piątek, 13 maja 2016

Nowa Wspaniała Unijna Agencja ds. Ostatecznej Likwidacji Suwerenności Państw Członkowskich, czyli: Jak PiS będzie chronił Polskę i Polaków przed falą niechcianej imigracji z Azji i Bliskiego Wschodu?



Podczas niedawno odbytego w Sejmie sławetnego audytu kilkakrotnie padła nazwa Frontex-u, unijnej agencji powołanej w 2004 r. do ochrony granic wspólnotowej jeszcze wtedy Unii Europejskiej. Owo ustawiczne odwoływanie się do tej agencji przez kilku z rzędu ministrów rządu pani Szydło, zwłaszcza na tle ognistej krytyki dokonań poprzedniej ekipy PO-PSL brzmiało jak hipnotyzująca masy mantra: "Nie bój się, z nami i z Frontex-em jesteś bezpieczny/a. Fala niedobrych emigrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, tak realna za rządów PO-PSL, za rządów PiS nigdy ci już nie zagrozi. Jesteś bezpieczny/a. Bezpieczny/a".

Owo ustawiczne sugerowane przez PiS poczucie bezpieczeństwa obywateli budowane w szczególności w oparciu o unijny Frontex (z siedzibą w Warszawie nb.) ulatnia się bezpowrotnie po kilkugodzinnym surfowaniu w sieci w poszukiwaniu bliższych materiałów informacyjnych na temat owego umiłowanego przez PiS Frontex-u. Okazuje się oto, że tenże Frontex, jaki znany był dotychczas, owa domniemana niepodważalna gwarancja ochrony polskiego obywatela przez migracyjną nawałą, to już właściwie przebrzmiała historia. Od czerwca 2016 r. bowiem na mocy nowej dyrektywy UE w miejsce usługowej niejako, słabej wyposażonej w zasoby, w środki budżetowe kadry i kompetencje unijnej agencyjki, zależnej we wszystkim od właściwego państwa krajowego, wyrasta potężna, wszechwładna Agencja: Europejska Straż Graniczna i Przybrzeżna. Instytucja ponadnarodowa wyposażona w osobowość prawną, zdolna narzucać państwom członkowskim swoją wolę. Więcej nawet - wbrew postanowieniom aktualnie obowiązujących traktatów - odbierać państwom narodowym te nędzne resztki suwerenności, jakie im pozostawiono po przymuszeniu ich do przyjęcia (bez czytania) traktatu lizbońskiego.

Bez cienia przesady, dosłownie włosy mogą stanąć na głowie, gdy czyta się, co już na samym wstępie, na "dzień dobry", wolno będzie tej w istocie Nowej Wspaniałej Unijnej Agencji ds. Likwidacji Suwerenności Państw Członkowskich i jakie środki się jej do tego celu przyznaje.

Sam minister MSW Mariusz Błaszczak zdaje się bagatelizować problem nowej agencji, zapewniając w innym miejscu, że bardzo się cieszy
"... z tego, że pogląd rządu polskiego mówiący o tym, iż (...) wbrew woli państwa członkowskiego straż (przybrzeżna UE) nie może się pojawić na jego terenie, zwycięża. Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że większość podzielała stanowisko polskie, że oczywiście trzeba pomagać (...), ale wyłącznie wtedy, gdy państwo-gospodarz sobie tego życzy, a nie w sytuacji, w której tego życzenia nie ma". Mamy jednak w pamięci, jak Prawo i Sprawiedliwość uspokajało społeczne "lęki" przed traktatem lizbońskim, wymyślając... zbawczy środek przed niemiecką hegemonią w postaci systemu pierwiastkowego. Który to system następnie główny negocjator traktatu reformującego (lizbońskiego) śp. Lech Kaczyński zarzucił w czerwcu 2007 r. przy pierwszym obiedzie. Jak to wyraził znany publicysta, którego nazwiska nie wspomnę? "Gdzieś między przystawką a deserem". Czy jakoś tak.)

Nie ulega chyba dla nikogo rozsądnego wątpliwości, że sama zasada ustanowienia wszechwładnej agencji została już przez PiS, podobnie jak i inne "poważne" ugrupowania, od dawna zaklepana, a rzeczony Frontex, a kto wie, czy nawet nie cały audyt, to już właściwie tylko zasłona dymna mająca przesłonić przed oczami ogółem obywateli wielkimi krokami nadchodzącą nową skrzeczącą rzeczywistość w Unii Europejskiej

Przesłankę przemawiającą na rzecz słuszności tego rodzaju przypuszczenia znajdujemy w biuletynie PISM (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych),w którego Radzie zasiadają nb. takie prominentne osobistości z kręgów PiS jak prof. dr hab. Krzysztof Szczerski, sekretarz stanu, Kancelaria Prezydenta RP, czy prof. dr hab. Andrzej Zybertowicz, doradca społeczny Prezydenta RP. We wspomnianym biuletynie znajdujemy artykuł niejakiego Rodericka Parkesa, pracownika przedstawiciela German Institute for International and Security Affairs - tak!), a równocześnie współredaktor PISM. Parkes wzywa w nim do niezwłocznej i konsekwentnej - jak to nazywa - "denacjonalizacji" wszystkich istniejących służb granicznych i zastąpienia ich jednolitą europejską służbą graniczną.
Według autora trzeci element proponowanej przez siebie reformy to
"fuzja środków [pozostających w dyspozycji rządów] krajowych. Rolą UE zawsze było regulowanie trudnych problemów imigracji - rozmycie tożsamości i hierarchii oraz umożliwienie w ten sposób państwom członkowskim polityczne dostosowanie się do wyzwań transgranicznych. Tak też postąpiła UE w dziedzinie migracji zarobkowej, nazywając wewnątrz-europejską migrację zarobkową "swobodą przemieszczania się" i kiedy przekształciła Europejczyków w "obywateli UE". Frontex może zrobić to samo [co w swoim czasie UE] w dziedzinie zarządzania granicami. Przez "denacjonalizację" procesu podejmowania decyzji [w sprawach ruchów migracyjnych], poprzez ustanowienie wspólnego wywiadu i wstępnego planowania, jak również tworząc wspólny esprit de corps [ducha wspólnoty i solidarności] straży granicznej w całej UE."

Zresztą, niech Czytelnicy sami ocenią - oto link do tego artykułu PISM:
Roderick Parkes, It’s Not Frontex, It’s Us: Towards a More Honest EU Borders Debate, PISM, 5 listopada 2013 r.




dodajdo.com

1 komentarz: