niedziela, 10 lipca 2011

Ks. Abp Mieczysław Mokrzycki: "Mamy sobie uświadamiać konieczność dawania świadectwa"



XIX Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę


[...] [Jan Paweł II] Mówił wtedy: "Niech Wasze radio służy prawdziwej informacji, przepojonej miłością i opartej na sprawiedliwości. Niech przyczynia się do kształtowania ludzkich sumień w duchu nauki Chrystusa" (23.03.94). Pierwszym zadaniem radia jest więc podawanie prawdziwej informacji - nie obciętej i zniekształconej, ale integralnej. Tylko taka informacja może być rozumnie przyjęta i wykorzystana. Pełni ona wówczas służbę dobru, do którego prawda w sposób naturalny jest przyporządkowana. Tylko taka informacja służy budowaniu ładu społecznego opartego na miłości.

Innymi słowami wyraził to już święty Piotr: Dusze swoje uświęciliście, będąc posłuszni prawdzie celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej (1 P 1, 22). Nieobłudna miłość musi się wiązać z posłuszeństwem prawdzie.

Dlatego człowiek jest zobowiązany do dążenia i poznawania prawdy. Takie było przekonanie Ojca Świętego i praktyka jego życia. Z nieustanną modlitwą i pracą łączył on również pilną lekturę i studium - w przekonaniu, że nauka należy również do zasadniczych zadań człowieka. Jedną z podstawowych zasad, jakimi kierował się w życiu, były słowa Pana Jezusa: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8, 32). Wiedział, że warunkiem wolności jest poznanie prawdy, a warunkiem poznania prawdy - trwanie w nauce Jezusa. Wdzięczni Panu Bogu za to, że dał nam w Ojcu Świętym Janie Pawle II przykład życia, możemy sobie uświadomić, że przecież to zadanie mające potrójny cel, czyli trwanie w nauce Jezusa, poznawanie prawdy oraz życie w wolności, jest również zadaniem, które bierze sobie za cel i Radio "Maryja" i cała jego Rodzina skupiona wokół toruńskiej Rozgłośni.

[...] Dzisiejsza cywilizacja spycha na margines ludzi chorych i starych. Liczy się dla niej sukces i skuteczność. Ale czy jest przez to lepsza? Mnie nie uczono w domu, że szacunek okazywany człowiekowi ma zależeć od jego pozycji społecznej, wpływów albo zamożności. Mama moja uczyła mnie szanować każdego: nauczyciela, chłopa, księdza, robotnika, sekretarza partii... Każdego, bo każdy jest człowiekiem, czyli dzieckiem Bożym. Dlatego nie rozumiem, że szacunek dla człowieka może być uzależniony od rodzaju beretu, jaki nosi...

[...] upodmiotowienie ludzi żyjących na marginesie odczytuję jako wielkie demokratyczne osiągnięcie Radia Maryja. Tu chciałbym Wam powiedzieć, że to jest działanie polityczne. Co więcej wszystko, co robimy, albo czego nie robimy ma również wymiar polityczny. Muszę o tym powiedzieć, żeby wyjaśnić nieporozumienia. Otóż słowo `polityk" oznaczało w demokracji ateńskiej człowieka, który uczestniczył w życiu polis, czyli swojego państwa. A jeśli ktoś nie uczestniczył w życiu państwa, tylko ograniczał się do tego, aby zajmować się wyłącznie swoimi prywatnymi sprawami, Grecy nazywali go mianem `idioty". Jeśli zatem radio, telewizja albo jakieś inne medium umożliwia obywatelowi włączenie się do życia społecznego, to pełni ono funkcję demokratyczną i polityczną zarazem. Nie brać zaś udziału w polityce, to znaczy: nie żyć. Bo każda wypowiedź polityczna ma wymiar polityczny. Jeśli zaś system albo grupa ludzi chce uniemożliwić innym swobodne wypowiadanie tego, co uznają za ważne dla swojego życia i pożyteczne dla życia publicznego, to taką postawę nazywamy totalitaryzmem. My się tu odwołujemy do starożytnych Greków, czyli do świata pogańskiego jeszcze, który potrafił stawiać pytania o to, co ludzkie i piękne. To, że jesteśmy chrześcijanami, nie oznacza odcięcia się od tego, co ludzkie. Wręcz przeciwnie. To, co Boże wydobywa i podkreśla piękno tego, co naturalne.

[...] Niech zatem radio mówi o tym, co boli: o potrzebie głębi serc, o tym, że w życiu trzeba dotrzymywać słowa: i politycznym i społecznym, i prywatnym - zwłaszcza małżeńskim. Niech mówi o tym, że trzeba dobrego, zdrowego stylu życia, wysokiej kultury, literatury, poezji, wykształcenia, poznania siebie przez historię, filozofię, teologię. Niech mówi o potrzebie wysiłku, jaki trzeba włożyć w kształtowanie samego siebie, aby być pięknym i dobrym. Niech mówi o tym, że bardziej ku temu jest pożyteczne rozważanie słowa Bożego na wzór Maryi, niż oglądanie całymi dniami seriali i ślęczenie przed telewizorem, który zabiera nam nasze umysły. Życie, ludzie wokół nas, dostrzeżenie ich problemów, rozmowa z konkretnym człowiekiem, żywym - są po prostu prawdziwe i dlatego dobre. Niech mówi o tym, że potrzeba czasu również na modlitwę, że sama praca nie wystarczy, że nie można jej poświęcać wszystkiego nie mając czasu dla małżonka, rodziny i dla Pana Boga, bo jego brak oznacza nie tylko okradanie innych ale i samych siebie.

_________________________

Pełny tekst patrz: Homilia abp Mieczysława Mokrzyckiego, Radio Maryja, 2011-07-10

dodajdo.com

17 komentarzy:

  1. Słuszne kazanie.
    tylko że rozsądne argumenty nie stanowią oręża przeciw kampanii prowadzonej plugawymi środkami.

    OdpowiedzUsuń
  2. To co w takim razie jest w tej sytuacji, zdaniem Pana, orężem właściwym? Czyżby miały to być... plugawe argumenty???

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem! ale kazania NA PEWNO nie dotrą do ludzi z kręgów gazety wyborczej, Agory Polityki Wprost, TVN et consortes.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja wiem, i to z całą pewnością, że w walce dobra ze złem zwycięża ten, kto ma za sobą prawdę i rację moralną. Kto upodabnia się do przeciwnika, lub przejmuje jego metody, nie robi w istocie nic innego, jak usiłuje zastąpić jedno zło innym, podobnym, a być może nawet tym samym złem, tyle, że pod inną nazwą.
    Zaraz pewnie usłyszymy: "A czymże jest prawda"...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chrześcijańskie z ducha podejście, ale w kontekście historycznym znajdujące niewielkie potwierdzenie.

    Nie chodzi zresztą by przyjmować plugawe metody Wyborczej, czy pseudo "bystrzacki" styl Lisa. Ale by stworzyć strukturę zdolną oprzeć się wpływowi tych wszystkich niekorzystnych czynników które nas otaczają.

    Tymczasem Kościół NIC w tym kierunku nie robi! Zajęty budowaniem swoich wpływów polityczno materialnych zaniedbał sprawy duchowe.

    Siłą Kościoła od samego początku było to co stawia poza naszym doczesnym światem, a nie to co Go doń przykuwa.

    Tymczasem choćby odczytany w ostatnią niedzielę list episkopatu - to świadectwo życia jedynie życiem doczesnym, wpływami politycznymi i rozbudową sfery majątkowej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że o ile moje "bardzo chrześcijańskie" widzenie spraw zdaje się być dla Pana zanadto oderwane od rzeczywistości, o tyle Kościół jest do ziemskiej rzeczywistości zanadto przykuty, co zapewne sprawia, iż nie udaje się mu spełnić wszystkich Pana oczekiwań względem Kościoła: zarówno duchowe jak i materialne, nie mówiąc o szczególnym zamówieniu o charakterze już jakby stricte politycznym.
    Jeśli chodzi o "odczytany w ostatnią niedzielę list episkopatu", czy mógłby Pan choćby w minimalnym stopniu przypomnieć nam jego treść? Może coś z tego tak wiele świadczącego dokumentu szczególnie utkwiło w Pańskiej pamięci?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zamiast odwracać kota ogonem, proponuję zastanowić się nad moimi słowami i przemyśleć zmianę strategii politycznej, tak aby przyniosła ona jakieś wymierne efekty zamiast kolejnego ... "moralnego zwycięstwa".

    Dobrym przykładem jest tu robota Ojca Rydzyka - cokolwiek by o nim mówić jest ... skuteczny!

    Kulą w płot jest dążenie Jurka do zmiany ustawy aborcyjnej - nawet jeśli uda się mu przeprowadzić to przez parlament, to prędzej wywoła kontrakcję ze strony lewicy w stylu zapaterystowskim, niż dokona trwałej zmiany tak kodyfikacji prawnej jak i mentalności społecznej.

    A co było w liście?
    Głównie polemika z ...polemika, dla kogoś nieobeznanego w aktualnej dyskusji społeczno politycznej był nieczytelny - sąsiedzi z ławki szalenie się nudzili.
    Chodziło m/innymi o kwestię katechezy w szkole - czyli jaki to dobre i jak to wspaniale pomaga wychować młodzież - co jest co najmniej samooszukiwaniem się przez episkopat.

    właśnie o zmianę ustawy aborcyjnej - też mi trudno uwierzyć by w Kościele nie było nikogo kto zna historię ostatnich dziesięcioleci i nie umiał by wytłumaczyć hierarchom szkodliwość naruszania obecnego status quo którego żadnej liczącej się sile nie chce się zmieniać.

    O kwestię majątków kościelnych.

    A na końcu ostry atak na tych co nie widzą w Życińskim "mędrca objawionego" i śmią krytykować jego postawę.

    OdpowiedzUsuń
  8. 1. Zapewniam, że nie chodzi mi o kolejne "moralne zwycięstwo" (jak rozumiem - nierozłącznie powiązane z polityczną porażką). Przeciwnie - uważam, że takie "działanie dla działania" skutkuje zniechęceniem, w razie nieosiągnięcia obiecywanego rezultatu i jest w ten sposób swego rodzaju odbieraniem sobie szans na przyszłość.
    Na dyskusje na ten temat jestem zawsze otwarty, zapewniam.
    Chyba, że:
    jakieś działanie długofalowe świadomie zostało "obliczone na ewentualną porażkę" na krótką metę, dzięki której to "pozornej porażce" powstaje mimo to jakiś wymierny kredyt społecznego zaufania, a także tworzy się szkielet struktury, nie mówiąc już o jakimś stopniu samoświadomości organizacyjno-grupowej, mogący w jakiś sposób zaprocentować w przyszłości.
    I czemuś takiemu także, moim zdaniem, w razie powodzenia w realizacji tych założeń, nie można by odmówić waloru skuteczności.

    2. Co do "listu episkopatu", to jest to, jak mi się wydawało, raczej Komunikat z 355. zebrania plenarnego KEP z 26.06.2011 (Licheń)
    http://www.episkopat.pl/?a=dokumentyKEP&doc=2011626_0
    Ale... jakie to "świadectwo życia [Kościoła} jedynie życiem doczesnym, wpływami politycznymi i rozbudową sfery majątkowej"?

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do "moralnych zwycięstw" to jesteśmy w sumie zgodni

    a co do komunikatu.
    1 - katecheza w szkole. Przywrócona 20 lat temu, już wtedy budząca kontrowersje. jako jedna z głównych podnoszonych przez środowiska prawicowe, było wprzęgniecie Kościoła w układ z państwem czyli wytworzenie sytuacji w której Kościół przestaje być postrzegany jako instytucja autonomiczna, a staje się jedną z instytucji państwa. Co gorsza wobec coraz bardziej widocznej klęski tego systemu, w postaci lekceważącego podejścia do katechezy przez uczniów starszych klas gimnazjalnych i licealnych oraz stale zmniejszającej się liczby młodych ludzi żyjących zgodnie z nauką Kościoła, zaczyna się szukanie 'elementów odpowiedzialnych". jednym z niuch jest np przerzucenie części odpowiedzialności na rodzinę i parafię. do złudzenia przypomina to uniki czynione przez MEN szukające odpowiedzialnych za nagłe pogorszenie się zachowania uczniów klas gimnazjalnych w rodzinie i środowisku poza szkolnym ... inaczej mówiąc wszyscy inni są winni ale nie my.

    2 - "Jednocześnie Konferencja Episkopatu Polski apeluje do polityków, rządu i samorządów o wprowadzanie rzetelnej, skutecznej i długofalowej polityki prorodzinnej," - tak się dziwnie składa że rodziny są najsilniejsze w warunkach kryzysu, głodu, wojny - w czasach stabilizacji i dobrobytu więzi te ulegają rozluźnieniu - czyżby hierarchowie o tym nie wiedzieli? Czyżby nie wiedzieli że rozwój socjalu NISZCZY rodziny czego przykładem są bogate społeczeństwa zachodu i USA? Ależ wiedzą o tym, ale właśnie poprzez takie apele konsolidują swoje zaplecze polityczne.

    3 - "Biskupi z uznaniem wspierają obywatelską inicjatywę w sprawie całkowitej ochrony życia ludzkiego popartą podpisami blisko 600 tys. obywateli". - już o tym pisałem, jeśli MY dziś złamiemy ten kompromis i wprowadzimy całkowita ochronę ciąży (co jest postulatem moralnie słusznym) to ONI za jakiś czas wprowadzą aborcję na życzenie a pigułki wczesnoporonne będą kolportowane na lekcjach wychowawczych już od gimnazjów!

    4 - "W roku 2016 będziemy obchodzili 1050 rocznicę chrztu Polski". tzw chrzest polski był akcją polityczną! Z religia miał wspólnego zgoła niewiele. Czy teraz Kościół nadal chce podążać tym szlakiem, nie jako powiernik prawdy o zbawieniu, ale instytucja stanowiąca swoiste "lepiszcze" społeczne?

    5 - "biskupi zwracają się do przedstawicieli rządu, parlamentu i władz samorządowych z prośbą o ochronę trzeźwości narodu, a przez to dbałość o zdrowie i życie ludzkie". - pomijając już fakt że Św.Maksymilian Kolbe byłby rewelacyjnym patronem przedsiębiorców i organizatorów a niekoniecznie abstynentów. To należy zadać sobie pytanie co biskupi mieli na myśli?! Wprowadzenie kolejny raz przepisów prohibicyjnych? Przecież o ich nieskuteczności przekonujemy się bez mała codziennie. więc znów to bardziej wygląda na konsolidacje środowisk politycznych wokół "wspólnej sprawy".

    6 - Nie będę komentował.

    Tak w przypadku "pomocy rodzinie" jak i edukacji czy "wychowania w trzeźwości" Kościół ma swoje interesy materialne, w postaci pensji katechetów, dotacji celowych itp. Jak dla mnie (więc mogę się mylić) cały komunikat to prymat doczesności nad wiecznością.

    OdpowiedzUsuń
  10. W okresie poprzedzającym wybory parlamentarne Episkopat Polski uznał za stosowne, wypowiedzieć się w obronie kondycji narodu polskiego.
    Pańskie stanowisko w sprawie Komunikatu, którego wysłuchał Pan jako wierny Kościoła katolickiego w poprzednią niedzielę, brzmiałoby z grubsza następująco:
    1. żadnej katechezy w szkołach
    2. żadnej polityki prorodzinnej - im gorzej ma się polska rodzina, tym lepiej. (gdy Polska zajmowała w 2007 r. ostatnie 27. miejsce w Unii Europejskiej pod względem dzietności rodziny polskiej).
    3. żadnego naruszenia przez stronę katolicką historycznego kompromisu w sprawie obrony życia ludzkiego zwłaszcza przy ewidentnych próbach i działaniach strony niekatolickiej, podważających obraz Polski postkomunistycznej jako przyjaznego wierze wyznawanej przez zdecydowaną większość Narodu (warunek sine qua non akceptacji przez Kościół rzeczywistości pookrągłostołowej i tzw. integracji europejskiej).
    4. żadnego chrztu Polski nie było.
    5. żadnej dbałości o trzeźwość Narodu.
    6. tu brak komentarza, dzięki czemu nie dowiemy się np., że Józef Życiński nie był żadnym biskupem.

    Czyli, stoi Pan na stanowisku: żadnego stanowiska i żadnego komunikatu z Konferencji Episkopatu odnoszącego się sytuacji człowieka jako jednostki i narodu, jako zbiorowości, nawet w przeddzień wyborów parlamentarnych. Czyli, jeszcze krócej: bezwzględne wara Kościołowi od polityki.

    Czy nie wydaje się Panu, w związku z powyższym, że będąc formalnym wiernym katolickim, jest w ten sposób jest Pan dokładnie "pod prąd" stanowiska Episkopatu Polski, co oczywiście oznacza: "z prądem", wyznaczanym przez siły mniej, czy bardziej poza- czy anty-katolickie?

    Pod jednym wszakże zgodziłbym się z Panem: chrzest, czy to większej zbiorowości, czy jednostki to nie jakiś jednorazowy akt, obrzęd, od którego dana zbiorowość od razu, automatycznie staje się pełnowartościowym członkiem wspólnoty. Jest to proces - czasem krótki, ale też czasem bardzo długi; niekiedy, niestety, zakończony totalnym niepowodzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Generalnie to owszem, ale ... nie tak kategorycznie.

    1. żadnej katechezy w szkołach.
    katecheza w salkach parafialnych, a szkoła jedynie współpracuje z kościołem w dziele wychowania - ale każdy robi swoje.

    2. żadnej polityki prorodzinnej - im gorzej ma się polska rodzina, tym lepiej. (gdy Polska zajmowała w 2007 r. ostatnie 27. miejsce w Unii Europejskiej pod względem dzietności rodziny polskiej).

    Ale w latach 80 mieliśmy bodajże najwyższą dzietność w Europie - a okres stanu wojennego bynajmniej nie był czasem "wspierania rodziny".


    3. żadnego naruszenia przez stronę katolicką historycznego kompromisu w sprawie obrony życia ludzkiego zwłaszcza przy ewidentnych próbach i działaniach strony niekatolickiej,

    (strona niekatolicka jest albo za kompromisem - lewica parlamentarna - albo przeciw ale to ekstrema, która jest gaszona i trzymana na smyczy przez bardziej ustabilizowane nurty)


    podważających obraz Polski postkomunistycznej jako przyjaznego wierze wyznawanej przez zdecydowaną większość Narodu

    A czy wiara potrzebuje "przyjazności" za strony państwa?


    (warunek sine qua non akceptacji przez Kościół rzeczywistości pookrągłostołowej i tzw. integracji europejskiej).


    (bez przesady - Kościół publicznie NIGDY tego warunku nie akcentował. - wręcz odnosiłem wrażenie iż niektórzy hierarchowie z pełnym zachwytem napawali się pompą jaką urządzono im w Brukseli, zmieniając przy tym ton swoich wypowiedzi na temat UE bez mała o 180stopni.


    4. żadnego chrztu Polski nie było.

    ależ był ... ale był to akt polityczny!

    5. żadnej dbałości o trzeźwość Narodu.

    A niby czemu? każdy z nas stanie przed Bogiem osobiście jako on sam, a nie jako przedstawiciel narodu i każdy osobiście powinien dbać o swoją godność i zdrowie.
    Jeśli kościół nie umie powiedzieć ludziom wprost - robicie źle - pijąc zbyt wiele, upijając się grzeszycie i nie możecie w pełni uczestniczyć w Sakramencie Eucharystii - to niech nie stara się wychowywać w trzeźwości przy pomocy zakazów administracyjnych - bo to tylko ludzi rozjuszy.



    6. tu brak komentarza, dzięki czemu nie dowiemy się np., że Józef Życiński nie był żadnym biskupem.

    Ależ był ... ale był też aktywnym politykiem! I Jako polityka mamy pełne prawo go oceniać - a ta ocena nie wypada zbyt pochlebnie!

    Kościół ma obowiązek zabierania głosu w sprawach społecznych, moralnych ba nawet politycznych i ekonomicznych - ale ... obecna pozycja KK w strukturach Państwa sprawia iż częściej jest On identyfikowany jako jedna z instytucji quasi państwowych, niż jako byt autonomiczny.

    Tak jestem zdecydowanie "pod prąd" - świadomie i otwarcie. nie wypowiadam posłuszeństwa ale nie rezygnuje też z prawa do recenzowania posunięć Kościoła.

    Chrzest zawsze jest aktem jednostkowym - reszta zgoda - nie zawsze zakończonym powodzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszy mnie, że teraz te same poglądy nie brzmią już tak kategorycznie, a przez to bulwersująco, jak na początku, jeszcze kilka dni temu. Tym nie mniej te same błędne założenia, które były podstawą poprzednich radykalnych stwierdzeń zdają się nadal pozostawać w mocy. W jakiś przedziwny dla mnie sposób Zasadniczym Pańskim błędem jest, moim zdaniem, utożsamienie domniemania rzekomej quasipaństwowości Kościoła ze stanem faktycznym. Stwierdza Pan np., że "katecheza w salkach parafialnych, a szkoła jedynie współpracuje z Kościołem w dziele wychowania - ale każdy robi swoje". Jak dzisiejsza szkoła "robi swoje" w dziele wychowania dzieci i młodzieży, jakimi metodami przysposabia młode pokolenia do cywilizacji śmierci, której Kościół się usiłuje się przeciwstawić, to chyba widać? To, co Pan proponuje, w istocie oznacza zgodę na ateistyczny postulat zepchnięcia nauczania w duchu cywilizacji życia na margines życia publicznego - najpierw do kruchty, później, jak dobrze pójdzie, być może nawet do katakumb.

    OdpowiedzUsuń
  13. Skoro dotychczasowe metody przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego ...?

    Ja rozumiem że cała instytucja szkoły jest w kryzysie (i dobrze im tak), w kryzysie jest też instytucja rodziny, społeczeństwa i państwa - ale też i kościoła, o czym nie wolno zapominać, czego nie wolno przemilczać.
    Skoro więc dostrzegam ten kryzys, to było by z mojej strony niewybaczalne gdybym o tym głośno nie mówił.

    OdpowiedzUsuń
  14. Metody zawsze mogą przynosić mniej czy bardziej odwrotny skutek. Również - a może nawet przede wszystkim - przyjęta przez Pana swoista metoda gęsi kapitolińskich - polegająca na mówieniu o zagrożeniu, bez określenia stopnia i charakteru zagrożenia. W tym przypadku takie gęganie o kryzysie, dla samego mówienia - bez zadania sobie trudu i dokonania jakiejkolwiek głębszej analizy przyczyn i bez propozycji wyjścia z kryzysu, a zwłaszcza - bez jakiegokolwiek swego własnego wkładu, przynosić może jedynie pogłębienie obecnych trudności, ku ogromnej radości "kręgów gazety wyborczej, Agory Polityki Wprost, TVN et consortes". Co nie jest, jak mniemam, celem Pańskich komentarzy...

    OdpowiedzUsuń
  15. jak by nie patrzeć to gęsi kapitolińskie Rzym ocaliły ...

    Nie czuję się powołany do pouczania biskupów, ale swoim stanowiskiem staram się wspierać tych z nich którzy także dostrzegają niebezpieczeństwo.

    A diagnozy i zalecana terapia? Sążniste księgi na ten temat powstają, mamy przykłady do czego doprowadziły przemiany w Europie Zachodniej i USA - no to czy to trzeba powtarzać?

    A gadanie typu "u nas będzie inaczej, bo Maryja ma nas w swojej opiece' jest co najmniej niepoważne - żeby nie powiedzieć heretyckie i głupie! Nie u nas będzie dokładnie tak samo. I na obecnym etapie nie widać sposobu by te trendy zahamować - ale można przemodelować kościół.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mówiąc z taką pewnością siebie, ale także z wyższością i z pogardą o kulcie maryjnym, czy też o pobożności maryjnej, zapomina Pan, że niemal wszystkie najważniejsze objawienia uznane przez Kościół: La Salette (1846), Lourdes (1858), Fatima (1917), to Objawienia Maryjne, czyli objawienia woli Bożej uczynione ludzkości za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
    Sądząc z tego, co Pan nam tutaj i teraz napisał, zdaje się Pan nie mieć najmniejszego pojęcia o treści tych Objawień, nie mówiąc już o pamiętaniu, jak one brzmiały i do czego wzywały.
    Czy nie obawia się Pan zatem, że to Pan, jakoby utożsamiający się z Kościołem katolickim, może ostatecznie okazać się człowiekiem "co najmniej niepoważnym", itd. itp.?
    Chwilami odnosi się wrażenie, że wszystko, co wie Pan i myśli o Kościele, jest jakąś wiedzą przyniesioną z zewnątrz, podsuniętą Panu przez jakichś outsiderów, którzy właśnie nie bez pewnych podstaw, liczą, że w ten sposób uda im się Kościół "przemodelować", zgodnie ze swoją wolą i zamiarami.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nic podobnego!
    Nie ma we mnie krzty wyższości. Używam twardych sformowań, ale przecież nie dla narzucenia" komuś moich poglądów, ale tylko dla tego iż nie lubię "rozmemłanych" wypowiedzi, z których zawsze można się wycofać!

    Twierdzą że przeciętny Katolik nie ma tak naprawde pojecia w co wierzy, czasami głosi poglady wręcz heretyckie a co gorsza kult Boga Ojca i Zbawiciela zastępuje, o wiele lepiej przez siebie rozumianym Kultem Maryjnym. I nie dotyczy to wyłącznie Polski - tak dzieje się wszędzie gdzie Kościół z obawy o utratę tłumów przymyka oczy na wiele zjawisk.

    OdpowiedzUsuń