piątek, 13 marca 2015

Czy Polacy zaprzestaną podważać ustalenia Prokuratury w sprawie katastrofy smoleńskiej?



Przed kilkoma dniami (9.03.2015) Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała o otrzymaniu nowej , "bardzo ważnej dla ustaleń śledztwa" ekspertyzy w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ekspertyzę tę, jak brzmi komunikat Prokuratury, przygotował ponad dwudziestoosobowy zespół biegłych kierowany przez płk Antoniego Milkiewicza, powołany jeszcze w 2011 roku. NPW zapewniła, że zamierza ustosunkować się do tego dokumentu w ciągu 2-3 tygodni.
(Ekspertyza ws. tragedii smoleńskiej przekazana wojskowej prokuraturze)

Sądząc na podstawie stosunkowo nielicznych doniesień medialnych na ten temat, w tym również niezależnych mediów internetowych, informacja NPW została przez opinię publiczną na ogół niedoceniona. Tymczasem warto zauważyć, że zapowiadany termin odniesienia się przez Prokuraturę do ekspertyzy zespołu biegłych pod kierunkiem płk Milkiewicza, mogącej choćby z racji liczby zaangażowanych do jej przygotowania ekspertów zostać śmiało uznaną za swego rodzaju Raport Millera bis, zbiega się dość ściśle w czasie z przedłużonym na 10.04.2015 r. przewidywanym terminem zakończenia prowadzonego przez Prokuraturę śledztwa.

Wspomniana informacja z 9.03.2015 może zatem w istocie oznaczać zapowiedź mającego niebawem nastąpić ostatecznego umorzenia śledztwa w sprawie tzw. katastrofy smoleńskiej, np. z braku dostatecznych dowodów, niezależnie od tego, jak bardzo posunięcie takie mogłoby w chwili obecnej wydawać się niedorzecznością. Nie można jednak zarazem wykluczyć, iż "nowa" ekspertyza w sprawie katastrofy smoleńskiej stanie się kolejną okazją do powtórzenia po raz n-ty z rzędu tez raportu Komisji Millera - rzecz całkiem niebagatelna w perspektywie nadchodzących wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

Niezależnie, jak się sprawy ostatecznie potoczą, warto krótko podsumować, czego należałoby się ze strony zespołu płk A. Milkiewicza spodziewać.

Jak wynika z informacji przedstawionej przez NPW, zadaniem zespołu płk Milkiewicza było wypowiedzieć się w sprawie:
- odtworzenia i rekonstrukcji lotu Tu-154M,
- przygotowania do lotu,
- stanu wyszkolenia i przygotowania załogi,
- prawidłowości procesu szkolenia członków załogi,
- prawidłowości eksploatacji samolotu 10 kwietnia,
- prawidłowości pracy załogi w czasie lotu,
- prawidłowości zabezpieczenia meteorologicznego i nawigacyjnego lotu,
- prawidłowości przygotowania lotniska Smoleńsk-Północny i pracy służb zabezpieczenia lotów na tym lotnisku.

Wypada w tym miejscu zauważyć, że nie jest lista kompletna, gdyż na tej liście zadań brak jest np. sprawdzenia prawidłowości działania aparatury sterująco-kontrolnej i nawigacyjnej samolotu. Można zatem obawiać się, iż nie dowiemy się całego istotnych szeregu rzeczy, w tym zwłaszcza możemy nie poznać oceny działania układu automatu ciągu, czy wysuwu mechanizacji skrzydeł.
(Klapy w Smoleńsku były wysunięte na 45º a nie 36º, jak twierdził MAK i Komisja Millera)

Nie ma też na tej liście miejsca na weryfikację prawidłowości innych ustaleń Komisji Millera, jak np. sprawa nieprzeliczenia współrzędnych geodezyjnych z systemu SK-42 na WGS-84, wprowadzonych przez załogę Tu-154-M do pokładowego systemu kierowania lotem. Przypomnijmy, że o ile specjaliści rosyjscy stwierdzili w Raporcie MAK, iż nieprzeliczenie z SK-42 na WGS-84 wiąże się to z przesunięciem o ok. 150 m na wschód, o tyle zdaniem polskich ekspertów od geodezji i kartografii spowodowało to przesunięciu o 115 m.... na południe (co wg wszelkiego prawdopodobieństwa nie jest zgodne z prawdą).
(Wpadka komisji Millera z przeliczaniem współrzędnych z SK-42 na WGS-84?)

Poza tym - wymieniony zakres przedmiotowy oczekiwanej ekspertyzy (za wyjątkiem punktu 1. odtworzenia i rekonstrukcji lotu) do złudzenia pokrywa się z zakresem zagadnień, na jakie dał wcześniej obszerną wprawdzie ale dalece niezadowalającą odpowiedź w swoim Raporcie Komisja Jerzego Millera. Z uwagi na formalną niezależność Prokuratury Generalnej od instancji rządowych można by spodziewać się, iż zadaniem zespołu płk Milkiewicza była obiektywna, miarodajna, niezależna od Komisji Millera, jako instytucji rządowej, weryfikacja przez niezależną od rządu prokuraturę prawidłowości czynności podjętych przez cywilno-wojskową Komisję Millera, w tym także kontrola metodologicznej poprawności dokonanych przez tę Komisję ustaleń. Tym samym mogłoby wówczas rzeczywiście być tak, jak stwierdzały w swoim komunikacie z dnia 27.04.2010 Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa, a mianowicie że
"prowadzone przez polską prokuraturę śledztwo jest niezależne od badań wykonywanych przez komisje badań wypadków lotniczych. Polska prokuratura nie będzie związana raportami tych komisji. Raporty przedstawione przez komisje zostaną włączone do akt śledztwa jako dowód w sprawie, podlegający następnie swobodnej ocenie przez prowadzącego sprawę prokuratora."

Należy wszakże równocześnie odnotować, iż realizacja formalno-prawnej niezależności Prokuratury przewidzianej ustawą o prokuraturze w dalszym toku działań prokuratorskich może napotykać na pewne trudności. Ograniczmy się do przypomnienia, iż Prokuratura w osobie Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta na konferencji prasowej w dniu 23.10.2013 zademonstrowała opinii publicznej postawę znacznej swego rodzaju autoidentyfikacji z wcześniejszymi ustaleniami Komisji Millera. Prokurator Generalny zarzucił wówczas grupie niezależnych naukowców, zbliżonych do parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, iż "skoncentrowali się na podważaniu tego, co ustala prokuratura".
(Andrzej Seremet punkt po punkcie obala tezy II Konferencji Smoleńskiej)

Tymczasem, jak wskazuje dotychczasowe doświadczenie, na ogół trudno zorientować się obywatelowi RP, jaki jest aktualny stan ustaleń Prokuratury, i jak dalece w związku z tym wolno się mu posunąć w krytycznej ocenie Raportu Millera, tak, aby nie podpaść zarazem pod zarzut podważania ustaleń Prokuratury. Po pierwsze dlatego, iż Prokuratura Generalna (Wojskowa) zwykła wypowiadać się na temat swojego stanu wiedzy nt. katastrofy dopiero w rezultacie pojawienia się niezależnych teorii alternatywnych, niejako ze swej natury krytycznych, stojących w opozycji do ustaleń Komisji Millera, po dziś dzień w pełni podzielanych przez Prokuraturę. Pod tym względem Prokuratura sprawia wrażenie swego rodzaju drugiej linii propagandowej obrony tez raportu Millera, podczas gdy rządowy Zespół dr płk. Macieja Laska pełni rolę pierwszej linii tego frontu.

Po wtóre, wiadomość, że istnieje jakiś zespół ekspertów płk Milkiewicza i że ma on taki, a nie inny zakres przedmiotowy swoich badań dotarła do opinii publicznej przed zaledwie kilkoma dniami, podczas gdy było dotąd dostatecznie wiele okazji, aby informacji na ten temat udzielić wcześniej, nie zaś zostawiać ją niejako na ostatnią chwilę.

Po trzecie - z uwagi na to, iż zespół płk Milkiewicza przedstawił swoją ekspertyzę Prokuraturze na tyle niedawno, iż Prokuratura nie zdołała się nią na tyle przynajmniej, aby w ogólny sposób zaprezentować ją opinii publicznej, trudno jest mówić o jakkolwiek utrwalonych ustaleniach Prokuratury, które można by następnie mniej czy bardziej zasadnie potwierdzać względnie podważać.

Warto przy tym odnotować, że już zapowiadane komunikatem z dnia 27.04.2010 śledztwo o nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu powietrznym" niejako już na samym wstępie stało w wyraźnej sprzeczności z deklaracją niezależności, głoszącą, iż:
"[w] toku postępowania badane są wszystkie możliwe wersje przyczyn i okoliczności zaistnienia katastrofy, w tym prawidłowość postępowania osób odpowiedzialnych za kierowanie ruchem lotniczym. Dotychczas żadna z założonych wersji śledczych nie została w sposób procesowy zweryfikowana negatywnie. Żadna też nie zyskała statusu wersji dominującej."

Nie można zatem uwolnić się od wrażenia, iż w przekonaniu obu Prokuratur, dysponujących nominalną niezależnością od instytucji rządowych, w sprawie tzw. katastrofy smoleńskiej od samego początku niezależnego śledztwa możliwe było tylko i wyłącznie takie czy inne sprawstwo nieumyślne.

Równocześnie nadal nie wiemy, do jakiego stopnia skład zespołu eksperckiego płk Antoniego Milkiewicza istotnie różni się od tego zespołu specjalistów, z którego usług korzystała Komisja Millera. Od tego bowiem zależy, czy faktycznie zaistniały warunki niezbędne dla zapewnienia omawianej ekspertyzie należytej obiektywności i niezależności. Tymczasem zaistniał nie najlepiej wróżący niezależności i obiektywności Prokuratury precedens, wskazujący na zaniedbanie przez Prokuraturę należytej dywersyfikacji źródeł ekspertyz. Mianowicie ta sama firma specjalistyczna ATM, nb. producent rejestratora ATM-QAR, która opracowała na potrzeby Komisji Millera ekspertyzę Porównanie i deszyfracja kopii zapisów pokładowych rejestratorów parametrów samolotu Tu154M nr boczny 101 Sił Powietrznych RP który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 r. z dnia 22 czerwca 2011 r., stała się jednocześnie autorem ekspertyzy opracowanej na zlecenie Prokuratury "Deszyfracja i analiza danych z pokładowych rejestratorów parametrów samolotu TU-154M nr boczny 101 Sił Powietrznych RP który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 r." z dnia 15.07.2011 r.

Z ubolewaniem należy przy tym nadmienić, iż oba te dokumenty autorstwa specjalistów ATM wykazują niezmiennie cały szereg tych samych, nieprzezwyciężalnych - można by rzec, błędów merytorycznych, jak na przykład rzekome stałe przesunięcie cyklów czasowych między rejestratorem parametrycznym systemu MSRP-64 i rejestratorem dźwiękowym MARS-BM wynoszące jakoby 3,5 sek.
(Linia czasowa stenogramu IES w świetle stenogramu MAK)

Co więcej - eksperci ATM nie dostrzegli również w dokonanej przez siebie deszyfracji danych ewidentnych błędów, jakimi zostały obciążone dane trzech parametrów próbkowanych z częstością 8 Hz, zamiast 2 Hz, jak pozostałe parametry analogowe, co podkreśla szczególne znaczenie tych trzech parametrów dla prawidłowej interpretacji całości zapisu parametrycznego.
(Gwałtowna zmiana w zapisie przyspieszenia pionowego to skutek wady działania MSRP-64...)

Gdyby zatem okazało się, że firma ATM uzyskała, m.in. od Prokuratury, swego rodzaju monopol na szeroko rozumiane przetwarzanie i interpretację danych pochodzących z rejestratorów parametrycznych, jak również swoiste prawo wyłączności w zakresie specjalistycznego odnoszenia się w kwestiach związanych z szeroko rozumianą rejestracją danych, wówczas także naczelne zadanie zespołu płk Milkiewicza, jakim jest "sprawdzenie prawidłowości sposobu odtworzenia i rekonstrukcji lotu Tu-154M", znalazłoby się pod poważnym znakiem zapytania.

Przypadek zaangażowania przez Prokuraturę tej samej firmy eksperckiej do wyrażenia opinii w tej samej co wcześniej dziedzinie wskazuje na szerszy problem - na kwestię prawidłowego doboru specjalistów mających przedstawić ekspertyzy mogące mieć jakikolwiek walor kontrolny, sprawdzający w stosunku do już istniejącego materiału dowodowego. W przypadku bowiem znacznego pokrywania się składu osobowego zespołów eksperckich Komisji Millera i Prokuratury w kluczowych dziedzinach i specjalizacjach trudno byłoby mówić o obiektywizmie, jak też o samej weryfikacji ustaleń przez Prokuraturę - ci sami eksperci, będąc niejako sędziami we własnej sprawie, najzwyczajniej w świecie potwierdzaliby (i to w sposób praktycznie niepodważalny) swoje wcześniej dokonane ustalenia. Skutkowałoby to z kolei w sposób nieuchronny podzieleniem przez zespół płk Milkowskiego, a więc i przez Prokuraturę, niezachwianego, jak dotąd, przekonania o słuszności wcześniejszych wniosków i konkluzji raportu Komisji Millera. Można spodziewać się, że nie zmniejszyłoby to i tak już znacznej skłonności polskiego społeczeństwa do "podważania ustaleń Prokuratury".





dodajdo.com

1 komentarz:

  1. Cóż też jestem "podważaczem"... od początku bardzo sceptycznie podchodzę do narracji o zamachu (szczególnie ze strony Ruskich) ale ustalenie prokuratury to czysty kabaret.

    OdpowiedzUsuń