niedziela, 18 stycznia 2009

Głośne rozważania nad europeizmem Declana Ganley'a



Korespondent.pl poinformował 16.01.2009 w informacji "Silna czy unijna Europa?" o odbytym 10.01.2009 w Lublinie "spotkaniu opłatkowym" z panem Declanem Ganley'em. Do udziału w spotkaniu w lubelskiej hali MOSiR, zorganizowanym przez europosła Zdzisława Podkańskiego, zaproszona została lubelska organizacja UPR, która, co warto w tym miejscu przypomnieć, dała się w poznać jako zdecydowany przeciwnik ratyfikacji konstytucji europejskiej pn. Traktat Lizboński, występując z hasłem "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela! Hańba zdrajcom!" (patrz: foto na pasku bocznym tego blogu). Przy okazji tegoż "spotkania opłatkowego" UPRTV przeprowadziła z panem Ganley'em wywiad, rzucający znaczne światło na linię polityczną tworzonego właśnie przez p. Ganley'a ugrupowania europarlamentarnego pod nazwą "Libertas", które ma wystąpić już w najbliższych, tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Jak widać, sądząc po roli p. Podkańskiego jako gospodarza w tym spotkaniu, idea p. Ganley'a cieszyć się może pewnym poparciem ze strony niektórych obecnych polskich europarlamentarzystów. Dlatego spotkanie lubelskie otwiera niejako debatę w kraju nad ewentualną formą i zakresem udziału polskiej eurosceptycznej w tych wyborach, a koncepcja ogólnoeuropejskiej, ponadnarodowej Libertas z pewnością zajmie wkrótce w tej debacie niemało miejsca. Warto więc już dziś przyjrzeć się uważnie poglądom p. Ganley'a na Unię Europejską, zwłaszcza iż niektóre jego stwierdzenia zawarte we wspomnianym wywiadzie mogą budzić znaczne zastrzeżenia. Dla przykładu internauta, przedstawiający się jako Mecenas, napisał jako pierwszy w swoim komentarzu:

Mecenas, 16 stycznia 2009 3:52
zgodnie z 1. zasadą marketingu politycznego należy znaleźć swoją niszę.... i to własnie robi Sz. Pan Ganley. Jak sam wskazał, nie wydaje się mu aby kiedykolwiek był antyunijny. On jedynie szuka poparcia dla swojego ruchu i chce działać bardziej skutecznie w ramach parlamentu EU.


Niestety, pomimo całej sympatii, jaką może budzić rzeczywista bądź domniemywana rola pana Ganley'a w zwycięskim odrzuceniu konstytucji europejskiej pod nazwą Traktat Lizboński w referendum w Irlandii, a zwłaszcza pomimo pewnej tendencji do obwoływania Ganley'a "człowiekiem który pokonał Traktat Lizboński", zmuszony byłem (jestem) przyznać panu Mecenasowi słuszność:

Obawiam się, że Mecenas ma rację. W tym, co mówi Ganley, trudno dopatrzyć się jakiejś spójnej myśli politycznej. To raczej marketing polityczny, mający pewne cechy oportunizmu. W rozumieniu Ganley'a Europa to superpaństwo, a w superpaństwie nie ma miejsca na suwerenność państw członkowskich. Jeżeli mówi, że nie po drodze mu z ugrupowaniami anty-europejskimi, to do tych antyeuropejskich zaliczać się będą tak czy inaczej ci wszyscy, które opowiadają się przeciwko europejskiemu superpaństwu, za Europą Ojczyzn. Ale równocześnie na ich głosy liczy. Dlatego jego europeizm nie przeszkadza mu "bronić" suwerenności Czech, zarzucać UE deficyt demokracji, itd. czyli mówić to w wszystko, o czym wie, że podobać się będzie eurosceptykom. Koniec końców być może doprowadzi on w ten sposób do utworzenia nawet dość silnego liczebnie ugrupowania w PE [Parlamencie Europejskim], które jednak niczego w UE nie zmieni. Istnieje natomiast spore prawdopodobieństwo, że będzie to raczej silna grupa do bezsilnego sprzeciwu, nie za bardzo wiadomo, przeciw czemu. W istocie będzie ona bardziej legitymizowała niż zwalczała bolszewicko-faszystowski, totalitarny system sprawowania władzy, stwarzając iluzję, jakoby miał on coś wspólnego klasyczną demokrację parlamentarną, jaki Europa Zachodnia znała do tej pory. Równocześnie czas, jaki wciąż jeszcze mamy na zdecydowane przeciwstawienie się Traktatowi Lizbońskiemu (dzięki któremu ten system zamierza się uczynić już zupełnie niereformowalnym) - ten bezcenny czas przeciekać nam będzie przez palce.

Coś nie za wesoło mi to wszystko wygląda. Jak... przerabianie eurosceptyków na eurooptymistów.

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz