilotów i tylko od pilotów którzy przymuszeni okolicznościami /sam wiesz jakimi/chcieli się łamiąc regulaminy nie pozwalające na lądowanie w tych warunkach,"przypodobać" lub "wypełnić rozkaz?"
    Nikt normalny nie przymuszony nie lądowałby przy takich warunkach wiedząc jakie wyposażenie "nawigacyjne" ma lotnisko
    /tak to rodza sie i karambole w mgle na autostradach/
    Ja rozumiem ze Prezydent nie mógł zginać głupio i przypadkowo i ze "dla uświęcenia" dorabiana jest ideologia ale śmieszność ma swoje granice."Przedobrzyli" jak mawiaja w lotnictwie.
    I byc moze ze nie było Błasika ?? w kokpicie bo inaczej należałoby go uznać za tchórza co to widząc co się dzieje/z kabiny i rozmowy z pilotem/ nie zabronił nawet zniżania I nie wziął "na mężna generalska klatę" tłumaczenia tego Prezydentowi i świcie
    /a tak nawiasem kto z generałów odwiedził kokpit bo istnieje zapis w którym Protasiuk wita generałów podczas lotu/
    I pewno nie wiesz ze Protasiuk "miał w papierach" ustalona i dozwolona "wysokość decyzji" 120 m.
    Po co i dlaczego pchał się niżej wypatrując "progu pasa" i na co i po co ustawiał klapy skrzydeł i wypuszczał podwozie?
    Najgłupsze z pomysłow jeszcze głupszy niz ta bomba w płynie /Kto wie,kto wie?Fizyka zna takie bomby!!/
    jest stwierdzenie.
    "Widzimy zatem, że w istocie nic nie stoi na przeszkodzie, aby przy pomocy specjalnego wojskowego sprzętu radiowego przekształcić samolot pasażerski w swego rodzaju zdalnie sterowany model latający, naprowadzić na dowolnie wybrany przez sterującego manipulatorem (pilotem) punkt przyziemienia - na lotnisku lub, o ile zajdzie taka potrzeba, poza lotniskiem."
    Gdyby nawet "to sie stało" to by było zapisane w czarnych skrzynkach,nawet w głosie załogi np"stery mnie nie
    słuchają" "maszyna niesterowna"itp wymiany zdań miedzy załoga A nic takiego nie było.
    Ponadto po komendzie odchodzimy wszystko zadziałało tylko niestety już z późno.
    Wez sobie człowieku i przestudiuj zapisy wszystkich 7 dmiu rejestratorów,tam zapisane wszystko Tylko weź pod uwagę ze jedne miały zapis cyfrowy a drugie analogowy.Czyli te pierwsze miały zapis spóźniony bo "przez bufor" i już nie zdarzyły zapisać przetworzony materiał gdy im zabrakło zasilania /prądu/ podczas gdy analogowe zapisały.
    Takich rozbieżności na których Macierewicz bazuje jest znacznie więcej.Fachowcy to widza "ciemny lud" niestety już nie.
    Zdalnie sterowany samolot.A załoga ani me ani be,ze cos nie tak Dobre sobie.
    Opublikujesz to Chyba nie

    OdpowiedzUsuń
  4. No i co Prawda boli.Komentarz odbiegajacy od twojej linni jednak nie pusciłes Tacy to wy prawi i sprawiedliwi

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci, Wieśku, za przypomnienie o czarnych skrzynkach. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że rejestratory zazwyczaj rejestrują dane z wyjść cyfrowe przyrządów pomiarowych. Jeżeli urządzenia są zakłócane, a słyszymy własnie, że mogą być zakłócane, to oczywiście zapisywane dane są także zafałszowane. Teoretycznie rzecz biorąc do pomyślenia jest sytuacja, że inne dane są podawane na pulpity pilotów, a inne na rejestratory. To po pierwsze. Po drugie rejestratorów nie było siedem, jak twierdzisz, ale pięć, z tego znaleziono tylko cztery: rejestrator audio MARS-BM, katastroficzny MŁP-14-5, eksploatacyjny KBN-1-1 i cyfrowy ATM-QAR. Nie znaleziono K3-63. Po trzecie - jeden z rejestratorów, drugi z wymienionych był praktycznie otwarty, z powodu "urwania" zamka przez czynniki zewnętrzne. Po piąte - "Obliczenia wykonuje się na danych z każdego pierwszego kadru po zmianie pełnej minuty." (zał. do raportu Millera) a zatem z rozdzielczością czasową 60 sek. (co się dzieje pomiędzy 1-mi kadrami każdej minuty - Bóg jeden raczy wiedzieć). Zapraszam do następnego odcinka - ten, jak może zauważyłeś, to tylko przedmowa, więc na zarzuty merytoryczne ciut jakby za wcześnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Twój komentarz nie został opublikowany, to zapewniam Cię, wcale nie dlatego, że nie był po linii. Przeciwnie - zależy nam właśnie na takich "nie po linii", byleby tylko było to związane merytorycznie z treścią tego co zostało opublikowane, nie było w nich obelg i innych zachowań poniżej krytyki, a także ordynarnego spamu. Moderowanie komentarzy powinno wskazywać, że nie jesteśmy Hyde Parkiem, ani śmietnikiem, gdzie każdy wrzuca, co chce. (To już teraz wiem, jaki masz nick, bo wtedy było anonimowo. Robisz postępy, nawet podoba mi się ten Twój komentarz :)

      Usuń
  6. Dlaczego przegladając informacje o samolocie tu204 zostałem przekierowany na tę stronę ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Trudno nam odpowiedzieć dokładnie, dlaczego nastąpiło przekierowanie, nie znając adresu informacji, z której miało miejsce to przekierowanie. Możliwe, że autorzy informacji uznali, że treść naszego artykułu może być dla interesujących się tym przypadkiem w jakiś sposób znacząca - na tyle, że zamieścili link na nasz blog.

    OdpowiedzUsuń