niedziela, 18 listopada 2007

List do Prezydenta RP (Iskry.pl)



Witryna Niezależny Serwis Informacyjno-Ogłoszeniowy Iskry.pl na stronie
http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=481&Itemid=114
zamieściła wzór Listu do Prezydenta RP wzywającego do odrzucenia europejskiej Karty Praw Podstawowych, z zachętą do masowego jego wysyłania.


A oto jego treść:

Pan Lech Kaczyński
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
ul. Wiejska 10
00-902 Warszawa
fax. (022) 695 22 38

Szanowny Panie Prezydencie


Wyrażam swój sprzeciw wobec faktu, że próbuje narzucić się Polsce i innym krajom europejskim tzw. reformujący Traktat Konstytucyjny, a w szczególności Kartę Praw Podstawowych, z pominięciem głosu obywateli w formie publicznej debaty i referendum.


Uważam, że Karta Praw Podstawowych, zakorzeniona w ideologii laickiej i odrzucająca chrześcijańskie dziedzictwo Europy, stanowi przejaw tego, co papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI określili mianem cywilizacji śmierci i dyktatury relatywizmu.


W moim przekonaniu wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Alicji Tysiąc przeciwko Polsce, wspierający prawo do zabijania dzieci poczętych, czy rezolucje Parlamentu Europejskiego na rzecz promowania dewiacyjnych zachowań niszczących rodzinę, stanowią wyraz tych niepokojących tendencji.


W związku z powyższymi zagrożeniami dla Polski i cywilizacji europejskiej oraz ich chrześcijańskich korzeni, zwracam się do Pana, jako do głowy Państwa Polskiego, z apelem o odrzucenie Karty Praw Podstawowych dla dobra naszego i przyszłych pokoleń Polaków.

Z wyrazami szacunku


Podpis


Inicjatywę wysyłani apowyższego Listu należy ocenić w zasadzie za idącą we właściwym kierunku i tym bardziej godną poparcia, że działań tego typu dziś w obliczu narzucenia nam Polakom Traktatu Reformującego Unię Europejską i bliskiego już terminu podpisania go przez Prezydenta RP 13 grudnia 2007, jest jak na lekarstwo. Tym nie mniej zaproponowana treść wzbudzała pewne zastrzeżenia, czemu w imieniu Suwerenności Narodu Polskiego dałem wyraz w następującym komentarzu zatytułowanym "Potrzebne poprawki do Listu" o następującym brzmieniu:

Powyższy List do Prezydenta RP, aczkolwiek zdający się być pomysłem nader interesującym, wykazuje jednak moim zdaniem pewną niekompletność, a nawet niespójność. Zaczyna się wyrażeniem sprzeciwu wobec usiłowania narzucenia narodom europejskim Traktatu Reformującego z pominięciem referendów narodowych, by w swoim zakończeniu ograniczyć się tylko do sprawy KPP (Karty Praw Podstawowych). Przez co zdaje się milcząco zakładać, iż zarówno sama sprawa ratyfikacji Traktatu Reformującego, jak też tryb tej ratyfikacji są już niejako z góry przesądzone.

Nie jest to zatem najwłaściwsza formuła, o ile miałaby przynieść rzeczywiście jakiś wymierny skutek, jeśli chodzi o obronę Narodu i wyznawanych przezeń wartości najwyższych.

Tymczasem Prezydent RP dysponuje m.in. ustawowym prawem inicjatywy w sprawie referendum. Ustawa z dnia 14 marca 2003 r. o referendum ogólnokrajowym w art 60 pkt 2 głosi, że: "W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa referendum ma prawo zarządzić... Prezydent Rzeczypospolitej, za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów".

O tym, że sprawa Traktatu Reformującego jest sprawą o szczególnym znaczeniu dla Narodu i Państwa polskiego nie trzeba chyba w tym miejscu przekonywać. Wystarczy spojrzeć na dotychczasowe wyniki sondażu Iskier.pl pt. "Czy po podpisaniu Traktatu Reformującego 13 grudnia 2007 Polska nadal będzie suwerennym krajem?" Na dzień 11 listopada 2007 na 214 ogółu respondentów 183 z nich odpowiedziało na to pytanie twierdząco, 25 przecząco, 6 nie miało zdania. Ok 86 proc. jest więc zdecydowanie zdania, że w wyniku przyjęcia Traktatu Reformującego Polska utraci swoją suwerenność. Byłoby zatem co najmniej dziwne, gdyby Prezydent RP nie miał żadnych obaw w tym względzie.

Prezydent RP ma ponadto nie tylko moralny ale wręcz konstytucyjny obowiązek dbałości o suwerenność Państwa. Art. 126 pkt 2 Konstytucji głosi, iż "Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium".

Co więcej, warto wziąć pod uwagę, iż na mocy art 133 pkt 2 Konstytucji Prezydent może przed
ratyfikowaniem umowy międzynarodowej zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie jej zgodności z Konstytucją.

Przypomnę, że Aleksander Kwaśniewski, działając metodą faktów dokonanych, zaniechał w stosownym czasie sprawdzenia zgodności z Konstytucją Traktatu Akcesyjnego przed jego ratyfikacją. Można by zatem mniej czy bardziej słusznie domniemywać, iż Lech Kaczyński, Prezydent IV RP z ramienia PiS nie zechce być może pójść krok w krok śladem swego poprzednika, prezydenta III RP z nadania SLD i Unii Wolności.

Uważam zatem, że już zdecydowaliśmy apelować do prezydenckiego sumienia, wówczas List powinien nie tylko wskazywać na zagrożenia, czy też dawać wyraz najwyższemu zaniepokojeniu z ich powodu, ale także, jeżeli Nadawca Listu uważa je za rzeczywiście istotne dla siebie i przyszłych pokoleń Polaków, powinien zmierzać do skutecznego, prawem przepisanego przeciwdziałania owym dostrzeganym przez siebie zagrożeniom we wszelki prawem dopuszczalny sposób. Tylko wtedy bowiem może on mieć jakąś, choćby znikomą nadzieję, iż jego apel zostanie przez Władze potraktowany dostatecznie poważnie.

Należy więc w ostatnim akapicie po słowach "zwracam się do Pana, jako do głowy Państwa Polskiego" dodać słowa:
", na której ciąży konstytucyjny obowiązek dbałości o suwerenność i bezpieczeństwo Rzeczypospolitej z apelem o:

1.
skorzystanie z konstytucyjnego (art. 133 pkt 2 Konstytucji RP) uprawnienia Prezydenta RP do skierowania Traktatu Reformującego do Trybunału Konstytucyjnego w celu zbadania tego aktu z Konstytucją przed jego ratyfikacją, a także o

2. zainicjowanie ogólnokrajowego referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Reformującego, na mocy art. 60 pkt 2 ustawy o referendum z dnia 14 marca 2003.

Ponadto, niezależnie od powyższego, jak najgoręcej apeluję do Pańskiego niekwestionowanego patriotycznego i chrześcijańskiego sumienia"

I dalej jak w oryginale:
"... o odrzucenie Karty Praw Podstawowych dla dobra naszego i przyszłych pokoleń Polaków".


Przedstawiając powyższą propozycję poprawek do Listu, zasygnalizowaliśmy w zakończeniu potrzebę dalszej dyskusji na łamach tego blogu. Z jednego zasadniczego powodu. Z takiego mianowicie, iż dalsza analiza krytyczna, jakkolwiek wydawałaby się uzasadniona, mogłaby zadziałać kontrproduktywnie.

A pierwsze zastrzeżenie, jakie się w związku z powyższym Listem nasuwa, to takie, iż metoda apelowania do sumienia Prezydenta RP za pośrednictwem listów indywidualnych według wzoru podanego przez Iskry.pl, do czego Redakcja zdaje się gorąco zachęcać, nie pozwala w najmniejszym stopniu ocenić, ile osób obywateli faktycznie skorzystało z tej propozycji. Jest to o tyle istotne, że w przypadku np. znikomego poparcia inicjatywy, Głowa Państwa Polskiego dostałaby sygnał przeciwny do intencji Listu: oto tylko nieliczni zagorzalcy protestują, wszyscy inni milczą, a więc się zgadzają.

I tu pojawia się następne, drugie drugie zastrzeżenie - ażeby akcja protestów i apeli była skuteczna, powinna być możliwie najbardziej masowa. Pytanie zatem, na które trzeba będzie znaleźć odpowiedź, brzmi: co zrobić, ażeby przy całym braku mediów, akcja była skuteczna? I czy w ogóle zrobiliśmy wszystko, żeby rzeczywiście była ona masowa?

Po trzecie, List oczekuje od Prezydenta RP rzeczy w zasadzie praktycznie niemożliwych - wycofania się z dotychczasowych ustaleń podjętych w toku negocjacji. Wśród nich bowiem jest właśnie zasadnicza akceptacja Karty, uważanej za integralny składnik Traktatu Reformującego, pomimo późniejszego przyłączenia się Polski do zastrzeżeń Brytyjczyków. Powstaje pytanie: Czy sam adresat został wybrany prawidłowo?

Już z powyższego widać, iż podjęcie tych kwestii w komentarzu do Listu, działałoby zniechęcająco, na co, sądzę, nie można sobie było i z różnych względów nie należało sobie pozwolić. Tym niemniej te i inne problemy pozostają bez odpowiedzi, a to oznacza, że dotychczasowa bierność i apatia przy całym tragizmie sytuacji będzie trwała najprawdopodobniej dalej. Potrwa, aż nie pojawią się ludzie sumienia, którzy BĘDĄ chcieli rozumieć inaczej niż dotąd swoje prawa, wolności i obowiązki. Którzy przestaną oczekiwać, aż inni się zmienią, tylko BĘDĄ zaczynać od zmieniania samych siebie. Którzy BĘDĄ odpowiadać na apele i wezwania. Którzy BĘDĄ ze sobą nawiązywać kontakty, rozmawiać ze sobą i uzgadniać wspólnie swoje działania - "przed", a nie "po" fakcie.

Wiem, że tacy kiedyś BĘDĄ. Tylko kiedy?

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz