wtorek, 29 kwietnia 2014

Europejska Unia Demokratyczna (EDU) mogła finansować na początku lat 90. zarówno KL-D jak i PC



Beata Kosowska*
Instytut Nauk Politycznych, Uniwersytet Jagielloński

Rozwój, organizacja i program Europejskiej Unii Demokratycznej
(pobierz PDF)

(fragmenty)

s.1

Europejska Unia Demokratyczna (European Democrat Union – EDU) powstała 24 kwietnia 1978 w Klessheim koło Salzburga. Funkcjonuje jako wspólnota robocza zrzeszająca partie chrześcijańsko-demokratyczne, konserwatywne i – jak to określono – podobnie myślące. W literaturze przedmiotu przydaje jej się często miano Międzynarodówki Konserwatywnej.[1] W konferencji założycielskiej wzięło udział 18 partii: 10 jako członkowie i 8 jako stali obserwatorzy. W śród ojców-założycieli znaleźli się czołowi przedstawiciele europejskiej sceny politycznej: Helmut Kohl, Margaret Thatcher, Jacques Chirac, Josef Taus, Poul Schlüter czy Franz Josef Strauss. Odbywającym się w ubiegłym roku obchodom dwudziestej rocznicy istnienia organizacji towarzyszyło przyjęcie nowych partii, w tym polskiej Unii Wolności. EDU skupia obecnie 43 partie z 30 europejskich krajów, reprezentuje łącznie 90 mln wyborców.

1. Patrz: A.Zięba, Idea konserwatyzmu w programie Europejskiej Unii Demokratycznej, „Kapitalizm ”, nr 3/1981, s.67.

s.14

Założenia programowe EDU zawarte zostały w Deklaracji z Klessheim przyjętej na konferencji inauguracyjnej w kwietniu 1978 r.

(...)
Przewodniczący CDU Helmut Kohl w przemówieniu wygłoszonym na konferencji inauguracyjnej najpełniej ukazał oblicze ideologiczne tej organizacji, stwierdzając, że wraz z powstaniem EDU następuje połączenie ideologii chrześcijańsko-demokratycznej, konserwatywnej i liberalnej.[36]

36. H.Kohl, Im Dienste der europäischen Bürger, „Zeitschrift für Politik”, no. 5/1978, s.13.

s.12

3.3. Instytucja członkostwa i finansowanie EDU
W EDU mamy do czynienia z czterema typami członkostwa. Partia chcąc związać swój los z tą organizacją może zostać jej członkiem, stałym obserwatorem, obserwatorem lub członkiem stowarzyszonym-współpracownikiem. Partie mogą zostać członkami EDU na podstawie jednomyślnej decyzji KLP. Podania kierowane są do Komitetu Wykonawczego, który po ich rozpatrzeniu przedkłada Konferencji odpowiedni wniosek. Aby zostać członkiem EDU partia-aplikant musi spełnić kilka warunków:
(...)

# Być partią „podobnie myślącą”. Świadczyć o tym powinien jej program, aktywność działaczy i praktyka działania. Nazwa partii nie jest tu żadnym kryterium. Jest ona często rezultatem dominującej w danym kraju tradycji. Tylko nieliczne partie mają w swej nazwie przymiotnik: konserwatywna.[30] Tym co się naprawdę liczy, jest zgodność programu partii kandydującej z podstawowymi zasadami EDU wyrażonymi w Deklaracji z Klessheim.

30. Porównaj: A.Zięba, op.cit., s.9. Na temat przyczyn unikania określenia „konserwatywna” w nazwie partii zob. A.Zięba, Organizacje i idee międzynarodowego konserwatyzmu, „Sprawy Międzynarodowe”, nr 6/1986, s.102.

(...)
# Działać w systemie demokratycznym. Tym samym członkami EDU nie mogą być partie emigracyjne oraz partie z krajów niedemokratycznych. Warunek ten wykluczał członkostwo partii z krajów „bloku wschodniego”. Po upadku muru berlińskiego EDU zaczęła wspierać rozwój nowych partii politycznych w wyłaniających się demokracjach w Europie Środkowej i Wschodniej, a następnie zapraszać je do członkostwa w swoich strukturach. W sierpniu 1990 r. członkami EDU zostały dwie partie czeskie, dwie węgierskie oraz jedna słowacka.

18 października tegoż roku w Warszawie sformalizowano członkostwo dwóch polskich partii: Kongresu Liberalno-Demokratycznego oraz Porozumienia Centrum.

# Zaistnieć najpierw we własnym kraju, tzn. osiągnąć status grupy parlamentarnej lub przynajmniej 5% miejsc w parlamencie. EDU podchodziła początkowo bardzo entuzjastycznie do nowych członków, szybko jednak okazało się, że partie z rodzących się demokracji często zabiegały o członkostwo w EDU chcąc w ten sposób zdobyć swego rodzaju homologację europejską, co pomogłoby im zaistnieć na scenie politycznej we własnym kraju. Były to często niewielkie partie, które po kolejnych wyborach znikały ze sceny politycznej. Od 1992 r. Unia wprowadziła zasadę, zgodnie z którą partia, aby zostać członkiem tej organizacji musi najpierw przez co najmniej dwa lata funkcjonować w jej strukturach jako stały obserwator. Tak więc polska Unia Wolności zyskała najpierw taki status w 1996 r., a pełnoprawnym członkiem została w 1998 r. Obecnie jest jedyną partią reprezentującą nasz kraj w tej Międzynarodówce.[32]

32. Porozumienie Centrum przestało być członkiem EDU na skutek własnej bierności, niepłacenia składek członkowskich i oczywistego braku zainteresowania działalnością EDU; natomiast KLD – w wyniku połączenia się z Unią Demokratyczną i utworzenia Unii Wolności, która została członkiem EDU – Raport on the EDU Mission to Poland w: European Democrat Union. Yearbook 1994, Vienna 1995, s.112.

s.13

Członkowie mają prawo partycypować we wszystkich działaniach Unii, jak również są zobowiązani wnosić wkład finansowy do jej budżetu. Członkostwo kończy się albo na skutek przedłożenia Komitetowi Wykonawczemu rezygnacji albo z powodu wykluczenia jednogłośną decyzją KLP.

Następną kategorią członkostwa jest wspomniany stały obserwator. Niektóre partie po dwuletnim stażu zostają pełnoprawnymi członkami, inne zachowują przez cały czas powyższy status.

Stali obserwatorzy mogą brać udział bez prawa głosu w posiedzeniach KLP, komitetach i grupach ekspertów, mogą być przyjęci do Komitetu Wykonawczego, partycypują również w budżecie Unii.


s.13

EDU finansowana jest na podstawie zasad finansowych przyjętych przez Komitet Wykonawczy. W 1998 r. budżet roczny EDU wynosił 500 mln ecu. Wszystkie partie członkowskie i permanentni obserwatorzy wnoszą do budżetu składki, których wysokość zależy od wyników uzyskanych przez poszczególne partie w ostatnich wyborach ogólnych w ich krajach. EDU celowo rezygnuje z ubiegania się o subsydia z różnych instytucji europejskich (stanowiących główne źródło dochodów dla EPP). EDU głosi, że co nic nie kosztuje, nie jest nic warte. Stąd wszystkie partie muszą płacić składki, z tym że partie z Europy Wschodniej mają 50% zniżki, podobnie jak stali obserwatorzy.

s.19.
Po rozpadzie bloku wschodniego i rozwiązaniu ZSRR sytuacja w Europie diametralnie się zmieniła. Założenia prowadzonej do tej pory polityki bezpieczeństwa musiały ulec zmianie w sytuacji, gdy zniknął główny wróg, tak więc pojawiła się potrzeba nowej koncepcji bezpieczeństwa. W odpowiedzi na to Konferencja Liderów Partii przyjęła w Paryżu w 1991 r. raport, który nakreślił model europejskiej struktury obronnej obejmujący: NATO, państwa neutralne, byłych członków Układu Warszawskiego i Związek Radziecki. „Nowy Ład”, który w ten sposób miał powstać powinien opierać się na kilku filarach: NATO, UZE, UE i OBWE.[57]

s.20

Jeśli chodzi o procesy transformacji ustrojowej w państwach Europy Środkowej i Wschodniej, EDU nie tylko śledziła je dokładnie, ale była pierwszą międzynarodówką, która odegrała w nich aktywną rolę. Polegało to najpierw na organizowaniu misji, które miały na celu rozpoznanie sytuacji i zidentyfikowanie partnerów, a następnie na udzielaniu pomocy w zakładaniu partii i wspieraniu ich podczas kampanii wyborczych.

Na przełomie maja i czerwca 1989 r., czyli na kilka dni przed pierwszymi częściowo wolnymi wyborami w Polsce, misja taka przybyła do naszego kraju. Na jej czele stał wiceprzewodniczący EDU Bernhard Vogel. Delegacja spotkała się z przedstawicielami rządu, Lechem Wałęsą, czołowymi przedstawicielami Kościoła i opozycyjnych partii politycznych, próbując w ten sposób wyrobić sobie opinię o sytuacji w Polsce.[60]

60. E.Schollum, Die Europäische Demokratische Union (EDU) und der Demokratisierungsprozeß in Ost- , Mittel- und Südeuropa, „Österreichisches Jahrbuch für Politik ‘91”, s.501.

EDU stworzyła program popierania rozwoju „podobnie myślących” partii, który obejmował: kształcenie polityków w dziedzinie funkcjonowania systemu demokratycznego i organizowania kampanii wyborczych, przydzielanie stypendiów, organizowanie staży dla polityków i dziennikarzy ze Wschodu w instytucjach zachodnich, a także pomoc finansową przy budowaniu struktur partyjnych. Organizowano także wysyłanie obserwatorów nadzorujących demokratyczny przebieg wyborów w krajach naszego regionu.

W sytuacji, gdy nowe demokracje ustabilizowały się, EDU zaczęła zapraszać bliskie jej ideowo partie do współpracy i członkostwa. Popierała przy tym starania państw Europy Środkowej i Wschodniej o przyjęcie do NATO i Unii Europejskiej, opowiadając się za zawieraniem z nimi umów stowarzyszeniowych oraz rozwijaniem współpracy ekonomicznej i politycznej.


dodajdo.com

12 komentarzy:

  1. Akurat to że bogaci dają pieniądze biedniejszym (na działalność polityczną) mnie nie wzrusza. Nazwiska takie jak Kohl czy Thatcher to muzyka dla moich uszu. Z drugiej strony co w takim towarzystwie robi UW? to tak jak by do międzynarodówki socjalistycznej przypuszczono PSL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro nie wrusza Pana fakt, że "bogaci dają pieniądze biedniejszym, w takim razie moę spodziewać się nie wzruszy pewnie Pana wieść, że w jakimś mieście na jakimś Dzikim Wschodzie policja, sędziowie, adwokaci, burmistrz itd. siedzą po uszy w kieszeni jakiejś bogatej mafii.

    W podobny sposób mogę mieć prawo przypuścić, że "muzyką dla Pana uszu" będzie informacja, że np. pani Merkel realizuje naczelne, strategiczne cele swojej polityki niemieckiego hegemona europejskiego za pośrednictwem płatnej politycznej ekspozytury w Polsce, której zadaniem z kolei jest głównie sprawianie korzystnego wrażenia na swoich polskich wyborcach, że nic tak nie spędza im snu z oczu, jak o troska o polski interes narodowy, czyli dobro tych wyborców.

    OdpowiedzUsuń
  3. "moę spodziewać się nie wzruszy pewnie Pana wieść, że w jakimś mieście na jakimś Dzikim Wschodzie policja, sędziowie, adwokaci, burmistrz itd. siedzą po uszy w kieszeni jakiejś bogatej mafii. " - Prokuratorzy w naszym nie dzikim mieście na zachodzie przetrzymują ludzi latami bez procesu, przy aprobacie sędziów - nie biorą przy tym pieniędzy od żadnej mafii... to może gdyby im płaciła mafia działali by sprawniej i uczciwiej?!

    "pani Merkel realizuje naczelne, strategiczne cele swojej polityki niemieckiego hegemona europejskiego za pośrednictwem płatnej politycznej ekspozytury w Polsce" - Niemcy są dwa razy liczniejsi od nas, dodając Austriaków - trzy - są też dziesięć razy bogatsi. Byłbym szalenie zdziwiony gdyby nie próbowali tego zdyskontować.

    "której zadaniem z kolei jest głównie sprawianie korzystnego wrażenia na swoich polskich wyborcach, że nic tak nie spędza im snu z oczu, jak o troska o polski interes narodowy, czyli dobro tych wyborców." - zauważmy że to polityka skuteczna - skoro gremialnie Polacy są tak głupi że dają się na to nabierać to... dobrze nam tak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nie wzrusza Pana nawet swoja własna powinność udzielenia odpowiedzi na moje pytanie - cokolwiek abstrakcyjne, ale nie oznacza to, że bez sensu - poruszając ni z tego ni z owego kwestię określonych ale mimo wszystko ograniczonych co do skali anomalii w działaniu dzisiejszego polskiego wymiaru sprawiedliwości. Rozumiem to jako chęć zmiany tematu, ale odpowiem.
    Czy byłoby lepiej gdyby sędziom, prokuratorom i obrońcom w waszym dzikim mieście płaciła mafia? Proszę narazić się takiej rządzącej mafii, na przykład przez odmowę zapłacenia określonego haraczu i spróbować poskarzyć się na tęże mafię drogą sądową - a nuż dobije się Pan sprawiedliwego wyroku. To po pierwsze.

    Fakt, że Niemców są ileś tam razy liczniejsi, bogatsi, itd. tym bardziej powinnien - myślę - skłaniać nas, jak nie dać się przeształcić w swego rodzaju dojne krowy mleczne, które po wygaśnięciu okresu mleczności podlegają utylizacji, bo już do niczego innego się nie nadają.

    Jeśli chodzi o efektywność niemieckiej polityki opartej na zyskiwaniu przychylności polskich paralmentarzystów - czy też, jak Pan woli, na "dzieleniu się nimi posiadanym bogactwem" - to można powiedzieć, że tym bardziej będzie owa niemiecka polityka SKUTECZNA (NA POLSKĄ SZKODĘ) i tym bardziej POWSZECHNA w naszym życiu publicznym, im bardziej zwykli obywatele Polacy będą ją usprawiedliwiać, podziwiając jej skuteczność i radując się z faktu posiadania takich hojnych dobroczyńców i sponsorów polskiej polityki.

    Nie wiem tylko, czego się Pan tak naprawdę spodziewa, wybierając w powszechnych, równych, tajnych, częściowo proporcjonalnych wyborach posłów do polskiego Sejmu, którzy już na drugi dzień po wyborach mieliby skutecznie, Pańskim zdaniem, i nie wiem, czy nie bodaj wręcz chwalebnie, ulegać korupcji przez takie, czy inne obce lobbies?

    OdpowiedzUsuń
  5. To przecież nie ja zacząłem pisać o "dzikich" krainach, podając je jako straszak.
    W chwili obecnej bIIIRP działa gorzej niż państwo mafijne, gdyż także praktycznie nie ma sposobu obrony przed jej siepaczami fiskalnymi, którzy mogą zgnoić człowieka, pozbawić go majątku, zamknąć i zniszczyć firmę, odebrać pracownikom zarobek wszystko to w myśl "prawa" podatkowego - jak dla mnie Żadnej istotnej różnicy nie ma! Pozatą jedną że mafie jednak działają efektywniej!

    Ps. te anomalie to wcale nie są "ograniczone co do skali" to NORMA.

    Nie jestem germanofobem - nie wierzę Sienkiewiczowi i jego Krzyżakom, nie wierzę Konopnickiej i jej rocie (bo brała rosyjskie pieniądze...bardzo prawdopodobne). Nie boję się Niemieckiej dominacji - boję się niemieckiej frustracji.
    Czego się spodziewam? Mam nadzieję że wygrają ludzie na ktorych zaglosuję, mam nadzieję że nadal będą robić to co robili do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiekna projekcja lecz... całkiem nie trafiona!
    Nie jestem w stanie polemizować z wybranymi sformułowaniami, gdyż wszystkie odnośnie mojej osoby są mylne.
    Co do stanu państwa też nie uważam aby był on pochodną zaprzedaństwa czy zgoła zdrady interesów narodowych, bo jak łatwo dostrzec w ogóle czegoś takiego jak interesy narodowe nie postrzegam. Równie dobrze zresztą polskim interesem narodowym można nazywać otwarcie dla Polaków rynków pracy w UE - dla wielu rodaków TO właśnie był szczyt marzeń i z ich punktu widzenia idee głoszone przez ruchy narodowe są tym co Gall Anonim określił jako "traditori" w odniesieniu do Bp Stanisława. Więc skoro nie ma czegoś takiego jak "interes narodowy", gdyż jest jedynie wypadkowa interesów indywidualnych, to nim nie zostanie ona jasno zdefiniowana (a nie została i raczej nie zostanie)' wszelki roszczenia sobie wiedzy na temat kto jest a kto nie jest pożyteczny dla polskiego interesu narodowego należy uznać za uzurpację.

    Co innego polska racja stanu, tu już można wyznaczyć pewne określone wartości z wartością podstawową: lepiej być niż nie być - inna sprawa że gdyby interes obywateli rozmijał się z racją stanu, to każdy wolny człowiek ma obowiązek opowiedzenia się po stronie ludzi a nie państwa.

    Jest jeszcze coś co można nazwać interesem kultury polskiej i tu kolejny problem... bo to co dobre dla kultury polskiej zawsze też jest dobre dla kultury europejskiej i światowej i wice versa to co dobre dla kultury europejskiej i światowej zawsze też jest dobre dla kultury polskiej. Natomiast za szkodników nalwży uznać ludzi którzy swą postawą i zajadłością przypierają niektórych twórców do muru, zmuszając ich do przyjęcia postaw skrajnie antypolskich.
    Jeśli więc IIIRP wygląda tak jak wygląda to nie dlatego iż ten czy ów służą interesom obcym, lecz dlatego iż takiego "mętnego" państwa chciała większość Polaków. Ponieważ jednak nie jestem demokratą to nie zamierzam rozczulać się nad losami tego bękarta spłodzonego w Magdalence.

    Ps. do EP zagłosujęnaKONKRETNEGO człowieka a nie na anonimowych "polityków".

    Ps2 - Francuzi od Niemców też nie raz baty dostali i nie słychać by bydowali swoją tożsamość narodową na zawołaniu "niebędzie Niemiec pluł nam w twarz"... a tak a propos germanizacji - to po pierwsze typowo socjalistyczna polityka (więc charakterystyczna nie tylkodla Niemców), a po drugie Polacy gdy już uzyskali niepodległość to prowadzili taką samą na kresach. Stąd zresztą jedna z przyczyn wybuchu rzezi na Ukrainie i trwająca do dziś nieufność na Litwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Stwierdzając, że w ogóle nie postrzega Pan czegoś takiego jak interesy narodowe, właśnie Pan osobiście potwierdził, że użyte przeze mnie sformułowania są jednak jakoś na rzeczy.

      Ale zacznijmy od uściślenia terminologii.

      Z definicji, ponownie za Wikipedia,
      Racja stanu (fr. raison d'État, łac. ratio status) – nadrzędny interes państwowy, interes narodowy, wyższość interesu państwa nad innymi interesami i normami, wspólny dla większości obywateli i organizacji działających w państwie lub poza jego granicami, ale na jego rzecz.

      Jak Pan widzi, tutaj nadrzędny interes państwowy jest niemal tożsamy, jeśli nie całkowicie identyczny z interesem narodowym. Tym samym, którego Pan "w ogóle nie dostrzega".

      Idąc dalej, o racji stanu mówi się zazwyczaj dla podkreślenia ważności danej kwestii, tak że inne kwestie, jako mniej istotne w ramach danego państwa, schodzą, czy też powinny zejść na plan dalszy.

      W powyższym świetle dalece niestosownym wydaje mi się uznanie otwarcia dla Polaków rynków pracy w UE, jako "polskiej racji stanu". Muszę Pana zmartwić, ale niezależnie jak bardzo pozytywnie byłoby takie posunięcie oceniane przez niektórych Polaków, którzy spodziewają się skorzystać, lub już skorzystali z tego otwarcia granic, nie jest to "polska racja stanu". Nie negując wszelkich korzyści jednostkowych i nawet zbiorowych, jakie mogą wynikać z wolności wyjazdu dla uzyskania pracy czy wykształcenia, jedną naczelnych kwestii polskiego interesu narodowego jest, aby młodzi Polacy, wychowani i wykształceni przy niemałych nakładów w Polsce, tu posiadających swoje rodziny, pracowali w Polsce, tu zakładali rodziny, tu wychowywali swoje dzieci.

      Teoretycznie mogłaby to być jakaś "polska" racja stanu, której inne sprawy winny ustąpić miejsca, ale tylko i jedynie wówczas, gdyby jakiemuś państwu (nominalnie) polskiemu zależało na ZMUSZENIU milionów Polaków do opuszczenia rodzinnego kraju w poszukiwaniu środków do godnego życia, podczas gdy dla tegoż nominalnie polskiego rządu (państwa) nadrzędną kwestią byłoby dalsze nieudolne rozwiązywanie problemu braku miejsc pracy, czy też wręcz świadome przyzwolenie władz na utrzymywanie się w państwie wielomilionowego bezrobocia, aby zrobić w ten sposób miejsce dla jakieś innej, z natury obcej kulturowo ludności napływowej.

      Podobnie z kulturą, do której Pan nawiązuje. Jak wiadomo, niemało dzisiaj spotyka się osób, które są głęboko przekonane, że im więcej różnych spojrzeń na kulturę, naród, religię, państwo itd. w jednym miejscu tym lepiej, tym kultura - mówią - bogatsza. Spójrzmy więc z punktu widzenia "obcego", z punktu takiej napływającej do Polski ludności i zobaczmy, o ile się przez to wzbogacimy. Otóż wydaje się, że swoim najlepiej rozumianym interesie - obojętnie: politycznym, ekonomicznym, kulturowym, cywilizacyjnym - z pewnością najchętniej taka ludność napływowa, wzbogacająca z sukcesem polską kulturę, proklamowałaby "otwarcie granic", czyli powszechną wolność emigracji rdzennych Polaków za chlebem poza granice własnego kraju. Byłoby to z punktu widzenia owej ludności napływowej bezapelacyjne "dobro nadrzędne" - najprawdziwsza "polska racja stanu".

      Dlatego obawiam się, że z tym interesem, czy dobrem kultury polskiej to może być tak jak z tym putinowskim pojmowaniem dobra i wolności narodu ukraińskiego. Na wszelki wypadek ilekroć ktoś mówi o dobru polskiej kultury, nie zapomnijmy zapytać: A kto mówi?

      Usuń
    3. Wiki podaje definicje racji stanu i łączy ją z racją narodu ale to jest rozumienie "narodu" w sensie anglosaskim, tymczasem jak zauważyłem w Polsce pojęcie "naród polski" nie obejmuje np. Żydów lub "ludności napływowej". Więc i całą definicję można sobie wydrukować i na wyściółkę w buty wsadzić.

      Państwa powstają albo jako forma przymusu zewnętrznego (państwa okupacyjne), lub w wyniku umowy społecznej której aktem założycielskim jest określenie czego naród (ludzie zamieszkujący dane terytorium) od państwa oczekuje. W pierwszym przypadku - człowiek wolny nie ma obowiązku czuć się za państwo odpowiedzialny a wręcz ma prawo je zwalczać w zakresie w którym to państwo ogranicza jego swobodę (tak było za PRL), W drugim przypadku wprost odwrotnie (no chyba że umowa społeczna obejmuje proces zniewolenia - ale wtedy należy zwalczać współobywateli). III RP w strukturach UE to państwo umowy społecznej, tryle że zwyrodniałe na skutek zarówno dziedzictwa PRL jak i wad polaków. Niemniej jednak skoro Polacy uznali że chcą emigrować to znaczy że taki jest ich interes a skoro taki jest to państwo dobrze robi że ich nie zatrzymuje.

      Jednocześnie KAŻDE inne państwo z UE w oparciu o ogólnie przyjęte prawa obywatelskie w równie dobry sposób może zabezpieczyć Polakom ich interes narodowy - do tego IIIRP wcale potrzebna nie jest.

      Usuń
    4. Właśnie tak się obawiałem, pisząc komentarz z 3 maja 2014 08:11.(poniżej)
      Dziękuję za pouczającą rozmowę.

      Usuń
  8. (tekst z 1 maja 2014 18:40 po korekcie)

    Widzi Pan, tutaj dotknął Pan wreszcie, cokolwiek mimowolnie, sprawy zasadniczej. Pan, jak widzę, uważa że posłowie, politycy, rządy robili wszystko, co mogli i jak należy i ma Pan nadzieję, że "nadal będą robić to, co robili do tej pory". Z drugiej strony w Pana widzeniu stanu rzeczy państwo, które określa Pan jako III RP i które tak bardzo Pana rozczarowuje, że wg Pana "działa gorzej niż państwo mafijne" i nie widzi Pan "praktycznego sposobu obrony przed jego siepaczami fiskalnymi", powstało jakby samo z siebie, niejako ex nihilo. No, może co najwyżej z jakiejś podłej polskiej natury. Ale przy tym sobie samemu też Pan jakby nie miał nic do zarzucenia.

    Ja natomiast jestem najgłębiej przekonany, że dzisiejszy stan rzeczy jest przede wszystkim wynikiem degeneracyjnej polityki kolejnych rządów, bez względu na barwy partyjne. Niestety, ta degeneracyjna zaraza zaczęła się już w obrębie ruchu solidarnościowo-opozycyjnego, który to proces rzutował w dalszej kolejności na kształt modelu wychodzenia z realnego socjalizmu, nazywanego transformacją systemową. Tymczasem jest to nic innego jak systemowa liberalno-socjalistyczna degeneracja państwa i społeczeństwa. Pod szyldem fasadowego liberalizmu, służącego ideologicznemu uzasadnieniu, towarzyszyło faktyczne utrzymanie przy władzy mniej więcej tej samej klasy rządzącej, co w okresie realnego socjalizmu, rozszerzonej nieco o część byłej tzw. opozycji demokratycznej.

    Pański błąd w oglądzie stanu rzeczy polega m.in. na złudzeniu, że tak jak poszło, pójść musiało i nie było innego rozwiązania. Nie jest Pan w stanie zobaczyć innych traconych bezpowrotnie możliwości rozwojowych. Dlaczego tak się dzieje i działo? Dlatego, ponieważ m.in. Pan zdołał przyswoić sobie swoim prześpiegłym rozumem potocznym, pod wpływem umiejętnej, dobrze opłacanej propagandy pookrągłostołowej określony zespół przekonań, wartości i nawet reguł rozumowania, sprowadzających się do umiejętności skojarzeń, jak za przeproszeniem u psa Pawłowa, i za ich pomocą nadawania rzeczom, osobom i zjawiskom określonych "plusów dodatnich" i "ujemnych". To właśnie w skali powszechnej umożliwia właśnie bezkarne działania polityczne w kierunku dalszej degeneracji życia publicznego.

    W jakiejś mierze Pan sam, przez swoje myślenie zniewolonego umysłu jest dzieckiem tego systemu, do tego stopnia, że nawet ewidentna korupcja partii politycznych i wysługiwanie się obcemu interesowi na szkodę własnego państwa (swoją własną) uważa Pan za coś niezasługującego na naganę. Można więc powiedzieć, że w jakimś stopniu, nie poprzez zakreślanie kratek na karcie do głosowania, ale przez codzienne, ostentacyjne przyzwalanie na jawnie naganne, jeśli nie karygodne działania osób publicznych. Sam sobie zawdzięczać Pan będzie, że dalej tak się będzie u nas działo, jak się właśnie dzieje. Z kulawym działaniem fiskusa polskiego państwa systemowo doprowadzanego do ruiny i sprowadzanego poniżej progu zdolności do samodzielnego istnienia włącznie.

    Paradoksalnie, to zniewolenie jest tym silniejsze i pewniejsze, a rzeczywistość nieznośna, im bardziej zdaje się Panu, że jest Pan swobodny w określaniu swojego świato-oglądu.

    P.S. Słuchając Pana można by pomyśleć, że bitwy pod Płowcami i pod Grunwaldem to rezultat polskiego antygermanizmu.

    OdpowiedzUsuń