poniedziałek, 15 czerwca 2009

Nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne (1)



...nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
Jarosław Kaczyński, lapsus z expose premiera rządu RP


Po niedawnym wystąpieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na antenie Radia Maryja (28.05.2009) słynny lapsus, który w innych okolicznościach możnaby wybaczyć, obecnie zmuszeni jestesmy potraktować śmiertelnie poważnie, rozumiejąc go, jako:
"... i stać będziemy niezłomnie na stanowisku, że białe jest zawsze czarne, a czarne zawsze białe, i od tego nie odstąpimy nigdy, ani za żadną cenę".

To właśnie niedawne wystąpienie byłego premiera RP, lidera ugrupowania politycznego noszącego szczytną nazwę Prawo i Sprawiedliwość skłania, wręcz przymusza nas do przystąpienia bez dalszej zwłoki do walki z zakłamaniem, obłudą i cynizmem. Dalsze tolerowanie tego zjawiska, pod pozorem tzw. wyboru mniejszego zła grozi nieobliczalnymi wprost konsekwencjami już w najbliższej przyszłości. Powiedzmy to jeszcze wyraźniej: Polska takiego nagromadzenia zakłamania, obłudy i cynizmu po prostu nie przetrwa. Ażeby Polska mogła dalej istnieć, musi zostać ono uznane za wroga publicznego nr 1. Ażeby Polska mogła dalej istnieć, czym prędzej musimy wspólnie przekonać obu braci Kaczyńskich, oraz im podobnych, bez względu na reprezentowaną przezeń opcję polityczną, że białe jest rzeczywiście białe, a czarne jest naprawdę czarne.

Do występu Jarosława Kaczyńskiego w Radio Maryja w dniu 28.05.2009 wypadnie nam wrócić niebawem. Tymczasem przypomnijmy pamiętne orędzie jego brata Lecha Kaczyńskiego, kiedy to na przełomie 2007 i 2008 r. jako prezydent RP, wkrótce po parafowaniu przez Polskę traktatu Lizbońskiego, zapowiadał on wniesienie do Sejmu projektu tzw. ustawy kompetencyjnej. Oto, co wówczas Lech Kaczyński powiedział:


Orędzie Prezydenta RP



Szanowni Państwo!

W czerwcu zeszłego roku wynegocjowałem dobry dla kraju traktat reformujący funkcjonowanie Unii Europejskiej. Mimo presji na Polskę ze strony wielkich państw Europy, by przyjąć proponowane wcześniej rozwiązania, udało się przeforsować wszystkie dobre dla Polski zapisy, dobry nicejski system głosowania aż do 2017 r., kompromis z Joaniny, ułatwiający blokowanie decyzji dla Polski złych, zasadę solidarności energetycznej, broniącej nas przed szantażem, utrzymanie prymatu prawa polskiego nad unijnym. Warto być stanowczym w obronie polskiego interesu. Dzięki takiej postawie poprzedniemu rządowi udało się wywalczyć 67,5 mld euro. Środki te w połączeniu z polskim wkładem, zmieniają dzisiaj oblicze naszego kraju. Polska wychodzi z cywilizacyjnej zapaści po latach komunizmu. Wykorzystuje szanse cywilizacyjnego awansu.

Ale nie wszystko w Unii Europejskiej musi być dobre dla Polski. Według ekspertów, przy nieprzewidywalnych orzeczeniach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości niektore zapisy tak zwanej Karty Praw podstawowych mogą uruchomić liczne wnioski Niemców przeciwko obywatelom polskim o odzyskanie własności lub przyznanie odszkodowania za mienie pozostawione na ziemiach północnych i zachodnich, ktore po II wojnie światowej przypadły Polsce. Inny przepis Karty, poprzez brak jasnej definicji małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, może godzić w powszechnie przyjęty w Polsce porządek moralny i zmusić nasz kraj do wprowadzenia instytucji sprzecznych z moralnymi przekonaniami zdecydowanej większości społeczeństwa.

Dzięki stanowczości naszej delegacji udało się ochronić Polskę przed tymi zagrożeniami. Gwarantuje to tak zwany Protokół Brytyjski, stanowiący integralną część podpisanego przez nas Traktatu. Chcę przy tym jasno powiedzieć, że to, co wartościowe w Karcie Praw Podstawowych, jak na przykład ochrona praw socjalnych pracowników, jest gwarantowane przez ustawodawstwo krajowe. Wynegocjowany przez mnie Traktat z Lizbony mógł być aktem stabilizującym pozycję Polski w Unii i świętem ponad politycznymi podziałami dla wszystkich rodaków, pragnących silnej Polski w Europie.

Niestety, narodowa zgoda w tej sprawie została złamana. W tydzień po podpisaniu w mojej obecności Traktatu większość rządząca zadeklarowała wolę odstąpienia przez Rzeczpospolitą Polską od Protokołu Brytyjskiego. Czyli rezygnacji z części fundamentalnych praw i interesów Polski w Traktacie Lizbońskim.

W sprawie jego ratyfikacji pragnąłem i nadal pragnę kompromisu. Jednak, jako prezydent Rzeczpospolitej, stojący na straży jej praw i suwerennosci, nie mogę zgodzić się na dobrowolną i niczym nie uzasadnioną degradację pozycji naszego kraju w Unii Europejskiej.

Dlatego w najbliższym czasie wystąpię z prezydencką inicjatywą ustawy ratyfikacyjnej gwarantującej nienaruszalność dobrych dla kraju zapisów Traktatu z Lizbony i wymagającej zgody narodowej dla jakichkolwiek zmian w jej zapisach. W polskim systemie prawnym taką gwarancję daje tylko specjalna ustawa przewidziana w Konstytucji.

Szanowni Państwo! Są takie chwile w życiu narodu, kiedy trzeba zapomnieć o partyjnych szyldach i interesach i myśleć tylko o jednym - o Polsce. Dobranoc Państwu!


Tyle, co oficjalnie powiedział Narodowi polskiemu Prezydent RP Lech Kaczyński w swoim orędziu. A jaka jest prawda? Otóż prawda jest taka, że doprawdy trudno wskazać w tym orędziu prezydenta RP choćby jedno zdanie, którem nie byłoby cynicznym kłamstwem. A oto, jak z grubsza biorąc, należałoby przetłumaczyć słowa notorycznego kłamcy, obłudnika i cynika Lecha Kaczyńskiego, bliźniaczego brata prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, by można było rzec, iż białe jest białym, a czarne, czarnym.

Szanowni Państwo!

W czerwcu 2007 roku wynegocjowałem tragiczny dla Polski Traktat Reformujący funkcjonowanie Unii Europejskiej, zwany obecnie Traktatem Lizbońskim. Wobec niechęci ze strony wielkich państw Europy, na moją nieśmiałą wzmiankę, by przyjąć proponowany wcześniej przeze mnie system pierwiastkowy, już pierwszego dnia pomysł ten zarzuciłem jako idiotyczny. W Polsce umożliwił mi odstąpienie od względnie korzystnego dla Polski Układu Nicejskiego, zawartego w tym celu, aby zachęcić Polaków do akcesji do Unii Europejskiej, pozwolił nam wyłudzić zgodę Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony, tworzących razem z PiS rządową koalicję, na udział w negocjacjach w sprawie Tratatu. Dokładniej - chodziło o takie przekształcenia odrzuconej Konstytucji Europejskiej w identyczny z punktu wiedzenia prawnego Traktat Lizboński, aby konstytucja ta w takiej postaci nie mogła być odrzucona przez żadne referendum narodowe (z wyjątkiem Irlandii). System pierwiastkowy spełnił więc zadowalająco swoje zadanie, polegające na wyprowadzeniu koalicjantów PiS w pole, nie było więc szczególnego powodu, aby się przy nim dłużej upierać.

Co mi się udało, to skutecznie zredukować polską reprezentację w europarlamencie do połowy. Udało mi się także stworzyć inne nędzne, ale stwarzające pozory korzystnych zapisy: względnie korzystny nicejski system głosowania zostanie utrzymany tylko do 2017 r., po czym wejdzie już na dobre w życie zasada podwójnej większości, dająca w praktyce Niemcom pozycję niekwestionowanego hegemona w Unii Europejskiej.

Udało mi się utrzymać przejściowo kompromis z Joaniny, dający znikomą szansę blokowania decyzji dla Polski złych. Nie uzyskałem prawie nic, oprócz niezobowiązujących do niczego obietnic, jeśli chodzi o zasadę solidarności energetycznej, broniącej nas przed szantażem ze strony Rosji. Ale największym moim sukcesem było stworzenie pozorów utrzymania w mocy polskiej Konstytucji, podczas gdy w istocie Traktat Lizboński, poprzez Deklarację 17. Aktu Końcowego o pierwszeństwie prawa unijnego, ustanawia bezwzględny prymat tego prawa nad całym polskim prawem krajowym, z Konstytucją RP włącznie. Zlikwidowanie nadrzędności prawa polskiego nad unijnym, gwarantowanej dotąd przez fundamentalny art. 8. ust 1 Konstytucji, a przez to unieważnienie całej Konstytucji, oznacza w praktyce pozbawienie narodu polskiego zdolności stanowienia o swoim losie. Wkrótce także - zainicjuje to ostateczną likwidację sezonowego, jak powiedzieliby Niemcy, tysiącletniego państwa polskiego.

