JE ks.kard.prof.dr hab. Zenon Grocholewski
Kościół katolicki, a polityka
Pragnę skierować bardzo serdeczne pozdrowienie do organizatorów, prelegentów i wszystkich uczestników obecnego sympozjum, poświęconego tematowi o bardzo żywotnym znaczeniu w perspektywie dobra wspólnego, który w gruncie rzeczy zmierza do zapewnienia dobra każdej osobie ludzkiej.
W dzisiejszych społecznościach panuje zamieszanie, gdy chodzi o spojrzenie na politykę i w związku z tym także poważne zagrożenie dobra wspólnego i prawdziwego dobra osoby ludzkiej ze strony uprawiających politykę. To zamieszanie udziela się także katolikom. Do tego stopnia, że Kongregacja Nauki Wiary, którą wówczas kierował kard. Józef Ratzinger, obecny następca św. Piotra, uznała za wskazane opublikowanie w 2002 r. "Noty doktrynalnej o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym".
Ta nota przed opublikowaniem została zatwierdzona przez tak bardzo nam drogiego sługę Bożego, Jana Pawła II. Jest ona skierowana do biskupów całego Kościoła katolickiego, oraz w szczególny sposób - do polityków katolickich i wszystkich wiernych świeckich, powołanych do udziału w życiu publicznym i politycznym demokratycznych państw.
Mając na uwadze bogaty wachlarz problemów, które zostaną przedstawione na obecnym Kongresie przez znakomitych prelegentów w wymiarze międzynarodowym, właśnie na temat szans i zagrożeń, gdy chodzi o rolę katolików w polityce, uważam za stosowne w moim krótkim wystąpieniu o charakterze wstępnym zwrócić uwagę na wspomniany dokument, o niewątpliwie dużym ciężarze gatunkowym w aspekcie doktrynalnym, wskazując na jego podstawowe stwierdzenia. W nich bowiem jest ukazana postawa, dzięki której wierni mogą naprawdę przyczynić się do dobra wspólnego, a której brak stwarza poważne zagrożenia w perspektywie polityczno-społecznej.
Po stwierdzeniu pozytywnego udziału wiernych w działalności politycznej i sprawowaniu rządów na przestrzeni całej historii, Kongregacja Nauki Wiary wskazuje na konkretny przykład - przykład św. Tomasza Morusa, którego Jan Paweł II dwa lata wcześniej, 31 października 2000 r. ogłosił patronem rządzących i polityków:
"Ten święty potrafił świadczyć - czytamy - o niezbywalnej godności sumienia, nawet za cenę męczeństwa. Choć poddawany był różnym formom nacisku psychicznego, nie zgodził się na żaden kompromis, lecz dochowując niezłomnej wierności prawowitym władzom i instytucjom, która go wyróżniała, swoim życiem i śmiercią potwierdził, że człowiek nie może się oderwać od Boga, ani polityka od moralności."
Na tle niezmiennej postawy Kościoła w tej dziedzinie została przypomniana doktryna Soboru Watykańskiego II, oraz niedwuznaczne zdanie sługi Bożego Jana Pawła II (cytuję):
"Świeccy katolicy nie mogą zrezygnować z udziału w polityce. Czyli w różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która w sposób organiczny służy wzrastaniu wspólnego dobra."
Gdy chodzi o aktualną rzeczywistość, Nota Kongregacji Nauki Wiary w pierwszym rzędzie zauważa (cytuję):
"Pewne nurty, występujące w kulturze, chciałyby nadać niebezpieczny kierunek ewolucji prawodawstwa i w konsekwencji także postępowania przyszłych pokoleń. Chodzi o pewnego rodzaju relatywizm kulturowy, starający się uzasadnić i bronić pluralizmu etycznego, jakoby on był warunkiem demokracji. W konsekwencji z jednej strony obywatele domagają się uznania całkowitej autonomii swoich wyborów moralnych, z drugiej zaś strony ustawodawcy uważają, że wyrazem poszanowania tej wolności wyboru jest stworzenie praw nie liczących się z zasadami etyki naturalnej i ulegają przemijającym tendencjom kulturowym i moralnym. Jednocześnie żąda się od znacznej części obywateli, w tym także od katolików, aby w imię opacznie rozumianej tolerancji rezygnowali z uczestniczenia w życiu społecznym i politycznym swoich krajów w sposób zgodny z ich wizją człowieka i dobra wspólnego."
Dokument zauważa (cytuję):
"Historia XX w. jest wystarczającym dowodem na to, że słuszność mają ci obywatele, którzy są przekonani o całkowitej błędności relatywistycznej tezy, negującej istnienie normy moralnej, zakorzenionej w samej naturze istoty ludzkiej, wedle której należy oceniać każdą wizję człowieka, dobra wspólnego i państwa. Wolność polityczna nie jest i nie może być oparta na relatywistycznej tezie, że wszystkie wizje dobra człowieka są równie prawdziwe i mają tę samą wartość, ale winna opierać się na fakcie, że wszelka działalność polityczna zmierza zawsze do bardziej konkretnej realizacji prawdziwego dobra człowieka i dobra społecznego w określonych warunkach. Chrześcijanin więc musi wyrażać sprzeciw wobec koncepcji pluralizmu, opartej na relatywizmie moralnym, która szkodzi samej demokracji, ta bowiem potrzebuje prawdziwych i solidnych podwalin, tzn. zasad etycznych, które ze względu na swą naturę i rolę, jaką pełnią w życiu społecznym, nie mogą być przedmiotem negocjacji."
Oczywiście, często jest wiele moralnie dopuszczalnych sposobów realizacji tej samej wartości. Czyli - wiele możliwych wizji i rozwiązań, do których nie można mieć zastrzeżeń moralnych. Stąd możliwość istnienia różnych partii, w których katolicy mogą podejmować działalność, aby wypełnić swoje prawo i obowiązek w kształtowaniu życia publicznego kraju i przyczynianiu się do integralnego postępu człowieka i dobra wspólnego.
Tej oczywistej konstatacji nie wolno jednak mylić z bezkrytycznym pluralizmem w wyborze zasad moralnych i podstawowych wartości, które mają stanowić punkt odniesienia.
Mając przed oczyma powyższe zasady, nie trudno nie dostrzec wiele inicjatyw ustawodawczych, przy podejmowaniu których nie bierze się pod uwagę podstawowych zasad etycznych. Często (cytuję):
"próbuje się podważać zasadę nienaruszalności ludzkiego życia. Katolicy mają w tej sytuacji prawo i obowiązek zabierać głos, aby na nowo uświadomić wszystkim najgłębszy sens życia i odpowiedzialność, jaką za nie ponoszą."
Jan Paweł II w duchu niezmiennego nauczania Kościoła wielokrotnie przypominał, że na wszystkich, którzy bezpośrednio uczestniczą w ciałach ustawodawczych, spoczywa konkretna powinność przeciwstawiania się jakiejkolwiek ustawie, stanowiącej zagrożenie dla ludzkiego życia. Obowiązuje ich, tak jak każdego katolika, zakaz uczestniczenia w kampaniach propagandowych na rzecz tego rodzaju ustaw. Nikomu też nie wolno ich popierać, oddając na nie głos.
W tym kontekście dokument zauważa, że właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu przyczyniać się do realizacji programu politycznego, lub konkretnej ustawy, które podważają podstawowe zasady wiary i moralności przez propozycje alternatywne wobec tych zasad lub wprost z nimi sprzeczne.
Jako że wiara stanowi niepodzielną jedność, jest logiczne, że skupienie się wyłącznie na jednej z zasad wiary przyniosłoby szkodę całości nauczania katolickiego. Uwzględnienie w działalności politycznej jednego, wybranego aspektu nauki społecznej Kościoła nie wystarcza, by wywiązać się w pełni z odpowiedzialności za dobro wspólne.
Zwracając uwagę na istnienie zasad moralnych, które nie mogą być uchylone, nie dopuszczają wyjątków ani żadnych kompromisów i wobec których zadanie katolików staje się szczególnie ważne i odpowiedzialne, jako że w grę wchodzi sama istota ładu moralnego, od którego zależy integralne dobro osoby ludzkiej, Nota Kongregacji Nauki Wiary, oprócz wspomnianego już podstawowego
- prawa do życia od poczęcia aż po jego naturalny kres, a więc odrzucenie aborcji, eutanazji, czy manipulacji ludzkim embrionem, wymienia przykładowo obronę następujących innych wartości, a mianowicie:
- pojęcia rodziny, opartej na monogamicznym małżeństwie osób przeciwnej płci - a więc niedopuszczalność prób prawnego zrównania z rodziną innych form współżycia,
- prawa rodziców do wychowania swoich dzieci, narażone przez prawne narzucanie wychowania niezgodnego z przekonaniami rodziców,
- ochrony społecznej nieletnich i wyzwolenie tych, którzy ulegli współczesnym formom niewolnictwa, jak na przykład narkomania lub zmuszanie do prostytucji,
- prawa do wolności religijnej,
- troski o właściwy rozwój gospodarczy: właściwy, czyli służący człowiekowi i dobru wspólnemu, respektujący nakazy sprawiedliwości społecznej i ludzkiej solidarności, oraz zasadę pomocniczości, według której prawa wszystkich osób, rodzin i grup społecznych, oraz ich realizacja, powinny być uznawane,
- pokoju, jako dzieła sprawiedliwości i owocu miłości, czyli radykalne i absolutne odrzucenie przemocy i terroryzmu.
Omawiany dokument rozpatruje też problem tak zwanej laickości - laickości i pluralizmu. Podstawowe twierdzenie w tym przedmiocie brzmi (cytuję):
"Nikomu z ludzi wierzących nie wolno powoływać się na zasadę pluralizmu i autonomii świeckich w dziedzinie polityki, aby popierać rozwiązania, które przekreślają lub podważają zasady etyczne o fundamentalnym znaczeniu dla dobra wspólnego i dla dobra społeczeństwa."
Kongregacja odpowiednio wyjaśnia, że mówiąc o tych fundamentalnych zasadach etycznych nie chodzi tu w istocie rzeczy o wartości wynikające z wyznawanej wiary, ponieważ te zasady etyczne zakorzenione są w samej naturze człowieka i stanowią część naturalnego prawa moralnego.
Skądinąd nie można zaprzeczyć, że polityka musi odwoływać się również do zasad o absolutnym znaczeniu - właśnie dlatego, że służą godności człowieka i prawdziwemu postępowi ludzkości. Komentując ten dokument, zauważono (cytuję):
"Demokracja ze swej natury, z jednej strony musi być zawsze ideologicznie neutralną. Z drugiej zaś strony nie może nigdy być neutralną z punktu widzenia wartości. Indyferentyzm, gdy chodzi o wartości, doprowadzony do szczytu, nie jest przeto warunkiem idealnym demokracji, lecz jej śmiercią."
W związku z tym Nota Kongregacji wyjaśnia często powoływaną zasadę laickości, która jakoby winna przyświecać działalności katolików.
"Wszyscy dobrze wiemy, że zgodnie z katolicką doktryną moralną, laickość jako autonomia sfery obywatelskiej i politycznej w stosunku do sfery religijnej i kościelnej, jest wartością, przyswojoną już i uznaną przez Kościół, należącą do dziedzictwa wypracowanego przez cywilizację."
Jan Paweł II wielokrotnie przestrzegał przed niebezpieczeństwami, jakie stwarza jakakolwiek forma mieszania sfery religii i sfery polityki. Co więcej, zauważył, że (cytuję):
"Utożsamianie prawa religijnego z prawem państwowym może doprowadzić do całkowitego zniesienia wolności religijnej, a nawet ograniczyć, czy zlikwidować inne niezbywalne prawa ludzkie."
Wszyscy wierzący są w pełni świadomi, że sprawy ściśle religijne - wyznawanie wiary, akty kultu, sprawowanie sakramentów, uprawianie nauk teologicznych, wzajemne relacje między władzami kościelnymi i wiernymi, itd. nie leżą w gestii państwa, które nie może w nie ingerować. Nie wolno mu też w żaden sposób ich nakazywać, ani zakazywać. Chyba, że ze względu na uzasadnione wymogi porządku publicznego.
Inną sprawą jest natomiast problem moralny. Laickość nie może być pojmowana jako autonomia w odniesieniu do zasad moralnych. Katolicy, podobnie zresztą jak wszyscy pozostali obywatele, mają prawo i zarazem obowiązek uczciwie poszukiwać prawdy. Krzewić prawdy moralne, dotyczące życia społecznego, sprawiedliwości, wolności, poszanowania życia, oraz innych praw człowieka. Mają prawo bronić tego dozwolonymi środkami. Fakt, że niektóre z tych prawd są też nauczane przez Kościół, nie umniejsza społecznej prawomocności i laickiego charakteru działalności tych, którzy się z nimi utożsamiają, niezależnie od tego, w jakiej mierze uznawanie tych praw przez każdego poszczególnego obywatela jest owocem racjonalnej refleksji i przekonania płynącego z wiary.
Z tą problematyką łączy się ściśle problem sumienia. Nota przypomina moralny obowiązek wierności przekonaniom, obowiązek wpisany w sumienie wiernych, które jest jedno i niepodzielne. W jednakowy sposób obowiązuje ono we wszystkich wymiarach życia: zarówno w życiu prywatnym, jak i w życiu publicznym, społecznym - w każdej sferze działalności i istnienia. Życie i działalność polityczna zgodnie z sumieniem są wkładem chrześcijan, zgodnym z ich przekonaniami w dążeniu do tego, aby dzięki polityce ustanowiony został ład społeczny bardziej sprawiedliwy i odpowiadający godności człowieka.
W społeczeństwach demokratycznych wszystkie propozycje są swobodnie omawiane i oceniane. Podejmowane w imię poszanowania indywidualnego sumienia próby politycznego dyskryminowania chrześcijan ze względu na ich moralny obowiązek postępowania zgodnie z nakazami sumienia i tym samym odmawianie im prawa do politycznego działania zgodnie z własnymi przekonaniami, odnośnie do dobra wspólnego, byłoby formą nietolerancyjnego laicyzmu." - dodaje omawiany dokument -
"Taka logika bowiem nie tylko próbuje odmówić wierze chrześcijańskiej wszelkiego wpływu na politykę i kulturę, ale wręcz zaprzeczyć samej możliwości istnienia etyki naturalnej."
Nota Kongregacji Nauki Wiary czyni także inne uwagi, związane z naszym tematem: uwagi dotyczące zależności wolności od prawdy, utopijnej wizji postępu, a także pojęcia wolności religijnej.
Krótko o tych trzech sprawach.
Jan Paweł II napisał:
"Prawda i wolność albo istnieją razem, albo też razem marnie giną."
Dorzuca Kongregacja:
"W społeczeństwie, któremu nie ukazuje się wizji prawdy i które nie próbuje do niej dotrzeć, ograniczone zostają także wszelkie formy praktykowania prawdziwej wolności, przez co otwiera się droga do libertynizmu i indywidualizmu, ze szkodą dla dobra człowieka i całego społeczeństwa."
Wizja postępu
"Człowiek ma wymiar transcendentny. Poza tym, w różnych warunkach historycznych spotykamy się z sytuacjami, które są dalekie od doskonałości i często podlegają szybkim przemianom. Z tego względu należy sprzeciwić się poglądom i praktykom politycznym, inspirowanym przez wizję utopijną, kierującą ludzkie sumienia ku nadziei wyłącznie ziemskiej, która udaremnia, lub osłabia chrześcijańskie dążenie do życia wiecznego."
Wolność religijna
Ponieważ w opinii publicznej nie zawsze są poprawnie rozumiane te pojęcia wolności, sumienia, wolności religijnej, Nota precyzuje:
"Prawo do wolności sumienia, a zwłaszcza do wolności religijnej, proklamowane w deklaracji "Dignitatis humanae" Soboru Watykańskiego II, nie wynika, nie wynika w żaden sposób z nieistniejącej równości religii i ludzkich systemów kulturowych. Czyli, nie wynika z faktu, jakoby wszystkie religie i wszystkie doktryny, nawet błędne, miały w przybliżeniu tę samą wartość. Lecz ta wolność religijna opiera się na fundamencie ontologicznej godności człowieka. Godności, która domaga się, aby nie poddawano go zewnętrznym naciskom, odbierającym sumieniu swobodę poszukiwania prawdziwej religii i przyjęcia jej. A zatem uznanie wolności sumienia i wolności religijnej nie jest bynajmniej sprzeczne z potępieniem przez doktrynę katolicką religijnej obojętności i relatywizmu. Wręcz przeciwnie, jest z nim w pełni zgodny."
Myślę, że punktem godnym szczególnego podkreślenia w omawianej Nocie jest sprowadzenie całego problemu udziału katolików w życiu politycznym do (cytuję)
"konieczności coraz aktywniejszego angażowania chrześcijan w budowie kultury, w budowie kultury inspirowanej Ewangelią, zdolnej ukazać na nowo całe bogactwo wartości i treści tradycji katolickiej."
Co więcej, czytamy w Nocie (cytuję):
"Wyrażenie w kategoriach współczesnej kultury dziedzictwa duchowego, intelektualnego i moralnego katolicyzmu jest dziś pilną potrzebą, którą trzeba zaspokoić niezwłocznie - także po to, aby zażegnać niebezpieczeństwo kulturowej diaspory katolików."
Realistycznie dodano:
"Skądinąd zresztą rozległy dorobek kulturowy i dojrzałe doświadczenie polityczne, jakie katolicy w wielu krajach potrafili zgromadzić, zwłaszcza w dziesięcioleciach po II wojnie św., pozwala im uwolnić się od wszelkich kompleksów niższości w stosunku do innych światopoglądów, które w świetle najnowszej historii ujawniły swoją słabość, albo całkowite bankructwo. Jeżeli bowiem podstawą działalności społecznej katolików nie jest kultura zdolna przyswoić sobie, uzasadnić i ująć w formę projektu postulaty płynące z wiary i moralności, wszelkie transformacje będą zawsze oparte na nietrwałych fundamentach."
Komentując omawianą Notę, kard. Giaccomo Biffi zatrzymał się właśnie na tym aspekcie - aspekcie kultury, widząc w obowiązku budowania kultury katolickiej odpowiedź na fundamentalne pytanie, dotyczące relacji między niezbywalną tożsamością katolików i ich swobodną wolnością wybierania wśród różnych opcji politycznych tej, która według ich uznania najbardziej odpowiada wymogom dobra wspólnego.
Kard. Biffi analizuje trzy różne pojęcia kultury, wskazując na to, że każde z nich uzasadnia niezaprzeczalne istnienie i zasadność kultury chrześcijańskiej.
Etymologia łacińskiego słowa kultura pochodzi od czasownika colo, colere, czyli uprawiać. Uprawiać ziemię, winnicę, ale już od starożytności rozciąga się także na uprawianie człowieka. Czyli na formację, na edukację. W tym sensie rozumiemy słowa Pana Jezusa z Ewangelii św. Jana:
"Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest Tym, który go uprawia."
"Ja jestem winnym krzewem, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia." Chrześcijanin jest uprawiany, czyli formowany według wzoru, którym jest Chrystus - podkreśla Sobór Watykański II. Jedynie w tajemnicy Słowa Wcielonego znajduje odpowiednie światło tajemnica człowieka. Stąd w obrębie chrześcijaństwa została wypracowana chyba najwyższa forma humanizmu.
A więc częścią charakterystyczną i dominującą kultury katolickiej jest zarysowana w ten sposób antropologia - antropologia typowa nieporównana. Właśnie istnienie prototypu, którym jest Chrystus - mówi kard. Biffi - istnienie tego prototypu pozwala i zobowiązuje do obrony człowieka przed jakąkolwiek manipulacją, jakimkolwiek podporządkowaniem, oraz mobilizuje każdego wierzącego do walki przeciw wszelkim zamachom na obraz żywy tego Pana Wszechświata, według którego zostaliśmy zaprojektowani.
W innym rozumieniu, kultura pojmowana jako kolektywny system oceny idei, aktów, wydarzeń, a więc także swego rodzaju kompleksem modeli postępowania. Łączy się to z pewną skalą wartości, przyjętą przez określoną grupę ludzi. W tym sensie mówimy o kulturze pozytywistycznej, kulturze idealistycznej, kulturze marksistowskiej itd.
Oczywiście istnieje także kultura katolicka w tym sensie, jako konieczna i niepozbywalna.
Na tym polu znajdujemy czasem niespodziewane zbieżności nawet z niewierzącymi w obronie pewnych zasad etycznych, czy opcji operatywnych. Niemniej jednak częściej istnieją, zwłaszcza w odniesieniu do istotnych problemów, dotyczących natury i godności człowieka, rozbieżności - rozbieżności i niezgodności nie do pogodzenia. Stąd w społeczeństwie bardzo różnorodnym kulturowo chrześcijanin jest zmuszony według zasad demokratycznych do pewnej mediacji w poszukiwaniu kompromisów, które mogą być do pogodzenia z sumieniem chrześcijańskim. Słusznie jednak przestrzega Biffi, by nie rozciągać tej mediacji, która może być możliwa w sferze politycznej, także na sferę kulturową, ze szkoda dla tożsamości, nigdy nie może być narażona na niebezpieczeństwo.
