Wystarczyło wpisać w okno wyszukiwarki "Google" trzy słowa kluczowe: Germany hegemony export, ażeby na jednej z pierwszych pozycji wyników wyszukiwania pojawił się poniższy tekst. Jak się wydaje, powinna to być lektura obowiązkowa dla każdego, kto chciałby cokolwiek więcej rozumieć z dzisiejszej Unii Europejskiej i dzisiejszego kryzysu strefy euro. (Red.)
Melanie Morisse-Schilbach
Ach, Niemcy! Grecja, kryzys euro, koszty i zyski z roli łagodnego hegemona
»Ach Deutschland!«. Greece, the Euro Crisis, and the Costs and Benefits of Being a Benign Hegemon
Wstęp
Pod tytułem "Ach Europo!, Europa widziana z siedmiu krajów" (»Ach Europa! – Wahrnehmungen aus sieben Ländern« (Enzensberger 1987 [1989]) niemiecki pisarz, poeta i »dobry Europejczyk« z przekonania Hans Magnus Enzensberger opublikował serię artykułów, dzienników z podróży o siedmiu krajach europejskich i ich kulturach politycznych, między innymi o Węgrzech, Szwecji, Hiszpanii, Polsce i Norwegii. Z tego szeregu celowo wyłączona została "wielka trójka", czyli Wielka Brytania, Niemcy i Francja, ponieważ, zdaniem autora, Europę jest o wiele łatwiej ją odkryć i »odczuć«, gdy zbliżać się do jej duszy od od strony jej peryferiów, a nie od strony centrum jej władzy. Według Enzensbergera, w Europie nie chodzi o urząd lub instytucję, lub o władzę, o to wszystko, co symbolizowane jest przez »wielką trójkę." Jego zdaniem, Europa jest przede wszystkim, » najlepszym miejscem, jakie może być na świecie. Ma ona znacznie bogatszą przyszłość, niż skodyfikowany język traktatów. «[1]
1. The Guardian (15 maja 2010).
Ten sam Enzensberger, komentując ostatnie zmiany w Europie w 2010 roku, wyraża swój gniew i rozczarowanie: »Europa jest wielkim osiągnięciem, ale oni je zaprzepaszczają. (...) To jest anty-europejskie, ponieważ oni bez żadnego powodu antagonizują narody. (...) To niweczy wolności, które już zdobyliśmy." Niemcy stały się głównym graczem w ryzykownej grze »antagonizowania« Europy, zarówno Europy zwykłych ludzi, jak i Europy elit politycznych. Niby-pomoc finansowa dla Grecji, zamieszanie wokół euro, oraz obecne zarządzanie kryzysowe wśród państw członkowskich UE - wszystko to ujawnia, że dzisiejsze »zaprzepaszczanie Europy" jest - być może zamierzoną? - konsekwencją niemieckiej polityki europejskiej.[2]
2. Patrz także: Financial Times Online (10 maja 2010): »Niemcy płacą za błędne kalkulację Merkel« (Münchau).
Obecny kryzys Europy jest przede wszystkim kryzysem Niemiec w Europie, największego pod względem liczby ludności i siły ekonomicznej i prawdopodobnie najbardziej wpływowego państwa członkowskiego w UE. W ten sposób zamiast wzdychać "Ach, Europo", jak to uczynił niedawno niemiecki dziennikarz Christoph Schwennicke, nawiązując do Enzensbergera [3], obecnie należałoby właściwie westchnąć »Ach Deutschland!«, gdyż to oddawałoby obecny stan w UE w ogóle, a zwłaszcza ściśle związanych z nią Niemiec jako łagodnego hegemona, tej potęgi, jaką Niemcy były w przeszłości w Europie.
3. Spiegel Online (11 maja 2010)
Na temat Niemiec w Europie napisano już wiele. Większość komentatorów, dziennikarzy, naukowców i polityków zgadza się, że jedynym sposobem oswojenia Niemiec po II wojnie światowej było powiązanie ich jak najściślej z ich europejskimi partnerami za pośrednictwem międzynarodowych instytucji. Równocześnie dla przywódców europejskich stało się jasne, że jedynym sposobem, aby korzystać z tych bliskich związków ze swym byłym wrogiem, Niemcami, jest - w paradoksalny sposób - pozwolić mu stać się ponownie silnym i potężnym (w sensie ekonomicznym).
W związku z tym Francja, między innymi, podjęła ryzyko, postanawiając połączyć swoje własne losy z odradzającymi się, potężnymi Niemcami Zachodnimi. Na ogół, europejscy przywódcy świadomie akceptowali i wyraźnie parli (z pomocą USA) w kierunku zaakceptowanej przez siebie szczególnego rodzaju niemieckiej dominacji w Europie. Poprzez tę strategię z jednej strony miał zostać osiągnięty dobrobyt, z drugiej zaś pewność, że Niemcy zrezygnują ze swej suwerenności. Niejako »kupiono« kontrolę nad powojennymi, a później, zjednoczonymi Niemcami, pozwalając mu odzyskać siły i potęgę. Niemcy, by tak rzec, stały się z założenia łagodnym hegemonem, który to status zapewnili mu jego dawni nieprzyjaciele.
Obecnie Niemcy znajdują się na drodze utraty tej dogodnej dla siebie pozycji owego łagodnego lidera i uprawnionej władzy w UE, ale nie poprzez odrzucenie tego przywództwa lub rezygnacji z członkostwa, ale dlatego że dokonały one świadomego wyboru: Grecja i kryzys euro raz jeszcze pokazały, że w czasach kryzysu Niemcy, zamiast starać się uzyskać wsparcie dla swojej polityki poprzez własny przykład i przez perswazję, wolą działać w UE jednostronnie. Na dłuższą metę jednakże taka strategia działania jednostronnego może prowadzić - przynajmniej w teorii - do utraty przez Niemcy władzy i przywództwa w Europie. Artykuł argumentuje, że lepszą strategią Niemiec w odniesieniu do europejskiej polityki monetarnej jest działanie obliczone na zachowanie przez Niemcy swego statusu łagodnego hegemona, ponieważ taka strategia najlepiej służy zarówno samemu systemowi EMU, jak też samym Niemcom w ramach owego systemu EMU (European Monetary Union - Europejska Unia Monetarna).
Zyski i straty płynące z łagodnej hegemonii: rozważania teoretyczne.
Mówiąc skrótowo, liberalna, czy też łagodna hegemonia oznacza z jednej strony przewagę zasobów materialnych w sprawach gospodarczych, z drugiej zaś wolę polityczną, aby przewodzić na zasadzie dobrotliwości. Potęga mająca stać się hegemonem musi mieć kontrolę nad zasobami surowcowymi i kapitałowymi, utrzymywać ogromne rynki importowe, sprawować kontrolę nad rynkami i mieć przewagę konkurencyjną w produkcji wysoko cenionych towarów, odpowiednio do stosunkowo wysokich płac i zysków. Zgodnie z liberalną ekonomią polityczną świata taka dominacja jednego państwa, łagodnego hegemona wymaga współpracy z innymi państwami, a zatem takie państwo dominujące powinno preferować bardziej kooperacyjne stosunki międzypaństwowe (Keohane 1984: 31-39). Niektórzy autorzy twierdzili ponadto, że jeśli hegemon doświadcza osłabienia pod względem zasobów surowcowych, współpraca międzynarodowa również powinna się słabnąć.
Wychodząc od tego zgrubnego modelu podstawowego, napisano o hegemonii wiele. Na przykład, przedmiotem dyskusji było to, czy hegemon jest warunkiem niezbędnym i/lub wystarczającym do ustabilizowania współpracy międzynarodowej. Gilpin, między innymi, zakłada, że do utworzenia liberalnego ładu gospodarczego hegemon jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym. Według niego hegemonowie czyni współpracę między państwami w sprawach gospodarczych bardziej prawdopodobną i możliwą, nie przeszkadzają one innym państwom we współpracy (Gilpin 2001: 94).
Kolejne udoskonalenie tej teorii głosiło, że nie ma bezpośredniego związku pomiędzy władzą nad zasobami surowcowymi), a przywództwem (hegemonem) jako takim. Hegemonia natomiast jest ustanowiona tylko wówczas, gdy jest to stan wystarczająco silny, aby utrzymać przy życiu podstawowe zasady rządzące współpracą i kiedy ten stan posiada wolę polityczną [potrzebną do ustanowienia] takiego przywództwa. (Keohane / Nye 1977: 44). Polityczne przyzwolenie na takie przywództwo jest jednak określone między innymi poprzez czynniki wewnętrzne, które przy przewidywaniu zachowania się hegemonii w przyszłości muszą być brane pod uwagę.
W jaki sposób potężne państwo upewnia się się, że inni - to znaczy że państwa »wtórne« [ang. secondary states - państwa drugorzędne, podporządkowane hegemonowi) - uznają jego przywództwo? W doktrynie liberalnej, czyli łagodnej hegemonii nie chodzi o podbój, o postawę imperialną hegemona, ani też o stosowanie przez niego środków przymusu, toteż powinny być zaangażowane tutaj bardziej subtelne środki mechanizmy.[4]
4. "O łagodną, dobrotliwą hegemonię w przeciwieństwie do hegemonii opartej na przymusie", patrz Snidal (1985).
W literaturze zostały przedstawione dwa takie mechanizmy: interesy lidera, z jednej strony, oraz instrumenty i konkretne strategie, aby przekonać inne państwa, aby zaakceptowały jego panowanie, z drugiej strony. Łagodny hegemon ma na celu ustanowienia liberalnego porządku gospodarczego dla promowania własnych interesów gospodarczych (a także interesów własnego bezpieczeństwa). Liberalne dobra, takie jak wolny handel i stabilność monetarna, wymagają dominującej siły, która jest żywotnie zainteresowana w ustanowieniu liberalnego ładu gospodarki światowej, a także wymaga woli hegemona do rozciągania swoich zasobów gospodarczych i politycznych na innych, aby osiągnąć i utrzymać ów porządek. Teoria ta głosi, że jeśli hegemon jest w stanie przekonać inne państwa do przestrzegania powszechnie akceptowanych zasad, które zagwarantują trwanie tego liberalnego ładu, państwa "wtórne": pójdą w ślad za hegemonem. Wśród instrumentów, które pozwalają innym państwom iść śladami hegemona jest jednostronne dostarczanie przez hegemona takich dóbr publicznych, jak wolny handel czy stabilność walutowa. Owe dobra publiczne, zgodnie z tą teorią, mogą być udostępnione wyłącznie przez dominującego lidera, hegemona, zainteresowanego w dostarczaniu tego dobra dla wszystkich i/lub w zmuszaniu innych do brania udziału w ponoszeniu kosztów za to dobro (Gilpin 2001: 98-100).
Inne instrumenty stosowane życzliwego hegemona, który chroni państwa przed niedomaganiami są poboczne płatności i nagrody, podczas gdy środki przymusu są wykluczone.
Inni autorzy do wachlarza mechanizmów służących do nakłaniania państw do posłuszeństwa dodają zasoby niematerialne. Gramsci, na przykład, skupia się bardziej na ideologii: hegemoniczny wpływ władzy państwowej opiera się na subiektywnej świadomości państwa podporządkowanego, że korzysta ono z tej hegemonii i że hegemon świadomie poświęca swoje wymierne krótkoterminowe korzyści na rzecz swoich korzyści długoterminowych.[5]
5. Przegląd myśli Antonio Gramsci'ego nt. hegemonii, patrz Adamson (1990).
Dlatego kluczowa dla koncepcji Gramsci'ego jest zgoda, a nie przymus. Władza partnerów hegemona wynika z faktu, że akceptują oni rządy hegemona za uprawnione. Jak długo postrzegają je oni jako uprawnione i służące ich własnym interesom, tak długo są skłonne wstąpić w nierównoprawne stosunki na zasadzie dobrotliwości i płacić za nie. W hegemonii chodzi nie tylko o obiektywną władzę strukturalną (jak przedstawiają to Keohane, Gilpin i Krasner), ale również o subiektywne intencje ideologiczne (Markovits/Reich 1991: 15-18, 1993).
Niemcy i europejska współpraca walutowa w przeszłości - między hegemonią »osadzoną« i »pół-«hegemonią
Wracając do Europejskiej Unii Walutowej (EMU), istnieją dwie główne koncepcje hegemonii, w świetle których można opisać i wyjaśnić zachowanie się Niemiec: są to »hegemonia osadzona« i »pół-hegemonia".
Hegemonia "osadzona"
"Osadzenie" hegemonii posiada dwa wymiary. Z jednej strony, odnosi się ona do faktu, że Niemcy przewodzą w Europie poprzez kształtowanie nowych instytucji. Z drugiej strony, w celu stworzenia tych instytucji i przekonania innych państw do naśladowania, Niemcy muszą dawać dobry przykład, przyjmując na siebie »nieproporcjonalne udział w ponoszeniu regionalnych obciążeń"(Crawford 2007: 15).
Na temat zachowania się Niemiec w systemie EMU można postawić trzy hipotezy:
wystąpienia postawy przywódczej Niemiec można oczekiwać
(I), gdy te wielostronne instytucje są mocne,
(II) gdy mają one wpływ na niemiecką władzę i ekonomię, oraz
(III), gdy gospodarka Niemiec jest silna.
Niemcy zachowywali się w przeszłości jak "wbudowany" hegemon, ponieważ jako najpotężniejsze państwo w Europie, objęły przywództwo w tworzeniu instytucji [europejskich], stawiając swoje długoterminowe interesy ponad krótkoterminowe korzyści - zapewniając tym instytucjom stabilność i przyjmując na siebie wysokie koszty ich utrzymania (Crawford 2007: 16). w Europejskim Systemie Walutowym (European Monetary System - EMS), marka niemiecka (niem. Deutsche Mark - DM) była walutą centralnej rezerwy transakcyjnej i walutą interwencji. Odpowiednie polityki monetarne rządów niemieckich zapewniały stabilne stawki kursów wymiany, oferując przez to płynność finansową i stabilność gospodarczą. Niemcy zachowywali się wówczas jak łagodny hegemon, ponieważ nie kierowali się jednostronnymi interesami własnej gospodarki narodowej, ale starały się »usidlić" swoich partnerów (i rywali) przez tworzenie instytucji wielostronnych i biorąc na siebie nadzwyczajny ciężar ich utrzymania.
Podczas gdy Niemcy i EMS idealnie pasują do koncepcji łagodnego hegemona, transformacja EMS w Europejską Unię Walutową (EMU) i wprowadzenie wspólnej waluty są do tej koncepcji »niekompatybilne« [»puzzling«]. W rzeczywistości, jak twierdzi Crawford, system EMS doskonale służył gospodarczym interesom hegemona i z teoretycznego punktu widzenia nie było powodów do przekształcenia tego systemu: istniejący system zapewniał dostateczną stabilność monetarną poprzez ustalone kursy walut, określane przez negocjowaną siatkę parytetów, poprzez określenie zasad dyscypliny monetarnej, był on dostosowany do niemieckich preferencji w zakresie polityki antyinflacyjnej i wspierał stabilność kursu walutowego poprzez zwiększoną harmonizację polityki.
W razie konieczności - to jest, gdy walucie któregoś z państw partnerów groziło załamanie wskutek utrzymywania aktualnie obowiązującej siatki parytetów - Niemcy oferowały dwa środki bezpieczeństwa: płynności i interwencji (Crawford 2007: 126-130) [6]
6. Mimo, że takie zabezpieczenie, oczywiście, nie uniemożliwia państwom członkowskim jednostronnej dewaluacji. Rozważmy na przykład, przypadki franka francuskiego i lira włoskiego w latach 1980 i 1990.
Tymczasem - jak dowodzi przekonywająco Crawford - obecna EMU, w przeciwieństwie do poprzedniego EMS, nie potrzebuje już hegemona. Państwa członkowskie nie muszą już utrzymywać rezerw w obcych walutach na pokrycie kosztów importu i obrony swoich walut wobec spekulacji. Innymi słowy, system nie potrzebuje hegemona, aby państwa drugorzędne zapewniały sobie płynność i mogły być pożyczkodawcą ostatniej instancji. W czasach kryzysu, państwa drugorzędne nie dostosowywałyby swoich fiskalnej i monetarnej polityki do polityki Niemiec w celu »ochrony« ich własnej waluty; przystępując do reżimu wolałyby autonomię (Crawford 2007: 142).
»Klej" systemu - to jest fakt, że państwa wtórne, jako zależne d wiodącej waluty, tak czy inaczej są zmuszone iść za swoim liderem w czasach kryzysu - przestaje działać. W EMU to hegemon jest teraz zagrożony, po pierwsze, utratą kontroli nad polityką, po drugie, utratą legitymacji do zajmowania pozycji potęgi dominującej, a wreszcie, [po trzecie,] utratą aprobaty jego partnerów co do konieczności przestrzegania ustanowionych przez niego zasad.
Pół-hegemonia
Koncepcja pół-hegemonii podkreśla przede wszystkim postawę państw podporządkowanych. Dlaczego tak jest, że europejscy partnerzy zgadzają się na bardzo asymetryczne relacje z Niemcami, by następnie cierpieć stale skutki znacznego deficytu handlowego i polityki deflacyjnej (Le Gloannec 2001: 8-10)?
Oba te efekty - deficyt handlowy z Niemcami i preferencje Niemiec dla polityki deflacyjnej - pojawiły się, gdy polityka monetarna w Europie była jedynie luźno koordynowana w ramach EMS; koordynacja ta została wzmocniona przez EMU i wprowadzenie wspólnej waluty euro. W ten sposób państwa wtórne świadomie wybrały,że będą akceptować wysokie koszty pozostawania członkiem unii walutowej, w którym Niemcy objęły przywództwo. Dlaczego? Pół-hegemonia łączy dominację gospodarczą (potęgę strukturalną) z ideologicznym wymiarem władzy, o którym wspominał Gramsci. Jeśli chodzi o ten ostatni wymiar, podkreśla on »polityczny kredyt.« Polityczny kredyt jest to zaufanie, do którego dany polityczny agent zachęca wśród swoich partnerów. Zaufanie opiera się na źródłach niematerialnych, w połączeniu z możliwościami materialnymi.
Materialne inwestycje w zaufanie obejmują osobowość i wiarę partnerów Niemiec, że są one w stanie zapewnić to, co obiecują. Oba te czynniki wzmacniane i stabilizowane przez powiązania i inne instytucjonalne ustalenia, lokują niemieckie polityczne i biurokratyczne elity w centrum stałego i owocnego dialogu z ich partnerami. Polityczny kredyt jest przeto kapitałem politycznym, który jest stale odżywiany przez instytucjonalne powiązania na poziomie rządowym i pozarządowym (Le Gloannec 2004: 30).
Porównując pół-hegemonię ze wstępną teorią hegemonii, pierwsza koncepcji rzuca światło na fakt, że Niemcy nie odzyskały potęgi i przywództwa swymi własnymi siłami (jak to uczyniły na przykład Stany zjednoczone po II wojnie światowej), lecz w wyniku konkretnych politycznych decyzji, podjętych po II wojnie światowej przez inne państwa. Niemcy stały się głównym czynnikiem wojskowym i potęgą ekonomiczną w Europie, ponieważ zostały zjednoczone a także dlatego, że odpowiadało to gospodarkom europejskim i światowym. Zostało to zaakceptowane przez partnerów i sąsiadów, ponieważ zostało to osadzone w ustaleniach wielonarodowych i ponadnarodowych (Le Gloannec 2004: 29).
Klasyczny liberalny hegemon, przeciwnie, tworzy instytucje międzynarodowe w celu podporządkowania państw wtórnych [ustanowionym przez siebie] zasadom i normom w celu wzmocnienia liberalnego ładu gospodarczego. Te zasady i normy jednakże służą przede wszystkim jego własnym interesom gospodarczym. Hegemon może z łatwością - to znaczy, przy niskich kosztach własnych - przestrzegać zasad zaangażowania w system, ponieważ on sam stworzył te zasady, zgodnie z jej własnymi interesami. Pół-hegemon, przeciwnie, jest nieco słabszy w tym sensie, że świadomie poddaje się bardziej ściśle tym instytucjom międzynarodowym, a tym samym akceptuje swoje wyższe koszty z tytułu przestrzegania i utrzymania zasad i zarazem czerpie z zasad, które ustalił mniej korzyści. [7]
7. Inne rozróżnienie między słabym i silnym łagodnym hegemonem przedstawione jest przez Snidala: słaba władza hegemoniczna polega na tym, że posiada większą motywację do przyznawania korzyści państwom sobie podporządkowanym w celu zachowania jej prawomocności. Słabość, zgodnie z Snidalem, będzie skłaniać despotę, by działał dobrotliwie. Zobacz Snidal (1985): 588.
Niemcy są w europejskiej współpracy walutowej pół-hegemonem, ponieważ, po pierwsze, kraj ten posiadał zasoby: silną walutę wspartą przez silną gospodarkę i restrykcyjną politykę fiskalną i monetarną, po drugie, dlatego, że europejski system (instytucje, które zostały przez Niemcy stworzone) pozwoliły im stać się silnymi (Le Gloannec 2001: 13). Po trzecie, państwa wtórne w Europie, uznały dominujące Niemcy, ponieważ te ostatnie dokonały jednostronnych płatności strony, albo poprzez wkład finansowy do budżetu UE lub też poprzez bezpośrednie pożyczki lub pomoc innym krajom z deficytem bilansu handlowego. Wreszcie, o ile chodzi o zasoby niematerialne, [czyli - ideologiczne, przyp. red.), hegemoniczna pozycja Niemiec została zaakceptowany przez państwa wtórne, ponieważ Niemcy w coraz większym stopniu stały się mikro-i makroekonomicznym modelem, który inni starali się naśladować (Le Gloannec 2004: 11-12).
Podobnie jak przekształcenie EMS w EMU stanowi »niedopasowania« [»puzzle«] w stosunku zarówno do koncepcji hegemonii osadzonej, jak i dla pół-hegemonii, koncepcja EMU stanowi odwrócenie wysoce asymetrycznych relacji między hegemonem i państwami wtórnymi w ramach EMS. EMU, Le Gloannec twierdzi, zmienił system władzy w Europie monetarnej przez dyfuzję i rozcieńczania niemieckiej potęgi w powszednią politykę silniejszego instytucjonalnego środowiska.
Niemcy, będąc silnym hegemonem w trakcie uruchamiania całego procesu wprowadzania EMU (to one kształtowały instytucjonalne projekty i organizowały je zgodnie z własnymi interesami), doznały w EMU osłabienia, w momencie kiedy jego zasady i normy zostały opracowane i wdrożone. EMU stał się procesem, w którym Niemcy stale tracą potęgę (Le Gloannec 2004: 24-25).
EMU, Grecja i kryzys euro: przegrana Niemiec jako łagodnego hegemona i jej konsekwencje
Co teoria hegemonii w ogóle, a pół- i osadzonej hegemonii w szczególności, mówi nam o kryzysie euro? I co kryzys mówi nam nam o hegemonii Niemiec? Czego możemy się dowiedzieć z teorii?
Wbudowana hegemonia przewiduje, że Niemcy będą działać w sposób wielostronny - to znaczy, jako łagodny hegemon - tylko wtedy, gdy instytucje, do których nalegał, są silne a także, gdy ich gospodarka jest silna. W przeciwnym razie Niemcy będą wolały działać jednostronnie, to znaczy na rzecz swoich »interesów narodowych" w przeciwieństwie do swoich europejskich partnerów i sojuszników (Crawford 2007: 16).
Jeśli chodzi o pół-hegemonię, przewidywania można streścić w następujący sposób: wraz z narastającą dyfuzją potęgi w ramach złożonego systemu podejmowania decyzji w EMU, przelotne koalicje staną się regułą. Niemcy, zajmujące przez dziesięciolecia wygodną pozycję hegemonicznego przywództwa i dominacji, źle dostosowały się do nowych warunków sprawowania roli lidera w tym systemie, co wiąże się przekonywaniem [wtórnych] partnerów do podążania za ich wskazaniami, gdy owi drugorzędni partnerzy nie są tak bardzo uzależnieni od niemieckiej polityki pieniężnej, jak kiedyś (ponieważ EMU uczyniła stosunki między Niemcami i ich partnerami bardziej symetrycznymi).
Ogólnie rzecz biorąc, kryzys grecki i kryzys euro odpowiadają obu koncepcjom. Ponadto kryzys rzuca światło na konsekwencje utraty roli łagodnego hegemona, zarówno dla systemu jak i dla Niemiec. Grecki kryzys osiągnął punkt krytyczny w styczniu 2010, w czasie gdy Grecja starała się pozyskać środki na spłatę części jej 53 mld euro liczącego deficytu. Inwestorzy zmusili tym razem rząd do wypłaty ponad sześć procent odsetek od obligacji pięcioletnich. Ten szok dla greckich finansów pojawił się w następstwie serii obniżeń oceny kredytowej dla Grecji, która przy końcu 2009 roku otrzymała ostatecznie notę BBB minus od dwóch wiodących międzynarodowych agencji ratingowych Standard & Poor i Fitch. W konsekwencji, groźba niewypłacalności Grecji doprowadziła również do ataków na państwa członkowskie strefy euro Portugalię i Hiszpanię, prowadząc przez to do znacznej i szybkiej dewaluacji euro wobec dolara. Aby powstrzymać panikę na rynku państwa strefy euro nalegały na stworzenie gwarancji kryzysowych i cały region zwrócił się o to do Niemiec, lidera pieniężnej i gospodarki w Europie, mając nadzieję, że stabilność euro może być zapewniona przez silne i zdecydowane zaangażowanie ze strony hegemona. »Niemcy są jedynymi, które mają wystarczająco głębokie kieszenie," - powiedział jeden z ekspertów w zakresie europejskiej współpracy walutowej.[8]
8. New York Times (11 lutego 2010): »Niemcy, zmuszone do ratowania Grecji, wywołują zachwianie euro.
W rzeczywistości wszyscy spodziewali się, że Niemcy, z pomocą Francji, przejmą przywództwo w zarządzaniu kryzysowym. Innymi słowy, europejscy partnerzy, a także instytucje UE były skłonne naśladować Niemcy jako lidera w zakresie rozwiązywania tego problemu. Tak więc, kryzys Grecji stanowi idealne pole gry, na którym łagodny hegemon mógłby podjąć działania odpowiednie do swojej roli.
Jednak stało się coś odwrotnego: od początku kryzysu Berlin trwał przeważnie w milczeniu i nie był skory do interwencji. Powodem tego niehegemonicznego zachowania była, według jednego ze źródeł, taktyka: rząd niemiecki chciał wywierać presję na Grecję w czasie, gdy pracownicy greckiego sektora publicznego wyrażali sprzeciw wobec poważnych cięć, do których rząd grecki zobowiązał się w celu powstrzymania gigantycznego deficytu budżetowego [9].
9. Tamże.
Ale taktyka ta szybko stała się strategią dnia: niezależnie od swego pierwotnego zdumiewającego milczenia i niechęci, Niemcy ostatecznie zdecydowały się działać, uczyniły to głównie jednostronnie, co stanowi kolejną niespodziankę dla ich europejskich partnerów, podobne jak dla dziennikarzy i specjalistów. Wśród niemieckich jednostronnych działań znalazły się m.in.: wezwanie do zmiany traktatu w celu umożliwienia wydalenia zawodnych członków strefy euro, życzenie, aby problemy Grecji były rozwiązywane przez MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy), a nie przez EMU, niechęć i niezręczność w sprawie 750 miliardów euro na fundusz bezpieczeństwa UE dla wspólnej waluty i last but not least - jednostronna decyzja o zakazie sprzedaży "naked short".
(Patrz: Germany to Temporarily Ban Naked Short Selling, Some Swaps of Euro Bonds. - przyp. red.)
Być może jest zbyt wcześnie, by stwierdzić przyczyny tej trudnej jednostronności, ale wydaje się prawdopodobne, aby twierdzić, potwierdzając logię hegemonii wbudowanej, że odczuwalny upadek gospodarki niemieckiej,[10] rosnący deficyt budżetowy, [11] i perspektywa dolegliwego programu oszczędnościowego w sprawie którego niemiecki rząd musiał podjąć decyzję, gdy wybuchł grecki/euro kryzys [12], doprowadziły do jednostronnego działania ze strony Niemiec.
10. W lutym 2010, Niemcy po raz pierwszy utraciły, na rzecz Chin, swój ukochany tytuł światowego rekordzisty eksportowego, wzmacniając istniejące już obawy przed upadkiem ekonomicznym. New York Times (11 lutego 2010): »Germany, Forced to Buoy Greece, Rues Euro Shift.«
11. Przewidywany deficyt budżetowy [Niemiec] osiągnął dolarów w 2010 roku poziom 118 miliardów, jest to największy deficyt w powojennych Niemczech.
12. Zgodnie z zaleceniami Föderalismuskommission «w 2008 roku i zgodnie z art. 143 d (1) niemieckiej konstytucji (»Grundgesetz«), niemiecki rząd zobowiązany jest do kontroli i konsolidacji deficytu budżetu federalnego poprzez redukcję instrumentów udzielania nowych kredytów (»Schuldenbremse"). Analitycy obawiają się negatywnych skutków głębokich cięć wydatków w Niemczech. Niemiecki program oszczędnościowy może spowodować szkody w zakresie przywrócenia dodatniego przyrostu demograficznego, a także własnego dobrobytu. Zobacz The New York Times (26 maja 2010 r.): »Niemcy vs Europa«.
Ponadto niemiecka groźba, że grecki kryzys może być rozwiązywany przez MFW, a nie przez EMU, może wskazywać, że niemiecki rząd w rzeczywistości nie ufa instytucjonalnym ustaleniom EMU i nie wierzy w zdolność instytucji UE do rozwiązania tego problemu. Że, innymi słowy, instytucjonalne ustalenia EMU postrzegane są przez Niemcy jako zbyt słabe, aby były zdolne służyć niemieckim interesom.
Ten ostatni punkt dobrze pasuje do argumentu Le Gloannec, mówiącego o rozrzedzaniu i rozcieńczeniu władzy w ramach EMU: niemiecki rząd nie chce działać w ramach i poprzez EMU, gdyż nie ufa zawiłemu i ledwo dającemu się kontrolować procesowi podejmowania decyzji. Jednak konsekwencje tej strategii powstrzymania się od zaangażowania i jednostronność podejmowania decyzji przez Niemcy mogą być poważne, zarówno dla całego systemu jak i dla Niemiec: wszystkie działania, podjęte pod krajowym naciskiem politycznym (wybory regionalne w Nadrenii Północnej-Westfalii) oraz prawnym (decyzja niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Europy i Traktatu Lizbońskiego) mają - zgodnie z pierwszymi ocenami - znaczny udział w pogłębieniu kryzysu na rynkach. A ponadto doprowadziły do kryzysu zaufania i podważenia solidarności między państwami członkowskimi UE - kryzysu, trwającego od czasu Traktatu Lizbońskiego.
Kiedy ostatecznie Niemcy zgodziły się przystąpić do funduszu ratunkowego, problemy gospodarcze w Europie przedstawiały się już znacznie gorzej, a Niemcy i inni zobowiązali się do płacenia, w razie potrzeby, o wiele więcej. Merkel opóźniła finansową akcję ratunkową dla Grecji aż do chwili, kiedy infekcja zaczęła się rozprzestrzeniać na inne kraje, zwłaszcza na Hiszpanię i Portugalię. W rzeczywistości, niechęć Niemiec i ostrożność wobec ratunku dla Grecji umożliwiły przekształcenie greckiej kryzysu zadłużenia w kryzys, który w rezultacie zagroził destabilizacją całej strefie euro.[13]
13. Istnieje, oczywiście, w traktatach klauzula anty-ratunkowa »no bailout«, do której rząd, ale także przeciwnicy Traktatu z Lizbony w niemieckich kołach akademickich i środowiskach elit politycznych, odnosili się z wielkim entuzjazmem. Art. 125. mówi, że Unia, ani państwa członkowskie nie ponoszą odpowiedzialności za zobowiązania podjęte przez władze publicznej innego państwa członkowskiego. Jest jednak wątpliwe, czy w czasach poważnego kryzysu o nieobliczalnych konsekwencjach, takich jak kryzys grecki, klauzula ta powinna stać się jedyną zasadą, do której państwa członkowskie muszą się stosować. Albo, mówiąc inaczej: może być tak, że wyjątkowy i »historyczny« kryzys, taki jak kryzys grecki i kryzys euro, wymaga wyjątkowych działań politycznych i decyzji, które znacznie wykraczają poza przepisy traktatów. Otwarte pozostaje pytanie, czy twórcy Traktatu z Lizbony podczas negocjacji w sprawie zasad i zobowiązań wynikających z EMU mieli na uwadze taki właśnie kryzys.
Wreszcie, zaskakujący jednostronny zakaz Berlina, dotyczący niektórych form handlu spekulacyjnego, sprowokował dosłownie rodzaj zawirowań na rynku, którym miał w zamyśle zapobiegać.[14]
14. The New York Times (31 maja 2010): »Obrona Euro to coś więcej, niż sprawa ekonomii.«
Ale jednostronność Niemiec w podejmowaniu decyzji i skłonność do izolacjonizmu - niektórzy nawet określają tę postawę rządu niemieckiego jako »autyzm" - ma daleko poważniejsze konsekwencje, niż tylko straty ekonomiczne dla euro i sytuacji budżetowej w wielu europejskich państwach członkowskich: niszczy ona bowiem wizerunek UE jako wspólnoty opartej na solidarności i poddaje w wątpliwość jakość UE jako wiarygodnego i silnego aktora w sprawach gospodarczych na poziomie globalnym. Przede wszystkim jednak szkodzą one Niemcom i postrzeganiu ich roli jako łagodnego hegemona: wielu komentatorów uważa, że jesteśmy świadkami końca podejścia Niemiec do Europy opartego na porozumieniu (ang. consensus-driven approach). Obecnie - mówi się - każdy jest dla siebie. Partnerzy europejscy Niemiec obawiają się, że Niemcy już tylko afirmują swój własny interes narodowy i narzucają swą (jednostronną nie-europejską) wolę pozostałym krajom UE. Niemcy, by tak rzec, obecnie bardziej przypominają każde inne »normalne« państwo członkowskie UE, broniące swoich interesów narodowych.[15]
15. Time (27 maja 2010): »Jak powstrzymać kryzys euro: Bruksela kontra Berlin.«
Konsekwencją jest to, że europejscy partnerzy Niemiec nie traktują już ich pozycji lidera w sprawach monetarnych i gospodarczych za pewnik; Niemcy tracą swój status jako łagodnego hegemona.
Skazani na przywództwo w monetarnej Europie: Dlaczego Niemcy powinny pozostać łagodnym hegemonem
Wydaje się, że Niemcy zdecydowały się zrezygnować ze swego podejścia jako życzliwego hegemona. Gdyby Niemcy przywróciły swój status jako łagodnego hegemona w EMU, kto zyskałby na tym i jakie miałby z tego korzyści? Albo może lepiej, żeby Niemcy wycofały się z przywództwa w EMU? Jakie są obecne koszty bycia łagodnym hegemonem?
Istnieją dwa powody, dla których Niemcy powinny utrzymać swój dotychczasowy status: władza strukturalna i uwarunkowania historyczne. Po pierwsze, do przejęcia roli hegemona zmusza Niemcy wyjątkowa strukturalna władza ekonomiczna. Innymi słowy, warunki strukturalne nie mogą prowadzić do niczego innego jak do przywództwa.[16]
16. Patrz także: Zeit Online (31 marca 2010): "Pół-hegemon. Niemcy są zbyt duże, aby myśleć tylko o sobie w Europie" (Le Gloannec).
Nie ma innego wyboru, ponieważ odmowa przywództwa zakończy się utratą wiarygodności i legitymacji do przywództwa wśród partnerów Niemiec w Europie i wzbudzi obawy - w konsekwencji solidarność upadnie. Niemcy są skazane na przewodzenie w życzliwy sposób ze względu na swoją dominującą potęgą gospodarczą, z jednej strony, a za względu na ich status jako model gospodarczy i finansowy, z drugiej strony. Innymi słowy: Niemcy nie mogą zachowywać się jak "normalny" kraj w Europie ze względu na ich przytłaczającą potęgę gospodarczą i monetarną.
Ta wyjątkowa potęga strukturalna zmusza rządy niemieckie do zachowywania się jak potęga hegemoniczna, niezależnie od tego, czy u władzy jest aktualnie rząd konserwatywny, czy socjaldemokratyczny. Dla Niemiec byłoby znacznie gorzej, gdyby zrezygnowały z przywództwa w EMU, ponieważ straciłaby one w ten sposób możliwości kontrolowania polityki fiskalnej i monetarnej partnerów swojej grupy euro i nie byłyby one w stanie czerpać korzyści z zaprojektowania EMU zgodnie ze swoimi własnymi interesami.[17]
17. Do tej pory gospodarcze i walutowe "żniwa" zbierane przez Niemcy dzięki przewodnictwo w ramach EMU mogłoby być podsumowane w następujący sposób: niskie stopy procentowe, oraz niski wskaźnik inflacji w strefie euro, jak również ogromny wzrost w stosunkach handlowych między partnerami z grupy EMU, wzrost stopnia integracji europejskich rynków finansowych i stabilna waluta. Co do tej ostatniej, w trakcie światowego kryzysu finansowego Niemcy wypadły lepiej z euro niż z DM: gdyby Niemcy miały jeszcze DM zamiast euro - twierdzą niektórzy - znalazłyby się pod presją rewaluacyjną z powodu ogromnych ilości zagranicznego kapitału, który wszedłby doń jako do dużej i stabilnej gospodarki krajowej. Wówczas wysoki kurs DM prawdopodobnie zagroziłby krajowemu przemysłowi eksportowemu znacznymi kosztami rekompensat na rzecz wszystkich: przedsiębiorstw, pracowników i państwa. Nt. tych argumentów patrz Schwarzer 2009: 18.
Po drugie, historycznie rzecz biorąc, Niemcy nie mogą być uznawane dłużej za "normalny" kraj, ponieważ, jak wykazał to grecki kryzys, istnieje jeszcze wśród europejskich sojuszników i partnerów nieufność i niechęć do nich. Jak długo te uczucia i dysharmonijne postawy istnieją w UE, Niemcy mogą utracić wiarygodność i swoją legitymizację. Tymczasem do zgodnego (odpowiedniego) kształtowania przyszłości Europy potrzebna jest legitymizacja i wiarygodność [Niemiec], zwłaszcza jeśli chodzi o przywództwo w wachlarzu instytucji UE oraz w kręgach dzisiejszej UE-27.
Co zatem powinny zrobić Niemcy, z teoretycznego punktu widzenia?
Walczyć o silne instytucje wielostronne i przekonywać innych do pójścia poprzez poboczne płatności i poprzez inwestowanie "energii intelektualnej" w "posiew" lepszego argumentu - można by odpowiedzieć.
Jeśli chodzi o tę pierwszą strategię, Barry Eichengreenm, prof. UC Berkeley, argumentuje następująco (Eichengreen 2010): kraj [Niemcy] korzystał w ogromnym stopniu ze stworzenia euro i teraz powinien za to zapłacić - czyli, innymi słowy, zachować się jak łagodny hegemon! Posuwa się on nawet do sugestii, że rząd [niemiecki] powinien dążyć do silnych instytucji, mianowicie do kredytu awaryjnego, do bardziej politycznej integracji w ramach EMU, do wsparcia fiskalnego i do bardziej odpowiedzialnego Europejskiego Banku Centralnego.
Ogólnie rzecz biorąc, Eichengreen postrzega rolę Niemiec jako potencjalnego konia trojańskiego prowadzącego Europę w kierunku głębszej integracji politycznej w sprawach monetarnych i gospodarczych. Czy jesteśmy świadkami takiego hegemonicznego ruchu Niemiec na rzecz silnych europejskich instytucji w EMU, pomimo ogromnych obciążeń, które one za sobą pociągają? Czy Niemcy są gotowe przejąć nieproporcjonalnie duży udział w regionalnych obciążeniach? Istnieje po temu szereg wątpliwości.[18]
18. Wiele gotowych propozycji reform EMU oczekuje w stolicach państw członkowskich UE oraz w Brukseli, a części z nich na etapie wprowadzania w życie. Większość z tych wniosków pochodzi z Brukseli, Paryża i Berlina. Wśród nich znajduje się promowany przez Niemcy pomysł ustanowienia reżimu ostrych sankcji przeciwko krajom, które naruszają zasady. Wśród sankcji tych znalazłyby się uprawnienia do pozbawienia takich krajów dotacji Unii Europejskiej i prawa do głosowania. Komisja Europejska odrzuca jednak ten pomysł, argumentując, że istnieją już procedury, na mocy których państwa o nadmiernym deficycie nie głosują, na przykład. Francja ze swojej strony proponuje utworzenie prawdziwego rządu gospodarczego w celu przywrócenia równowagi i kontroli władzy Europejskiego Banku Centralnego. Rozwiązanie takie zostało poparte przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuy. Niemcy sprzeciwiają się temu planowi, obawiając się, że niezależność Europejskiego Banku Centralnego może zostać przez takie rozwiązanie utracona, oraz, że interwencja państwa może stać się codzienną regułą. Zamiast tego rząd [niemiecki] woli optymalizować procedury zarządzania gospodarczego, czyli koordynację gospodarczą polityk ekonomicznych państw-członków strefy euro. Zostały również złożone propozycje, aby utworzyć grupę nadzorczą do kontroli działania agencji ratingowych, a także samego sektora bankowego. Komisja Europejska byłaby odpowiedzialna za badanie i monitorowanie krajowych deficytów budżetowych znacznie wcześniej, niż jest to obecnie przewidziane w ramach Paktu Stabilności i Wzrostu. Zostały przyjęte plany stworzenia do września 2010 unijnych instytucji nadzoru dla sektora bankowego i ubezpieczeniowego, oraz giełdowego, a ich wdrożenie planowane jest na 2011 rok. Reforma EMU jako całości wydaje się jednak być o wiele trudniejsza. Brytyjski rząd, na przykład, krytykuje agencje nadzorcze i rolę Europejskiego Banku Centralnego w zakresie koordynacji działania tych agencji. Prezes EBC miałby kontrolować je poprzez przejęcie inicjatywy w nowej strukturze rady ("Risikorat"), co oznacza, że Wielka Brytania nie miałaby możliwości kontrolowania agencji tak długo, jak długo rząd Wielkiej Brytanii odmawia uczestnictwa w EMU. Patrz: Süddeutsche Zeitung (07 września 2010).
W ogóle wydaje się, że niemieccy negocjatorzy w Brukseli i Berlinie celowo spowalniają proces i jawnie dążą w kierunku słabych instytucji w Brukseli, natomiast silnych instytucji w Berlinie.[19]
19. Patrz: Die Zeit (July 15, 2010): (15 lipca 2010): "Bez nas! Jak rząd federalny ponad miesiąc Brukseli walczył o plany europejskiego nadzoru bankowego"(Tatje).
Jakie są na dzisiaj obciążenia dla Niemiec z tytułu przywództwa w EMU? Są to obciążenia ekonomiczne, niematerialne (czyli, ideologiczne - przyp. red.), oraz instytucjonalne. Patrząc na obciążenia ekonomiczne, polityka monetarna i fiskalna, która utrzymuje przy życiu EMU i stabilne euro byłaby kosztowna. Obciążenia obejmują akceptację wysokich krótkoterminowych kosztów ekonomicznych, mając nadzieję na uzyskanie korzyści długoterminowych z tytułu bezpośredniego zaangażowania. Münchau (2010), na przykład, dla konsolidacji gospodarek takich krajów jak Hiszpania i Portugalia, zachowania EMU przy życiu i silnego euro proponuje kombinację trzech polityk: cięcia wydatków w sektorze publicznym powinny być powściągnięte, spożycie w sektorze prywatnym zwiększone, a popyt na produkty partnera EMU wśród niemieckich konsumentów powinien zostać także zwiększony.
Jeśli chodzi o instytucjonalne obciążenia, działanie wielostronne wymaga woli znalezienia lepszego argumentu i walczyć o poświęcenie więcej czasu, aby przekonać ludzi, więcej cierpliwości i wytrzymałości. Jest to, innymi słowy, bardziej kosztowny wybór polityczny. Jest to tym bardziej widoczne, że złożoność i różnorodność projektu UE doprowadziły do tego, co Le Gloannec nazywa dyfuzją i rozcieńczeniem władzy [Niemiec]. Wydaje się, że niemieckie elity polityczne i biurokratyczne są niewłaściwie wyposażone, aby przewodzić w tym wachlarzu sieci instytucjonalnych, lub, innymi słowy, aby zachować swoją rolę przywódczą wewnątrz instytucji UE.
Wreszcie, w odniesieniu do obciążeń niematerialnych, obciążenie niemieckich elit politycznych obejmuje opieranie się pokusom w kierunku jednostronności w celu utrzymania stabilnego politycznego kapitału. Kapitał polityczny Niemiec, lub ich ideologiczne władztwo, jest osłabione przez nienasycony głód niemieckich elit politycznych w kierunku zaspokojenia krótkoterminowych, być może nieuzasadnionych, wymagań ze strony krajowych wyborców, zamiast w kierunku prowadzenia stabilnej EMU i stabilnego euro. Od czasu rządu Schrödera-Fischera, elity polityczne w Niemczech stale zaprzeczały, że przywództwo w Europie jest dla Niemiec jedynym sposobem, aby w przyszłości uzyskać z Europy równie wiele, jak w przeszłości.
Rozpoznanie istoty przywództwa [Niemiec]i uznanie związanych z tym obciążeń wymaga jednego zasadniczego warunku wstępnego: wymaga elit politycznych, które wierzą w Europę. W tym miejscu należy obawiać się o kulturę polityczną w Niemczech.[20]
20. Patrz także: Süddeutsche Zeitung (September 16, 2010), »Populiści Europy« Stefan Ulrich).
Grecki kryzys jest odkrywczy w tym sensie: kiedy w serii ponurych artykułów opublikowanych w lutym i marcu 2010 r. tabloid masowego obiegu Bild oskarżał Greków o lenistwo i skłonność do przechodzenia na emeryturę w wieku nieco ponad 50 lat, po zmarnowaniu miliardów euro przekazywanych im za pośrednictwem funduszy europejskich na rzecz dostosowania strukturalnego i rozwoju regionalnego, o dziwo, żaden z naszych dobrze wykształconych i wyrafinowanych intelektualnie polityków znajdujących się obecnie w Niemczech u władzy nie był na tyle inteligentny, aby publicznie potępić te żenujące ataki przeciwko Grecji. A tym samym - by bronić niemieckiej legitymacji, zaufania i wiarygodności, czy kapitału politycznego Niemiec jako łagodnego hegemona.[21]
21. Krajowy dyskurs [w Niemczech] jest odkrywczy w tym sensie, a także niepokoi: rząd Merkel ciągle twierdził, że Niemcy nie są skłonni zapłacić za gospodarcze i fiskalne niedomagania innych w EMU (Schwarzer 2009: 29). Argument ten jednak jest mylący i służy tylko funkcji polemicznej, ponieważ pomija on bowiem ogromne korzyści, które Niemcy miały dotąd z EMU i euro. Ponadto, ignoruje fakt, że fiskalne i gospodarcze błędy innych mogłyby pojawić się również wskutek ograniczeń strukturalnych, powstałych w wyniku dominacji niemieckiej gospodarki w ramach EMU.
To zła wiadomość dla tych wszystkich, którzy mieli nadzieję zobaczyć, jak Niemcy utrzymują swój status łagodnego hegemona w przyszłym EMU.
Żródła:
• Adamson, Walter L. (1990): Hegemony and Revolution: A Study of Antonio Gramsci’s Political and Cultural Theory. Berkeley: University of California Press.
• Crawford, Beverly (2007): Power and German Foreign Policy. Embedded Hegemony in Europe. London, New York: Palgrave Macmillan.
• Eichengreen, Barry (2010): »Europe’s Trojan Horse«, Project-syndicate. Available at: http://www.project-syndicate.org/commentary/eichengreen14/English (accessed on 17 June 2010).
• Enzensberger, Hans Magnus (1987): Ach Europa! Wahrnehmungen aus sieben Ländern. Frankfurt / Main: Suhrkamp (English translation [1989]: Europe, Europe; New York: Pantheon).
• Gilpin, Robert (2001): Global Political Economy. Understanding the International Economic Order. Princeton and Oxford: Princeton University Press.
• Keohane, Robert O. and Joseph F. Nye (1977): Power and Interdependence. World Politics in Transition. Boston: Little, Brown & Co.
• Keohane, Robert O. (1984): After Hegemony. Cooperation and Discord in the World Political Economy. Princeton, nj: Princeton University Press.
• Le Gloannec, Anne-Marie (2001): »Germany’s Power and the Weakening of States in a Globalised World: Deconstructing a Paradox,« Cahiers Européennes de Science Po, No. 3. Paris: Institut de Sciences Politiques.
• Le Gloannec, Anne-Marie (2004): »The Unilateralist Temptation: Germany’s Foreign Policy after the Cold War,« in International Politics and Society 1: 27–39.
• Markovits, Andrei S. and Simon Reich (1991): »The New Face of Germany: Gramsci, Neorealism and Hegemony,« ces Harvard University Working Paper No. 28.
• Markovits, Andrei S. and Simon Reich (1993): From Bundesrepublik to Deutschland. Ann Arbor: University of Michigan Press.
• Münchau, Wolfgang (2010): Letzter Ausweg gemeinsame Anpassung – die Eurozone zwischen Depression und Spaltung, wiso direkt (June). Bonn: Friedrich-Ebert-Stiftung.
• Schwarzer, Daniela (2009): »Zehn Jahre Governance der Eurozone: ökonomische Bilanz und institutionelle Dynamiken jenseits der Vertragsrevisionen,« in Integration 1: 17–32.
• Snidal, Duncan (1985): »The Limits of Hegemonic Stability Theory,« in International Organization 39: 579–614.
________________________________________
Melanie Morisse-Schilbach PhD, badacz i wykładowca w Instytucie Nauk Politycznych na Uniwersytecie Drezneńskim.
Mniej więcej tak to właśnie wygląda.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mamy naprawdę długi jak na Europe okres pokoju a z drugiej - okupione jest to stale postępującą utratą suwerenności przez wiele państw europejskich.
Pytanie też brzmi - jak długo szeregowi Niemcy zechcą ten stan tolerować, z ich punktu widzenia to kosztowna operacja. Inna sprawa że wiąże się także z poczuciem ogromnej wyższości nad innymi - a to jest to co przeciętny Niemiec ma we krwi.