piątek, 27 stycznia 2012
Min. MCzS Siergieja Szojgu strażacy od zadań specjalnych
Do głównych zadań Państwowej Straży Pożarnej Federacji Rosyjskiej, należą:
- organizacja projektowania i wdrażania działań rządu mających na celu zapobieganie pożarom, poprawa skuteczności ochrony przeciwpożarowej miejsc osiedlenia, przedsiębiorstw, organizacji i instytucji;
- organizacja i realizacji kontroli Państwowej Straży Pożarnej;
- gaszenie pożarów i przeprowadzanie związanych z nim pierwszorzęnych działań awaryjno-ratowniczych na terenach zamiszkałych i obiektach;
- szkolenia zawodowe kadr do wykonywania przeciwpożarowych prac awaryjno-ratowniczych.
Jednak strażacy Ministerstwa Ds. Zdarzeń Nadzwyczajnych kierowanego przez min. Siergieja Szojgu, a przynajmniej ludzie w strażackich roboczych uniformach, zatrudnieni przy likwidacji skutków podczas tzw. katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku
wykonywali daleko szerszy zakres prac, aniżeli zadania statutowe. I tak, nie tylko brali udział w tłumieniu ognia powstałego w momencie upadku samolotu, ale także układali z płyt betonowych drogi dojazdowe,
wykonywali ręcznie i przy pomocy koparek i spychaczy najróżniejsze prace polowe, ładowali szczątki wraku na ciężarówki
przesuwali ręcznie i przy pomocą ciężkiego sprzętu budowlanego wielkie elementy skrzydeł i kadłuba
a także dźwigali trumny.
Krótko mówiąc pracowali ciężko i ofiarnie, nierzadko z narażeniem własnego życia i zdrowia.
Ale mało kto wie, że najważniejszym, priorytetowym zadaniem ludzi min. Szojgu ubranych w strażackie uniformy robocze były staranne, niezwykle precyzyjne operacje metaloplastyczne, dokonywane na resztkach wraku, pod fachowym nadzorem swoich przełożonych lub samodzielnie.
Przy pomocy łomów, nożyc do cięcia elementów metalowych, linek i kabli, wreszcie spalinowych pił tarczowych, doprowadzali oni mozolnie resztki wraku do stanu, w którym będą się one wreszcie w pełni kwalifikowały do transportu na miejsce tymczasowego składowania (przed oddaniem do przetopu).
W tym przypadku widzimy, że obiektem szczególnego zainteresowania operatora piły tarczowej i jego przełożonego jest odchylona klapa osłony goleni podwozia. Z zupełnie niezrozumiałych dla nas laików powodów ten niewielki detal musiał zostać przycięty dokładnie według wskazanej linii ukośnej, i to zanim ten wielki kilka ton ważący element skrzydła zostanie załadowany na platformę i przewieziony na miejsce składowania.
Ale MCzS Rosji jest instytucją zbyt profesjonalną, ażeby coś w jej działaniu było przypadkowego, czy bezcelowego. Możemy się więc jedynie domyślać, że jakaś rysa, wgłębienie, czy pęknięcie na tej klapie nie było taką rysą, wgłębieniem, czy pęknięciem, jakiego wymagałaby wersja o winie niedouczonych polskich pilotów i o pijanym generale w kokpicie, nakłaniającym pilotów do zbiorowego samobójstwa.
"O tu, popatrz, widzisz? Tutaj jeszcze trochę tego zostało. Jeszcze ciut, ciut w górę, w kierunku krawędzi" - zdaje się mówić swemu podwładnemu , wskazując palcem, kierownik tej trudnej i odpowiedzialnej operacji... wrakoplastycznej.
Niestety, nie mamy dokumentacji fotograficznej z analogicznych działań nocnych. Skądinąd wiadomo, że prace nad likwidowanie skutków katastrofy trwały nieprzerwanie przez 24 godziny na dobę, posuwając sie powoli, ale systematycznie do przodu.
Skąd to wiemy? Możemy się o tym przekonać, patrząc tylko na jeden tylko element - chodzi o część ogonowa samolotu z resztkami płatów poziomych i zdewastowanym sterem kierunku pionowycm. Jeszcze 10 kwietnia w południe na filmie montażysty TVP pana Wiśniewskiego ta część wyglądała tak:
Widzimy wyrażnie zachowane resztki pomalowanej na biało krawędzi natarcia, jak gdyby spłaszczoną i wgiętą, jak po jakimś otarciu lub uderzeniu w jakąś przeszkodę niewiadomego pochodzenia, jednak biało-czerwona szachownica, umieszczonej na granicy pasów białego i czerwonego, zachowała się niemal nietknięta.
Spójrzmy teraz, jak ten sam szczątek wraku przedstawia się według MAK w świetle dnia 12 kwietnia 2010 r. (str. 88 Raportu MAK w wersji rosyjskiej).
Widzimy, że obecnie w miejscu, gdzie była jeszcze kilkadziesiąt godzin temu biała krawędź części ogonowej w polskich barwach narodowych, jest teraz głębokie wcięcie. Zachodzi ono aż na część tylną, tę pomalowaną na czerwono. A nawet - obejmuje swym zasięgiem nietknięte dotąd katastrofą górne białe pole szachownicy. Nie ulega wątpliwości, że ludzie min Szojgu tutaj też nie próżnowali.
I tak oto dzięki pracy rosyjskich specjalnych służb pożarniczych fotografia tej resztki szczątka może zostać wreszcie zamieszczona w Raporcie MAK str. 88, jako niezbity dowód, jakoby wrak polskiego wyglądał, jak każdy może sam na własne oczy, czytając Raport MAK-u, zobaczyć.
W swoim czasie minister MSWiA Jerzy Miller, jako przewodniczący rządowej komisji ds. wyjaśnienia przyczyn tzw. katastrofy w Smoleńsku wsławił się stwierdzeniem, że nic nie wie o tym aspekcie działalności rosyjskich służb wokół wraku Tupolewa. Zdaje się nie dowiedział się o tym fakcie do tej pory, bowiem gdyby się dowiedział, coś z tej jego wiedzy przeniknęłoby do treści Raportu Millera. Niestety, Raport Millera milczy, o ile nam wiadomo, jak zaklęty na ten tak ważny temat, nie wspomniawszy ani słowem o tej ciężkiej, odpowiedzialnej i co tu dużo mówić, niewdzięcznej pracy strażaków swego kolegi po funkcji, min. Siergieja Szojgu.
Ale taka to już zdaje się cecha "wrodzona" znacznej liczby członków ekip rządowych Donalda Tuska: najlepiej "nic nie widzieć, nic nie słyszeć, nic nie wiedzieć", a rządzić. I wyjaśniać, i to z powodzeniem, przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Oczywiście - tłumacząc ją tzw. czynnikiem ludzkim.
__________________________
Dodane: 20.03.2012
Dot. sposobu malowania szachownicy na części ogonowej Tu-154M 101. (patrz komentarz P. Cypriana Polaka.)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kolejny,po Macierewiczu,twórca science-fiction!
OdpowiedzUsuńo widze kolejny POkemon zagubil sie w necie,,,onet nie w te strone tępaku...i nie obrazaj 8 milionow polakow ktorzy sa pewni ze tam byl zamach ...
UsuńNo tak, jedno i to samo. Może ktoś z 'mądrych i oświeconych' mógłby wreszcie przedstawić swoje argumenty inne niż bzdura czy science fiction...
UsuńKOLEJNY PRZYKLAD DEBILA, albo platnego zaciemniacza, ktory patrzy i widzi, nie widzac ....
Usuńwg. tego typa, te fotografie zupelnie nie istnieja ...
O, witam kolejnego "realistę socjalistycznego", który wbrew wszystkiemu będzie wierzył (wzgl. kazał nam wierzyć), że białe to czarne itd.
OdpowiedzUsuńTo po prostu nie do wiary, jak Wasza wiara potrafi być silna - dosłownie góry przenosi. Czasami to aż się zastanawiam, jak na twórcę science fiction przystało, czy przypadkiem niektórzy z Was nie są zwyczajnie i po prostu na żołdzie pewnych agencji PR-owskich, mających za zadanie tworzenie przez takie całkowicie abstrahujące od meritum komentarze ad personam określonej atmosfery medialnej, wokół określonych spraw, osób i instytucji.
Kwestia z szachownicą jest ważna też jako podstawowy i pierwszy dowód na incenizację przy siewierny.
OdpowiedzUsuńMalowanie tupolewa jest zupełnie inne
Proszę porównać z szachownica na przykład tutaj
http://www.plastikowe.pl/galerie/tu-154m
Powinno takie zestawienie być prezentowane wszędzie jako pierwsze i podstawowe
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeśli ma Pan, Panie Cyprianie, na myśli brak cienkiego zewnętrznego czerwonego obramowania otaczającego czerwone (kwadratowe) pole szachownicy, idące wgłąb czerwonego pasa, to zgoda. Jeśli go rzeczywiście nie ma na pokazywanych nam szczątkach, to istotnie byłoby to cenne spostrzeżenie. Problem tylko w tym, że dostępne zdjęcia nie pozwalają tego w tej chwili z dostateczną pewnością stwierdzić. Postaramy się przejrzeć posiadane przez nas zdjęcia i filmy archiwalne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten komentarz i pozdrawiam serdecznie.
Rozumiem, że czasem trzeba dać wyraz swojej dezaprobacie, a nawet oburzeniu wobec takiego czy innego komentarza, czy postawy. Z drugiej strony dobrą, jak sądzę, tradycją tego bloga było unikanie obraźliwych epitetów, wyzwisk w stosunku do tych z którymi się nie zgadzamy. Coraz silniejsze określenia, pisane coraz większymi literami niczego bardziej nie dowodzą, jak tego, że nie ma się już nic więcej do powiedzenia, że na nic więcej nas już nie stać. Dlatego warto, myślę, pamiętać, że to samo zawsze można powiedzieć na tysiące sposobów, że zawsze pisząc cokolwiek o innych, najbardziej dajemy świadectwo o samych sobie, wreszcie, że nawet ten, co uważa, że tylko on posiadł całą mądrość, zazwyczaj z mainstream mediów, to też bliźni. Tych wszystkich, którzy poczuli się dotknięci przepraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://www.granagieldzie.pl/viewtopic.php?f=34&t=297&start=130&sid=a144eb9cc03c6a7a0b452ad7720b9073 byłam na stronie "Manka",brzozą każdy się zajął, ale nikt kadłubem no i gdzie leży ! te "zawiesie" dyndające z nieba z filmu Koli ....tu w tym lasku po drugiej stronie drogi jest kadłub jakoś cisza w tej sprawie nikt nie podejmuje tematu!
OdpowiedzUsuńTeoria tzw. "zawiesi" dyndających z nieba z filmu Koli", opowiadającej, z grubsza biorąc, o tym, iż bezszmerowy helikopter niepostrzeżenie dla nikogo na rzeczonych zawiesiach przywlókł wiele ton ważące szczątki jakiegoś innego samolotu, i poukładał na miejscu domniemanej katastrofy według z góry ustalonego planu, jest mi znana. Jednocześnie jestem przekonany, że nie ma powodu, aby ograniczać się do jednej teorii. Na bazie tego czegoś, co zwisa i powiewa w filmie Koli można zbudować cały szereg innych opowieści, choć może nie tak barwnych i sugestywnych jak wymieniona na wstępie.
OdpowiedzUsuńFakt, że nie poruszałem dotąd tej sprawy, nie wynika bynajmniej z lekceważenia problemu, a jedynie z tego, że zbyt mało wiemy, z czego owe obiekty, liny czy taśmy były robione, jakie miały własności mechaniczne i do czego były one w rzeczywistości przyczepione.
Witam!
UsuńChyba spokojnie możemy założyć, że coś miało być przyczepione do tych linek, a oto fakty, które sprzyjają tej hipotezie:
-jeden z nadchodzących ludzi był w czeronej kurtce, co ułatwia lokalizację z góry i jest praktykowane w podobnych sytuacjach (film Koli).
-gdy spędzimy troszkę więcej czasu, by nasze oczy mogły się przyzwyczaić do wyglądu tych linek (zawiesi) i porównamy je ze zdjęciami/filmami takowych, możemy dostrzec conajmniej dwa szczegóły wskazujące na podobieństwo.
-jest kokpit, lub inna część spora część samolotu, której później tam nie ma (film Koli).
-jakiś czas po zdarzeniu, pojawia się nad Smoleńskiem helikopter, którym można transportować samoloty o takiej masie jak rozbity Tupolew. Ja taki helikopter widziałem tylko na filmach, a mieszkańcy Smoleńska mogli go widzieć akurat tego dnia na niebie (jeden z filmów podczas prac w okolicach wraku).
Pierwszy i drugi fakt można zaobserwować w filmie Koli, trzeci o ile pamiętam nagrany przez jakąś telewizję, podczas filmowania prac nieopodal wraku.
Pisze Pan w pierwszych zdaniach o tej teorii w taki sposób jakby chciał ją Pan ośmieszyć, ale jaki "szereg opowieści" Pan może sam przytoczyć, bo jakoś nie wyobrażam sobie zbyt wielu wiarygodnych hipotez. Może to jakieś zacietrzewienie z mojej strony, nie będę zaprzeczał, ale chętnie poczytam co ma Pan do powiedzenia w tej sprawie.
Z kolei to do tego czegoś, co jako jasna smuga majaczy za drzewami na lewo od komisu samochodowego, a co Pani zdaje się brać za kadłub samolotu, widzę jeden zasadniczy problem: jak on później stamtąd bez śladu zniknął?
OdpowiedzUsuńA może ten fragment został oderwany, gdy wyjmowano zwłoki?
OdpowiedzUsuńTak mi się jakoś od razu skojarzyło, jak tylko spojrzałam na zdjęcie - w końcu zrobiono je z dwudniową przerwą.
Jeśli ma Pani na myśli ostatnie zdjęcie, to jakoś tak się dziwnie, na mój gust, za energicznie szukało tych zwłok pod kilem steru pionowego, gdzie ich zazwyczaj najmniej.
OdpowiedzUsuń