środa, 23 lutego 2011

30. rocznica Porozumień Ustrzycko-Rzeszowskich w Radiu Maryja




Red. Michał Grabianka: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica! Witam i pozdrawiam bardzo serdecznie całą Rodzinę Radia Maryja. Proszę Państwa, witam z gościnnego studia Radia Via z Rzeszowa. Dzisiaj wielki dzień dla rolników - 30. rocznica Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich.

Może zacznę tymi słowami wiersza:
"Teatr mój widzę ogromny, wielkie dziejowe przestrzenie, ludzie tam grają i cienie, ja człowiek jestem przytomny."

Wydaje mi się, proszę Państwa, że... chciałbym dzisiaj oddać hołd tym wszystkim ludziom, którzy wtedy, pomimo wielkiego strachu, wielkiego lęku mieli odwagę przeciwstawić się władzy i powiedzieć: "Dość". Będąc niszczonym, będąc prześladowanym, zabierana ziemia, brak możliwości artykułowania swoich problemów w Ustrzykach Dolnych, wiadoma sprawa z wielkimi latyfundiami państwowymi dla możnowładców, niszczenie tam również i chłopów - to spowodowało, że ci ludzie powiedzieli: "Nie".

Dzisiaj jestem tutaj w Rzeszowie po raz kolejny. Dlaczego? Dlatego, że chcę być przy tych ludziach. przy tych, którzy jeszcze żyją i uszanować tych, którzy już odeszli. A było ich kilku: Józef Ślisz, Henryk Kazimierski, o którym dzisiaj tutaj może zapomniano, było wielu ludzi, którzy są dla nas bardzo ważni.

A wśród nas nas witam bardzo serdecznie dawnych uczestników, a więc witam pana Henryka Cząstkę, szczęść Boże, Panie Henryku.

Henryk Cząstka: Szczęść Boże.

Witam również pana przewodniczącego obecnego, pana Józefa Sośnickiego, szczęść Boże, Panu.

Józef Sośnicki: Szczęść Boże.

Oraz witam pana Andrzeja Kaczorowskiego, który jest, powiedziałbym, takim dobrym duchem Związku. Pamięta by o tych wszystkich sprawach mówić i przypominać. Szczęść Boże panu.

Andrzej Kaczorowski: Szczęść Boże.

Za chwilę będziemy mieli następnych gości. Będzie pan Wieńczysław Nowacki, będzie pan Kazimierz Chorzępa, a przede wszystkim ksiądz infułat Józef Sądej, który był od samego początku z rolnikami, który już ma swoje lata, ale jeszcze służy, jeszcze dzisiaj w czasie mszy św. był obecny.

Panie Henryku, kilka słów, jak było wtedy i dlaczego to wydarzenie jest tak ważnym wydarzeniem, że cała Polska, świat i również Ojciec Święty, Jan Paweł II o tym mówił.

H. Cząstka: Było to wydarzenie bardzo ważne w historii Polski powojennej, a może nawet przedwojennej, można powiedzieć. Był to zryw dość spontaniczny, wtedy chcieliśmy się masowo sprzeciwić ówczesnej władzy "ludowej", tak się to nazywało, z powodu dyskryminacji tych, którzy nie zgadzali się z ideologią marksistowsko-leninowską, i tych którzy po prostu byli przez władze ówczesne dyskryminowani. Wiadomo, że wtedy były obowiązkowe dostawy, trzeba było wszystko na kartoteki sprzedawać, natomiast ci, którzy tego nie robili, byli bardzo dyskryminowani. Zebrała się grupa ludzi, którzy pokierowali zorganizowaniem strajku rzeszowsko-ustrzyckiego i za tą grupą ludzi poszły masy ludzi. I gdyby w tamtych czasach, kiedy organizowaliśmy strajk ustrzycko-rzeszowski, był jakiś dobry przywódca chłopski, myślę, że to trwałoby do dnia dzisiejszego. Niemniej jednak, patrząc tak z perspektywy 30 lat, już wtedy zaznaczyła się pewna grupa ludzi, którzy pragnęli pełnić funkcje - dla nich pełnienie funkcji było ważniejsze, jak idea, ta, którą chcieliśmy wywalczyć na strajku rzeszowskim.

Red. M. Grabianka: Panie Henryku, strajk rzeszowski to strajk, który miał swoje postulaty. To strajk, który w postulatach zawarł przede wszystkim niesprawiedliwość dotyczącą spraw związanych z gospodarowaniem, a więc chodziło, bo o Ustrzykach będziemy za chwilę mówili, jak będzie pan Wieńczysław Nowacki, natomiast tu w Rzeszowie zaczęło się... pierwsza sprawa, to była sprawa związana z podziałem majątku po WRZZ i to był strajk zarówno ludzi z miasta, a więc Solidarności miejskiej jak również Solidarności wiejskiej - pierwszy komitet złożony z 19 osób i tam zaczęły wybrzmiewać postulaty wiejskie. A więc przede wszystkim - sprawa ziemi. Największe chyba niesprawiedliwości, jakie wtedy były, to zabieranie ziemi za renty i emerytury, to sprawy związane z tym, ze rolnik mógł utracić ziemię przez tzw. złe gospodarowanie.

Był to jeden z postulatów na tym strajku i można powiedzieć, że właśnie być może to zadecydowało również o organizacji tego strajku, ponieważ wtedy, czy dobrze gospodarzył, czy nie, jak władza chciała, to pole zabrała. Zaczęły się niesprawiedliwe komasacje - dawali tym opornym rolnikom ziemie gorsze, a tym swoim dawali lepsze. W związku z tym w jakiś sposób był to jeden z ważniejszych postulatów o sprawiedliwy podział tych majątków PGR-owskich, z WZKR i SKR-ów, itd.

Red. M. Grabianka: Panie Andrzeju, Pan przygotowując książkę dotyczącą 30-lecia tego strajku ustrzycko-rzeszowskiego dokładnie przeanalizował postulaty. Wiadomą rzeczą jest, że aby te postulaty miały możliwość swojego zaistnienia, to nie tylko potrzebni byli rolnicy. Byli potrzebni ludzie, którzy pod względem prawnym pomogli rolnikom te postulaty władzy przedstawiać. Ta władza nie chciała pomóc rolnikom. Przecież był przygotowywany..., jeśli chodzi o Rzeszów, była przygotowywana pacyfikacja strajku. Były przygotowywane różnego rodzaju sposoby, pomoc Solidarności pracowniczej jak i przede wszystkim pomoc Kościoła. Pomoc Kościoła objawiła się tym, że ludzie tutaj chcieli koniecznie przeprowadzić pewne sprawy związane również i ze sprawami wiary, z religią, ze sprawami związanymi z religią w szkołach, w wojsku, itd.

A. Kaczorowski: Publikacja, która została po raz pierwszy publicznie zaprezentowana właśnie w dniu dzisiejszym, rocznicowym pt. "Solidarność Rolników 1980-1989" jest właściwie pierwszą taką próbą ujęcia tego tematu, pierwszym zarysem monograficznym ruchu solidarnościowego na wsi. Cieszę się, że ta prezentacja właśnie w takim dniu się odbyła, również z powodów czysto osobistych, bo 30 lat temu ja też tutaj byłem w Rzeszowie obecny, jako młody szalejący reporter "Słowa Powszechnego". Uczestniczyłem w procesji z krzyżem z Domu Kolejarza do kościoła farnego - tym samym, przy którym się dzisiaj modliliśmy w farze w 30-tą rocznicę zakończenia strajków w Ustrzykach Dolnych i w Rzeszowie. Więc to jest dla mnie pewna satysfakcja, że po tych trzydziestu latach zostało coś więcej napisane, niż tylko ulotny tekst z relacją zakończenia strajku w Rzeszowie. Publikacja, która się ukazała staraniem Solidarności Rolniczej i została właśnie wydana przez związkową Kasę Nadziei pod moją redakcją i częściowo tylko jestem jej autorem, ponieważ zaprosiłem do współpracy dwóch młodych historyków z Instytutu Pamięci Narodowej W Warszawie. Składa się ona z kilku rozdziałów, które kolejne fazy rozwoju niezależnego ruchu chłopskiego, potem ruchu solidarnościowego omawiają - ok. 300 str. w tym 70 fotografii historycznych, obszerne kalendarium. Głównym założeniem było oddać, przekazać obecny stan wiedzy na ten temat, który niestety, jest bardzo mizerny - można powiedzieć, że tak, jak rolnictwo jest traktowane jako część składowa gospodarki, to podobna jest ranga badania tych spraw w ogóle przez historyków. A jaka jest niewiedza, to najlepiej świadczy dzisiejsza uroczystość w Wojewódzkim Domu Kultury, podczas której wystąpiło dwoje szacownych gości: jeden historyk z IPN-u i p. dr przewodnicząca kolegium IPN - oboje popełnili ten sam błąd. Mianowicie twierdząc, że władze 30 lata temu spacyfikowały strajk bieszczadzki i strajkujący przenieśli się do Rzeszowa. To jest oczywisty błąd. każdy, kto w tym uczestniczył sobie z tego zdaje sprawę. I jeśli tego typu informacje się pojawiają na tak ważnej uroczystości, to niestety świadczy o konieczności pisania na ten temat. Z kolei lider ważnej partii politycznej w swoim liście nie potrafi prawidłowo wymienić nazwy związku zawodowego. Mam nadzieję, że ta publikacja przyczyni się do wyplenienia tego rodzaju niewiedzy. I zachęcam wszystkich uczestników, żeby próbowali dodać swoją cegiełkę, ponieważ to nie jest żadna encyklopedia, to nie jest temat wyczerpany, to jest dopiero początek. Porzeczka została postawiona, sądzę, dość wysoko i trzeba dalej podejmować już szczegółowe badania.

Red. M. Grabianka: Proszę Państwa, jest już z nami ksiądz infułat Józef Sądej. Księże infułacie, dzisiaj przeżywaliśmy wielką uroczystość. Ksiądz infułat pamięta tamte czasy - może kilka słów o tamtych chwilach zgrozy, trudu, i lęku.

Ks. infułat Józef Sądej: Jako uczestnik dzisiejszych uroczystości bardzo się cieszę, że byłem już w kościele farnym podczas Mszy św., kiedy kościół był przepełniony ludowcami Stronnictwa Ludowego, tego prawdziwego, polskiego, katolickiego stronnictwa "Ojcowizna" i tych innych, którzy mają inną nazwę. Ja jestem w Rzeszowie 60 lat przeszło i dlatego też pamiętam dobrze te czasy strajków i ten okres podpisywania Umów Ustrzycko-Rzeszowskich Solidarności rolników indywidualnych. Ten moment podpisania tych umów dokonał się już po podpisaniu umów robotników Solidarności robotniczej, a był to jak gdyby finał tych długich zmagań Narodu polskiego z komunizmem, z PRL-em, pod wodzą naszych wielkich przywódców, nie tylko Kościoła, ale i Narodu polskiego, Prymasa Wyszyńskiego i kard. Karola Wojtyły, późniejszego Papieża Jana Pawła II.

Musiało dojść do tych porozumień, bo komuniści zorientowali się, że jednak Naród polski jednoczy się i że nie można mu stawiać dalszego oporu i trzeba ustąpić. Wprawdzie to ustępstwo było podstępne, ale jednak przyniosło nam pewne wolności. I kiedy już w Ustrzykach ten ogień się rozpalił, przeniósł się do Rzeszowa i tutaj właśnie w tym obiekcie Wojewódzkich Związków Zawodowych odbywały się strajki rolników indywidualnych, trwające przeszło dwa miesiące. I w tym okresie Kościół również wziął swój udział, bo przyjeżdżali biskupi, był biskup Ablewicz z Tarnowa, kilkakrotnie ks. biskup Tadeusz Błaszkiewicz, bp sufragan przemyski, a także bardzo wielu księży rzeszowskich. Odprawialiśmy Msze św., modliliśmy się z naszymi braćmi rolnikami, prawdziwymi Polakami. Bo większość też i księży przecież w okresie przedwojennym miało swoje korzenie na wsi, pochodziło z rodzin rolników. Po długich targach i po wielkich mękach i wielkich trudach, jakie włożyli w te strajki nasi rolnicy, doszło do podpisania tych Porozumień, właśnie Ustrzycko-Rzeszowskich.

Red. M. Grabianka: Księże infułacie, ksiądz infułat wspomniał tutaj o księżach biskupach, nie wspomniał ksiądz o księdzu biskupie ordynariuszu, a przecież wiadomą rzeczą było, że główną sprężyną w tych sprawach to był ks. bp ordynariusz i myślę, że warto by było parę słów powiedzieć, bo w Porozumieniach Rzeszowsko-Ustrzyckich sprawa budowy kościołów była postawiona jednoznacznie. Również sprawa krzyży w szkołach, religii w wojsku itd. itd.

Ks. inf. J. Sądej: Rozumie się, że sprężyną tej działalności kościelnej był niezłomny ks. abp Ignacy Tokarczuk, który kiedy objął rządy i duszpasterstwo w diecezji przemyskiej, to krótko powiedział: Salus Ecclesiae suprema lex esto - dobro Kościoła jest najwyższym prawem Kościoła, a tym samym i Narodu polskiego katolickiego i Ojczyzny naszej. On był właśnie oparciem i dla nas, księży i dla biskupów i dla normalnych wiejskich rolników. Bez jego postawy i odwagi ogromnej, na pewno by nie doszło do podpisania takich umów. To każdy tutaj obywatel bezstronny widział i o tym może zaświadczyć.

Red. M. Grabianka: I myśmy to odczuli na pierwszych dożynkach ogólnopolskich w Częstochowie, kiedy ks. biskup Tokarczuk wspólnie z ks. bp Marianem Przykuckim sprawowali Mszę św. Słowo ks. biskupa do dnia dzisiejszego rolnicy przepisują jeszcze własnoręcznie po to, żeby mieć jego słowa, które są ciągle aktualne. Pan Wieńczysław Nowacki. Panie Wieńczysławie, myślę, że trzeba było zacząć jednak od Pana, bo Ustrzyki rozpoczęły całą wielką batalię. Może kilka słów wstępu, jak to było w Ustrzykach i dlaczego ten strajk przeniósł się do Rzeszowa.

Wieńczysław Nowacki: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica. Szczęść Boże. Tak się złożyło, że tam była największa niesprawiedliwość w Bieszczadach i tam największe rozwarstwienie między gospodarstwami rolników indywidualnych a ośrodkami Urzędu Rady Ministrów w Arłamowie. Widział to i wiedział doskonale ks. wtedy biskup, Ignacy Tokarczuk i sprawa rozpoczęcia strajku w Ustrzykach nie była pierwszą sprawą, którą już myśmy z Jego Ekselencją w ówczesnym czasie konsultowali. Wcześniej przykładowo byłem w delegacji w sprawie budowy kościoła w Dwerniku, a właściwie cerkwi, która była z Lutowisk przeniesiona do Dwernika, oczywiście bez pozwolenia również. Ale to były takie wcześniejsze już epizody, znaliśmy się i w momencie, kiedy narosła tak już wielka represja i niesprawiedliwość, gdzie nieomalże co tydzień nas aresztowano i zatrzymywano, tylko za to, żeśmy głosili słuszne wtedy postulaty rolników, między innymi to, żeby mieć swój związek zawodowy rolników. Ale to była sprawa jak najbardziej polityczna w tamtym czasie - trzeba to sobie jasno i wyraźnie powiedzieć. I wtedy ks. biskup Ignacy Tokarczuk wsparł nas nie tylko duchowo, ale również -trzeba przyznać - i materialnie, bo w gruncie rzeczy byliśmy biednymi ludźmi z Bieszczad, którym naprawdę trudno było nawet przewidywać, żebyśmy przetrwali parę dni. Myśmy zresztą nie zakładali, że nam się uda w ogóle cokolwiek zwojować. Ale w każdym bądź razie wchodziliśmy do urzędu gminy wtedy w Ustrzykach, w zasadzie z zamiarem tylko nagłośnienia naszych problemów. Tak naprawdę to dopiero po paru dniach, dokładnie 1 stycznia...

Red. M. Grabianka: Ale rozpoczął się strajk kiedy?

W. Nowacki: Rozpoczął się 28 grudnia.

Red. M. Grabianka: Właśnie, 28 grudnia jest pierwszy dzień strajku i o tym się pozapominało.

W. Nowacki: Tak jest. I w zasadzie takim pierwszym dniem, w którym przechodziliśmy pierwszy kryzys, był 1 stycznia - wiadomo, święto i ludzie naprawdę wtedy dowiedzieli się, że jest ten strajk, przyjeżdżali i wtedy się dopiero czuło poparcie. Chcę jasno powiedzieć, że taką atmosferę i takie poparcie również dzisiaj nam ludzie okazują. Dzisiaj, na tej sali, w Domu Kolejarza, gdzie odbywamy 30. rocznicę Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich, dzisiaj jest ta sama atmosfera. Dlaczego jest ta sama atmosfera...

Red. M. Grabianka: Ja bym... Do tego wrócimy...

W. Nowacki: ... Dlatego jest ta sama atmosfera, że...

Red. M. Grabianka: ... zaraz, Panie Wieńczysławie...

W. Nowacki: ... że wtedy za rządów komunistycznych rolnik, ludzie wsi, byli ludźmi drugiej i trzeciej kategorii. A dzisiaj doszliśmy do tego samego. I ludzie już mają absolutnie dość biedy, można powiedzieć - tego traktowania nas jako obywateli drugiej albo trzeciej kategorii, bez względu na to, czy się mówi, że dostajemy dopłaty. Przecież te dopłaty są śmieszne, bo to jest tylko 30 proc. tego, co dostają inni rolnicy w Unii Europejskiej. I to nawet nie starcza na pokrycie długu. Dlatego...

Red. M. Grabianka: Ja myślę, że do tego tematu, Panie Wieńczysławie, wrócimy. Ja bym chciał, gdyby pozwolił poprowadzić audycję, w aspekcie - jednak jest troszeczkę - historycznym. Bo bym chciał, żeby ludzie zrozumieli po 30 latach, że wyście mieli słuszne postulaty. Postulaty, które prawdopodobnie, za chwilę, przeanalizujemy. I zastanowimy się, czy przypadkowo nie są i dzisiaj potrzebne podobne. I bym chciał, żeby Pan powiedział jeszcze dwa słowa, jak to było, jeśli chodzi o postulaty, które wyście stworzyli w Ustrzykach i które potem zostały przyjęte przez Rzeszów. Dwa słowa dosłownie, trzy minuty jeszcze na...

W. Nowacki: Postulaty były wypracowane przez nas samych. Sami je wypracowywaliśmy. Oczywiście, pomagali nam eksperci, ludzie nauki, ale postulaty wypracowywaliśmy sami. Tak jak dzisiaj wypracowujemy od paru lat i Konstytucję Polskiej Wsi i dzisiejsze dokumenty, które zostały już przyjęte przez prawie dwieście osób, które znajdują się na sali, to znaczy list do prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu, czyli do parlamentarzystów. Bo nam nie chodzi tylko, żeby pokazać dzisiejsze problemy i dzisiejszą trudna sytuację. nie tylko rolników. Nie chodzi nam o to, żeby pokazywać tylko rządzącym. Uważamy, że również opozycja powinna dobitnie... poznać, jaka jest sytuacja naszego kraju, naszej Ojczyzny. W jakim dołku i w jakim upadku po prostu się dzisiaj znajdujemy. W sytuacji, kiedy 8 tysięcy przedsiębiorstw strategicznych zostało sprzedanych obcemu kapitałowi, a pozostało jeszcze do sprzedania temu rządowi 16, podczas kiedy 300 tysięcy gospodarstw małych zostało wytraconych już. Kiedy następne 500 tysięcy 2-4-hektarowców jest przeznaczonych do likwidacji. To już...

Red. M. Grabianka: Są to problemy dnia dzisiejszego bardzo już ostre i bardzo mocne. Ja... Ja je rozumiem, panie Kazimierzu, Pan jako uczestnik tamtych dni wtedy również był obecny i też artykułował te problemy. Może dwa słowa Pana spostrzeżenia, jeśli chodzi o strajk.

Kazimierz Chorzępa: W tamtych czasach tak się składało, że ja akurat nie uczestniczyłem w tej pierwszej linii, ja to ciągle podkreślam, mimo, że koledzy mi niektórzy zarzucają, że nie byłem uczestnikiem, ale kiedy sytuacja w Ustrzykach stawała się dramatyczna, kiedy okazało się, że partia komunistyczna dysponuje "bijącym sercem", czyli ZOMO i realne stało się rozpędzenie strajków, trzeba było wzmocnić organizację dołów, czyli wsi, bezpośrednio wsi. I ja w trzecim szeregu wtedy uczestniczyłem od początku. Sytuacja dlatego się powiodła, że wieś była przygotowana na przeniesieni9e strajku do Rzeszowa. Tutaj spotkaliśmy się z życzliwością i z pełnym zrozumieniem szefa Solidarności robotniczej, pana Antoniego Kopaczewskiego, który jak gdyby zainspirował sojusz, wspólne działanie, gdyż zrozumiał, że indywidualnie czy grupowo, nas rozniosą. Natomiast wsparcie intelektualne, wsparcie Kościoła katolickiego plus te dwa czynniki: robotniczy i rolniczy, przyniosło efekty w postaci podpisania Porozumień.

Red. M. Grabianka: Ja myślę, Panie Kazimierzu, że warto byłoby wspomnieć jednak o nieżyjącym już panu prof. Andrzeju Stalmachowskim, który moim zdaniem...

K. Chorzępa: Romuald Kukołowicz, prof. Stelmachowski, oczywiście.

Red. M. Grabianka: ... którzy moim zdaniem mieli tutaj zasadniczy [wkład w] ułożenie prawne postulatów i pilnowanie w czasie rozmów... no, pewnych form, żeby władza przypadkowo nie wprowadziła tu swoich jakichś takich niepotrzebnych kruczków.

K. Chorzępa: Muszę to powiedzieć, że i dzisiaj by się przydali tacy negocjatorzy, gdyż nieporozumienia nie wynikają z różnicy poglądów, tylko [ponieważ] punkt widzenia zalezy również od punktu siedzenia. I tutaj trzeba przebudzenia. I trzeba takich autorytetów, bo nowe czasy zafundowały nam upadek autorytetu. Boom medialny, socjotechnika spowodowała, że nie patrzymy i nie myślimy własnymi głowami, tylko tym, co usłyszymy w mediach komercyjnych. I to jest...

Red. M. Grabianka: Panie Kazimierzu, Panie Wieńczysławie, ksiądz infułat chciałby dwa słowa jeszcze dopowiedzieć? Proszę bardzo.

Ks. Inf. J. Sądej: Chciałbym dopowiedzieć króciutko. patrzę na to wszystko, co dzieje się w naszej Ojczyźnie, bo zawsze mieszkam w Rzeszowie, a ponieważ pochodzę też z rodziny rolniczej, interesuję się zawsze też i sprawami wsi i rolników. I dlatego tez chciałbym, ażeby rolnicy w końcu zjednoczyli się między sobą. Żeby nie było rozbicia między rolnikami. Żeby rolnicy nie wysługiwali się innym partiom za jakieś korzyści, jakieś stanowiska, czy takie, czy inne w parlamencie, czy gdzieś, jakieś posady wysoko płatne, ale żeby rolnicy zrozumieli się, że mają tworzyć jedno, bo łączy ich jeden Naród polski, jedna wiara i jeden interes ich. A dzisiaj Polska jest, jak tu wspomniał pan Kazimierz, w strasznym upadku pod każdym względem, wykorzystywana przez naszych sąsiadów, nie wiadomo, przez jakie siły. I to, co zawsze było mocą dla naszego Narodu - praca solidna, rodzina, szanowanie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci i wreszcie solidna praca, a nie zdradzanie rolników za cenę jakichś posad. Nie pieniądze, bo Ślimak powiedział:
"Weźcie sobie talary, bo kto bierze talary, niegodzien jest naszej wiary".


Red. M. Grabianka: Księże infułacie, sytuacja dzisiaj... ja tak prawie za każdym razem, może w zeszłym roku nie byłem i jeszcze kiedyś nie byłem, [poza tym] zawsze jestem obecny na rocznicy Porozumień Rzeszowsko-Ustrzyckich. I patrzę z perspektywy tych lat na tamto wydarzenie, na dzisiejszą rzeczywistość. I ostatnio spoglądałem na te, co prawda, jeszcze skrawki informacji dotyczących spisu rolnego. I to co powiedział przed chwilą pan Wieńczysław, że 300 tysięcy. Nie Panie Wieńczysławie. Już 800 tysięcy gospodarstw jest precz. Już ziemia, na przykład w Kujawsko-Pomorskiem, średnie gospodarstwo ma 15,1 ha, a miało kiedyś 7.8 ha. Tworzą się nam latyfundia, zaczyna się robić bardzo źle. Tu w Rzeszowie dzisiaj i przez te lata Panowie próbujecie pokazać, czego oczekuje polska wieś. Wasza Konstytucja Polskiej Wsi, która nie trafia, powiedziałbym, do świadomości bardzo wielu ludzi, moim zdaniem jest istotną i bardzo ważnym elementem przekazywania tych postulatów, które zdaniem tej opozycji tutejszej, rzeszowskiej, postrajkowej mają swoją wagę i są potrzebne. Chciałbym, żebyście dzisiaj powiedzieli, mówicie o otwartym liście do premiera, do parlamentarzystów, do Narodu polskiego. Co w tym liście takiego istotnego jest, żeby Naród chciał... ewentualnie ten Wasz list poprzeć. Bo przecież to nie o to chodzi, żeby przygotować dokumenty, tylko chodzi o to, żeby Naród chciał te dokumenty poprzeć.

W. Nowacki: Tak, może ja tylko jeden fragment zacytuję tego listu, chociaż on jest dość obszerny. Otóż "w obecnej dramatycznej sytuacji naszej Ojczyzny zagrożone są głównie dwie dziedziny, których zniszczenie jest w stanie zniszczyć Polskę totalnie. Istnieje niebezpieczeństwo rozchwiania tego ładu moralnego, w który zostaliśmy wyposażeni od chwili Chrztu Polski, równocześnie zaś dokonuje się wyprzedaży polskiej ziemi".
To jest bardzo znaczący fragment, niemniej tutaj pokazujemy i wyszczególniamy również inne zagrożenia: dalsze niszczenie naszej narodowości, suwerenności, likwidację patriotyzmu, likwidację własności prywatnej w sytuacji, gdy nie sprawdził się komunizm. Nie zgadzamy się z likwidacją rodziny, jako podstawowej komórki ludzkiej, niszczenie religii chrześcijańskiej, niszczenie dotychczasowego porządku społecznego, czyli tolerowanie patologii w postaci przestępczości zorganizowanej, korupcji, narkomanii, pijaństwa itd. Ale najistotniejszą częścią tego listu jest pokazanie, że istotą, podstawą jest rolnik i rolnik polski, który na dzień dzisiejszy jest wytwórcą i powinien mieć szczególne znaczenie. Bo to, że mamy żywność w markecie albo to, że mówi się, że strategiczne znaczenie ma ropa bądź nośniki energii. To nie jest tak - to żywność ma zasadnicze znaczenie. Żywność i rodzina. Myśmy stracili bezpieczeństwo żywnościowe w Polsce, ponieważ nasza rodzima produkcja została zepchnięta na margines.

Red. M. Grabianka: Panie Wieńczysławie, czy uważacie, że są jakieś dobre propozycje rozwiązań dla dzisiejszej rzeczywistości, kiedy, powiedzmy szczerze, to, co mówił dzisiaj ksiądz biskup i mówił również duszpasterz rolników: ziemia leży odłogiem, ludzie mówią, że nie ma opłacalności, kupczy się naszymi sprawami w Unii Europejskiej. Czy są jakieś propozycje, żeby to zmienić? Pan Kazimierz, bardzo proszę.

K. Chorzępa: Szanowni Radiosłuchacze, problem polega na tym, że dzisiejszy dokument, który przyjęliśmy już na spotkaniu, odzwierciedla, jak mało polskości zostało, jeżeli idzie o dobra, o ziemię, o zakłady pracy. Ja jestem nie tylko rolnikiem, ale również i przetwórcą. Jest za mało czasu dzisiaj, żeby dokładnie uwypuklić, w jaki sposób wyniszcza się w tej chwili rolnictwo. Po prostu, popełniono błąd i grzech zaniechania wcześniej. Bo pierwszym pociągnięciem przed wejściem do Unii była likwidacja przemysłu rolno-spożywczego, zakładów przetwórczych, czyli odbiorców produktów rolnych. Dzisiaj odtworzenie tego jest bardzo trudne. Dzisiaj instytucje nadzorujące przemysł rolno-spożywczy - ja mogę tu powiedzieć na przykładzie mleczarstwa - jest tak ustawione, żeby rolnikowi udowodnić: "wycofuj się z produkcji, bo niczego nie spełnisz". Po prostu: tak jest ustawodawstwo ustawione w Polsce w ogóle, że "dawaj człowieka, a znajdzie się artykuł". I przez to chcemy pobudzić do refleksji. Bo jeżeli zostało jeszcze 16 strategicznych zakładów w Polsce na 8 tysięcy ileś, to w stosunku do gospodarstw - ja dam przykład Podkarpacia, gdzie 2 lata temu mieliśmy 18 tys. gospodarstw, a dzisiaj mamy niecałe 6 tys. Jak szybko, w jaki sposób wieś polska ginie. I to nie jest wcale prawdą, że inne gospodarstwa się wzmacniają, powiększają. Ale kto do nas wchodzi? Z jakim kapitałem? Oto jest pytanie.

Red. M. Grabianka: Ja myślę, że mamy tutaj jeszcze również przewodniczącego związku "Solidarność" pana Józefa Sośnickiego. Panie Józefie, jak Pana zdaniem dzisiejsza rzeczywistość wygląda. Bo przecież nie chodzi nam o to, że my próbujemy to rozwiązać, tamto rozwiązać, tylko co mówią ludzie. Moja rola, co ja dzisiaj powiedziałem, bez względu na to, w jakich kierunkach będziecie szli, jestem po to, żeby być z tymi wszystkimi, którzy wtedy próbowali budować. I ja jestem z tymi, którzy chcą budować. Zarówno z kolegami tutaj, z panem Kazimierzem, z panem Wieńczysławem, jak i z panem Jurkiem, z panem Kaczorowskim, żeby tylko coś dobrego dla polskiej wsi wreszcie powstało. Jutro, proszę Państwa, w Toruniu, w Bydgoszczy i w Grudziądzu jest protest rolników, którzy jadą ciągnikami po to, że ceny tucznika spadły niesamowicie. Oczywiście to dotyczy również i Was. Przecież tylko oni tam się zorganizowali i strajkują. A trzeba przecież te sprawy pokazać. To znaczy, że nie tylko tu jest źle. Jest źle w całej Polsce. I mówi się o tym, że będzie prezydencja Polski, prezydencja unijna w Polsce. Nie chce się mówić o rolnictwie. Panie Józefie, przepraszam, za dużo może mówię, ale chciałbym, żeby pójść w tym kierunku.

Józef Sośnicki: Dzisiejsze uroczystości w 30. rocznicę Porozumień Ustrzycko-Rzeszowskich po pierwsze, miały za cel podziękowanie tym, którzy w tym czasie uczestniczyli, kiedy odwaga bardzo dużo kosztowała. Jak również jakby przeglądu pewnej polityki rolnej w dniu dzisiejszym, realizacji pewnych postulatów sprzed 30 lat. Otóż te niektóre postulaty są dzisiaj jakże bardzo aktualne. Nie zostały jakby zrealizowane. Pewnym powodem, dlaczego zostały niezrealizowane. Otóż 20 lutego podpisano Porozumienia Ustrzycko-Rzeszowskie. 12 maja tego samego roku został zarejestrowany Niezależny Samorządny Związek Zawodowy RI "Solidarność". Natomiast w grudniu stan wojenny. I pewien okres, który przerwał ten jakże ważny okres dla rolnictwa. Następnie, lata... 98 (tak!) odradzanie się jakby na nowo tej solidarności rolniczej, ale to już nie była ta sama Solidarność. Ona już była całkiem nieco inną Solidarnością, która była jakby już w pewnym momencie z uszkodzonym skrzydłem, bo stan wojenny zrobił wielką szkodę.

Red. M. Grabianka: No tak, Panie Józefie, możemy mówić o wielkich sprawach, ale czasy późniejsze - wiadoma rzecz, że niesamowita liberalizacja, jak również sprawy związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Podpisaliśmy różnego rodzaju protokoły, nie protokoły i różnego rodzaju formy uzależniania Polski, które spowodowało, że rolnictwo Polski niestety w dniu dzisiejszym wygląda tak, jak wygląda. Wygląda źle, nie wiem, czy gdybyśmy chcieli porównać tamto rolnictwo z tym rolnictwem, jakie mielibyśmy sprawy. Związek "Solidarność" jest związkiem, który zrzesza rolników. Jak długo będzie zrzeszał?

J. Sośnicki: Związek zawodowy zrzesza rolników i zrzesza... no, na ile jeszcze rolnictwo będzie funkcjonować, bo jeżeli... jeżeli bierzemy z sytuacją obecną. No, teraz... wówczas... zlikwidowano przetwórstwo. Rolnicy nie mają wpływu na zakłady przetwórcze. No, weźmy..., to jest jakby... jakby grzech pierworodny. Przy sprzedaży zakładów rolników jakby wyeliminowano z tego. Zakłady zbożowe - spółka całkiem inna. Rzeźnie - spółka też inna. Rolnicy nie mają na to wpływu. Dlatego też tu się dzieje wielka krzywda rolnikowi, bo produkty, które sprzedaje, niejednokrotnie są po cenach bardzo niskich. I przy tych środkach...

Red. M. Grabianka: Mamy doświadczenie w tej chwili z tuczem trzody chlewnej i cenami zboża.

Kazimierz Chorzępa: Jeżeli można, w tej materii właśnie...

Red. M. Grabianka: Ja, Panie Kazimierzu, mam bardzo ważną sprawę. Sprawę związaną z Porozumieniem Ustrzyckim. Tam została sprawa ubezpieczeń społecznych rolników zawarta. Ta sprawa była potem bardzo mocno w czasie stanu wojennego i po stanie wojennym prowadzona przez nierozwiązaną komisję... ludzi, którzy byli powołani, Panie Wieńczysławie, Pan był sygnatariuszem, Pan wie, że władza nie rozwiązała... wszystkie organizacje rozwiązała, a tego nie rozwiązała. I... Ale, czy Waszym zdaniem, po dzisiejszych naradach, kiedy z KRUS-em się cały czas walczy i się twierdzi, że należy rolnikom KRUS zabrać, czy wy dzisiaj nie widzicie, że problem jest ten sam, tylko może inaczej napisany? Co należy zrobić, żeby sprawa KRUS-u rolniczego wreszcie została uczciwie załatwiona?

W. Nowacki: Oczywiście, że to zauważamy i dlatego drugim dokumentem dzisiaj przyjętym jest rezolucja w sprawie ubezpieczenia społecznego rolników i ich rodzin. A mianowicie chcemy tu jednoznacznie pokazać, że nie zgadzamy się ze stanowiskiem władz rządowych, bardzo często medialnie nagłaśnianym, że KRUS jest niepotrzebny i że trzeba tutaj przeprowadzić reformę ubezpieczenia rolników poprzez zrównanie czy wprowadzenie rolników do ZUS. To jest nienormalne, ponieważ w każdym kraju europejskim, który jest w Unii Europejskiej, dopłaca się do ubezpieczenia społecznego rolników. A w Polsce...

Red. M. Grabianka: Czy macie jakies propozycje rozwiązań?

W. Nowacki: Tak, oczywiście. Wymieniamy je w tej rezolucji i kierujemy je również do ministra rolnictwa i rozwoju wsi. W tym wypadku nie możemy godzić się i nie godzimy się właśnie z tym wytracaniem gospodarstw, Słusznie tutaj uwaga była zwrócona, że nie 300 a 800 tys. 300 tys. już jest wytraconych, a 500 jest wyznaczonych do wytracenia, między 2 a 4 ha. I dlatego proponujemy tutaj taką rzecz, a mianowicie żeby powstał fundusz solidarnościowy ubezpieczonych, rolników, żeby ci najwięksi rolnicy byli w stanie pomagać poprzez ten fundusz rolnikom słabszym, tym 2- lub 4-hektarowym, którzy są, można powiedzieć, na najniższych dochodach, a właściwie dochodów dzisiaj żadnych nie mają. I ta rezolucja jest oczywiście dość szerokim opracowaniem i myślę, że duch tej rezolucji jest takim samym duchem, jak nasze postulaty i nasze opracowania w trakcie strajków. Ponieważ jest to merytorycznie bardzo dobry artykuł, bardzo dobra rezolucja pod względem prawnym rozpatrzona tutaj przez naszych doradców - obecny był wczoraj i dziś jeden z najlepszych w tym zakresie specjalistów, pan Wojciech Jagła. I ten dokument został również dzisiaj przyjęty. Niemniej, chciałbym wrócić do tego listu otwartego, bo on jest dużo ważniejszy, ponieważ rezolucja dotyczy problemu rodzin wiejskich, bardzo ważnego, jak najbardziej...

Red. M. Grabianka: Ale nie tylko dotyczy tego problemu, przepraszam, Panie Wieńczysławie, że wchodzę w słowo. Dotyczy, proszę Pana, świadomości ludzi z miasta, którzy uważają, że rolnikom się nie należy takie ubezpieczenie jak im, którzy uważają, że bogaci rolnicy mogliby ewentualnie płacić normalne ubezpieczenie od swoich dochodów. Z czym oczywiście można polemizować, lub nie polemizować, ale sprawa jest jednoznaczna.

W. Nowacki: My chcemy wytworzyć pewną sytuację solidarności, można powiedzieć, rolników, że ci bogaci nie mają oddawać nie wiadomo gdzie, do budżetu państwa tych swoich składek, tylko stworzyć fundusz solidarnościowy, który byłby pomagał tym najmniejszym gospodarstwom, które są przeznaczone do wytracenia. Bo taki jest kształt propozycji rządowej.

Red. M. Grabianka: Ja myślę, że o funduszu solidarnościowym to o jednym jeszcze musielibyśmy powiedzieć. porozmawiać, o którym na pewno żeście wspominali - o funduszu, który gwarantuje ewentualne wypłaty rolnikom za ich dostarczone produkty, a na przykład zakłady bankrutują. U nas na przykład w tej chwili ok. 800 rolników zostało pozbawionych bardzo poważnych pieniędzy, do kilkudziesięciu milionów dochodzących. Tak, że to jest ten problem. Dwa słowa jeszcze Pan Kazimierz, bardzo proszę.

K. Chorzępa: Ja bym uczulał tutaj Kolegów związkowców, co dotyczy trzody chlewnej. Kiedy wybuchła afera z zatrutym mięsem w Niemczech, w Polsce weterynarze ogłosili strajk. W tym czasie pozbawiono ich pieczątek tzw. kwalifikujących. Mięso mogło być dopuszczone niebadane. I z Niemiec w cenie 2 zł za kg półtuszy wpłynęło wszystko do Polski. I to jest przyczyną, że wyłożono ileś tam gospodarstw, wyłożono ileś tam zakładów, bo mieliśmy tzw. tani zatruty surowiec. I tak zatruwa się polskie rolnictwo w ten sposób. To nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem. To jest po prostu celowa piękna gra, dobrze zorganizowana.

Red. M. Grabianka: Jeszcze dwa słowa bardzo proszę tutaj Pan Henryk.

H. Cząstka: Można by dyskutować na temat rolnictwa bardzo długo, ponieważ jest to jeden z bardziej... najtrudniejszych działów gospodarki. I gdybyśmy chcieli wszystkie problemu rozwiązać, to trzeba kilka pokoleń. Tak, że na pewno dzisiaj, w tym studio i nigdzie ich od razu nie załatwimy. Jest jeden apel do rolników: że w latach 80. myśmy byli zjednoczeni, jeśli chcieliśmy coś zrobić, tośmy stanęli razem i coś się dało zrobić. Natomiast dzisiaj, jako jedyny związek "Solidarność", który się odtwarza, pomalutku, ale się odtwarza. I gdyby się wszyscy ludzie... może nie wszyscy, bo różni... różne poglądy są w jednej rodzinie nawet... ale związek "Solidarność", obojętnie, jaka by nie była władza, czy prawicowa, czy lewicowa, to będzie spostrzegał jako konkurenta. W związku z tym jest apel: że gdybyśmy się zjednoczyli, gdyby ten związek był silny, można by coś zrobić. Bo proszę państwa, jest święta prawda, myśmy tysiące petycji. tysiące listów pisali i nikt nawet na to... nie odpowiedział. Niezależnie od tego, jaka była ta władza. I dzisiaj w 30-lecie Porozumień Rzeszowskich, kiedy ten ruch był, rozpoczynał się spontanicznie, była jakaś pewna... może całkowita nie była, ale już wtedy było wiadomo, że jednym zależy na funkcjach, a drugim na idei. I trwa to do dzisiaj, trwa to do dzisiaj i jeśli rolnik polski nie zrozumie, że w jedności jest siła, to tak jak z tą miotłą, jak ojciec umierał i synów poprosił: całą miotłą można pozamiatać, a patyczkami nie pozamiata. W związku z tym trzeba się zjednoczyć w jakiś związek, bo wszystkie pozostałe związki i instytucje, jakie istnieją na rzecz rolnictwa, to są prorządowe, można powiedzieć - prowschodnie.

Red. M. Grabianka: Moglibyśmy tak to określać. Panowie, audycja dobiega końca. Zaczniemy od podsumowania, rozpoczniemy jednak może od... kilka słów Pan Andrzej Kaczorowski. Ja chciałbym podziękować przede wszystkim za książkę. Ja się cieszę, że ona wyszła, że ona jest. Panie Andrzeju, bardzo proszę, kilka słów podsumowania dzisiejszej rocznicy, dzisiejszej naszej audycji.

A. Kaczorowski: Jedna refleksja jest dość smutna, że związek, który został z takim trudem wywalczony i przetrwał stan wojenny i lata późniejsze i jest fundamentem obecnej naszej wolności, jest niestety siłą tak mało liczącą się i nie odpowiada absolutnie randze sprzed 30 lat.

J. Sośnicki: Związek Solidarność - wielkie nadzieje, a zarazem wielkie zadania stoją przed nim w obecnej dobie. Przede wszystkim widząc te zagrożenia przed rolnikami należy jak najbardziej analizować i koncentrować pewną uwagę, by można było przeciwdziałać tym złym trendom w rolnictwie.

K. Chorzępa: Ja myślę, że apelami też niczego nie zbudujemy. Jeżeli powstają konkretne dokumenty, przy których należy pracować, powinniśmy z tego skorzystać. Moja konkluzja jest taka - jeżeli nie mamy szczęścia do liderów, do przedstawicieli tychże związków, sytuacja będzie patowa nadal. Ja myślę, że związek trzeba odmłodzić. Ja już mówiłem wcześniej: pierwszy szereg trzy kroki do tyłu. Spróbujmy wpuścić innych ludzi, a być może, że to będzie mobilizujące.

Red. M. Grabianka: Pan Wieńczysław, bardzo proszę, nestor strajku.

W. Nowacki: Przecież my nie jesteśmy przeciwko związkowcom, niemniej dzisiaj sytuacja w kraju jest taka, że musimy myśleć przede wszystkim o naszej Ojczyźnie. I myśląc przede wszystkim o naszej Ojczyźnie, musimy wyrażać nasze polityczne stanowisko. Stąd nie będąc przeciwni związkowi, wyrażamy to w takiej formie zorganizowanej, jak Stronnictwo Ludowe "Ojcowizna". Dzisiaj inne ugrupowania, jak Przymierze Narodu Polskiego pana prof. Ryszarda Kozłowskiego, jak Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju pana prof. Szyszki i wiele innych jest z nami. Bo każdy chce tutaj dobra naszej Ojczyzny, dobra naszego Narodu. Wspólnie ten list podpisujemy. I list ten przede wszystkim dotyczy propozycji - zaznaczam - propozycji wykorzystania maksymalnego naturalnych źródeł energii, jakiej w Polsce mamy niesamowite pokłady, w gminach różnych rozeznanie tych możliwości, to jest koncepcja prof. Ryszarda Kozłowskiego, który dzisiaj również jest naszym gościem. Jest z nami również prof. Jarosz, który po prostu te problemy doskonale rozumie i jest z nami. Uważamy, że forma musi być polityczna, bo sam związek po prostu nie jest w stanie tutaj nic zmienić.

Red. M. Grabianka: Proszę Państwa, audycja dobiegła końca, musimy oddać głos do studia do Torunia. Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy dzisiaj byli tutaj i rano w kościele, księdzu biskupowi Kazimierzowi Górnemu, księdzu duszpasterzowi rolników za jego piękną homilię. Mam nadzieję, że będziemy tam w Radiu Maryja mieli możliwość odsłuchania, jak również podzielenia się swoimi refleksjami na ten temat. A ja chciałbym Wam wszystkim życzyć, żeby udało się, tak jak wtedy, po 82 r. być razem w duszpasterstwie rolników i prowadzić ku zwycięstwu tę naszą wspaniałą rzecz. Może dwa słowa na zakończenie:
"Szliśmy ludzie ku ludziom, chleb niosąc, myśli i pieśni, pole zostało niedosiane, myśl nasza przerwana, pieśń niedokończona. Ale ścieżka ku ludziom idzie dalej śladami. Niech się wam szczęści, którzy idziecie z nami."

Są to słowa z grobu Władysława Kojdera.


dodajdo.com

1 komentarz:

  1. Ważne rzeczy się działy - dobrze że komuś chce się te wydarzenia wspominać. Jakiś czas temu parlamentarzyści organizowali nawet konkurs wiedzy o nich.

    OdpowiedzUsuń