Naprawdę, wierzcie mi, warto być obłudnym w obronie polskiego interesu.

Dzięki takiej to postawie poprzedniemu rządowi udało się teoretycznie wywalczyć 67,5 mld euro, z których na skutek trudnych warunków stawianych przez Unię Europejską, Polska będzie w stanie wykorzystać te środki zaledwie w 1 proc. Środki te, w połączeniu z polskim wkładem finansowym, zmieniają dzisiaj oblicze naszego kraju jedynie w znikomym stopniu. Polska pozostaje w stanie cywilizacyjnej zapaści po latach komunizmu, a naród polski zwyczajnie wymiera - zajmujemy obecnie ostatnie 27. miejsce w Unii Europejskiej pod względem dzietności rodzin polskich 1.1-1.2 dziecka na rodzinę. Wskutek wieloletniego deficytu w handlu zagranicznym Polska, dopłacając w ten sposób do bogatych krajów UE, w tym zwłaszcza Niemiec, traci niezauważanie, ale systematycznie wszelkie szanse cywilizacyjnego i gospodarczego rozwoju.

Ale nie tylko to wszystko, o czym wspomniałem w odniesienu do Unii Europejskiej, będzie tak tragiczne dla Polski. Według ekspertów, przy nieprzewidywalnych orzeczeniach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości będzie jeszcze tragiczniej, bowiem niektore zapisy tak zwanej Karty Praw Podstawowych mogą uruchomić i nieuchronnie uruchomią, już uruchamiają, liczne wnioski Niemców przeciwko obywatelom polskim o odzyskanie własności lub przyznanie odszkodowania za mienie pozostawione na ziemiach północnych i zachodnich, które po II wojnie światowej przypadły Polsce.

Inny przepis Karty, poprzez brak jasnej definicji małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, może godzić i zapewne ugodzi śmiertelnie w powszechnie przyjęty w Polsce porządek moralny i zmusi nasz kraj do wprowadzenia instytucji małżeństw homoseksualnych sprzecznych z moralnymi przekonaniami zdecydowanej większości społeczeństwa. (Być może, wzorem ostatnich osiągnięć ustawodawstwa amerykańskiego, dotyczyć to będzie także pedofilii, chwilowo w UE, z rozpędu chyba, wciąż jeszcze ściganej, a nie otoczonej prawną ochroną, jak się to na całym cywilizowanym świecie planuje).

Dzięki genialnej wprost (prze)biegłości dyplomatyczno-propadandowej naszej delegacji udało się wystawić Polskę na wszystkie te zagrożenia, sprawiając równocześnie na polskich patriotach wrażenie jak najbardziej bezkompromisowej naszej obrony polskiego interesui narodowego. Tak zwany Protokół Brytyjski, stanowiący integralną część podpisanego przez nas Traktatu, jest tylko zasłoną dymną dla wielu naiwnych, dobrodusznych, nie podejrzewających niczego Polaków, ponieważ Protokół Brytyjski dotyczy tylko brytyjskiego systemu ekonomiczno-społecznego, z którym w istocie sprzeczna jest nasze rozumienie ochrony praw socjalnych pracowników. Jedyną ochroną prawną Polski przed prawnymi konsekwencjami Europejskiej Karty Praw Podstawowych jest jednostronna, a zatem zupełnie pozbawiona znaczenia prawnego deklaracja naszej delegacji.

Chcę przy tym jasno powiedzieć, że jeśli chodzi o ochronę praw pracowniczych, to przestanie być ona "gwarantowana" przez ustawodawstwo krajowe, jeżeli tylko prawo unijne postanowi inaczej.

Wynegocjowany przez mnie Traktat z Lizbony może więc być śmiało uważany za akt wyłącznie stabilizujący polityczną i materialną pozycję wąskiej kasty polskojęzycznych polityków, odgrywających wobec wyborców farsę rzeczywistej reprezentacji narodu polskiego i dbałości o wspólne dobro - Polskę. Jest to nasz wielki wspólny tryumf nad masami Polaków, wiecznie niezadowolonych z dobrodziejstw płynących szeroką rzeką z przemian ustrojowych dokonywanych od 1989 w naszym ukochanym kraju - nad tymi zdezorientowanymi "użytecznymi idiotami", którym wciąż marzy się silna dostatnia, nowoczesna Polska w sprawiedliwej Europie Ojczyzn.

