niedziela, 2 marca 2008

Konfederacja radomska 1767 - wstęp do rozbiorów Polski



Jedną z bezpośrednich przyczyn upadku Polski, utraty niepodległości i 123-letniej niewoli była sprzedajność posłów i wysługiwanie się przedstawicielom obcych mocarstw. Omawiając przygotowania mocarstw ościennych do przeprowadzenia rozbioru Polski Teodor Morawski, XIX wieczny dziejopis polski w swoim monumentalnym dziele „Dzieje Narodu Polskiego (t.5 s. 58-63) pisał:

Z chytrością, jakiej przykładu u jednej tylko Moskwy szukać trzeba, postanowiła Katarzyna ozdobić związek [malkontentów i dysydentów (tzn. mniejszości religijnych)] przez siebie utworzony imieniem w kraju najpopularniejszym, imieniem „najgorętszego przyjaciela wolności” (...).

Radziwiłł był człowiekiem nędznych obyczajów, bez nauki i wychowania: kłamstwo odziedziczył po ojcu, pijaństwo stało mu się nałogiem. (...) Ów mąż „najczystszych chęci” przyjmuje od Moskwy, czego przyjąć się wzdragał od [króla] Stanisława. (...) Za powrót do majątku i dostojeństw z rąk wrogów – za sposobność upokorzenia swoich przeciwników – przyrzeka być posłuszny projektom carowej.

Zaraz za sprawą Katarzyny konfederacja litewska unieważnia wszystkie wyroki, które przeciw niemu zapadły. (...) Od samego Gdańska towarzyszył mu Karr [wysłannik ambasadora moskiewskiego Repnina] z pocztem kozackim, a w Wilnie, obok tłumów konfederackich, witały go moskiewskie wojska i moskiewskie działa (3 czerwca 1767 r.). (...) Wszyscy marszałkowie i delegaci litewscy i koronni udają się do Radomia na zawiązanie konfederacji generalnej obojga narodów. (...) Pomnożyła zjazd liczna rzesza ciekawych, chciwych nowości.

Wojsko moskiewskie, zebrane niepostrzeżenie w pobliżu miasta, zajęło ulice, otoczyło ratusz. Uderzyło to konfederatów, ale przydany Radziwiłłowi towarzysz usunął jego obawy uwagą: że przecież pokój, którego kraj doznawał w tak nadzwyczajnych okolicznościach, był dziełem tego wojska.

Głupi Radziwiłł bez troski przyjmuje laskę marszałkowską 23 czerwca.(...) Karr wsuwa w ręce marszałka gotowy manifest. Manifest przyjmował żądania mniejszości religijnych odrzucone na ostatnim Sejmie, przedstawiał grozę jarzma, które tyrania królewska narzuciłaby niechybnie rzeczypospolitej, gdyby nie wspaniała carowa, która przenikając mądrością swoją niegodziwe zamachy na wolność, czuwała nad szczęściem narodu. Manifest głosił poza tym wspaniałe gwarancje „dla zabezpieczenia na zawsze całości praw i dawnego kształtu rządowego, który tak szczęśliwie osłaniał dotąd pokój, pomyślność rzeczypospolitej"; ogłaszał wreszcie nieprzyjaciółmi ojczyzny winnymi zbrodni tych, którzy sprzeciwiliby postanowieniom konfederacji. (...)

Osłupieli wszyscy! Jedni do ucieczki, drudzy rwali się do broni. Karr odwoływać się musiał do Repnina. Lecz obrócone do ratusza działa stały gotowe do strzału; straż „honorowa” stała u namiotu każdego z delegatów. Repnin, mając w ręku stu siedemdziesięciu ośmiu marszałków i deputowanych, a w kieszeni osiemdziesiąt tysięcy podpisów (...) więcej nie potrzebował. (...).

Chwalił się później inny zbir jego [Repnina], Ingelström, że nie płacił na krakowskich sejmikach jak po 10, 15, najwięcej 30 czerwonych złotych. „Zgoda”, albo „nie masz zgody” wołała spędzona na jego skinienie zgraja i nie dopuszczała do czytania innych pism jak tylko dopuszczone przez ambasadora [Repnina]. (...)

„Inaczej myśleć nie można – dopełnił naród miary występków, kiedy na ukaranie go, Bóg rozum mu odjął... Zwiedzeni zostaliśmy jak ptaszęta na lep wzięte. Chcieliśmy wzmocnić wolność, a staliśmy się niewolnikami; ocalając wiarę, niszczymy ją; a taka wśród nas wszystkich podłość panuje, iż chociaż widzimy nieomylną zgubę, obrzydliwym sposobem do niewoli przyzwyczajać się nie wstydzimy!” (List Sołtyka do Podoskiego z 10 lipca 1767).

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz