poniedziałek, 12 września 2016

Prof. Shlomo Avineri wpada w gniew



„Ponad trzy miliony Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. My nigdy na to nie pozwolimy. (...) Będziemy im to powtarzać dopóki Polska ponownie nie zamarznie. Jeśli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań będzie publicznie atakowana i upokarzana na forum międzynarodowym”. (Israel Singer, sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów)


Prof. Shlomo Avineri wpada w gniew


Shlomo Avineri jest profesorem nauk politycznych na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie oraz członkiem Izraelskiej Akademii Nauk. Jak sam stwierdza, przybył do Palestyny z rodzicami tuż przed wybuchem II wojny św. podczas gdy reszta jego rodziny pozostałej w Polsce zginęła podczas zagłady. Przedstawia się jako przyjaciel Polski, wielokrotnie odwiedzający nasz kraj, znający polski język, historię i kulturę, w przeszłości wykładowca Uniwersytetów Warszawskiego i Jagiellońskiego, członek Polskiej Akademii Sztuki, autor publikowanych w Polsce książek i artykułów. Jako taki, dowiedziawszy się o zmianach w polskim prawie i w polskiej polityce historycznej, prof. Shlomo Avineri wpada w gniew ("I understood – but was also furious)". *)



Avineri jest przy tym nawet skłonny uznać do jakiegoś stopnia podnoszoną przez stronę polską kwestię tzw. "polskich obozów zgłady". Zaznacza jednak natychmiast, że Polska przez penalizację przypadków zniesławiania narodu polskiego upodabnia się do "niedemokratycznych reżimów", ponieważ (jego zdaniem) kwestia ta powinna być przedmiotem nie kryminalizacji, ale "częścią dyskursu publicznego, wyjaśnień historycznych, kontaktów dyplomatycznych, edukacji".

Co wzbudza jego, przyjaciela Polski, autentyczną furię, jest informacja, że mogłyby ponownie zostać zbadane przez rząd warszawski okoliczności śmierci Żydów, mieszkańców Jedwabnego w 1941 r., ustalone jednoznacznie i podane do wiadomości światowej opinii publicznej przez historyka Jana Tomasza Grossa. W przypadku Jedwabnego kończy się prof. Avineriego skłonność do "dyskursu, wyjaśnień historycznych", a być może nawet przetargów i negocjacji polityczno-dyplomatycznych - dla izraelskiego naukowca, przyjaciela Polski ta sprawa zdaje się być na zawsze ostatecznie wyjaśniona i nie podlegająca jakiejkolwiek dalszej dyskusji.

Cóż w takiej sytuacji może zrobić niezawodny przyjaciel Polski z Izraela, kiedy widzi, że rząd w Warszawie usiłuje dokonać rewizji uznanego już wcześniej przez przez obie strony obrazu historii, oprócz uczucia furii, jak go ogarnia? Może uświadomić sobie, a przy okazji polskim przyjaciołom państwa leżącego w Palestynie, jak też całej światowej opinii publicznej, że istnieją jakoby pewne niedopowiedzenia, pewne pytania dotyczące polskiej historii, które to pytania nie były przez stroną izraelską dotąd poruszane, "głównie ze względu na uznanie straszliwego cierpienia narodu polskiego w czasie II wojny światowej", a które być może warto byłoby w zaistniałej sytuacji odświeżyć i przypomnieć.

Jakie to kwestie? Prof. Avineri dostrzega ich znaczną liczbę. Po pierwsze - "dlaczego polska podziemna nie powstała przeciwko okupacji niemieckiej w ciągu ostatnich czterech lat" niemieckiej okupacji? Po drugie - "dlaczego polskie podziemie nie próbowało zakłócić systematyczną eksterminację trzech milionów Żydów, wszystkich polskich obywateli, przez Niemców"? Po trzecie - "dlaczego Polska podziemna stała bezczynnie, podczas gdy niedobitki 300.000 żydowskich mieszkańców Warszawy wznieciły powstanie przeciwko okupantowi"? (Avineri jest przekonany, że możliwe było w dowolnym czasie nie tylko o powstanie w Warszawie, ale i powstanie powszechne, w całej Polsce.) Pytanie to za chwilę uzyskuje postać "dlaczego "nie zrobiono nic, aby zapobiec zorganizowanemu zabójstwu trzech milionów Żydów polskich lub ułatwić powstanie w getcie"? Po czwarte - "dlaczego polski rząd nie zgodził się na wejście wojsk radzieckich [komunistycznych] na terytorium Polski w celu wypędzenia Niemców"?

Zdaniem izraelskiego naukowca, specjalisty od nauk politycznych, tylko z tego jednego powodu, polskiej awersji do ZSRR można było uniknąć II wojny światowej: nie byłoby paktu Ribbentrop-Mołotow, powstałaby antyhitlerowska koalicja, a w związku z tym także "Holocaust nie miałby miejsca".

Jak widać, niektórzy izraelscy przyjaciele Polski dysponują przebogatym arsenałem środków "perswazji" w obronie dotychczasowego status quo, utrwalonego orzecznictwa, by tak rzec, w sprawach żydowskich - czy to Jedwabnego 1941, czy rzekomego "pogromu kieleckiego" z lipca 1946 r. Profesor nauk politycznych Uniwersytetu Hebrajskiego zdaje sobie świetnie sprawę, że pytania w rodzaju "co by było, gdyby" można mnożyć w nieskończoność, a przy tym nie istnieje na nie odpowiedź jednoznacznie negatywna.

Powiedzmy sobie otwarcie - nie chodzi tu zresztą o odpowiedź, ale o mnożenie w nieskończoność pytań bez odpowiedzi, pytań insynuacji. Można więc bezkarnie, bez obawy o polską sankcję karną wsączać w świadomość mniej zorientowanej w sprawach żydowskich światowej opinii publicznej, w tym zwłaszcza żydowskiej, przekonanie, iż Polacy mogli rzekomo uczynić bardzo wiele, aby uratować Żydów od zagłady, mogli nawet całkowicie nie dopuścić do zagłady, a nie zrobili praktycznie nic. Właściwie nawet więcej, niż nic - swoją katastrofalną decyzją o niewpuszczeniu wojsk bolszewickich na polskie terytorium, wedle tej optyki, sprowadzili na Żydów całe nieszczęście zagłady.

Na niewiele zda się najprawdopodobniej oficjalna polska argumentacja, że Polska nie mogła po prostu abdykować, rozwiązać się, anihilować jako państwo na samą jedynie wieść o ewentualnej możliwości agresji ze strony Niemiec. Daremne też będą zapewne wszelkie polskie zapewnienia i tłumaczenia, że jakiekolwiek polskie powstanie pod niemiecką okupacją bez możliwości bezpośredniego wsparcia aliantów byłoby tylko i wyłącznie dołożeniem do zagłady żydowskiej zagłady narodu polskiego.

Na zrozumienie jednak tych kwestii nie mamy specjalnie co liczyć. W cywilizacji żydowskiej bowiem nie liczy się prawda historyczna o danych zdarzeniach, ani realia polityczno-społeczne, czy militarne, ale ważna jest głownie i przede wszystkim konkluzja moralna, kwalifikacja prawna czynu, czy braku czynu, postawy zaniechania, jaka z danej narracji w świetle żydowskiego prawa religijnego wypływa.

W tym kontekście niezwykle symptomatyczna wydaje się wypowiedź jednej z żydowskich uczestniczek którejś z licznych konferencji na temat żydowskiego holocaustu z lat 1996-1997. Wyraziła się ona mniej więcej w ten sposób, że "my Żydzi, widząc, że was Polaków wiozą na zagładę, rzucilibyśmy się i zębami rwalibyśmy szyny, po których wieziono by was do Oświęcimia".

Widać zarówno z powyższych pytań prof. Avineri, jak i z ostatniej wypowiedzi, jak wielka, wręcz poza jakąkolwiek dyskusją była, jest i z pewnością pozostanie w oczach strony żydowskiej rzekoma polska wina w stosunku do Żydów.

Można oczywiście machnąć ręką czy wzruszyć ramionami na całą tę chucpę, przybraną w pozory obiektywizmu i przyjaźni, bo na inne miano to całe dążenie Avineriego do prawdy historycznej właściwie nie zasługuje. Nie należy jednak przy tym równocześnie zapominać, że naród żydowski jest narodem poważnym, a naród poważny nie rzuca słów na wiatr. A już zwłaszcza oskarżeń o zbrodnie w stosunku do siebie.

Nie można też ani na chwilę zapominać, że
"...Stale powiększa się grupa żydowskich i nie tylko żydowskich fałszerzy historii, którzy korzystając ze społecznej aury nadawanej tzw. ocalałym z Holokaustu, piszą książki, jeżdżą z pogadankami, występują w radio, telewizji i opowiadają najczęściej zmyślone historie o czasach wojny i swoim w niej udziale. Ich działalność jest nagłaśniana przez Przemysł Holokaustu, który nie interesując się prawdziwym przebiegiem II Wojny Światowej, ale dąży do całkowitej kontroli nad debatą historyczną i do czerpania różnego rodzaju korzyści, w tym roszczeń finansowych."
(Elie Wiesel - oszust stulecia? Myśl Polska, nr 37-38 (11-18.09.2016)

Wreszcie, nie od rzeczy także będzie wziąć pod uwagę, że prof. Shlomo Avineri jest aktualnie osobiście zaangażowany w rewitalizację myśli żydowskiego XIX w. filozofa Mojżesza Hessa, "Czerwonego Rabina", żydowskiego ideologa który, jak twierdzą niektórzy biografowie, "nawrócił Marksa i Engelsa na komunizm", a Teodora Herzla zapłodnił ideą syjonizmu. Hess głosił ponadto, że marksistowska (komunistyczna) walka klas jest problemem wtórnym, natomiast pierwszoplanowym jest walka ras i cywilizacji oraz dążenie do spełnienia przez rasy misji, danej im przez Opatrzność. Jako skutek narodowego odrodzenia Izraela w jego pradawnej ojczyźnie
"religijny geniusz żydów będzie, niczym legendarny gigant, czerpał nową moc przez nauczanie Matki Ziemi [wszystkich narodów świata - przyp. J.R.], ożywiany świętym duchem Proroków".
(Mojżesz Hess: Święta historia ludzkości i inne dzieła, 2004)

Wszystko to biorąc pod uwagę można z dostateczną pewnością powiedzieć, że jest właściwie jedynie kwestią czasu, kiedy absurdalne zarzuty Avineriego o rzekome polskie współsprawstwo z Niemcami w żydowskiej zagładzie, choćby tylko początkowo tylko pośrednie, tylko w postaci łagodnych napomnień i insynuacji jedwabnych rękawiczkach, spadną w pewnej chwili nam na głowy jak kamienna lawina w postaci jak najbardziej rzeczywistego publicznego aktu oskarżenia. Czy raczej procesu eskalacji oskarżania i upokarzania. Być może nie od razu, zapewne dopiero w jakiejś przyszłości, w świetle przyszłego jeszcze "sprawiedliwszego" prawa międzynarodowego, w jakimś nowym wspaniałym ładzie światowym, w którym niekoniecznie będziemy mieli do powiedzenia tyle, ile nam się zdaje obecnie. Na początek wystarczy, że w światowej opinii publicznej zakorzenią się jako pewniki - coś zupełnie naturalnego, oczywistego, nie budzącego niczyich większych wątpliwości.

Może zatem powtórzyć się à rebours historia, w której jednak tym razem to my, Polscy, staniemy się przedmiotem osądu "historii" - procesu nadzorowanego tym razem nie z Norymbergi, Bonn, Londynu czy Waszyngtonu, ale z Jerozolimy. Jeżeli nie podejmiemy właściwych kroków zapobiegawczych, przeciwdziałających rozsadnictwu insynuacji i fałszywych oskarżeń przeciwko Polsce, przeciwko narodowi polskiemu, możemy liczyć się z tym, że znajdziemy się niebawem dokładnie w tej samej sytuacji, w jakiej znaleźli się Żydzi w II RP w przededniu II wojny światowej. Nie wiadomo, czy będziemy mogli skarżyć się głośno na krzyczącą niesprawiedliwość świata, czy już tylko milcząco znosić palącą gorycz powszechnej pogardy i upokorzenia.


*) Shlomo Avineri Quo Vadis, Poland, Ha'aretz, 3.09.2016


dodajdo.com

6 komentarzy:

  1. nie sposób ukeyć że Żydzi przesiąknięci są mentalnością "narodu wybranego", jest to moim zdaniem pierwotna forma nazizmu - stąd właśnie oczekiwania by inne narody poświęcały swoje dobro dla nich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy dla was wasze posiadlosci w auszwitz do oddanoa zaraz ogrzewanie darmowe

    OdpowiedzUsuń
  3. "dlaczego polski rząd nie zgodził się na wejście wojsk radzieckich [komunistycznych] na terytorium Polski w celu wypędzenia Niemców"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech facet uważa co gada.W Niemczech jest coraz więcej ludzi wyznania muzułmańskiego gdy będą w większości to przypomną resztce niemców ich przodka, niejakiego Adolfa H i jego doktryne semicką a że Żydów muzułmanie kochają tak jak dawniej Niemcy to drugi armagedon żydowski może być skuteczniejszy a Polacy nie zaryzykują pomocy by potem jeszcze obelg wysłuchiwać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy Natanyahu przyjedzie do USA, to spotyka się z organizacjami żydowskimi. Kiedy Cimoszewicz, KWASNIEWSKI przyjechali to – tez, ale nie spotkali się z Kongresem Polskim i uchodźcami polskimi.
    Żydzi zmienili nazwiska, niektórzy nawet imiona rodziców i obecnie pozują na najlepszych Polaków.
    Żydzi kształcili się korzystając z przywilejów w „zydokomunie”, a obecnie kształcą następny swój miot w prywatnych szkołach i uniwersytetach granicznych. Przykład: Hanna Suchocka (Haik Silberstein) lub K. Skubiszewski (Szymon Szimel).
    Hanna Suchocka (Haik Silberstein) uczestniczyła w ostatniej konferencji Bilderbergow. Jej uzgodnienia tam SA trzymane w tajemnicy przed Polakami.
    Aaron Szechter (Adam Michnik) powiedział w telewizji australijskiej, gdzie wystąpił w jarmułce, ze Żydzi w Polsce przygotowują ekspansje i mogą ja zrealizować, gdyż Polacy to stado tępych baranów.
    Wyniki wyborów ulęgły dystorsji przez zawile i pokrętne ordynacje.
    Ksiądz prałat Henryk Jankowski postuluje, aby kandydat w wyborach musiał okazać się świadectwem, ze jest Polakiem wywodzącym się z co najmniej trzech pokoleń polskich i nie ze zdrajców ojczyzny (nie daleko pada jabłko od jabłoni), żeby Polska była Polska. Na to istnieje precedens Anglii, Izraela, Japonii i Szwecji.
    Jednak Żydzi kontrolują 90% prasy a także wydawnictwa, telewizję i radio i urabiają opinie wyborców propagandą. Powodują oni podwójnym standardem prawdy . Dezinformacja zamęt w społeczeństwie, demoralizacje, podważają katolicyzm, z którego Naród czerpie swoja sile, poprzez sprzeciwianie się naukom Kościoła itd. W Polsce, jak w USA, obowiązuje Political Correctness (poprawność polityczna). „Gazeta Wyborcza” i „Nie” to gazety żydowskie. Żydostwo stworzyło państwo w państwie.
    Unia Wolności jest partia żydowska. Inne partie są zinfiltratrowane przez manipulatorów żydowskich.
    2 tysiące agentów Mossadu spenetrowało gospodarkę i politykę.
    Plany Żydów:
    - wyniszczyć kraj finansowo;
    - pozbawić 5 milionów pracowników posad poprzez zrujnowanie zakładów pracy, nawet tych które przetrwały od 1918 roku;
    - zrujnować rolnictwo aby 3 miliony rolników emigrowało „za chlebem”;
    - „oczyścić” kraj z inteligencji patriotycznej;
    - wyludnić kraj innymi sposobami do liczby 15 milionów Polaków, którzy będą służyć kolonizatorom żydowskim za wyrobników;
    - zwiększyć opłaty za uniwersyteckie studia i naukę w szkołach średnich, aby Polacy mieli tylko podstawowe wykształcenie niezbędne do najemnej pracy w resorcie usług i pracy robotniczej według schematu wypracowanego na Palestyńczykach.
    To tylko krótki rys naszej najnowszej historii, ale warto go poznać i z tą wiedzą dokonywać wyborów.
    Opracował
    Ryszard Nowak

    http://naparkiecie.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. "[Avineri]Zaznacza jednak natychmiast, że Polska przez penalizację przypadków zniesławiania narodu polskiego upodabnia się do "niedemokratycznych reżimów", ponieważ (jego zdaniem) kwestia ta powinna być przedmiotem nie kryminalizacji, ale "częścią dyskursu publicznego, wyjaśnień historycznych, kontaktów dyplomatycznych, edukacji". "

    -----

    To mówi przedstawiciel narodu, który narzucił państwom całego Zachodu tzw. kłamstwo oświęcimskie uniemożliwiające jakąkolwiek debatę historyczną nt. tzw. holokaustu. A zarazem przedstawiciel narodu, który stworzył na całym Zachodzie organizacje typu Liga Przeciw Zniesławieniu, Otwarta Rzeczpospolita, Nigdy Więcej terroryzujące "gojów" za przedstawianie niewygodnej dla Żydów prawdy o ich niszczycielskim wpływie na inne narody.

    OdpowiedzUsuń