Niestety, muszę przyznać, że cicha umowa pomiędzy nami, tzn. kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości a przywódcami Platformy Obywatelskiej, która pozwoliła z takim sukcesem wyeliminować ze sceny politycznej Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę, czyli potencjalnych przeciwników Traktatu Lizbońskiego, nie została przez PO w pełni dotrzymana. Już w tydzień po wypełnieniu przeze mnie w 100 proc. zawartych z PO ustaleń i po podpisaniu w mojej obecności Traktatu likwidującego na zawsze tysiącletnią polską państwowość, większość rządząca wyłoniona w przedterminowych wyborach 2007 dokonała złamania świętej zasady pacta sunt servanda. Natychmiast po pozorowanej klęsce wyborczej PiS w 2007 i po dojściu do władzy koalicja PO z pseudoludowym PSL-em zadeklarowała wolę odstąpienia przez Rzeczpospolitą Polską od Protokołu Brytyjskiego. Czyli chciała zrezygnować ze znacznej cżęści tych pozorów obrony interesów Polski w Traktacie Lizbońskim, które pozwalały mi dotąd skutecznie kamuflować moją faktyczną totalną kapitulację wobec Angeli Merkel i Sarkozy'ego, a którą to kapitulację wolałbym nadal przedstawiać polskiej opinii publicznej, zwłaszcza środowisku Radia Maryja, jako wielki dyplomatyczny sukces.

Naturalnie, w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego pragnąłem i nadal pragnę, aby nie doszło do mojej wyłącznej ostatecznej kompromitacji, która oznaczałaby utratę przez PiS jakichkolwiek szans w przyszłych wyborach parlamentarnych, w których PiS zgodnie z umową w Juracie, miał z kolei odnieść oszałamiające zwycięstwo. Dlatego, jako prezydent Rzeczpospolitej, stojący na straży wyłącznych, niezbywalnych praw faktycznego suwerena w III RP, czyli polskojęzycznej klasy politycznej rządzącej od 20 lat Polską, ignorując wolę całego narodu, nie mogę zgodzić się na dobrowolne i niczym nie uzasadnione pozbawienie PiS szans wyborczych, równoznaczne z wyeliminowaniem mojego rodzimego ugrupowania, mnie i mojego brata osobiscie z polskiej sceny politycznej. O utracie przez nas szans na jakieś trwalsze ulokowanie się w antyszambrach kosmopolitycznej Unii Europejskej już nie wspomniawszy.

Dlatego w odpowiedzi na tak bezprecednsową nielojalność, by nie powiedzieć zdradę PO w stosunku do PiS, postanowiłem z moim bratem, byłym premierem, że wystąpię ostentacyjnie z inicjatywą ustawy ratyfikacyjnej, pozornie gwarantującej nienaruszalność dobrych dla kraju zapisów Traktatu z Lizbony. Dla jakichkolwiek zmian w zapisach ustawa ta będzie wymagała jednomyślności całego naszego naszej obozu poświęcenia Narodu i Państwa polskiego na ołtarzu wielkiej idei jednego wielkiego totalitarnego superpaństwa europejskiego. Ustawa ta będzie jednak w rzeczywistości gestem bez żadnego prawnego znaczenia, ponieważ z powodu ustanawianej przez Traktat Lizboński nadrzędności prawa unijnego nad całym polskim systemem prawnym, taka "gwarancja" będzie w oczach Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego zwykłym świstkiem papieru, niewartym nawet splunięcia.

Szanowni Państwo! Są takie chwile w życiu polityków, godnych miana prawdziwych mężów stanu, kiedy powinni oni, jeżeli chcą się zapisać na kartach historii globalizmu, zapomnieć o polskich narodowych złudzeniach, o wielkich tradycjach historycznych, kulturowych, cywilizacyjnych. Czas jest dzisiaj myśleć tylko o jednym: o tym, jak w dobie powszechnego porzucania głoszonych dotąd ideałów dokonać tego historycznego zwrotu z możliwie największą korzyścią dla naszej patriotycznej, jakże pro-AKowskiej opcji politycznej. Oczywiście, sprawiając przy tym nieodparte wrażenie wrażenie szalonej wprost ofiarności w obronie polskiej wolności, suwerenności i demokracji, szczerego naszego zatroskania o Polskę, o Kościół i o święty polski interes narodowy.

Rozumiecie teraz chyba wystarczająco dobrze, iż aby ten manewr się nam powiódł, abyśmy mogli stać się rzeczywiście "tymi, co ukradli Polskę", musimy za wszelką cenę podtrzymywać i podsycać wśród katolickiego i patriotycznie nastrojonego pospólstwa różne mity i złudzenia co do naszych rzeczywistych intencji. My tymczasem jesteśmy ludźmi dorosłymi i zdajemy sobie dobrze sprawę, że ostatecznie liczy się tylko wysokość osobistego konta bankowego - to najlepszy dowód skuteczności całego politycznego działania dla tak zwanego dobra Polski. Sorry więc, jeśli komuś jest przykro, ale cóż robić, takie jest życie - biznes to biznes.

Dobranoc Państwu! I niech Wam się zmora szczęśliwej, wolnej Polski już nigdy więcej nie przyśni.

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz