piątek, 28 marca 2014
~jjks: Jak Miller zablokował gaz z Norwegii w 2001 i otworzył drzwi dla Nordstream'u
Celny komentarz internauty jjkks do artykułu Leszek Miller gościem "Ustalmy Jedno" (Red.)
~jjkks : Działalność L. Millera. Gdy we wrześniu 2001 roku (przed wyborami parlamentarnymi w Polsce) podpisywano umowę na dostawy gazu ziemnego z Norwegii, Leszek Miller (będący w opozycji) mówił, że „narusza ona interesy gospodarcze” (ciekawe czyje??). Pomyślna realizacja tego kontraktu zapewniłaby dziś Polsce nie tylko niezależność energetyczną , lecz również tani gaz (bo w międzyczasie rosyjski podrożał wielokrotnie). Największym udziałowcem konsorcjum mającego budować gazociąg Skanled została norweska państwowa firma Petoro, stąd gwarantem i finansującym budowę było państwo norweskie, główny udziałowiec tej inwestycji, w której Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo miało 15 proc. udziałów. Mierząca 850 km rura Skanled miała transportować gaz do południowej Norwegii oraz do Szwecji i Danii. Z Danii część norweskiego gazu miała być przesyłana do Polski rurą Baltic Pipe pod dnem Morza Bałtyckiego. Kolejny rozbiór Polski zaczął się w momencie kiedy w 2001 r. został powołany rząd koalicji SLD-UP-PSL : Leszek Miller (SLD) – premier ,Jarosław Kalinowski (PSL) – wicepremier.
Jedną z pierwszych decyzji Leszka Millera było zerwanie kontraktu na dostawę gazu z Norwegii. Została ona podjęta wbrew polskiej racji stanu, a osoby, które za to odpowiadają, do dnia dzisiejszego nie poniosły odpowiedzialności. W rezultacie tej fatalnej decyzji pogłębiła się zależność energetyczna Polski od gazu z Rosji.
Prawo morskie wyklucza budowę dwu krzyżujących się nitek rurociągów podmorskich. Gdybyśmy - jak chciał rząd Buzka – zdecydowali się rozpocząć budowę gazociągu norweskiego, to bezpośrednie połączenie rurociągowe Rosji z Niemcami (Nord Stream) nie mogłoby powstać. Nord Stream by nie istniał. Nasza pozycja w relacjach gospodarczych, a więc i politycznych, byłaby bez porównania korzystniejsza – tak z Rosją i wewnątrz UE.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niestety to prawda. Tu powinien być Trybunał Stanu - ale Miller jest zbyt ważnym graczem, by zrobić mu cokolwiek.
OdpowiedzUsuńKontrakt norweski czyli porozumienie polskiej i norweskich firm parafowane w obecności premierów tych krajów tuż przed wyborami parlamentarnymi w Polsce i Norwegii w 2001 roku miał propagandowy charakter i obliczony był na efekt wyborczy.
OdpowiedzUsuńKontrakt nie był umową międzyrządową. Rząd Leszka Millera nie mógł więc zerwać czegoś, czego nie było. To co się kryje pod umową na dostawy norweskiego gazu to porozumienie między konsorcjum norweskim i polską firmą wydobywczą Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo S.A. Największym problemem była ilość i cena gazu, który polska firma miała kupić. Norwegowie chcieli, aby PGNiG importowało minimum 8 mld. metrów sześciennych, co było warunkiem opłacalności całego przedsięwzięcia. Dla Polski, razem z dostawami rosyjskimi i krajowymi, było to zdecydowanie za dużo tym bardziej, że cena gazu miała być wyższa o 30 procent od paliwa rosyjskiego, a za niewykorzystany gaz i tak trzeba byłoby zapłacić, w myśl zasady take or pay. Stanęło na zakupach wynoszących 5 mld. metrów sześciennych, a Norwegowie zobowiązali się, że znajdą odbiorców na pozostałe 3 miliardy. Firmy norweskie wiązały nadzieje ze Szwedami, ale okazało się, że Skandynawowie wolą tańszy gaz rosyjski i po dwu latach poszukiwań Norwegowie poinformowali, że nie są w stanie wywiązać się z podjętego zobowiązania i proponują jego wygaszenie. Projekt upadł z powodu jego niewykonalności. Potwierdza to komunikat PGNiG z 2 grudnia 2003, w którym po rozmowach z norweskim Statoil napisano:
„Wobec braku możliwości realizacji sprzedaży gazu na rynki skandynawskie, które miały wynosić ok. 3 mld m3 rocznie oraz braku możliwości ulokowania na rynku polskim dodatkowej ilości ok. 5 mld m3 gazu ziemnego rocznie, nie zostały spełnione podstawowe założenia ekonomiczne przedsięwzięcia. Dlatego też strony uznały, że brak jest przesłanek do realizacji umowy z dnia 03.09.2001r”.
Bogusław Sonik, Gazowy szantaż (fragment)
OdpowiedzUsuńŹródło: Rzeczpospolita, 2 lipca 2005
http://www.boguslawsonik.pl/aktualnosci/10194
(...) Gazociąg północnoeuropejski to przedsięwzięcie europejskiego koncernu EON (poszukującego partnerów w Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii) oraz Gazpromu. KE teoretycznie wsparła koncepcję budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego, lecz w praktyce zdecydowano o priorytetowym charakterze budowy trasy bałtyckiej. Rozmowy na ten temat prowadzono na najwyższym szczeblu, szczególnie intensywnie - w 2003 roku. Prezydentowi Putinowi udało się wówczas przekonać do swych racji i Berlin, i Londyn.
Zawinił rząd Millera
A ówczesny nasz rząd zrobił wszystko, by ułatwić mu zadanie. W lutym 2003 r. wicepremier Marek Pol podpisał na dostawy gazu z Rosji umowę, którą Najwyższa Izba Kontroli uznała potem za niezgodną z interesem Polski: "W trakcie renegocjacji warunków dostaw gazu z Rosji doszło do rażących naruszeń ustawy z 14 kwietnia 2000 r. o umowach międzynarodowych, za co główną odpowiedzialność ponoszą: premier Leszek Miller oraz wicepremier Marek Pol, a także minister gospodarki Jacek Piechota. Renegocjacje niekorzystnego dla Polski kontraktu na dostawy gazu z Rosji, doprowadziły do dalszego faktycznego ograniczenia możliwości dywersyfikacji". W pokontrolnym raporcie NIK napisano dalej: "Analiza poszczególnych rozwiązań zawartych w protokole wskazuje na zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju oraz niedostateczną ochronę interesów strony polskiej". W lutym 2003 roku w "Sygnałach dnia" wicepremier Pol oświadczył, że druga nitka gazociągu jamalskiego jest niepotrzebna: "nikt nie wybuduje rury, która będzie prowadziła donikąd i nie będzie miała końca, czyli odbiorców gazu. Zarówno my, w Polsce, na początku lat 90., jak i nasi partnerzy w Europie po prostu pomyliliśmy się w założeniach gazowych. Takich ilości gazu Europa nie potrzebuje, jak wtedy zakładano, stąd problem z drugą nitką". Kto wtedy doradzał wicepremierowi? Jak można było do tego stopnia się mylić? W tym samym roku rząd Millera wycofał się też z zaawansowanego już projektu budowy gazociągu łączącego Polskę z Norwegią. W wyniku tych decyzji Polska i inne kraje znalazły się w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji.
Potrzebna wola polityczna
Najistotniejsze jest, że budowa gazociągu bałtyckiego umożliwi Rosji stosowanie szantażu energetycznego (umotywowanego politycznie) wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dotychczas było to niemożliwe, bo odcięcie dostaw do tych państw oznaczało konflikt finansowy z krajami "15", czego Rosja unikała za wszelką cenę. Projekt bałtycki daje potężny instrument politycznego wpływu na sytuację w byłych krajach satelickich Rosji.
(...)
Miller zawinił!! gaz z Norwegii powinien być największym priorytetem energetycznym Polski od bardzo dawna. no dobra Miller spier*olił (nie wiem jakie miał w tym interesy) ale czemu teraz o tym wszyscy zapomnieli?!. teraz Rosja ma nas za marionetki! już od dawna powinny zostać podpisane umowy o gazoport z Norwegii do Polski! Norwegia od tego nieszczęsnego 2001 r. chciała dostarczać nam gaz, więc czemu w ten sprawie nic nie jest robione
OdpowiedzUsuńMiller był tylko premierem, decyzje zapadały za jego plecami.
UsuńNie mam zbyt wysokiego mniemania nt. niezależności polskiego rządu, zwłaszcza od UE, w świetle ówczesnych starań RP o członkostwo w UE, jednak nie mogę się równocześnie zgodzić się ze stwierdzeniem, że decyzje zapadały w owym czasie za plecami polskiego "tylko premiera. Żeby tak było istotnie , premier polskiego rządu w 2001 musiał się dobrowolnie zgodzić na obcy dyktat, zgodzić się być "tylko premierem", od którego nic nie zależy.
OdpowiedzUsuńPropagandę rzekomej niemożności zrobienia czegokolwiek uprawia Leszek Miller na swoim blogu, jak się okazuje nie bezskutecznie. We wpisie "Porażka na własne życzenie" (6 stycznia 2010)
http://leszek-miller.blog.onet.pl/2010/01/06/porazka-na-wlasne-zyczenie/ Miller napisał:
"już w 2002 r. Unia Europejska nadała projektowi status sieci transeuropejskiej (Transeuropean Network), a Parlament Europejski uznał, “że Nord Stream jest projektem infrastrukturalnym o szerokim politycznym i strategicznym wymiarze dla całej UE”.
Wg byłego premiera nie było w tej sytuacji innej rady, jak tylko skorzystać z niemieckiej propozycji podłączenia się do Nord Streamu od strony niemieckiej.
Zarazem jednak Miller od samego początku nie pozostawał tak bezczynny, jak to nam usiłuje przedstawiać. Przeciwnie, wykazał w tej sprawie znaczną aktywność już od samego początku, już jako szef parlamentarnej opozycji dla rządzącego AWS.
W "Drogi gaz z Norwegii" (15 kwietnia 2012) http://weglowodory.pl/drogi-gaz-norwegia/
czytamy:
"Gdy we wrześniu 2001 roku podpisywano umowę na dostawy gazu ziemnego z Norwegii, Leszek Miller mówił, że „narusza ona interesy gospodarcze”. ... "Leszek Miller proponował alternatywne projekty wobec dostaw gazu z Norwegii." ...
"kwestionował również umieszczenie klauzuli take or pay w umowie z Norwegami wymuszającej odbiór określonej ilości błękitnego paliwa."
Jak to się zatem ma do stwierdzenia, że "decyzje zapadały poza jego plecami"? Raczej nijak.
Moim zdaniem, i nie tylko moim, nawet nie tyle sam przejściowo droższy gaz norweski, ile oczywiście samo istnienie alternatywnej norweskiej drogi zasilania Polski gazem, zwiększało w sposób poważny niezależność Polski - Rosja przestawała być jedynym dostawcą. Niestety, właśnie dzięki utrzymaniu pozycji monopolisty, dzięki postawie rządu Leszka Millera, Rosja mogła później znacznie swobodniej dyktować w Polsce ceny, w związku z czym po paru latach
"ceny rosyjskiego gazu są w Polsce niemal najwyższe w całej Europie, a swoich roszczeń dochodzić musimy przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie".
Autor notki wyraża nawet przekonanie, że "pomyślna realizacja kontraktu "norweskiego] zapewniałaby dziś Polsce nie tylko niezależność energetyczną, lecz również najniższe ceny gazu w UE."
Odnośnie zastrzeżenia Leszka Millera wobec klauzuli "take or pay":
OdpowiedzUsuńTake or pay
http://www.investopedia.com/terms/t/takeorpay.asp
klauzula, wpisana w umowę, zobowiązująca odbiorcę do odbioru towaru lub zapłaty za określoną ilość.
Jest ona używana w niektórych umowach jako metoda asekuracji, zapewnienia, że transakcja dojdzie do skutku. Na przykład plantator bananów umawia się na zasadzie take or pay z handlowcem, tak, że handlowiec odbierze wszystkie banany od farmera lub zapłaci prowizję za odstąpienie od kupna zamówionej ilości.
Jeśli Leszkowi Millerowi tak bardzo nie podobała się klauzula take or pay w umowie z Norwegią, to w takim razie co b. premier sądzi o take or pay umowach z Rosją? Załóżmy, że w celu realizacji kontraktu z rządem Millera Rosja musi wybudować słynną "pieremyczkę" - czy wtedy Rosja nie zabezpieczy się na wypadek odstąpienia przez Polskę od kontraktu? Mało prawdopodobne. Stąd wniosek, że take or pay to raczej pretekst dla Millera do odstąpienia od umowy z Norwegią.
CAŁKOWICIE się zgadzamy co do oceny skutków zaniechania importu gazu z Norwegii, także co do tego że Miller wypisuje kłamstewka na swoim blogu (ewentualnie faktycznie jest taki mało kumaty jak by to z jego słów wynikało - ale akurat w to nie wierzę).
OdpowiedzUsuńPisząc jednak o decyzjach podejmowanych za jego plecami, miałem na myśli działania służb specjalnych, jest tajemnicą poliszynela że instytucje takie jak PGNIG to w znacznej mierze agentura. Ich miałem na myśli. Działają praktycznie poza kontrolą państwa, to oni de facto "negocjują" kontrakty, oni wykorzystują swoje wpływy i stawiają polityków przed faktami dokonanymi. Miller nie jest moim bohaterem, ale przykład tego co wyprawia PGNIG mamy także za rządów PiS o PO. Przetrzymywanie umów, "znikanie" dokumentów, ekspertyzy tak skonstruowane by uzasadnić określone działania itp. Tak jak i Gazprom tak i PGNIG to nie są firmy rynkowe tylko agencje... dosłownie i w przenośni.
Miller to moskiewska V kolumna, warunkiem zostania premierem było zerwanie kontraktu z norwegami. Ten mały człowieczek za zaszczyty wbił nóż energetyczny w plecy Polski.
OdpowiedzUsuń