"(...)Pod patronatem "europejskich" opiekunów, w atmosferze sztucznie wywołanej histerii o komunistycznym zagrożeniu, debatowano nad koniecznością zjednoczenia polskiej centro-prawicy. Utworzenie systemu politycznego opartego o dwie wielkie partie, wymiennie sprawujące władzę i mimo teatralnych gestów wzajemnej "opozycji" realizujące identyczne programy, to jedno z priorytetowych zadań masonerii w krajach naszej części Europy. System taki, by był skutecznym, musi posiadać pewne mechanizmy, które sprawdziły się doskonale w państwach tzw. Zachodu. Mechanizmy te, karmiące się siłą emocji elektoratów, wyolbrzymiają do monstrualnych rozmiarów mało istotne różnice i podnoszą je do rangi sztandarów danych partii. Słabo zorientowany wyborca stając pod takim sztandarem, koi swe emocje w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Nic nie szkodzi, że krótko po wyborach mamy, mówiąc delikatnie, trudności z odnalezieniem przedwyborczych deklaracji w programach rządzących, za kilka lat znów zasilimy naszymi emocjami ów niezawodny mechanizm."
(Jacek Karpowicz)
Jacek Karpowicz
Warszawa, 1998
WAŻNIEJSZE EKSPOZYTURY RZĄDU ŚWIATOWEGO W POLSCE
Choć do większości istniejących w naszym kraju stronnictw i partii politycznych powyższy tytuł pasuje jak ulał, nie one są przedmiotem naszego zainteresowania. Zajmiemy się organizacjami, które z samego swego założenia stawiają się ponad tzw. porządkiem demokratycznym. Organizacje te stanowią w systemie kontroli władzy ogniwo pośrednie, ogniwo łączące zakulisowe siły masońskie ze światem "parlamentaryzmu" i "demokracji". Członkowie tych elitarnych "jaczejek" penetrują wszelkie partie i środowiska polityczne, rozsiewając toksyczne, antynarodowe idee, budują, wymagane potrzebą sytuacji, sojusze i koalicje. Role tych grup ocenimy właściwie, gdy stwierdzimy, że zarówno utworzenie Akcji Wyborczej "Solidarność", jak i jej powyborczy sojusz z Unią Wolności, jest w znacznej mierze ich dziełem.
GRUPA WINDSOR
jest organizacją międzynarodową. Obejmuje swym zasięgiem głównie kraje Europy Środkowo-Wschodniej: Polskę, Węgry, Czechy, Słowację, Rosję, gdzie jest szczególnie aktywna i inne kraje post-komunistyczne naszej części starego kontynentu. Rodowód organizacji jest w zasadzie brytyjski, lecz jej powiązania sięgają również za ocean do Stanów Zjednoczonych, gdzie biją jej źródła finansowe.
W 1991 r. w angielskim mieście Windsor, odbył się pod kuratelą Partii Konserwatywnej zjazd przedstawicieli partii i środowisk prawicowych z państw dawnego bloku komunistycznego. Ideą spotkania było utworzenie w krajach reprezentowanych na zjeździe grup nacisku na rzecz przemian w kierunku wolnego rynku, zacieśnienia ich więzi z NATO i Wspólnotami Europejskimi. Utworzono w ten sposób sieć dyspozycyjnych wobec masonerii światowych ekspozytur, koordynujących działania globalistyczne w naszej części świata. Nic więc dziwnego, że wiceprzewodniczący brytyjskiej Partii Konserwatywnej, Sir Geoffrey Pattie ogłaszał w 1994 r. zainstalowanie siatki jako "najlepsza wiadomość, jaka nadeszła z byłych państw komunistycznych Europy Środkowej od czasu upadku komunizmu".
Inicjacja "polskiego" oddziału Grupy Windsor miała miejsce w lipcu 1993 r. podczas uroczystego obiadu w ekskluzywnej warszawskiej restauracji "Pańska Club". W skład grupy inicjatywnej weszli:
Hall Aleksander, ur. 20 maja 1953 r. w Gdańsku [p.z.], z wykształcenia historyk. Człowiek o niezwykle barwnym życiorysie, poruszający się po swej politycznej drodze nieodmiennie w towarzystwie wysoko wtajemniczonych wolnomularzy. Członek wielu mniej lub bardziej tajemniczych organizacji będących zewnętrznymi formacjami powołanej z początkiem lat 60-tych warszawskiej loży "Kopernik", Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela [ROPCziO] w latach 1977-79, współzałożyciel i wieloletni leader Ruchu Młodej Polski [1997], wiceprezes [1988-89] Klubu Myśli Politycznej "Dziekania". W początku lat 80-tych, jako przedstawiciel RMP i redaktor pisma "Polityka Polska", wyposażony w list polecający od jednego z nestorów masonerii w Polsce Wiesława Chrzanowskiego [p.z.] i przy poparciu uplasowanej w kręgach narodowej emigracji agentury amerykańskiej i brytyjskiej, uzyskuje niezbędne dla dywersyjnej roboty w kraju "legitymację" działacza narodowego. Zniszczenia, jakich A. Hall dokonał w środowiskach narodowej opozycji antykomunistycznej w kraju, siejąc w umysłach wielu liberalną truciznę, widać szczególnie dobrze po latach właśnie w AWS, jej wyborach politycznych i programowych.
Politycznymi i duchowymi mistrzami A. Halla byli wysokiego stopnia wolnomularze. Wspomniany już Wiesław Chrzanowski, który wraz z Janem Olszewskim sprawował z ramienia Zakonu opiekę nad "opozycją demokratyczną". Jan Józef Lipski, prominentny mason z loży "Kopernik", wojujący ateista i antyklerykał, o którym - oto miara tryumfu loży - ojciec Jacek Salij [p.z.], odprawiając mszę św. w piątą rocznicę jego śmierci powiedział: módlmy się, aby Bóg przyjął Jana Józefa Lipskiego "do grona świętych" [za Gazetą Wyborczą 14-15 września 1996 r.].
Znaczącą rolę w kształtowaniu ideowych i politycznych postaw A. Halla odegrał też zmarły przed paroma laty Stefan Kisielewski [p.z.], którego przyjaciel i współpracownik A. Halla, Tomasz Wołek [p.z.] tak określił w pośmiertnym wspomnieniu: "obdarzał miłością wszelkie nurty i obediencje". Tomasz Wołek wygłaszając tę laurkę, która dla profana nic nie znaczy, wskazał subtelnie "braciom" z niższych stopni wysoką pozycję, jaką Kisielewski zajmował w Zakonie. Najciekawszym jednak z mistrzów A. Halla wydaje się być Henryk Krzeczkowski, absolwent szkoły wywiadu w komunistycznej Moskwie, oficer, wieloletni funkcjonariusz służb wywiadowczych PRL. W 1950 r. składa dymisję [sic!] z wojska i ląduje w ... Tygodniku Powszechnym. Prowadzi również w swym prywatnym mieszkaniu salon polityczny, przez który przewijają się najbardziej elitarne grupki leaderów rodzącej się opozycji.
Nie powinno nas dziwić, że mając tak wysokie koneksje masońskie, A.Hall znalazł się wśród zasiadających przy "Round Table" [Okrągłym Stole]: od tamtej pory datuje się jego zażyłość - są po imieniu - z Aleksandrem Kwaśniewskim [p.z.]. W latach 1989-90 minister, czł. Rady Ministrów ds. współpracy z partiami i stowarzyszeniami politycznymi oraz ruchami społecznymi w rządzie Tadeusza Mazowieckiego [p.z.]. Poseł na Sejm RP 1. kadencji, czł. Klubu Parlamentarnego Unii Demokratycznej [1991-92]. Współzałożyciel Grupy Windsor i uczestnik niezwykle ważnej, międzynarodowej konferencji, zorganizowanej przez to ciało w Pułtusku w listopadzie 1994 r.
Członek Rady Stowarzyszenia Euroatlantyckiego [1996-], w doborowej stawce wolnomularzy: T. Mazowiecki [przew.], W. Bartoszewski [wiceprzew.], M. Kozakiewicz, A. Ananicz, J. Eysymontt, J. Holzer, T. Nałęcz, Jerzy-Marek Nowakowski, Janusz Reiter, Edward Wende, K.Dziewanowski.
Członek Rady Polityki Zagranicznej [1996-] w składzie m.in.: A. Ananicz, W. Bartoszewski, K. Dziewanowski, B. Geremek, K. Kozłowski, T. Mazowiecki, A. Milczanowski, W. Chrzanowski, A. Olechowski, P. Nowina-Konopka, J. Onyszkiewicz, J. Reiter, K. Skubiszewski, H. Suchocka, J. Ziółkowski.
Członek Rady Programowej Międzynarodowego Centrum Rozwoju Demokracji w składzie m.in.: L. Balcerowicz, W. Bartoszewski, W. Chrzanowski, B. Geremek, K. Kozłowski, A. Olechowski, K. Skubiszewski, J. Turowicz, E. Wende, A. Zakrzewski, J. Ziółkowski.
Trzy wyżej wymienione organizacje, których nazwy zapisaliśmy wytłuszczonym drukiem, są elementami samego "jądra ciemności". Tworzą je osoby z samej "wierchuszki" Zakonu w Polsce. Uczestnictwo A. Halla w tym gronie czyni zbędnym wszelki dalszy komentarz.
Ujazdowski Kazimierz Michał ur. 28 VII 1964 r. Kielce [p.z.], prawnik. W latach 1989-90 doradca ministra. Poseł RP 1. kadencji, członek Klubu Parlamentarnego Unii Demokratycznej. Poseł z ramienia AWS w 1997 r. Współzałożyciel Grupy Windsor. Z A. Hallem, ks. H. Jankowskim [sic!!!], Lechem Mażewskim, Wiesławem Walendziakiem zakładają Instytut Konserwatywny im. Edmunda Burke'a [1993 -], który miał promować "demokratyczny kapitalizm" oraz szczególnie szybkie przeprowadzenie reformy samorządowej, to znaczy podziału Polski na regiony. Publikacje w "Życiu Warszawy", "Ładzie", "Więzi", "Przeglądzie Politycznym" i "Rzeczpospolitej".
Arendarski Andrzej ur. 15 XI 1949 r. Warszawa [p.z.] wykszt. geolog, filozof. Polityk, działacz gospodarczy. Poseł na Sejm RP 1989-93. Wiceprzewodniczący i członek Rady Politycznej Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Jest jednym z pionierów liberalizmu w Polsce. Z Janem Krzysztofem Bieleckim [p.z.] i Michałem Wojtczakiem działacz Junior Chamber International. Z Grażyną Staniszewską i Andrzejem Zawiślakiem współzałożyciel Społecznego Ruchu Inicjatyw Gospodarczych SPRING. Prezes Krajowej Izby Gospodarczej [1990-], czł. Rady Giełdy Papierów Wartościowych [1992-], czł. Komitetu Wykonawczego Kapituły Godła "Teraz Polska", [1993-] wraz z: J. Ziółkowskim, J. M. Rokitą, J. Lewandowskim, K. Skubiszewskim, J. Osiatyńskim. W Komitecie Honorowym Kapituły znaleźli się ponadto m.in. L. Balcerowicz, B. Geremek, A. Olechowski, A. Zakrzewski.
W marcu 1996 r. zasiada w Radzie Honorowej XLVIII Kongresu Światowego AIESEC, obok m.in. L. Balcerowicza, Jana Krzysztofa Bieleckiego, A. Olechowskiego, Cezarego Stypułkowskiego i Hanny Gronkiewicz-Waltz. Kongres ten, który jest jedną z licznych organizacji światowego żydostwa, otworzył jego działacz z dwudziestoletnim już stażem... Aleksander Kwaśniewski. Patronował zaś obradom międzynarodowy przestępca gospodarczy i polityczny Żyd George Soros.
Pawłowski Krzysztof ur.26 VI 1946 r. Nowy Sącz [p.z.], fizyk. Polityk, organizator i prezes Klubu Inteligencji Katolickiej w Nowym Sączu. Należy przypomnieć, że Kluby Inteligencji Katolickiej stanowią groźną strukturę masonerii, prowadzącą dywersyjną robotę skierowaną na wdrażanie posoborowej destrukcji w Kościele. Członek OKP, senator RP I i II kadencji. Wspołorganizator Business Center Club [1991-]. Współzałożyciel Partii Chrześcijańskich Demokratów. Założyciel i rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu. Współorganizator międzynarodowego seminarium Grupy Windsor w Pułtusku. Współorganizator niezwykle groźnej dla naszego kraju inicjatywy pod nazwa Europejski Okrągły Stół Przemysłowców. Uczestnik Komitetu "Stu" Czesława Bieleckiego [p.z.], z którego wyłoniła się partia Ruch Stu. Uczestnik prac liberalno-masońskiego Instytutu Tertio Millennio Adveniente [o którym niżej]. Uhonorowany nagrodami m.in. Fundacji "Polcul" i tygodnika "Polityka". Publikacje w "Ładzie", "Nowym Świecie", "Gazecie Wyborczej", "Polityce".
Gadomski Witold ur. 16 VI 1953 r. w Pułtusku [p.z.], dziennikarz, poseł [1991-93] z ramienia Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Były zastępca red. nacz. "Gazety Bankowej" i były red. nacz. "Nowej Europy". Z Henryką Bochniarz, która wsławiła się m.in. otwarciem drzwi polskich zakładów zbrojeniowych wywiadom państw NATO, Andrzejem Michalskim, Kazimierzem Pazganem, Pawłem Piskorskim i Andrzejem Blikle [Rotary Club], pracował nad postulatami Ruchu Obrony Podatnika. Jest ekspertem Centrum im. Adama Smitha [CAS], z którym związani są m.in.: Janusz Beksiak, Marek Dąbrowski, Krzysztof Dzierżawski [brat Mariusza Dzierżawskiego, leadera SPR], Wacław Wilczyński, Jan Winiecki, Kazimierz Michał Ujazdowski, Marek Belka. W 1993 r. CAS otrzymało wsparcie Fundacji Batorego [Soros].
W marcu 1993 r. brał udział w posiedzeniu nieformalnej 80-osobowej grupy "Spotkania d'Egmont" [od nazwy pałacu w Brukseli]. Obrady poświecone były integracji krajów Grupy Wyszehradzkiej ze Wspólnotami Europejskimi. Wśród uczestników obrad znaleźli się m.in.: J. Delors, dyr. FIAT-a Renato Ruggero, sir Leon Brittan, Jan Czarnogursky, Jirzi Dienstbier, T. Mazowiecki, Jan Kułakowski, Piotr Nowina-Konopka, ks. Józef Tischner [sic]. Pisuje dla "Gazety Wyborczej" i "Rzeczpospolitej".
Nowakowski Jerzy Marek, politolog. Dyrektor nie istniejącego już Ośrodka Studiów Międzynarodowych przy Senacie RP. Obok Czesława Bieleckiego, Marka Matraszka, A. Olechowskiego, Jana Winieckiego, Krzysztofa Piesiewicza, inicjator powołania Komitetu Stu. Członek Rady Stowarzyszenia Euroatlantyckiego [1996-]. W dniu 6.XI.97 r. "Gazeta Wyborcza ", podała za PAP, że Jerzy Marek Nowakowski został mianowany podsekretarzem stanu w Kancelarii Premiera - będzie doradzał premierowi w sprawach związanych z polityką zagraniczną.
W listopadzie 1994 r. w Pułtusku odbyło się międzynarodowe sympozjum zorganizowane przez Grupę Windsor. W spotkaniu uczestniczyli leaderzy partii Konserwatywno-Liberalnych z Polski, Węgier, Czech i Słowacji. Pod patronatem "europejskich" opiekunów, w atmosferze sztucznie wywołanej histerii o komunistycznym zagrożeniu, debatowano nad koniecznością zjednoczenia polskiej centro-prawicy. Utworzenie systemu politycznego opartego o dwie wielkie partie, wymiennie sprawujące władzę i mimo teatralnych gestów wzajemnej "opozycji" realizujące identyczne programy, to jedno z priorytetowych zadań masonerii w krajach naszej części Europy. System taki, by był skutecznym, musi posiadać pewne mechanizmy, które sprawdziły się doskonale w państwach tzw. Zachodu. Mechanizmy te, karmiące się siłą emocji elektoratów, wyolbrzymiają do monstrualnych rozmiarów mało istotne różnice i podnoszą je do rangi sztandarów danych partii. Słabo zorientowany wyborca stając pod takim sztandarem, koi swe emocje w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Nic nie szkodzi, że krótko po wyborach mamy, mówiąc delikatnie, trudności z odnalezieniem przedwyborczych deklaracji w programach rządzących, za kilka lat znów zasilimy naszymi emocjami ów niezawodny mechanizm. Wszystkim w ten sposób oszukanym podczas wyborów parlamentarnych w 1997 r., zwłaszcza zaś pewnemu księdzu, dyrektorowi pewnego radia, którego nazwy nie wymieniamy przez poszanowanie dla jego Patronki, pragniemy zadedykować poniższy cytat:
"Jasne jest, że walka między kapitalizmem i komunizmem, daleka od odwiecznej szarpaniny rodzaju ludzkiego, jest faktycznie czymś tylko nieco większym od rodzinnej sprzeczki między dwoma Żydami, między holenderskim Żydem Ricardo i niemieckim Żydem Marksem, o boskie prawo wprowadzania ludzi w błąd". (Christoper Holis, "The Two Nations")
Inicjatywa powołania Akcji Wyborczej "Solidarność" wyszła z kręgów międzynarodowych masonerii. Organizacją koordynującą te akcje w kraju jest m.in. Grupa Windsor. Nie bądźmy jednak gołosłowni. Oto, co pisała "Gazeta Wyborcza" z 15 XI 1994 r.:
"Działająca od roku Grupa Windsor skupia konserwatystów Europy Środkowej i jest finansowana przez największą amerykańską fundację republikańską Heritage Foundation i brytyjskie fundacje konserwatywne. Razem z działającymi już od dawna w tym regionie niemieckimi fundacjami Konrada Adenauera [CDU] i Hansa Seidla [CSU] anglosascy konserwatyści postawili sobie za cel wspieranie i jednoczenie środkowo-europejskiej centroprawicy."
Podstawową funkcją państwa opartego o Katolicką Naukę Społeczną winna być troska i opieka nad jego obywatelami, szczególnie nad słabszymi. To stwierdzenie nie jest już oczywistym, zostało zachwiane, zobaczmy jak perfidnie:
"O tym, jak przekonać wyborców do kapitalizmu, mówili w sobotę i w niedzielę goście Grupy Windsor podczas seminarium poświęconego polityce społecznej i gospodarce rynkowej. Seminarium prowadzone przez brytyjskiego konserwatystę Rogera Scrutona dotyczyło m.in. sposobów budowania społecznego poparcia dla reformy państwa opiekuńczego. [...] Brytyjscy goście G.W. opowiadali o swoich doświadczeniach w przekonywaniu wyborców do trudnych reform: Kroczący socjalizm państwa opiekuńczego jest groźniejszy niż narodowy socjalizm, czy bolszewizm [sic!!! przyp. wyd.] - zapewniał prof. David Marsland z West London Institute, zachęcając do "zwalczania naukowców i mediów, którzy propagują mnóstwo idiotycznych pomysłów na temat państwa opiekuńczego" - Trzeba ich ignorować, a kiedy wynoszą głowę ponad parapet, to trzeba im dołożyć... oczywiście w sensie demokratycznym [sic.!!! przyp. wyd.] - mowił prof. Marsland."
Spójrzmy teraz na osoby związane z Grupa Windsor. Uzyskamy obraz wpływów, jakie w światku "polskiej" polityki posiada ta organizacja: Lech Kaczyński [PC], Marian Lemke - wiceprezes Urzędu Zamówień Publicznych, Stefan Niesiołowski [ZChN], Maciej Łętowski [były red. nacz. "Ładu" p.z.], wsławił się oświadczając, że przyjęcie przez Polskę emigrantów żydowskich z Rosji... jest nasza racją stanu, Tadeusz Syryjczyk [UW], Stanisław Michalkiewicz [UPR], Wiesław Chrzanowski [ZChN], Stanisław Kurowski ["S"], Michał Kulesza, od lat odpowiedzialny za tzw. reformę administracyjną kraju, czyli podział Polski na regiony, Rafał Ziemkiewicz [dawniej UPR, p.z.], Marek Jurek i Marian Piłka - obaj [ZChN], Piotr Nowina-Konopka i Andrzej Wielowiejski [UW], prof. Ryszard Legutko, Ludwik Dorn [PC], Maria Gintowt-Jankowicz, Piotr Naimski [ROP], to tylko niektórzy.
Zatrzymajmy się przez chwilę przy osobie wyżej nie wymienionej, a mianowicie przy Ryszardzie Czarneckim. Pełni on w rządzie premiera Buzka funkcję ministra do spraw integracji Polski z Unią Europejską. Czarnecki Ryszard ur.25.1.1963 r., w Londynie, wykszt. historyk Uniwersytet Wrocławski [1986]. Po studiach zatrudniony w obsadzanym rutynowo przez masonów Archiwum Akt Nowych w Warszawie. W 1988 r. wyjeżdża do Londynu, gdzie podejmuje pracę w redakcji "Myśli Polskiej". Po kilku miesiącach przechodzi do opanowanego w całości przez Zakon "Dziennika Polskiego". W tym okresie przeżywa romans, pozostawiona w kraju żona z dzieckiem obawia się jego pozostania w Anglii. Żona namawia Ryszarda Czarneckiego na spotkanie, dochodzi do niego w Wiedniu, Czarnecki wraca na łono rodziny. W latach 80-tych R.Cz. nawiązuje kontakt z masonem, okultystą Władysławem Brulińskim. Zostaje członkiem Zakonu Martynistów, szczególnie wyspecjalizowanego w antykatolickiej dywersji kierunku Masonerii Okultystycznej Regularnej. W tym samym kręgu uczestniczy również Henryk Goryszewski. Powstanie Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego pod egidą notorycznego wolnomularza Wiesława Chrzanowskiego jest inicjatywą "Braci" z tych właśnie martynistycznych kręgów. Czarnecki poniesiony euforią uchyla nawet rąbka tajemnicy, mówi publicznie o ZChN jako o "Zakonie Ideowym" ["Myśl Polska" 17.VII.1994 r.].
Celem partii nie jest jednak działanie dla dobra narodu, wręcz przeciwnie, zgodnie z martynistycznym programem ZChN ma kanalizować wszelkie inicjatywy narodowe, i co gorsza, kompromitować ten kierunek polskiej myśli politycznej. Zostaje posłem I kadencji [1991-93], w rządzie Hanny Suchockiej pełni funkcję wiceministra Kultury i Sztuki. W wyborach prezydenckich w 1995 r., wówczas p.o. Prezes ZChN, R.Cz. popiera kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz, w ostatniej chwili, gdy ta kandydatura traci jakiekolwiek szanse, przerzuca ponownie poparcie ZChN na korzyść Lecha Wałęsy. W wyborach parlamentarnych 1997 r. zostaje wybrany na posła z listy AWS we Wrocławiu.
Mianowanie R.Cz. przez Premiera Buzka na szefa Komitetu Integracji Europejskiej, komentowane jako przeciwwaga dla Bronisława Geremka, nie wywołało sprzeciwów Unii Wolności. No cóż, można żartem powiedzieć, właściwy człowiek na właściwym stanowisku. Jest to jednak żart z gatunku gorzkich. Jak to już zostało wyżej powiedziane, Grupa Windsor jest finansowana przez organizacje zagraniczne. Warto przyjrzeć się bliżej tym "dobroczyńcom". Na pierwszy plan wybija się
HERITAGE FOUNDATION
Wpływowy i opiniotwórczy amerykański instytut badań politycznych o konserwatywnej orientacji, bliski republikańskiemu establishmentowi. Nie będzie żadnej przesady, gdy stwierdzimy, ze Fundacja wywiera decydujący wpyw na globalną politykę USA. Poprzyjmy to stwierdzenie przytoczeniem fragmentów pewnego dokumentu pochodzącego z tych właśnie kół. Zobaczymy wtedy lepiej agenturalny charakter Grupy Windsor. W kwietniu 1992 r. Fundacja opublikowała liczący 33 strony szczegółowy projekt działań w sferze polityki zagranicznej USA. Projekt był adresowany do prezydenta, kół politycznych i opiniotwórczych, a nosił tytuł "Jak uczynić świat bezpiecznym dla Ameryki". To co uderza przy lekturze tej publikacji, to absolutnie dominująca pozycja państwa Izrael. Bezpieczeństwo Izraela dyktuje politykę Stanów Zjednoczonych we wszystkich częściach globu.
"Rosja. Stosunki z Rosją to problem specjalny. Współpraca jest jak najbardziej wskazana nawet z udziałem KGB, gdy chodzi o uniemożliwienie przenikania naukowców, technologii i broni z terytorium byłego ZSRR do państw trzecich.... Nie można wykluczyć prób odrodzenia post-sowieckiej mocarstwowości, jeżeli władza wpadnie w ręce militarystów, którzy zechcą powrócić do ekspansjonizmu na obrzeżach Rosji. Stany Zjednoczone muszą, na ile tylko mogą, temu przeszkodzić, lecz nie powinno ich niepokoić, jak ułożą się stosunki w łonie byłego Imperium - regionalna dominacja Rosji nie stanowi dla USA zagrożenia".
Wyjaśnijmy, zagrożeniem jest Islam, utrzymywanie Rosji jako mocarstwa regionalnego, gotowego do konfliktu z państwami islamskimi, leży w interesie USA i przede wszystkim Izraela. Umiarkowanie silna pozycja Rosji jest też pożądana z punktu widzenia strategicznych celów judeo-masonerii, ma ona bowiem odgrywać rolą lokalnej, środkowo-azjatyckiej struktury Światowego Rządu.
"A Europa Wschodnia? W tej panoramie nie zajmuje ona eksponowanego miejsca. Stanom Zjednoczonym zależy na rozwoju demokracji i gospodarki rynkowej w tej części kontynentu... Podstawowa konieczność strategiczna z punktu widzenia USA. sprowadza się natomiast do tego, by uniemożliwić przejęcie kontroli nad kluczowymi centrami przemysłu i ekonomiki - w Europie, Azji i Zatoce Perskiej - przez państwa nieprzyjazne Stanom Zjednoczonym. Dlatego muszą zachować swoją globalną rolę i swoje globalne możliwości. Jeżeli ich interes wymaga akcji wojskowej za granicą, nie powinny czekać na zgodę ONZ, jak to niepotrzebnie uczynił Waszyngton przed operacją w Zatoce Perskiej w 1991 r."
Na koniec jeszcze jedno zdanie, ono wyjaśnia wszystko:
"Ale naturalną koleją rzeczy na pierwszym miejscu musi być postawiona mocarstwowa wiarygodność USA w stosunku do państw, którym dawno udzieliły gwarancji, przede wszystkim Izraela."
Dla podkreślenia tej, powiedzmy wprost, zależności USA od Izraela, zacytujmy jeszcze wypowiedź jednego z najwyżej postawionych w skali światowej masonów. Zbigniew Brzeziński [p.z.] w wywiadzie dla "Nouvel Observateur" 1-7.01.1998 r., omawiając politykę USA na Bliskim Wschodzie powiedział:
"Lecz czy zastanawiano się, dlaczego Saddam nie użył swego ogromnego potencjału chemicznego i bakteriologicznego podczas wojny w Zatoce Perskiej? Odpowiedź brzmi: Wiedział, że gdyby taką bronią zaatakował Izrael, odpowiedzielibyśmy bronią jądrową".
Nikt nie wydaje ogromnych sum pieniędzy na darmo, tym bardziej nie są do tego skorzy Amerykanie, czy Żydzi. Utrzymywanie agentur politycznego wpływu w rodzaju Grupy Windsor gwarantuje globalistom pomyślny dla nich tok wydarzeń i póki co czyni zbędnymi interwencje zbrojne.
We wspomnianej już międzynarodowej konferencji Grupy Windsor, jaka miała miejsce w 1994 r. w Pułtusku, uczestniczył szef Heritage Foundation, Edwin Feulner. Feulner roztaczał w swych wystąpieniach "bajeczne" wizje Nowego Porządku Świata [New World Order], nic dziwnego, jest jednym z "mędrców". W kilka miesięcy od pobytu w Polsce został powołany o "oczko" wyżej w światowej hierarchii Zakonu. Został wybrany przewodniczącym "Bractwa z Pielgrzymiej Góry", czyli
MONT PELERIN SOCIETY
"The Economist" [na przełomie 1992-93] stawia "Bractwo" w jednym szeregu z ową legendarną "Skull and Bones" [Czaszka i Piszczele], elitarną grupą "Iluminatów", do której należy między innymi George Bush, a która miała swój znaczący udział w przygotowaniu obu wojen światowych, oraz wojny w Zatoce Perskiej.
Z całą pewnością szacowny, masoński "The Economist" jest dobrze poinformowany. Druga wojna światowa posunęła znacznie realizację masońskich planów integracji europejskiej i globalnej. Utrwalony w jej wyniku na długie dziesięciolecia podział świata na dwa "wrogie" sobie obozy stwarzał tym planom sytuację bardzo dogodną. Jednak ten największy w dotychczasowych dziejach ludzkości konflikt zbrojny postawił globalistom również pewne istotne przeszkody. Rozbudzenie patriotyzmów i więzi narodowych, wzmocnienie instytucji narodowego państwa, to były z tych przeszkód największe. Światowe centra judeo-masonskie zabrały się więc z ogromną energią do niwelowania tych niebezpiecznych dla nich przeszkód. Druga połowa lat 40-tych i początek lat 50-tych jest świadkiem narodzin całego szeregu inicjatyw w postaci międzynarodowych konwentykli o utajnionym obliczu. Najważniejsze z nich, jak się wydaje, to tzw. Klub Bilderbergu, założony przez "naszego" Józefa Retingera. Ośrodek prointegracyjnego "prania mózgów", umiejscowiony w Caux, malowniczym pałacu nad brzegami jeziora Genewskiego, finansowany przez rząd Szwajcarii, lecz w istocie dzieło okultysty i masona Pierre'a Plantard de Saint Clair, Wielkiego Mistrza tajemniczego zakonu pod nazwą "Prieure de Sion". W ośrodku tym szkoli się od lat czołowe osobistości ze świata polityki, jak choćby Konrad Adenauer, członek masońskiego Zakonu Templariuszy, późniejszy Kanclerz RFN i współtwórca Wspólnot Europejskich, czy "polska" masonka Maria Ossowska. Po 1989 r. Caux zaczęli odwiedzać polscy parlamentarzyści, reprezentujący różne barwy polityczne. Ogródkiem w Caux zajmiemy się w oddzielnym zeszycie, tu jednak dodajmy, że jednym z mistrzów i duchowych przewodników tego masońskiego sabatu jest kard. Franz Koenig z Wiednia, duchowny katolicki, który po przejściu na emeryturę otrzymał honorowe członkostwo żydowskiej loży B'nei B'rith. Wśród tych "pierwszoligowych" grup masońskich plasuje się właśnie będące przedmiotem naszego zainteresowania "Bractwo z Pielgrzymiej Góry".
Geneza organizacyjna "Bractwa" sięga czasów przed druga wojną światową. W sierpniu 1938 r. w Paryżu miała miejsce konferencja znana pod nazwą Kolokwium Waltera Lippmana. Przedmiotem obrad było globalne upowszechnienie liberalnych "wartości". Jednym z uczestników spotkania był Friedrich August von Hayek, kontynuator wolnorynkowej ekonomii Adama Smitha, zwolennik, jakbyśmy to powiedzieli współcześnie, "społeczeństwa otwartego". Późniejszy profesor Londyńskiej Szkoły Ekonomii i laureat Nagrody Nobla w tej dziedzinie. W kwietniu 1947 roku Hayek zgromadził w szwajcarskiej miejscowości Mont Pelerin 39-ciu czołowych przedstawicieli myśli liberalnej z Europy i USA. Nie było przypadkiem, że większość przybyłych na to spotkanie reprezentowała "naród wybrany". Oto niektórzy z nich: Raymond Aron, Walter Eucken, Milton Friedman, Bernard de Jouvenal, Frank Knight, Ludwig von Mises, Karl Popper, Lord Robbins, Walter Lippman, Wilhelm Ropke, George Stiegler.
Od tamtego czasu "Bractwo" rozwinęło się w coś w rodzaju intelektualnej międzynarodówki gospodarki rynkowej. Obecnie skupia 500 członków w większości zamieszkałych w USA. Prezydentem po Hayeku i Garrym Beckerze jest obecnie, jak to już powiedzieliśmy wyżej, Edwin J. Feulner, szef waszyngtońskiej Heritage Foundation, były doradca prezydenta Ronalda Reagana.
Stowarzyszenie, posiadające tak potężne światowe wpływy, oficjalnie określane jest jako ekskluzywny, prywatny klub, finansowany wyłącznie przez prywatnych sponsorów. Obraduje za zamkniętymi drzwiami, bez udziału mediów, bez rozgłosu, bez wydawania oświadczeń. Widać tu wyraźnie analogię z Klubem Bilderbergu. Mimo tej poufności zdarza się czasem jakiś "przeciek". W wydawanym przez nieżyjącego już Jędrzeja Giertycha w Londynie piśmie "Opoka", ściślej w numerze 14 z 1977 r., zamieszczony został tekst p.t. "Jaszczurczy Ogon", poświęcony rozmaitym aspektom światowej konspiracji. Autor, zmarły przed paroma laty Jan hr. Tarnowski, używając pseudonimu Jan Nieczuja, zwraca w swym artykule uwagę również na Mont Pelerin Society:
"Mont Pelerin Society" zebrało się w kwietniu br. [1977 przyp.wyd.] w Amsterdamie. Jego założyciel, [laureat] Nagrody Nobla w Ekonomii, prof. Friedrich A. von Hayek, ultraliberał, poddał rozważaniom tego stowarzyszenia, skupiającego głównie ekonomistów, prawników i specjalistów nauk społecznych, trzy tematy dotyczące: odnarodowienia pieniądza i wprowadzenia środków płatności emitowanych drogą wolnej konkurencji przez banki prywatne [!], panowanie prawa w wolnym, spontanicznym ładzie i kwestie sprawiedliwości społecznej. Jak wolno domyślać się, z jednej strony są to manewry zmierzające do zburzenia istniejącego porządku społecznego i międzynarodowego, pochodzenia ongiś chrześcijańskiego i opartego o narody naszej cywilizacji, co ma być wstępem właśnie do Rządu Światowego na gruzach tego, co stanowi resztki kultury zachodniej. Z drugiej strony tezy o podkładzie filozoficznym, jak panowanie prawa i sprawiedliwość społeczna, które nam proponuje von Hayek arcyliberał, dalekie są oczywiście od zasad prawa naturalnego i postulatów myśli społecznej chrześcijańskiej. Wystarczy wskazać, że sprawiedliwość społeczna określa von Hayek jako fatamorgana [!]."
Trochę informacji na temat "Bractwa" pojawiło się w mediach z okazji przypadającej w 1997 roku 50-tej rocznicy powołania tego ciała. W "Rzeczpospolitej" z 21.IV.97 roku mogliśmy przeczytać:
"Prawie równocześnie z jubileuszem stowarzyszenia 75. rocznicę urodzin obchodził jeden z najbardziej aktywnych jego członków, prof. Gerd Radnitzky. Z tej okazji złożono Radnitzky'emu piękny hołd - 20 kolegów z Mont Pelerin napisało eseje opublikowane w tomie "Libertairians and Liberalism Essays in Honour of Gerard Radnitzky". Sam Radnitzky od czasu przejścia na emeryturę porzucił dawne zainteresowania: metanaukę, postęp i racjonalizm w nauce, epistemologię i socjologię wiedzy, zajął się ekonomią i polityką, przede wszystkim problemem określanym jako ekonomiczny imperializm - stosowaniem metod ekonomicznych poza polem ekonomii [podkr. wyd.], prognozowaniem gospodarczym, a także stosunkami pomiędzy jednostką, państwem i społeczeństwem. W ostatniej swojej książce: "Wartości i Porządek Społeczny" G. Radnitzky napisał:
"Najważniejsza dla charakterystyki społeczeństwa jest równowaga pomiędzy prywatną [indywidualną], a kolektywną decyzją. W porównaniu z tym różnica pomiędzy rządem wybranym, a narzuconym jest nieznacząca [podkr. wyd.]".
Autorzy esejów napisanych na cześć Radnitzky'ego jednomyślnie stwierdzili, że wolność indywidualna ma absolutny priorytet nad rozstrzygnięciami zbiorowymi i sprawiedliwością socjalną, która zawsze musi występować w cudzysłowie [sic! - wyd.]. Wyrażono obawę, że państwo opiekuńcze szczególnie podatne jest na degenerację w kierunku wojowniczego nacjonalizmu. Najdalej poszedi amerykański, pochodzący z Niemiec ekonomista Hans Herman Hoppe. Zalecając Polsce i innym postkomunistycznym państwom Europy Środkowej i Wschodniej nie tylko całkowitą prywatyzację gospodarki, lecz także likwidację rządu i państwa [sic! - wyd]."
Maciej Rybiński, autor omawianego tekstu z ",Rzeczpospolitej " pisze: "warto by zaprosić członków Mont Pelerin do Polski". Pan Rybiński wprowadza nas w błąd, bowiem w dniu 1.III.1995 r. warszawska Szkoła Główna Handlowa nadała tytuł doktora honoris causa Garry'emu Stanley'owi Beckerowi, pełniącemu wówczas funkcję prezydenta Mont Pelerin Society. To uznanie renomowanej polskiej uczelni, która jest rodzimą uczelnią Leszka Balcerowicza, dla pana Beckera pozwala nam ustalić jeszcze jedno źródło niszczycielskich działań wolnego rynku w naszym kraju. Podczas pobytu w Polsce pan Becker udzielił wywiadu organowi ultraliberałów, związanemu z Unią Polityki Realnej, tygodnikowi "Najwyższy Czas". Zacytujmy fragment tej wypowiedzi, nigdy bowiem dość podkreślania antykatolickiego charakteru Mont Pelerin.
"N. Cz.: Czy jednak liberalizm jest możliwy bez dziesięciu przykazań?
G.S.Becker: Dziesięciu przykazań? Nie wiem, czy wszystkie dobrze pamiętam. Liberalizm popiera oczywiście "nie zabijaj", "czcij ojca swego i matkę swoją", innych nie pamiętam. Istota liberalizmu jest nieszkodzenie innym oraz danie każdej jednostce możliwości decydowania o sobie w każdej sytuacji. Rób, co chcesz, bylebyś nie szkodził innemu, to jest przykazanie liberała i ja je popieram. Myślę, że pomiędzy dziesięcioma przykazaniami a liberalizmem nie ma najmniejszego konfliktu. Może z wyjątkiem przykazania pierwszego - ale jak ktoś jest zwolennikiem wolnego wyboru, musi wolny wybór rozciągnąć także na religię." [sic! wyd.]
To podkreślone zdanie wyraża kwintesencję tryumfującego we współczesnym świecie zła. Sączona z uporem przez judeo-masonskie centrale trucizna, zawierająca w swym składzie takie fałszywe pojmowanie wolności, przenika do niemal wszystkich dziedzin ludzkiej aktywności.
Przechodzimy teraz do tematu, którego waga równa jest ogromowi zniszczeń spowodowanych jego istotą. Jest to temat dla współczesnego świata kluczowy, rozległy i wymagający gruntownych badań. W serii naszych zeszytów będzie przedmiotem szczególnego zainteresowania. W tym miejscu, mimo bólu, w imię prawdy i w poczuciu odpowiedzialności wypada go podjąć
JUDEO-MASONSKA INFILTRACJA KOSCIOLA KATOLICKIEGO
Poruszanie się w obszarze tego zagadnienia przypomina nieco stąpanie po polu minowym. Najdrobniejsza pomyłka grozi "skazaniem" niewinnej osoby na cywilną śmierć. Materiałów i rozmaitych publikacji na temat przynależności duchownych i hierarchów Kościoła katolickiego do lóż wolnomularskich jest sporo. Uznajemy je i jesteśmy przekonani o rzetelności niektórych z nich. Sumienie jednak pozwala nam na podjęcie jedynie tych wątków, których prawdziwość potwierdziły nasze własne badania. Oto jeden z nich:
INSTYTUT "TERTIO MILLENNIO ADVENIENTE"
Ideowe korzenie tego mającego swą siedzibę w Krakowie Instytutu sięgają początku lat 60-tych. W 1963 roku pod patronatem ówczesnego bp. Karola Wojtyły zainicjowano istnienie pewnego kręgu osób odbywających regularne spotkania. Krąg stanowili intelektualiści i naukowcy, a nie byli to tylko mieszkańcy królewskiego grodu.
Krakowskie spotkania odbywały się nieprzerwanie aż do pamiętnego konklawe, lecz nie był to kres owej inicjatywy. Jan Pawel II w znacznie poszerzonym, międzynarodowym gronie podtrzymuje swe kontakty ze światem, nazwijmy to intelektualistów. Miejscem tych cyklicznych spotkań jest letnia rezydencja papieska Castel Gandolfo. Nie będzie przesadą, gdy stwierdzimy, że uczestniczą w nich prominentni aktywiści "polskiej" i światowej masonerii.
Tematyka obrad w Castel Gandolfo jest zróżnicowana. Nas w niniejszym zeszycie najbardziej interesują zagadnienia gospodarczego liberalizmu. W 1990 r. Jan Paweł II powołał 10-ciu światowych ekonomistów do dyskusji nad przemianami gospodarczymi w krajach Europy Wschodniej. Wiemy o tym od jednego z uczestników tego grona. W dniu 20.X.1991 r. TVP2 wyemitowała program p.t. "Sto pytań do...", [którego] gościem był Jeffrey Sachs [p.z.], to od niego ta rewelacja.
Osoba J. Sachsa źle się nam Polakom kojarzy. Jeszcze gorzej kojarzy sie boliwijskim górnikom. Ten "podkomendny" George'a Sorosa, a jednocześnie "szef" Leszka Balcerowicza i właściwy sprawca zniszczenia polskiego przemysłu i gospodarki, doprowadził swymi liberalnymi eksperymentami do rozstrzelania pracowników boliwijskich kopalń. Dlaczego takiego eksperta wybrał sobie papież? Czy mamy odpowiedzieć na to pytanie innym, postawionym w "Gazecie Wyborczej" [16- 17.VIII.97 r.] piórem jej z-cy red. nacz. Ernesta Skalskiego [p.z.], który nie kryje swej radości i wydaje się pytać czysto retorycznie: "Czy Jan Paweł II jest liberałem?".
Papież wiele razy zabierał głos w obronie ubogich i krzywdzonych. Są to dla nas zawsze słowa krzepiące i dodające otuchy. Otucha ta jednak nie trwa zwykle długo. Rozwiewa ją zawsze jakiś niezrozumiały gest Jana Pawła II "głaszczącego" liberalizm. W 1991 r., w setną rocznicę encykliki Leona XIII "Rerum novarum" Jan Paweł II ogłasza swą "Centesimus annus", niestety da się w niej dostrzec wpływ owych 10-ciu "wybitnych światowych ekonomistów". Oto jakie zdanie można tam znaleźć: "Wolny rynek jest najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystania zasobów i zaspokajania potrzeb..."
Te słowa to rewolucja. Rewolucja Francuska, która do Kościoła wtargnęła przez Sobor Watykański II. To rewolucja, która przeczy prawom Boga, a nadaje prawa człowiekowi: słabemu, ułomnemu, upadającemu, buntowniczemu. Wydaje tego człowieka na pastwę Złego. Kościół "posoborowy" składa tej rewolucji głęboki pokłon.
Przemawiając w 1995 r. do Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku Jan Paweł II nazwał Powszechną Deklarację Praw Człowieka jedną z najwznioślejszych wypowiedzi ludzkiego sumienia naszych czasów". Podobnie wyraził się o niej w 1970 r. Paweł VI. Deklaracja ta została uchwalona w 1948 r. w Paryżu i jest wynikiem prac światowej masonerii, trwających od czasów Konferencji Wersalskiej. Prac, którym przewodniczył Wielki Wschód Francji. (Podajemy za: Leon de Poncins, "Freemasonery and the Vatican".)
Gdzie w tej sytuacji szukać ratunku? Skąd czerpać katolicką naukę? Przetrwamy to rzecz pewna, obiecał nam to przecież sam Zbawiciel. Ale Jezus Chrystus posługuje się także nami, nędznymi grzesznikami i to ON przemawia do nas przez 2000-letnią naukę i tradycję swego Kościoła, przy której "posoborowe" 30-lecie jest tylko nadętym monstrualnie balonem. W niej ratunek, upowszechnianie jej to nasz święty obowiązek.
Przytoczymy w tym miejscu słowa, które są dla nas skołowanych modernistycznym nauczaniem, bezcennym łykiem źródlanej wody. Tak celnej charakterystyki rewolucji i jej ducha liberalizmu próżno dziś szukać w nauczaniu modernistów:
"Jeżeli zrywając jej maskę, zapytasz [Rewolucję]: Kim jesteś? ona ci odpowie: nie jestem tym, czym sądzi się, iż jestem. Wielu ludzi mówi o mnie, ale nie wielu mnie zna. Nie jestem ani karbonaryzmem, ani zamieszkami, ani zmianą monarchii w republikę, ani zastąpieniem jednej dynastii inną, ani też tymczasowym zburzeniem porządku publicznego. Nie jestem rykiem jakobinów, ani szałem la Montagne, ani walką barykad, ani grabieniem, ani podpalaniem, ani prawem agrarnym, ani gilotyną ani topieniem. Nie jestem Maratem, ani Robespierr'em, ani Babeuf’em, Mazzini'm czy Kossuth'em. Ci ludzie to moi synowie, [ale] to nie Ja. Te rzeczy to moje dzieła, to nie Ja. Ci ludzie i te rzeczy to fakty przemijające, a Ja jestem stanem trwałym. Ja jestem nienawiścią wobec wszelkiego porządku, którego człowiek nie ustanowił, i którego nie jest królem i bogiem jednocześnie. Jestem proklamacją praw człowieka, która nie dba o prawa Boga. Jestem podstawą religijnego i społecznego państwa w oparciu o wolę człowieka, a nie o wolę Boga. Ja jestem zdetronizowanym Bogiem i człowiekiem na Jego miejsce. Dlatego noszę miano Rewolucja, to jest zburzenie..." (Bp. Gaume, "La Revolution Recherches historiques", Lille.)
Powszechny dziś "dialog" Kościoła "posoborowego" ze światem tj. z ideologią liberalizmu jest rewolucją. Rewolucja potrzebuje narzędzi. Jednym z takich wysoce precyzyjnych narzędzi jest właśnie Instytut "Tertio Millennio". Jednym z "duchowych ojców" tej inicjatywy jest Michael Novak, Amerykanin pochodzenia czeskiego. Filozof, teolog, pisarz i publicysta ekonomiczny. Autor ponad 20-tu książek tłumaczonych na kilkanaście jezyków świata. Wykładowca polityki społecznej i wyznaniowej w American Enterprise Institute. Szef [1993 r.] Studiów Społecznych i Politycznych w Waszyngtonie. W latach 1981-82 przewodniczący - jako ambasador - delegacji USA w Genewskiej Komisji ds. Praw Człowieka. W 1986 r. uczestniczy w Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Pracownik amerykańskiej Komisji ds. Radia Międzynarodowego, która zarządzała "Radiem Wolna Europa" i "Radiem Liberty". Po 1989 r., kiedy pewne aspekty konspiracji stały się niepotrzebne, powiedziano głośno to, co zresztą było wiadomym od dawna, że zarówno "Wolna Europa" jak i "Radio Liberty" były ekspozyturami amerykańskiego wywiadu.
Rolę tego wywiadu w budowaniu "Nowego Światowego Ładu" doprawdy trudno przecenić. Toksyczny jad manicheizmu rozprzestrzeniany wśród katolików przez M. Novaka znalazł drogę do naszego kraju m.in. za pośrednictwem wydawnictwa "Polityka Polska", należącego do Ruchu Młodej Polski A. Halla. Dzieło to kontynuuje obecnie założyciel i główny animator Instytutu "Tertio Millennio" o. Maciej Zięba, dominikanin, ur. w 1954 r., publicysta, uczestnik opozycji w latach 70-tych. Działacz "S", sympatyk podziemnej "S". Absolwent Wydziału Fizyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Działacz wrocławskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. W tym okresie uwikłany w pewną kryminalna aferę o charakterze obyczajowym. Służby wywiadowcze i organizacje masońskie - co w dzisiejszych czasach wychodzi na jedno - bardzo sobie cenią osoby, na które mają tego rodzaju "haka". Gwarantuje to najczęściej ich pełną dyspozycyjność i posłuszeństwo.
Być może jest tak i w przypadku o. Zięby. W 1981 r. wstępuje do Zakonu Dominikanów. W 1987 otrzymuje święcenia kapłańskie. Przez kilka lat pełni funkcję dyrektora wydawnictwa dominikańskiego "W drodze". Wydaje w tym okresie książki, właśnie M. Novaka. Po interwencji Prymasa Kard. J. Glempa zostaje zdjęty z funkcji dyrektora. Jak napisał ks. Andrzej Luter ["Gazeta Wyborcza" 24-25.I.98 r.]:
"O. Maciej Zieba położył ogromne zasługi w zbliżeniu liberalizmu i chrześcijaństwa, zarówno poprzez liczne publikacje książkowe i prasowe, jak i działalność wydawniczą w oficynie "W drodze".
O. Zięba jest bardzo częstym uczestnikiem spotkań w Castel Gandolfo, to z tych najwyższych kręgów otrzymał "szefostwo" Instytutu "Tertio Millennio". Zaszczyty i splendor, jakie spływają na o. Ziębę nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości co do jego masońskiej przynależności. W 1993 r. nominacja do Nagrody Kisiela, w Kapitule w większości wolnomularze. Uczestnictwo w Radzie Programowej "Studium Generale Europa", w ciele, które ma doradzać biskupom polskim w kwestiach dotyczących integracji naszego kraju ze Wspólnotami Europejskimi. W składzie Rady idą o lepsze masoni i współpracownicy rozmaitych wywiadów, np. A. Olechowski, czy Wł. Bartoszewski. W końcu stycznia 1998 r. o. M. Zięba został nowym prowincjałem dominikanów.
Przyjrzyjmy się teraz, jakie osoby te uczestniczą w działalności "Tertio Millennio" - będzie to interesujący przyczynek do zrozumienia mapy politycznej naszego kraju.
- Strzembosz Adam prof. prawa karnego, I Prezes Sądu Najwyższego. Związany z Wielka Lożą Narodową Polski, Ryt "Szkocki".
- Piesiewicz Krzysztof, adwokat, scenarzysta, współpracownik zmarłego reżysera Krzysztofa Kieślowskiego. Uczestnik "Lożowych" rozmów, jakimi są w istocie telewizyjne programy "Rozmowy o Polsce", prowadzone przez masona [WLNP] Andrzeja Urbańskiego.
- Walendziak Wiesław, powiązany z Unią Wolności, członek AWS, "wychowanek" polityczny A. Halla, czł. RMP. Błyskotliwa kariera dziennikarska i polityczna. Szef Kancelarii Premiera Buzka.
- Gronkiewicz-Waltz Hanna, "niezastąpiona" na tak newralgicznym stanowisku jak Prezes Narodowego Banku Polskiego. Uczestniczka heretyckiego ruchu "Odnowy w Duchu Świętym", który stanowi w kościele przyczółek masonerii okultystycznej.
- Zanussi Krzysztof, reżyser. Uczestnik okultystycznego kręgu w podwarszawskich Laskach, gdzie pod przykrywką katolickiego ośrodka dla ociemniałych działa jedna z ważniejszych central masońskich. To tu dożywała swych lat osławiona Luna Brystygierowa, "spec" od antykatolickiej roboty. To tu jej wybitny uczeń Adam Michnik pisał swój "Kościół, Lewica, Dialog".
- Wnuk-Lipiński Edmund, socjolog. Specjalista od socjotechniki.
- Rokita Jan Maria ur. 18.IV.1959 r., prawnik, polityk. Błyskotliwa kariera. Wysokie stanowiska państwowe. Związany z UW, obecnie AWS.
- Wołek Tomasz, dziennikarz, red. nacz. "Życia". Specjalista od politycznych prowokacji, pracujący na odcinku rosyjskim. Patrz: A. Hall.
- Szostek Andrzej, ks. filozof, Katolicki Uniwersytet Lubelski. oraz Zimoń Damian, Abp, Nycz Kazimierz, bp, Życiński Józef, bp., Pieronek Tadeusz, bp, szczególnie umiłowani przez Jana Pawła II "wybitni" biskupi polscy. A także:
- Mazowiecki Tadeusz, Niesiołowski Stefan, Naimski Piotr, Olechowski Andrzej, Kulesza Michał, Zieliński Michał, Palka Grzegorz, Gilowska Zyta, Komorowski Bronisław, Legutko Ryszard, Roszkowski Wojciech, Dziewanowski Kazimierz i inni.
W przeglądzie naszym pominęliśmy lub tylko wspomnieliśmy inne ważne centra wojującego liberalizmu jak Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, czy Centrum Adama Smitha, będziemy do nich wracać. Intencją naszą było poczynając od Grupy Windsor i jej międzynarodowych powiązań, pokazać sięgającą Watykanu pajęczynę destrukcji. Kwestię roli, jaką w tym wszystkim odgrywa Jan Paweł II pozostawmy otwartą.
Tuż przed oddaniem niniejszego zeszytu do drukarni otrzymaliśmy interesujący materiał znakomicie podkreślający nasze wywody. Zamieszczamy go zatem. Swą aktualnością i "zachodnim" pochodzeniem doda on, mamy nadzieję, wartości naszej pracy. Artykuł pochodzi z włoskiej "La Stampa" [3.XII.97 r.] i jest pióra pana Pierluigi Battista, nosi zaś tytuł:
ANARCHOKAPITALISCI - CO WSPÓLNEGO MA VON HAYEK Z BAKUNINEM
Widok ich [obu] defilujących pod czerwonymi i czarnymi sztandarami anarchii, intonujących melodię "Addio, Luganobella", wydaje się wytworem wybujałej wyobraźni. Jednak żeby tak znany przedstawiciel myśli liberalno-wolnorynkowej jak Sergio Ricossa uznawał myśl anarchistyczną za pomocną w "zrozumieniu i wskazaniu chorób państwa", a nawet żeby Aldo Canovari, dyrektor programowy wydawnictwa "Liberlibri di Macerata", najbardziej zahartowanego w wolnorynkowo-anarchistycznych bojach utrzymywał, że podziela z klasycznymi anarchistami "radykalną kontestację pojęcia państwa" - to już wskazuje, że w mieszance polityczno-ideologicznej końca wieku [i końca tysiąclecia] nie można wykluczyć zaskakujących zbieżności i nieprzewidzianych odkryć. Zwłaszcza, gdy chcąc uczynić pokusę zaślubin liberalizmu z anarchią mniej ekstrawagancką, zabiera się do tego znane czasopismo anarchistyczne, w którym nazwisko Karla Raimunda Poppera stawia się obok nazwiska Bakunina.
Znana z historii droga od gospodarczego liberalizmu do anarchizmu jest w rzeczywistości dużo prostsza, niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Krytyka wszechobecności państwa, pragnienie "państwa minimum", jakie opisywał taki antypaństwowiec jak Robert Nozick, budowa palisad chroniących sferę prywatną, wolność indywidualna i niezależność jednostek oraz społeczeństwa od ingerencji władzy publicznej, coraz bardziej skłonnej sprawować przytłaczającą kontrolę nad każdą dziedziną życia wspólnoty, wszystko to wywołuje postawę psychologiczną i kulturowa, która o wiele bardziej przypomina anarchistyczne odrzucenie państwa, niż instynkt samozachowawczy niektórych proroków umiarkowanego liberalizmu. Zainteresowanie dla myśli anarchistycznej pojawia się wówczas, kiedy wezwanie do "państwa minimum" pokrywa się z marzeniami o społeczeństwie, w którym rola państwa jest zredukowana aż do całkowitego zaniku, wówczas, gdy nadzieja na "mniej państwa" rozpływa się w fantazji, albo przynajmniej w hipotezie teoretycznej świata, który może obejść się bez państwa.
Oczywiście tradycyjna myśl anarchistyczna odrzuca ideę, że "mniej państwa" ma implikować, jak tego chcą anarchiści, "więcej rynku". Bakunin i Kropotkin, Costa, Malatyesa i wszyscy przedstawiciele anarchizmu romantycznego i egalitarnego przeżyliby wstrząs na samą myśl, że, jak utrzymują "wolnorynkowcy", nie ma wolności bez wolności gospodarczej. Jednakże historia fascynacji anarchią bardziej radykalnych prądów liberalizmu gospodarczego jest najoczywistszym świadectwem tego, ze określenia "prawica" i "lewica" stają się coraz bardziej zużyte i nieprecyzyjne. Zresztą w ostatnim numerze czasopisma "Volonta - Laboratorio Di Ricerche Anarchiche" [oficyna Eleuthera] ukazał się esej Nico Bertiego, w którym czytamy, że "anarchizm jest czymś więcej, niż prawica i lewica", że dąży on do syntezy dwu wartości, a mianowicie "równości" i "wolności", które potraktowane jednostronnie należą: pierwsza do lewicy, druga do prawicy. Twierdzenie radykalnie nowatorskie w porównaniu z dotychczasowym przeświadczeniem, że anarchizm w całości mieści się w tradycji lewicy.
Jednakże historia wzajemnych umizgów miedzy liberalizmem gospodarczym a anarchią zaczyna się w Ameryce, gdzie w ciągu ostatnich dziesięcioleci coraz bardziej nasilał się prąd myślowy tak zwanych "libertarian", którzy uważają się za zwolenników linii "anarchokapitalistycznej". U podstawy wszystkiego znajdują się teorie Murraya, Newtona Rothbarda, ucznia Ludwiga von Misesa i Friedricha von Hayek'a, który radykalizuje nauki swych wolnorynkowych mistrzów i proponuje zlikwidowanie obecności państwa nie tylko w gospodarce, nie tylko tam, gdzie rozdziela się podstawowe usługi, jak lecznictwo i szkoły, które przecież będąc dwiema wartościami powszechnie uznawanymi - prawem do oświaty i prawem do zdrowia - nie wymagają obowiązkowo interwencji państwa - ale też w tych bardzo delikatnych funkcjach, które określają nowoczesność państwa jako posiadacza "monopolu przemocy". Wyrwanie - jak sugerują to anarchokapitaliści - z monopolu państwa: więziennictwa, wojska i sądów, to nakreślenie drogi, na której "państwo minimum" straci również te główne prerogatywy, które klasyczna myśl liberalna wyznaczała państwu, powołanemu do zapewnienia bezpieczeństwa własnym obywatelom, nietykalności terytorium i owego minimum reguł, które zapewniają swobodny rozwój energii społecznej, nie kontrolowanej przez zbyt silne państwo.
Filoanarchistycznej wolnorynkowej prawicy amerykańskiej odpowiadałby nawet slogan "sprywatyzujmy światło Księżyca". Perspektywa obalenia państwa o wiele bardziej łączy się z anarchizmem, niż z tradycją liberalizmu europejskiego, chociaż -warto o tym przypomnieć - to Margaret Thatcher nawiązała do idei radykalnego anarchizmu, kiedy stwierdziła, że "nie istnieje społeczeństwo, lecz istnieją jednostki".
Amerykańska historia "anarchokapitalistów", to historia nieprzejednanych apostołów wolności indywidualnej i wolnego rynku, którzy łączą się w bardzo agresywne ideologicznie stowarzyszenia o niezwykle barwnych nazwach: od OSIL [International Society for Individual Liberty - Międzynarodowe Stowarzyszenie Wolności Jednostki] do Cato Institute z Waszyngtonu i Libertarian Party. Jest to równiez historia włoska, w której stowarzyszenia i spółki wydawnicze tworzą mały archipelag "anarchokapitalistyczny" coraz bardziej różnobarwny i agresywny. Robią karierę stowarzyszenia takie jak turyński CIDAS [Centro Italiano Azione Documentazione Studi], koordynowane przez Natalego Molari, które ostatnio zorganizowało w Turynie zjazd. Uczestniczył w nim nie tylko Sergio Ricossa, ale także prawnik z Padwy Francesco Cavalla, który opracowuje "anarchiczną teorię prawa" i który w wywiadzie dla Mario Giloredano z GIORNALE oświadczył:
"Anarchizm jest zasadą dobrą. Wojnę wypowiedzianą porządkowi należy doprowadzić aż do końca, ponieważ pragnienie porządku jest szaleństwem: rzeczywistość nie jest uporządkowana".
Karierę robi również wydawnictwo "Liberlibri", które wykorzystując między innymi współpracę tak znanego przedstawiciela włoskiej myśli anarchistycznej jak Raimondo Cubeddu, publikuje podstawowe dzieła "anarchokapitalizmu" amerykańskiego. Teraz na przykład znalazło się w księgarniach "L'Ingranaggio della liberta" ["W trybach wolności"] Davida Friedmana, syna Miltona Friedmana, uważanego za jednego z inspiratorów neoliberalizmu reaganowskiego. W tej atmosferze powstają warunki do spotkań i odkryć prawicowego anarchizmu.
"Zostałem zaproszony na rozmowę do pewnej mediolańskiej księgarni anarchistycznej. - opowiada Ricossa - Zostałem przyjęty z wielką serdecznością i pod koniec pewien bardzo dowcipny młody anarchista powiedział mi:
"Jesteśmy o wiele bardziej antymarksistowscy, niż pan."
Ricossa oczywiście zauważa różnice między "anarchizmem amerykańskim, a europejskim anarchizmem różnych Bakuninów i Kropotkinów", ale widzi w pragnieniu "likwidacji państwa" wspólny obszar działania i wspólny język:
"To świat który muszę poznać. I to w wieku siedemdziesięciu lat! Zaczynam go już znać, ale dalej mnie fascynuje".
Wydawca "Liberlibri" Aldo Canovari czuje się bliski anarchistom w "walce z przesądem, zgodnie z którym państwo jest darem natury, podczas gdy sytuacja jest odwrotna: aparat państwowy jest produktem historii".
Przeczucia, odkrycia, przybliżenia; badanie tekstów anarchistów podejmuje się dużo częściej na prawicy, niż na lewicy, coraz bardziej oddalonej od anarchii, którą w minionych dziesięcioleciach była zafascynowana.
* * *
Tekst powyższy dotyka zagadnienia o kapitalnym znaczeniu, gdy chodzi o zrozumienie wydarzeń politycznych współczesności. Stopień zaawansowania w budowie "Civitas Mundi" implikuje powstawanie nowego uniwersalistycznego systemu społeczno-politycznego. System ten podcina dotychczasowe podziały na lewicę i prawicę i powoduje chaos w umysłach zwykłych zjadaczy chleba. Łatwość z jaką neoliberalizm opanowuje najbardziej przeciwstawne kierunki polityczne dowodzi, jak to już stwierdziliśmy wyżej, ich pochodzenia z tego samego judeo-masońskiego pnia.
Ordo ab chao - porządek z chaosu, ta masońska dewiza urzeczywistnia się na naszych oczach. Ten Nowy Porządek to światowe panowanie Izraela. A chaos? Jaki los zgotują ludzkości "strażnicy Tradycji Pierwotnej"? Przytoczmy na zakończenie wyznanie jednego z nich:
"W każdej epoce wewnątrz lub na zewnątrz oficjalnie uznanych prądów umysłowych istniały tajemne stowarzyszenia. Sa to w zasadzie dorywcze przejawy działalności nieznanych strażników Tradycji Pierwotnej. Józef Maria Hoene-Wroński w swej pracy pod tytułem "Mesjanizm" w taki sposób przedstawia cele tego, co zwie "stowarzyszeniami mistycznymi":
1. "Uczestniczą w pochodzie Stworzenia, wytyczając granice, materializując lub wcielając, jeżeli wolno się tak wyrazić, rzeczywistość absolutną przez ćwiczenie uczuć i czynów nadprzyrodzonych".
2. " Uczestniczą w szczególności tu na ziemi w tym pochodzie Stworzenia, kierując przeznaczeniem naszej planety tak pod względem religijnym i politycznym, jak i ekonomicznym oraz intelektualnym".
I dodaje:
"Nie mogąc publicznie w czyn wprowadzić, ani omawiać nadprzyrodzonych wysiłków, jakie czyni stowarzyszenie mistyczne, by współdziałać ze Stworzeniem, ponieważ ogół by to co najmniej wyśmiał, nie mogąc tym bardziej kierować otwarcie przeznaczeniem ziemskim, ponieważ sprzeciwiłyby się temu rządy, taki tajemniczy zespół może tylko działać za pomocą tajemnych stowarzyszeń. Zgodnie zatem z aktualnym mniemaniem, wszelkie tajemne stowarzyszenia, które istniały i dotąd istnieją na naszym globie, powstawały na gruncie mistycznym, zawsze poruszane przez tajemnicze sprężyny, panowały i nadal władają światem na przekór rządom. Te tajne stowarzyszenia, tworzone w miarę potrzeb, są wyodrębnione w różnych zespołach pozornie przeciwnych, głoszących każdy z osobna i po kolei poszczególne, najbardziej sobie przeciwstawne bieżące opinie, by po zdobyciu zaufania kierować z osobna i pewnie wszystkimi stronnictwami politycznymi, religijnymi i literackimi. Są one jednak związane wspólnym nieznanym ośrodkiem, z którego otrzymują dyrektywy, w nim to ukryta sprężyna usiłuje niewidzialnie poruszać w ten sposób wszystkimi berłami ziemi".
Straszne mnóstwo słów...
OdpowiedzUsuńparanoja?
Trzeba by przyjąć iż ktokolwiek odniósł by sukces w polityce to na pewno jest mason...karkołomne założenie.
Przyznam się, że pomysł rozpoznawania paranoi na podstawie ilości słów w tekście, to dla mnie zupełna nowość. Idea taka mogłaby z kolei świadczyć o skłonności do unikania racjonalnego myślenia o politycznej rzeczywistości w obawie przed utratą zdrowia psychicznego. Coś w rodzaju zasady: mniej myślisz, zdrowszy (psychicznie) będziesz.
OdpowiedzUsuńO tym, czy istnieje coś takiego jak Wielka Loża Narodowa Polski, Loża Kopernik, Wielki Wschód, B'nei Brith, ani że tego typu tajne organizacje mają swoje wymierne znaczenie we współczesnym życiu publicznym, nie trzeba chyba przekonywać. Widać to np. wówczas, kiedy Prezydent RP wita niemal czołobitnym listem reaktywację w Polsce żydowskiej organizacji masońskiej B'nei Brith. Nieźle rozeznany w tych sprawach Korwin-Mikke zdaje się utrzymywać, że cała tzw. komisja Michnika, "wizytująca" na początku lat 90. archiwa SB, składała się z prominentnych członków Wielkiego Wschodu. Przykłady można by mnożyć. W tej sytuacji raczej karkołomne byłoby w moim przekonaniu twierdzenie, że współcześnie istniejące organizacje masońskie, pomimo posiadania w swoich szeregach znaczną ilość jakoś tam "wybitnych" osób, które przysięgały ich nieznanym przywódcom ślepe posłuszeństwo na śmierć i życie we wszystkim, co postanowią - że organizacje te miałyby się następnie powstrzymywać się od wpływu na sytuację społeczno-polityczną w Polsce i na świecie i unikać obsadzania eksponowanych stanowisk swoimi "wybitnymi" ludźmi.
Dlatego - jeżeli po przeczytaniu jakiegoś tekstu jakieś założenie uczynić trzeba (a nie konkluzję, jakby należało), to nie musi to być koniecznie założenie karkołomne, bo założenie świadomie karkołomne niekoniecznie najlepiej świadczy o jego autorze.
Świadczy bowiem, że się chce świadomie sprowadzić cały problem do absurdu i usiłuje się jednym zdaniem komentarza przesądzić o ostatecznej wymowie komentowanego tekstu. Ale i nawet wtedy, trzeba niezwykle uważać - by nie uciął nam naszej głowy nasz własny język.
Straszne mnóstwo słów...w domyśle...także tych których uznaje się za ramiona "rządu światowego"...Paranoja? Czy to na prawdę wykroczenie zostawić domysł inteligencji współdyskutanta?
OdpowiedzUsuńOczywiste jest że loże masońskie, jak wszelkie organizacje typu korporacyjnego wszelkimi siłami dążą do maksymalnego swego rozrostu, obsadzania swymi członkami coraz to wybitniejszych stanowisk i oczywiste jest że osoby na stanowisko wymianowane w ten sposób odwdzięczają się awansowanie i mianowaniem "swoich".
Problem w tym że autor nie bierze pod uwagę czynnika ludzkiego. Skoro zdrajcy czy apostaci są we wszystkich środowiskach, to niby czemu nie miało by ich być w masonerii?
Czy to tak trudno zrozumieć iż nie ma bytów doskonałych i zawsze trafi się ktoś kto pomiesza szyki? Tymczasem otrzymujemy przekaz że przez setki lat organizacja działała, miała realną władze i nie zdarzyła się żadna poważniejsza wpadka.
Ponieważ założenie (nie konstatacja, bo nie o tekst chodzi) że każdy polityk na szczycie i blisko szczytu jest masonem i to podległym jednej centrali jest jednak karkołomne, przeto wolę bać się służb specjalnych niźli ich.