poniedziałek, 2 lutego 2015

Prof. Radosław Markowski: PiS wygrać wybory może, ale nie utworzy rządu.




Komentując zapowiedź prezesa PIS Jarosława Kaczyńskiego, że zrezygnuje ze swej funkcji, jeśli przegra wybory, prof. Radosław Markowski, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, powiedział w wywiadzie dla Salon24.TV:

"Nie widzę powodu, żeby PiS miał się rozpaść. Puszczanie takich kaczek, nomen omen, które zakładały, że gdyby prezes Kaczyński jakieś wybory najbliższe przegrał, to on zrezygnuje, były właśnie po to, żeby zobaczyć, czy młodzieńcy jacyś się tam ujawnią jako tacy chętni do wzięcia schedy po Prezesie. w związku z tym nie traktowałbym tych żartów Prezesa jako poważnych, a dopóki Prezes rządzi tą partią, to dwie rzeczy są niemal pewne: po pierwsze - że PiS się nie rozpadnie i po drugie - bardzo mało prawdopodobne jest, by kiedykolwiek PiS doszedł władzy. Co nie oznacza, że nie może wygrać wyborów. Wybory może wygrać, ale nie stworzy rządu."



dodajdo.com

7 komentarzy:

  1. I tylko nie wiadomo czy rządu nie stworzy bo jest organicznie do jego stworzenia niezdolny,czy też że znów będzie jak z wyborami samorządowymi gdy PiS wybory wygrał a PSL wygrało je bardziej... i niech szmaciarzom co wybory zmataczyli Bóg wybaczy bo ja nie potrafię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe spostrzeżenie. Ale skoro już się pojawiło, warto zauważyć, że takich niewiadomych jest więcej. Nie wiadomo na przykład, czy PiS-owi manipulacje w wynikach wyborów samorządowych są na rękę, czy nie. Gdyby wyniki były tu i ówdzie bardziej na korzyść PiS, trudniej byłoby wytłumaczyć swojemu elektoratowi, dlaczego mimo zwycięstwa PiS nadal nie rządzi, prawda? W interesie PiS na pewno nie jest, aby to rozczarowanie (dysonans poznawczy) u wyborców PiS doszło do głosu przedwcześnie, tj. przed wyborami parlamentarnymi 2015 r.. Zatem wydaje mi się, że możliwa jest sytuacja, że kiedy PiS mówi o fałszerstwach wyborczych PO-PSL, to nie musi automatycznie znaczyć, że PiS zamierza skutecznie się tym fałszerstwom wyborczym przeciwstawić. Mówić - tak, ale przeciwstawiać się - niekoniecznie.
      Nb. z własnego doświadczenia wiadomo mi, że w wyborach 2005 centrala PiS przy Nowogrodzkiej sromotnie zignorowała sygnały świadczące możliwości przesyłania przez urzędy gminne niektórym komisjom "nadmiarowych" kart wyborczych, oczywiście nie uwzględnianych później w protokole.
      ( Czy Polacy głosując mają wpływ na wyniki wyborów w Polsce?
      http://suwerennosc.blogspot.com/2007/09/czy-polacy-gosujc-maj-wpyw-na-wynik_12.html )

      Następną niewiadomą jest dla mnie, czy przypadkiem PO i PiS nie odgrywają między sobą swego rodzaju sztuki scenicznej z "dobrym" i "złym" policjantem w rolach głównych. Przypomnijmy w tym miejscu rzekome przeciwstawianie się jakoby z całych sił przez prezydenta Kaczyńskiego ratyfikacji traktatu lizbońskiego w 2008 r. Za takim scenariuszem przemawia ściągnięcie przez prezydenta Kaczyńskiego z ramienia PiS premiera Donalda Tuska z ramienia PO-PSL w końcu marca 2008 r. do Juraty, żeby go przekonywać, że premier z ramienia nie powinien dopuścić do referendum ogólnokrajowego, bo wtedy traktat lizboński na pewno przepadnie ( por. Adam Bielan, b. rzecznik PiS: "Lech Kaczyński miał słabość do Tuska"
      http://suwerennosc.blogspot.com/2013/12/adam-bielan-b-rzecznik-pis-lech.html )

      Usuń
    2. c.d.
      W ogóle nie za wiele można powiedzieć o Jarosławie Kaczyńskim, podobnie zresztą jak o Januszu Korwinie-Mikke, czy kiedy przegrywa, to znaczy, że przegrał rzeczywiście.
      "... wygrałem na I Kongresie [PC}, z dużo gorszym wynikiem, niż na drugim, chociaż byłem u szczytu potęgi. Na II zaś otrzymałem niebywałą wręcz owację, pozwolę sobie przypomnieć piękne czasy. Wszedłem na salę, wszyscy wstali i bili mi brawo przez dziesięć minut. Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego, bo właśnie straciliśmy władzę (głośny śmiech)." (Wywiady Teresy Torańskiej: Jarosław Kaczyński - MY, s. 80-81)

      Albo nie wiadomo, czy kiedy Jarosław Kaczyński sprawia wrażenie, że kogoś (coś) zwalcza (często nawet w oczach ludu wyborczego "na śmierć i życie), to on zwalcza, a nie na przykład odwrotnie - promuje. Dla przykładu trudno jest sobie wyobrazić zwykłemu wyborcy, że po wyborach 1991 r. Jarosławowi Kaczyńskiemu mógł być na rękę upadek rządu premiera Olszewskiego, z głównym rywalu w walce o przywództwo w tym samym Porozumieniu Centrum.
      Nadzwyczaj trudno dopuścić zwykłemu zjadaczowi chleba możliwość, że tenże nasz wspaniały Jarosław Kaczyński, który wszedł do Sejmu pod znakiem "siekiery" czyli walki z ROAD (Unia Demokratyczna, późniejsza Unia Wolności) i Balcerowicza, natychmiast po wyborach "zwycięski" Jarosław intensywnie zabiegał o dopuszczenie "przegranej" UD do rządu Jana Olszewskiego, wbrew premierowi:
      "...wiedziałem: olszewicy (zwolennicy Olszewskiego w Porozumieniu Centrum - przyp. J.R.) moje ewentualne poparcie Unii wykorzystają przeciw mnie wewnątrz mojej partii. Będą mówić: o, to ten który znów chce z Unią, co dla członków PC było opcją niesłychanie trudną do zaakceptowania. Ja i tak ryzykowałem, bo jednak objeżdżając kraj, tłumaczyłem swoim członkom, że tak po prostu trzeba, ale oni tego albo w ogóle nie przyjmowali do wiadomości - to najczęściej, albo przyjmowali bardzo niechętnie.... wiedząc, że tzw. masy partyjne lubią mieć jasność, kto jest kim, chciałem przed własną partią zademonstrować swoją twardość, że jestem człowiekiem twardym, który broni pewnych zasad, nie poświęca jak Olszewski z tchórzostwa kogoś, kto ma rację..." (tamże).

      Usuń
  2. Daleki jestem od przypisywania Kaczyńskiemu umiejętności proroczych czy bycia jasnowidzem. Nie mógł pewnych rzeczy przewidzieć - owszem to gracz bardzo twardy, który zapewne gotów jest zaryzykować nawet na klęską wyborczą, byle tylko wykosić konkurencje polityczną. Ale trudno mi zgodzić się z wydźwiękiem powszechnych notatek, z których wynika że Kaczyński prowadzić jest w stanie grę rozpisaną na dziesięciolecia.
    Myślę że działa doraźnie, tyle że w sposób bardziej przemyślany od innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ja również odnoszę nieodparcie takie wrażenie, O Kaczyńskim napisano już i pisze się różne rzeczy, w związku z tym nie wiem, które z tych wszystkich tekstów uważa Pan za "powszechne notatki" a zatem w jakich sprawach i do jakiego stopnia wykazał on swoją dalekowzroczność. Najogólniej mówiąc, żeby coś na ten temat o kimś powiedzieć, trzeba najpierw w sposób przekonujący wykazać pewną głębszą myśl, jakąś ideę wokół której koncentrują się działania danej osoby, zwłaszcza mającej uchodzić za męża stanu i na dodatek wykazać nieodparty związek z faktami i zjawiskami w okresie późniejszym. Natomiast jakieś gołosłowne dopatrywanie się przez niektórych jakiegoś głębszego namysłu w czymś co sprawia wrażenie chaosu sprzecznych wewnętrznie albo przynajmniej dwuznacznych politycznie posunięć, może okazać zwykłym chciejstwem ujrzenia wielkości w czymś, co zasługuje co najwyżej na miano (wysokiego lotu, być może) oportunistycznej dbałości o własne dobro osobiste.

      Co do "twardości politycznego " Kaczyńskiego, to także jest tu coś na rzeczy. Po pierwsze - proszę zauważyć, jakże "twardo" pozbywał się ze swego otoczenia całego orszaku osobistości, które z taką jakąś wyjątkową łatwością zagnieżdżały się w Platformie Obywatelskiej. Co więcej - jakże "twardo" i po męsku potrafił Jarosław Kaczyński w 2007 r. po 1,5 roku rządów, zrezygnować z posiadanej po raz pierwszy w życiu realnej władzy w państwie, na rzecz PO i imiennie Donalda Tuska, rzekomego politycznego wroga. Jeśli za tym "twardym" krokiem naprzód krył się się głęboki zamiar politycznego zamanifestowania wszem i wobec, że pomiędzy "nami" (PiS) a "wami" (PO) nie ma żadnej zasadniczej różnicy, tak iż zupełnie nie istotne jest, którzy z "nas-was" osobiście formalnie stoją u sterów rządu w Polsce, to można powiedzieć, że ten "twardy" plan udał się w 100 proc. Przynajmniej w moich oczach.

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że popularność PiS-u z roku na rok będzie malała. To nie są odpowiedni ludzie do rządzenia naszym krajem. Masz bardzo ciekawego bloga. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń