środa, 14 kwietnia 2010

Jakie były rzeczywiste przyczyny katastrofy TU-154M w Smoleńsku?



Na bardzo wiele pytań trzeba odpowiedzieć, żeby ustalić rzeczywiste przyczyny smoleńskiej tragedii. W szczególności, jak to się stało, że samolot, który miał wlecieć w strefę lotniska w Smoleńsku dla dokonania rozpoznania, czy lądowanie jest możliwe, znajduje się nagle w odległości 1200 metrów od pasa startowego praktycznie z kołami tuż nad ziemią. W miejscu, w którym nawet podchodząc do lądowania bez jakiegokolwiek rozpoznania pod kątem 3 st. powinien mieć wysokość 80-90 m.
Według ostatnich doniesień (TVP1, 13.04.10) nie potwierdziły się wcześniejsze sugestie rosyjskiego kierownika lotów o rzekomej barierze językowej, która miała uniemożliwiać polskiej załodze prawidłowe rozumienie podawanych przez niego danych liczbowych odnośnie wysokości lotu i szybkości schodzenia, bądź ich przekazywanie. Równocześnie polskie media zdają się nie przywiązywać nadmiernej wagi do szczegółów związanych z przebiegiem katastrofy. Tym bardziej zatem nabierają znaczenia dane, przekazywane przez przedstawicieli rządu rosyjskiego na posiedzeniu w dniu 10 kwietnia br. (Red.).





Zdjęcie satelitarne miejsca katastrofy.
Za: http://blog.corran.pl/?p=435
Patrz: przypis *)


Stenogram z rozpoczęcia posiedzenia rządu Federacji Rosyjskiej
Rząd Federacji Rosyjskiej

W.W. Putin: Szanowni koledzy. Straszna tragedia. Zginęło wielu ludzi, wyższe kierownictwo państwa, głowa państwa, wszystkie osoby towarzyszące. Dlatego na początku naszej pracy uczcijmy ich pamięć.

W ramach państwowej komisji powołanej na mocy Rozporządzenia Rządu powinniśmy uczynić wszystko, ażeby w najkrótszym czasie wyjaśnić przyczyny tragedii. To po pierwsze.

A po drugie, należy uczynić wszystko, ażeby pomóc ludziom - rodzinom ofiar, tym, którzy przyjadą do Moskwy w celu identyfikacji. Zrobić wszystko, aby pomóc im w tej trudnej i bardzo ciężkiej sytuacji. Pomóc z transportem i zakwaterowaniem w Moskwie, a zwłaszcza zadbać, aby na miejscu byli specjaliści psycholodzy i podtrzymywali tych ludzi w tej trudnej dla nich chwili.

Władze Moskwy wzięły na siebie wszystkie wydatki związane z tym zadaniem, z przyjęciem członków rodzin i ich zakwaterowaniem. trzeba, aby Ministerstwo Ochrony Zdrowia Federacji Rozyjskiej, Ministerstwo transportu, służba lotnicza, komisja śledcza w ramach naszej Komisji pracowały bardzo sprawnie i solidarnie.

Trzeba włączyć się i pracować w ścisłym kontakcie z naszymi polskimi przyjaciółmi. Zrobić wszystko, żeby zminimalizować ten uszczerbek moralny, jaki związany jest z tą przykrą tragedią.

Zabierzmy się do pracy. Siergieju Kużygietowiczu (zwracając się do S.K. Szojgu)

S.K. Szojgu: Szanowny Władimirze Władimirowiczu, o godzinie 10:50 dnia dzisiejszego na lotnisku Smoleńsk "Północny" przy podejściu do lądowania zniknął z radarów samolot TU-154 dokonujący przelotu na trasie Warszawa-Smoleńsk.

Samolot spadł w miejscu zadrzewionym 300 metrów od pasa startowego. Na pokładzie samolotu znajdowało się 97 osób, w tej liczbie 8 członków załogi. Wszyscy zginęli.

Podczas upadku samolotu powstał pożar. W celu likwidacji tego pożaru o 10:51 przybyły drużyny strażackie trzech jednostek przeciwpożarniczych w składzie 40 ludzi, oraz 11 jednostek technicznych.

O godzinie 11:01 pożar został zlikwidowany. W dalszym ciągu trwało wzmacnianie sił. Na chwilę obecną odnaleziono wszystkie ciała ofiar. Rozpoczął się transport do Moskwy przy pełnym udziale i wsparciu władz lokalnych, gubernatora okręgu smoleńskiego.

W Moskwie organizowane jest spotkanie, praca zespołów ekspertyz sądowo-medycznych. Rozmieszczono ludzi. Wszystko gotowe do jutrzejszego spotkania, do przyjęcia członków rodzin ofiar i wszystkich, którzy przylecą w składzie polskiej delegacji.

Wszystkie siły i środki niezbędne do pracy są do dyspozycji. Skończyłem swoje sprawozdanie.

W.W. Putin: Dziękuję. Igorze Jewgienijewiczu (zwraca się do I.E.Lewitina), jak organizuje prace Ministerstwo Transportu?

I.E.Lewitin: Pragnę poinformować, że od razu po otrzymaniu informacji o zdarzeniu nawiązaliśmy kontakt ze stroną polską, z Ministerstwem Transportu. I ustaliliśmy, że będziemy działać razem.

Powołana komisja techniczna Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, międzypaństwowej komisji lotniczej, która razem z polskimi kolegami przystąpiła do wyjaśniania przyczyn katastrofy. Dopiero co przylecieli. I teraz będziemy pracować z nimi na miejscu.

Znaleźliśmy dwie czarne skrzynki - parametryczną i dźwiękową, ale do przyjazdu naszych kolegów niczego na miejscu nie ruszaliśmy. Kiedy tylko podejmiemy z nimi wspólnie decyzję, że zaczynamy pracę na miejscu, planujemy odwieźć, ponownie, po uzgodnieniu z nimi, rejestratory do Moskwy, do naszego instytutu, w celu wspólnego z nimi przeprowadzenia badań i przesłuchania wszystkich rozmów pilotów z kontrolerem lotów.

Warunki meteorologiczne były trudne: praktycznie biorąc była kompletna mgła, widoczność wynosiła 400 m, podczas gdy norma widoczności wynosi 1000 m.

W.W. Putin: Norma wynosi 1000?

I.E. Lewitin: 1000 m.

W.W. Putin: A widoczność była 400?

I.E. Lewitin: Tak, i pilot był uprzedzony, że tutaj jest taka trudna sytuacja. Rozmowa odbywała się po rosyjsku. Teraz chcemy potwierdzić na podstawie zapisów w rejestratorach, jak to wszystko przebiegało. Ale pilot był uprzedzony o trudnej sytuacji meteorologicznej.

W.W. Putin: Czy pilot podjął decyzję [o ladowaniu]?

I.E. Lewitin: Pilot podjął taką decyzję pomimo, że dyspozytor na ile znał sytuację, uprzedzał o tych parametrach mgły, jakie były wykazywane na radarze.

W.W. Putin: Aleksandrze Wasiliewiczu (zwracając sie do A.W. Nierad'ko, kierownika Rosawiacji), czy macie coś do dodania?

A.W. Nierad'ko: Pełna informacja o tym, że warunki meteorologiczne były trudne: widzialność była poniżej dopuszczalnego minimum 1000 m. Samolot po raz pierwszy uderzył w pojedyncze drzewa, lecąc na wysokości ok. 8 m.. będąc w odległości w około 1200 m. od lotniska. Przy tej odległości samolot powinien znajdować się na wysokości ok. 60 m.

Później samolot kontynuował zderzanie się z kolejnymiymi drzewami, zaczął rozpadać się w powietrzu, po czym uderzył w ziemię i zapalił się.

W.W. Putin: Aleksandrze Iwanowiczu (zwracjąc się do A.I. Bastrykina), ile osób jest u was w zespole śledczym.

A.I. Bastrykin: W dniu dzisiejszym na miejscu zdarzenia pracuje 60 śledczych aparatu centralnego, kierownictwa lokalnego i kryminalistyki. Duża grupa sądowo-medyczna. Obecnie prowadzimy intensywny przegląd miejsca wypadku. Wszystkie ofiary zostały odnalezione. Ustaliliśmy pierwszych naocznych świadków, w tej liczbie członków służb, które zabezpieczały przyjęcie samolotu.

[Znalezione zostały] czarne skrzynki i ten zapis, który potwierdza charakter rozmów między ziemią a załogą. Z ustaleń wynika, że rzeczywiście, lądowanie nie było załodze zalecane. Polecane było wyjście na drugie okrążenie i przyjąć zalecenie udania się na lotnisko zapasowe. Tym niemniej polska załoga tego zalecenia nie przyjęła i podjęła decyzję o lądowaniu.

W.W. Putin: Chwileczkę. Chciałbym spytać pełnomocnego przedstawiciela specjalnego Prezydenta Dymitrija Anatoliewicza Miedwiediewa - na lotnisku polskiego prezydenta i jego otoczenie miała przywitać rosyjska delegacja z pełnomocnym przedstawicielem Federacji Rosyjskiej Gieorgijem Siergiejewiczem Połtawczenko. Gieorgiju Siergiejewiczu, wy faktycznie byliście świadkiem tego zdarzenia lotniczego. Co tam w waszej ocenie zaszło, co widzieliście, a zwłaszcza kiedy przybyliście na miejsce tragedii? Jak rozumiem, praktycznie okazaliście się być pierwsi.

G.S.Połtawczenko: Rzeczywiście, Władimirze Władimirowiczu, razem z gubernatorem Siergiejem Władimirowiczem Antufiewem i członkami delegacji oczekiwaliśmy na lądowanie samolotu. Podszedł do nas kierownik lotów, przedstawił, że warunki meteorologiczne sa trudne. To tak rzeczywiście było. Myślę też, że widoczność była tam poniżej 400 m, mniej więcej. Było to około 10:30. Widoczność była rzędu 100-150 m. bardzo silna, wilgotna mgła, a wyżej, jeszcze gorzej.

Kierownik lotów poinformował nas, że zalecił polskiej załodze rozpatrzenie wariantu udania się na lotnisko zapasowe w Mińsku, Witebsku lub we Wnukowie - trzy warianty. Po tym zaleceniu kontrolera lotów załoga przyjęła decyzję do wiadomości, z tym, że mają dostateczną ilość paliwa i zamierzają wlecieć w obszar lotniska, rozejrzeć się, a potem podjąć decyzję.

Potem powiadomili nas, że decydują się lądować. Praktycznie my nie słyszeliśmy nawet, jak samolot zbliżał się, nie słyszeliśmy szumu silników. Potem uderzenie, dziwne odgłosy, które nie są charakterystyczne dla rozbijania się samolotu. I potem poinformowano nas, że samolot uderzył w ziemię. Dosłownie w ciągu trzech minut byliśmy już na miejscu.

Chciałbym wyrazić uznanie dla bardzo trudnej pracy zespołów strażackich, podsekcji zarządzania kryzysowego, ponieważ pierwszoplanowe zadania zostały w całości wypełnione. Teren został odgrodzony, zaczęły się prace w celu poszukiwania tych, którzy przeżyli tę katastrofę.

W.W. Putin: I na miejscu rozbicia się samolotu byliście już w ciągu trzech minut?

G.S.Połtawczenko: W ciągu trzech minut.

* * *

Tu-154M 101 - zdjęcia z miejsca katastrofy prezydenckiego samolotu


_______________________________________

*) Do dnia 14.04.10 zaznaczony białą linią obszar upadku samolotu był zaznaczony jako prosta "wskazówka zegara" przechodząca dokładnie przez punkt centralny w zaznaczony białą linią po prawej stronie. Oznaczało to, iż w tym punkcie mogło nastąpić odchylenie kierunku lotu TU-154M 101 po uderzeniu w obiekt pośrodku kwadratu, przy czym lot do ostatniej chwili przebiegał dokładnie po osi pasa startowego.
W dniu 15.04.10 "wskazówka" ta z bliżej nieznanych powodów uległa załamaniu pod kątem ok. 10-15 st. Dokonana zmiana sugeruje, jakoby odchylenie kierunku poruszania się samolotu nastąpiło z innej przyczyny, niż uderzenie w obiekt pośrodku kwadratu, a także, jakoby kierunek lotu w ostatniej fazie był odchylony od osi pasa startowego, co wskazywałoby z kolei na zasadnicze błędy w nawigacji popełnione przez polską załogę.


dodajdo.com

2 komentarze:

  1. A może było i tak..

    http://forum.komentarzpolityczny.com.pl/viewtopic.php?f=77&t=196

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli diabli biorą tezę o "czterokrotnym podchodzeniu do lądowania", co jednocześnie osłabia oskarżenia pod adresem Kaczyńskiego iż to on wymógł na załodze lądowanie.
    Co zawiniło? Nie sądzę by była to robota Ruskich - nie ich styl, nie ich czas i miejsce.
    Czy zrobiły to inne służby specjalne? - być może, Kaczyński miał szanse na reelekcje, co przy spadającym realnym poparciu dla PO mogło zaowocować kilkoma laty rządów "kaczorów" - czyli kolejną odsłoną rozbrajania postkomunistycznych układów w tajnych służbach. otwarty pozostaje problem możliwości wytworzenia przez tajne służby "wszystkich niezbędnych do katastrofy warunków".

    OdpowiedzUsuń