czwartek, 9 sierpnia 2012

Trzeba zerwać ze schematycznym myśleniem



Trzeba zerwać ze schematycznym myśleniem

Prof. Andrzej Zybertowicz w swoim ostatnio opublikowanym artykule "Kim będziemy, gdy wygramy" namawia nas do zerwania z utartymi schematami myślowymi. Takim schematem jest sposób podejścia do problemu integracji ugrupowań w celu uzyskania najkorzystniejszego wyniku wyborczego. Panuje tu powszechne przekonanie, że jeśli się wszyscy pogodzą, podadzą sobie ręce i połączą siły, wtedy sukces zapewniony.

Teoretycznie jest to może stanowisko słuszne, ale jak się za chwilę okaże, niekoniecznie w praktyce. Bowiem PiS nie jest zwyczajnym ugrupowaniem, w tym sensie, że bezwzględnie i w sposób konsekwentny dąży do objęcia władzy. Wiele poważnych osób życia publicznego wskazuje, że PiS swoją bezczynnością, nawet jako opozycja, sprawia wrażenie, jakby się do władzy nie palił. Pojawiająca się tu i ówdzie krytyka wskazuje, (dość ogólnie zresztą) na błędy i zaniedbania PiS, co jest tym bardziej niepokojące, im bardziej ugrupowanie to uważane jest za jedyne poważne ugrupowanie.

To "jedyne poważne ugrupowanie", które doskonale zdaje sobie sprawę, że wyborcy są na nie w jakiś sensie skazani, wydaje się być na tyle nierozsądne, że nic nie robi, aby zyskać przychylność jednych wyborców, a odzyskać zaufanie innych, których do siebie zniechęciło, lub od siebie odtrąciło. Popełnia przy tym ono w moim przekonaniu jeden zasadniczy błąd, który udziela się wielu jego sympatykom. Błąd, który na dodatek sprawia wrażenie metody, a nie błędu. Oto bowiem naczelny organ polityczny tego ugrupowania ogłosił w marcu bieżącego roku, że każdy kto przyczynia się do uszczknięcia choćby ułamka procent poparcia PiS, działa na szkodę Polski, na korzyść tych, którzy Polsce szkodzą.*)

Komitet Polityczny PiS ni mniej, ni więcej, tylko sugeruje w swojej uchwale z 21.03.2012, że każdy, kto nie przyłączy się do PiS, albo podejmuje krytykę jego postępowania, czy to jako siła sprawująca władzę, czy okresie po 2007 r. jako opozycja, to wróg, szkodnik, jeśli nie agent to użyteczny idiota.

Ten to schemat dający się ująć słowami "kto nie z nami, ten przeciwko nam", przyjmują gorący zwolennicy PiS, i jak można domniemywać, żarliwi patrioci, którzy sądzą, że wyklinając i przeklinając każdego kto "przeciw nim", bardzo, ale to bardzo się w ten sposób ukochanej Ojczyźnie przysłużą.

Otóż po bliższym przyjrzeniu się problemowi okazuje się, tego rodzaju taktyka, która eliminuje z tej strony sceny wszystko, co nie daje się ślepo podporządkować PiS (w tym także włączyć się w zaklęty krąg zaniechań i zaniedbań PiS), jest z gruntu zgubna. Niekoniecznie dla PiS, ale dla Polski prawie na pewno.

Zobaczmy, jak to zadziała w praktyce. Załóżmy, że PiS-owi i jego zwolennikom powiedzie się ta strategia i PiS jak odkurzacz, albo inna czarna dziura, wchłonie wszystko po tej stronie sceny. Jaki będzie tego efekt? Można założyć, że PiS nie uzyska więcej, niż 40 proc. głosów. Jak dotąd nie zdarzyło się bowiem w tzw. III RP, żeby jakakolwiek partia dostała w wyborach więcej, niż 43 proc. głosów. Co oznacza, że musi być i zawsze była koalicja rządząca, nie zaś rządy jednej jedynie słusznej partii.

Jeżeli zatem nie dojdzie w najbliższych wyborach do wyłonienia się i wejścia do Sejmu znaczącej formacji komplementarnej dla PiS, to w razie swojej wygranej w wyborach PiS będzie musiał zwrócić się w sprawie stworzenia koalicji rządowej albo do skompromitowanej Platformy Obywatelskiej, uważanej nie bez pewnej dozy słuszności za wcielenie zła, albo do wystarczająco skompromitowanej PSL.

Jak stąd wniosek? Po prostu i zwyczajnie: MUSI się pojawić ugrupowanie rywalizujące z PiS pod względem programowym i metodyczno-stylistycznym, że tak się wyrażę, w swojej filozofii i praktyce działania, w przeciwnym razie to całe tzw. wielkie zwycięstwo PiS szybko okaże się zwycięstwem pyrrusowym.

I to jest moim pierwsza rzecz, którą musimy sobie szybko uświadomić i wyciągnąć wszystkie płynące stąd wnioski,

Na marginesie dodam, że w przedterminowych wyborach 2007, do których doprowadził zresztą sam PiS, chcąc wyeliminować LPR i Samoobronę, ten ostatni cel został przez PiS skutecznie osiągnięty. Dzięki temu PiS zauważalnie zyskał w 2007 r. osiągając ok. 5 proc. głosów więcej, przechwytując 1/4 łącznego elektoratu tych dwóch partii wynoszącego w 2005 r. ok 20 proc. głosów. Jednak w przeliczeniu na mandaty, okazuje się, że był to wzrost dwukrotnie mniejszy, bo zaledwie o 2,8 proc.

Warto było robić przedterminowe wybory 2007 i likwidować LPR i Samoobronę i oddawać Platformie Obywatelskiej władzę w Polsce na dwie kadencje? Ktoś powie, że nie za bardzo. Ale my nie wiemy, jaka była faktyczna kalkulacja prezesa Kaczyńskiego. Może jego zdaniem akurat warto?



________________________

Więcej:
 •  Prof. Andrzej Zybertowicz: Kim będziemy, gdy wygramy


dodajdo.com

7 komentarzy:

  1. Jak by się prof Zybertowicz pouczył ekologii czy ekonomii, czy zapoznał z teorią gier to by znał JEDNĄ podstawową prawdę!
    Tort można dzielić dowolnie - ale od dzielenia gonie przybywa!
    Na pastwisku może wyżywić się 10 krów ale jak będzie jedenaście to już zaczną być niedożywione.


    A co do reszty spekulacji - gdyby teraz Kaczyński chciał przejąć władze, to byłby większym idiotą niż ci którzy zgodzili się na to w czasach sejmu kontraktowego - wziął by na siebie cały gnój kryzysu a nie przeprowadził by i tak żadnych istotnych zmian.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamiarem moim było zachęcenie innych, Pana między innymi, do zmiany podejścia do sprawy. Niestety, widzę że w Pana przypadku mój zamiar spalił na panewce. Pastwiskowe, że tak powiem, podejście jest być może dobre i poprawne, ale jeśli już, to tylko na pastwisku. W polityce wielkość tortu do podziału nie jest bynajmniej stała, jak to Pan zakłada, ale zmienna, w zależności od tego, jak wielu wyborców uda się przekonać, czy zjednać, poprzez ofertę zarówno urozmaiconą pod względem personalnym, jak i programowym, a także etyczno-moralnym. Ci wyborcy, którzy zostali nieodwracalnie zniechęceni do PiS, a takich jest jak mniemam wcale niemało, oczywiście prędzej w ogóle nie pójdą na głosowanie, niż zagłosują na PiS. Pójdą natomiast oni na wybory i zagłosują, być może nawet pociągną innych, którzy zrażeni dotychczasowymi złymi doświadczeniami, raczej ostatnio nie głosują, jeżeli znajdą się politycy, którzy przedstawią korzystniejszą ofertę i będą dawali większe szanse dotrzymania wyborczych zobowiązań.

    Co do drugiej Pańskiej sugestii, jakoby Kaczyński miał nie być idiotą, nie chcąc teraz przejmować władzy, tylko - nie wiem - czekając, aż się sytuacja w jakiś sposób polepszy, to chciałbym zauważyć, że do tego, aby sytuacja w Polsce miała się polepszać przez niesięganie po władzę przez opozycję, to w gruncie rzeczy żadne wybory i żaden Kaczyński ze swoim PiS-em nie są potrzebne. I że w związku z tym to, ile ten wieczny opozycjonista zyska głosów ze strony patriotycznego elektoratu i czy będzie on w częściach, czy też w całości, czy też w ogóle go nie będzie w ławach poselskich, nie ma tutaj większego znaczenia.

    Usiądźmy w takim razie i czekajmy, aż się sytuacja poprawi - to nam Pan raczy, zdaje się, w istocie proponować.

    Mnie się natomiast wydaje, że taki sposób myślenia ze strony wyborców prowadziłby, i kto wie, czy w ogóle już nie prowadzi, do straszliwej patologii w życiu publicznym. Bo to oznaczałoby akceptowanie takiej oto sytuacji, że istnieje, może istnieć w parlamencie taka opozycja, której dobro państwa i narodu z ust nie schodzi, ale która nie zamierza brać na siebie ciężaru odpowiedzialności za państwo i że wystarcza jej w zupełności rola koncesjonowanej, suto opłacanej zresztą, malowanej opozycji.

    Zauważmy, tym lepiej opłacanej, im więcej uda jej się zebrać głosów.

    W moim przekonaniu takie myślenie po stronie polityka, który zamierzałby uchodzić za polityka poważnego, to po prostu kompromitacja. Dla społeczeństwa, wyborców, którzy by taki punkt widzenia przyjęli, to gorzej nawet, niż katastrofa.

    Z tym większą determinacją namawiałbym więc do porzucenia dotychczasowych utartych schematów myślenia, zwłaszcza i przede wszystkim zaś takich, które prowadzą na ewidentne manowce.

    OdpowiedzUsuń
  3. "czekając, aż się sytuacja w jakiś sposób polepszy, to chciałbym zauważyć, że do tego, aby sytuacja w Polsce miała się polepszać przez niesięganie po władzę przez opozycję, to w gruncie rzeczy żadne wybory i żaden Kaczyński ze swoim PiS-em nie są potrzebne." - znów brak nauki z historii najnowszej! mamy rząd Buzka, Buzek wprowadza reformy, dzięki kreciej robocie UBeków z UW, część tych reform idzie na marne, reszta jest szalenie okrojona i karykaturalnie zniekształcona - ale jest! tylko sukcesu nie ma! W następnych wyborach AWS ponosi solidną klęska - przy władzy jest SLD i ... korzysta ze skoku cywilizacyjnego który zawdzięczamy rządom AWS - tyle że mendia o tym milczą i szary Polak guzik o tym wie! Proste?!
    Nie przejmuje się wodzy na środku nurtu! bo wtedy ci przemoczeni będą mieli pretensje do aktualnego woźnicy a nie do poprzednika!

    "Usiądźmy w takim razie i czekajmy, aż się sytuacja poprawi - to nam Pan raczy, zdaje się, w istocie proponować." - proponuję trwać w gotowości - polityka to umiejętne wykorzystanie okazji i zmiany nastrojów w społeczeństwie.

    "Mnie się natomiast wydaje, że taki sposób myślenia ze strony wyborców prowadziłby, i kto wie, czy w ogóle już nie prowadzi, do straszliwej patologii w życiu publicznym." - demokracja jest ustrojem patologicznym - nie tak jak socjalizm, ale zawsze.

    "W moim przekonaniu takie myślenie po stronie polityka, który zamierzałby uchodzić za polityka poważnego, to po prostu kompromitacja." kompromitacją jest stałe skarżenie się a to na media, a to na "niewiernych" czy też znów "zdrajców" itp.

    "Z tym większą determinacją namawiałbym więc do porzucenia dotychczasowych utartych schematów myślenia, zwłaszcza i przede wszystkim zaś takich, które prowadzą na ewidentne manowce." - zacytujmy klasykę "nieobecni nie mają racji!" PiS jest obecny, SP i PJN najprawdopodobniej w następnych wyborach obecne nie będą, tak samo jak i inne ugrupowania prawicy... nieobecni nie mają racji - lepiej okopać się i trwać w obronie tego co już jest, licząc na poszerzenie wpływów w momencie utraty społecznego zaufania przez PO niż machając sztandarami iść pod lufy i ponosić kolejne "moralne zwycięstwo"

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę posłuchać tylko tego, co sam Pan nam tu mówim. Z jednej strony przypisuje mi Pan "znów brak nauki z historii najnowszej!", a jednym tchem prezentuje Pan najdalej idącą falsyfikację historii, z jaką zdarzyło mi się spotkać. Twierdzi Pan mianowicie że reformy rządu Buzka, które w części poszły na marne "dzięki kreciej robocie UBeków z UW", a "ich reszta jest szalenie okrojona i karykaturalnie zniekształcona" nagle, ni z tego okazują się być jakimś wielkim osiągnięciem cywilizacyjnym, które swą mądrość objawia za rządów SLD.

    W rzeczywistości było dokładnie odwrotnie, jak Pan twierdzi. W rzeczywistości praktycznie biorąc wszystkie cztery wielkie reformy rządu Buzka to były wszystko projekty Unii Wolności, które AWS przyjął za swoje, ponieważ ówczesnemu przewodniczącemu Solidarności Krzaklewskiemu wydawało się, że uda mu się powtórzyć numer Wałęsy i że w zamian za koncesje programowe na rzecz Unii Wolności, z porzuceniem programu AWS, uzyska poparcie UW w wyborach prezydenckich. Jedyną rolą AWS w tych reformach były rozpaczliwe próby AWS przedstawienia ich za jej własne. Najlepiej to widać na przykładzie tego, co AWS obiecywał przed wyborami w sprawach własnościowych, a co potem okazało się nieprzytomnym schładzaniem gospodarki (II plan Balcerowicza), z równoczesnym planem wielkiej, największej jak dotąd, wyprzedaży majątku narodowego, czemu zdecydowanie sprzeciwiał się elektorat AWS. I teraz spadek PKB z 7 proc. do 1 proc. i wzrost bezrobocia z poniżej 10 proc. do ponad 22 proc. Pan nazywa wielkim osiągnięciem cywilizacyjnym, którego owoce zbierał rzekomo Miller? Wolne żarty! Proszę Pana, Miller ciężko odrabiał to, i udało mu się, co zniszczył rząd AWS-UW. A wie Pan dlaczego tak się działo i dzieje? Bo patriotyczny elektorat tak bardzo kocha Polskę, że pozwoliłby tę Polskę zarżnąć, niż powiedzieć choć słowo krytyki wobec swoich Umiłowanych Zbawców Narodu i Państwa. To samo odnosi się dzisiaj do manipulowanego propagandowo elektoratu PiS.

    Dalej przywołuje Pan na powiedzenie "Nie przejmuje się wodzy na środku nurtu", które ostatecznie po zastanowieniu okazuje się niczym innym, jak tylko odmową wzięcia na siebie odpowiedzialności politycznej w celu zmiany niekorzystnego dla Państwa biegu wydarzeń. To znaczy brak alternatywnej wizji Polski, czyli brak jakiegokolwiek pomysłu na Polskę, z równoczesną uzasadnioną merytorycznie krytyką istniejącego stanu rzeczy. Czyli to, o czym już wcześniej mówiłem i co wykluczam, jako metodę niedziałania i w zasadzie jedynie pomysł na strukturalny własny niebyt w sferze polityki.

    I rzeczywiście, na koniec proponuje Pan "trwanie w gotowości". Na co mielibyśmy niby czekać, pytam się? Aż się dotychczasowi aktorzy sceny politycznej zmęczą rządzeniem i przyniosą nam klucze do władzy na złoconej tacy? Albo może na okazję spadłą z nieba? Takie polityczne (nie)działanie ma swoją nazwę - oportunizm. I to jest chyba najłagodniejsze określenie dla tej polityki, jaką dziś uprawia PiS. Bo w zasadzie należałoby mówić o PiS jako koncesjonowanej opozycji w stosunku do rządu Platformy Obywatelskiej, koncesjonowanego przez opozycję.

    OdpowiedzUsuń
  5. AWS - Buzek nie był człowiekiem AWS'u w takim stopniu jak Krzaklewski np. Nigdzie nie napisałem że reformy Buzka były programem AWS'u!
    Nie ważne skąd były, ale w założeniach najprawdopodobniej były SKUTECZNE! Zwłaszcza powstanie kas chorych - jedyna naturalna droga do urynkowienia nie sektora leczniczego (o czym tak głośno - bez sensu zresztą) a wprowadzenia zasad rynkowych do sektora ubezpieczeń zdrowotnych. I akurat ta jedna reforma najbardziej - poległa najszybciej. Ale inne zadziałały i to było widać! A te statystyki 1% PKB itd to sam nie wiem skąd? Dobrze by było pamiętać iż tzw "schładzanie" działało w dwie strony - obniżając napór konsumpcyjny, zmuszało zjednoczenie do zwiększenia aktywności inwestycji długookresowych.
    Natomiast pisałem o kreciej robocie UB-ekow z UW bo właśnie tak to wyglądało - z jednej strony wpuszczamy koalicjanta w reformy a z drugiej wbijamy mu igły pod ogon.


    Podejrzewam że gdyby Kaczyńskiemu dano władzę inna niż wynikłą z mandatu demokratycznego, to nie zawahał by się jej wziąć, natomiast w demokracji - niestety nie było by to rozwiązanie rozsądne.

    Tak oportunizm to bardzo dobre określenie! Tusk się władza nie znudzi, ani pomniejsi też nie, ale znudzą się nimi wyborcy i wtedy będzie można zadziałać. teraz po prostu jest to działanie skazane na porażkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Twierdzi Pan, że "AWS - Buzek nie był człowiekiem AWS'u w takim stopniu jak Krzaklewski"

    W wikipedii, gdyby się Panu zechciało zajrzeć, to przeczytałby Pan:
    W 1980 wstąpił do "Solidarności", został przewodniczącym komisji zakładowej...
    W 1981 pełnił funkcję przewodniczącego I Krajowego Zjazdu Delegatów w Gdańsku...
    Od 1983 do 1987 był sekretarzem Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej...
    Został członkiem zespołu ekspertów AWS i współautorem gospodarczego programu AWS.
    W 1998 został przewodniczącym Ruchu Społecznego AWS, a w 2000 stanął na czele całej AWS.
    W latach 1997–2001 pełnił funkcję premiera rządu koalicji AWS-UW, potem mniejszościowego rządu AWS.

    Oczywiście, że nie mógł być Buzek w Solidarność tym samym, co Krzaklewski, tak Krzaklewski nie mógł być tym samym, co Buzek. Ale przypuśćmy, że chce Pan w ten sposób zasugerować, że program AWS to nie był tym samym co program Solidarności. I tu znowu oczywistość, bo związek zawodowy to nie partia polityczna. Więc może by by nam Pan oszczędził tych oczywistości, albo pokaże w których miejscach im w jakikolwiek sposób zaprzeczałem. Niczego takiego Pan nie znajdzie, choćby nie wiem jak szukał.

    W Wikipedii, gdyby się Panu zechciało zajrzeć, to przeczytałby Pan:
    Jerzy Buzek
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Buzek
    W 1980 wstąpił do "Solidarności", został przewodniczącym komisji zakładowej... W 1981 pełnił funkcję przewodniczącego I Krajowego Zjazdu Delegatów w Gdańsku... Od 1983 do 1987 był sekretarzem Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej...
    Został członkiem zespołu ekspertów AWS i współautorem gospodarczego programu AWS.
    W 1998 został przewodniczącym Ruchu Społecznego AWS, a w 2000 stanął na czele całej AWS.
    W latach 1997–2001 pełnił funkcję premiera rządu koalicji AWS-UW, potem mniejszościowego rządu AWS.

    Wydaje mi się wystarczy, żeby pokazać, że AWS miała swój własny program, akceptowany i popierany przez Solidarność Krzaklewskiego. Program, którego współautorem był Buzek i którego realizatorem też miał być Buzek, jako premier z ramienia AWS, nieprzerwanie przez całą kadencję parlamentarną.
    Ale tak się "nieszczęśliwie" składa, że wicepremierem z ramienia Unii Wolności, na wskutek porozumienia Krzaklewskiego z Balcerowiczem w Ursusie, a zarazem ministrem finansów w rządzie AWS_UW, został Balcerowicz, przewodniczący Unii Wolności. I tak się nieszczęśliwie składa, że właśnie Balcerowicz, a nie Buzek miał najwięcej do powiedzenia w sprawie realizacji programu gospodarczego AWS, że to on decydował, co się będzie działo z całą gospodarką. I że jak powiedział "schładzamy", to schładzał, a Buzek i Krzaklewski się zgadzali.

    Nie rozumiem zatem stwierdzenia "kreciej robocie UB-eków z UW". Krzaklewski znał doskonale Balcerowicza i jego cywilizacyjne zdolności z okresu I programu Balcerowicza. Ale to Krzaklewski się umawiał z Balcerowiczem nt. wspólnego rządu AWS z UW, anie Buzek. Równie dobrze można mówić o kreciej robocie Krzaklewskiego, który wbijał igły w ogon własnego AWS-owskiego programu gospodarczego. A przy tym mogę z całym spokojem zapewnić Pana, że podwojenie stopy bezrobocia w ciągu dwóch-trzech lat z całą pewnością nie leżało w założeniach programu AWS, tylko przeciwnie - tworzenie nowych, w znaczeniu więcej, nowych miejsc pracy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dalej, mówi Pan: "Nie ważne skąd były, ale w założeniach najprawdopodobniej były SKUTECZNE!"
    Po pierwsze - jeśli najprawdopodobniej to na pewno nie na pewno. Po drugie - "w założeniach" nie mogą być skuteczne, z tego prostego powodu, że założenia planu pojawiają się, są formułowane wcześniej, aniżeli skutki. Założenia są zaledwie artykulacją intencji, a jak Pan zapewne wie, dobrymi intencjami piekło jet wybrukowane.

    Nie wie Pan, skąd się wziął 1 proc. PKB. Powiem Panu. Z wprowadzenia wstępnego systemu monetarnego podobnego do ERM, w dodatku przy utrzymywaniu niebotycznie zawyżonych stopach procentowych 17-18 proc. daleko powyżej stopu inflacji. Na który to fenomen zwracali z niepokojem uwagę nawet niektórzy zagraniczni komentatorzy.

    Dopowiem, jeszcze, bo może Pan nie pamięta, że kierujący w latach 1997-2001 Rządowym Centrum Studiów Strategicznych ekonomista Jerzy Kropiwnicki (Solidarność AWS) systematycznie i publicznie kwestionował "schładzanie" gospodarki przez Balcerowicza i szeroko to swoje stanowisko uzasadniał. Mimo to w dziwny sposób wszystko kręciło się tak, jak chciał Balcerowicz, a nie Kropiwnicki.

    OdpowiedzUsuń