W trzecim znaczeniu kultura jest wszystkim tym, co określa pewną grupę ludzi i przez nich jest uznane za swoje: mentalność, instytucje, formy bycia, prace, zwyczaje, zdolności. W tym sensie można mówić o kulturze afrykańskiej, kulturze wiejskiej itd. Także w tym ujęciu istnieje kultura katolicka, ponieważ istnieją chrześcijanie, lud Boży, ze swoimi korzeniami, tradycją, a przede wszystkim ich postawami, mającymi znaczenie społeczne. Zresztą sam akt wiary, angażujący całego człowieka, ma także wymiar społeczny. W 2000-letniej historii można dostrzec wspaniałe owoce - wspaniałe owoce w różnych dziedzinach filozofii, literatury, w architekturze, sztuce, w prawie itd., które zawierają oczywiste znamiona tej wizji chrześcijańskiej.
Kard. Biffi zaznacza:
"Wśród zadań zaangażowanego politycznie jest także to, by bronić, czynić znanym i cenionym także w służbie prawdziwego humanizmu ten nasz nieporównany skarb rodzinny."
Warto w tym miejscu powrócić do porównania zacytowanego z Noty.
"Wyrażenie w kategoriach współczesnej kultury dziedzictwa duchowego, intelektualnego i moralnego katolicyzmu jest dziś pilną potrzebą, którą trzeba zaspokoić niezwłocznie."
Uwagi końcowe
Myślę, że cały omawiany dokument Kongregacji Nauki Wiary można by streścić dwoma wyzwaniami:
a. Katoliku, nie chowaj głowy w piasek. Bądź czynny w budowaniu wspólnego dobra.
b. Katoliku, zaangażowany w polityce, bądź naprawdę sobą, sobą we wszystkich przejawach twojego życia i postępowania. Bądź sobą, koherentny i świadomy swego specyficznego powołania do apostolstwa.
Druga uwaga końcowa jest pewnej natury duchowej. By poprzez zaangażowanie polityczne naprawdę przyczynić się do budowy dobra narodu i świata po myśli tej Noty Kongregacji Nauki Wiary, konieczna jest prawdziwa pokora. Konieczna jest pokora.
Niejednokrotnie zdziwieni i zawiedzeni obserwujemy, jakoby zwyciężała arogancja, brak szacunku, zimne kalkulacje, bezczelność, lekceważenie, pogarda. Nie są to predyspozycje twórcze. By naprawdę budować dobro, potrzeba autentycznej pokory. Nie jest ona słabością, lub niedołęstwem, lecz wręcz przeciwnie - jest źródłem odwagi i mocy w pracy dla dobra bliźnich, dla dobra społeczeństwa.
Głównym bowiem sprzymierzeńcem pokory jest miłość, podobnie jak pycha jest nierozłącznie związana z egoizmem. Jedynie człowiek pokorny nie myśli tylko o sobie, lecz o dobru innych. Nie pała druzgocącą żądzą władzy, ani nie goni za przywilejami i popularnością, zasłaniającymi główny cel polityki. Jedynie osoba pokorna ma odwagę czynienia dobra, nie bojąc się ewentualnych reperkusji w prasie, czy opinii publicznej. Nie przestraszając się napotykanymi trudn0ościami i upokorzeniami. Nie cofa się wobec krytyki. Nie szuka za wszelką cenę pochwał. Nie pozwala się im zwieść z właściwej drogi. Nie zdradza własnego sumienia, by otrzymać wyższe stanowisko, lub dla innej korzyści osobistej. Tylko człowiek pokorny jest gotowy w obronie prawdy i dobra poświęcić samego siebie, zaświadczyć swoją wiarę męczeństwem.
Pokora daje siłę uczciwości, odpowiedzialności, bycia sobą, odważnego czynienia dobra. Wspomniany więc na początku przykład św. Tomasza Morusa jest nadal przemawiający. A może dzisiaj powinien być tym bardziej przemawiający. Dziękuję bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz