wtorek, 22 października 2013
Gwałtowna zmiana w zapisie przyspieszenia pionowego to skutek wady działania MSRP-64 - komentarz do referatu prof. K. Nowaczyka podczas II Konferencji Smoleńskiej
Referat wygłoszony przez prof. Kazimierza Nowaczyka wygłoszony przez niego w dniu 21.10. br. budzi cały szereg znaków zapytania a w jednym czy dwóch miejscach wymaga wyjaśnienia. Zacznijmy od najmniej istotnej, bo od zwykłej, jak się wydaje pomyłki.
1. Prędkość przelotu w rejonie bliższej naprowadzającej
Jak się wydaje, zacytowane przez P. Profesora wartości prędkości samolotu: 54,476; 57,2; 65; 71,5 m/sek zostały zaczerpnięte z raportu MAK. Na stronie 107 i nn. wersji angielskiej opisany został przez MAK przelot wojskowym samolotem-laboratorium An-26 (m.in. próbne podejście do lądowania) mający na celu sprawdzenie działania pomocy nawigacyjnych i systemu oświetlenia lotniska. Na zamieszczonych w raporcie MAK zdjęciach ilustrujących wygląd ekranu radaru ścieżki w zestawieniu z wskazaniami urządzenia GPS widać kolejno wskazania wartości prędkości w zakresie 185-221 km/godz. (51,4-61,4 m/sek).
Przytoczone zatem w referacie wartości prędkości, rzekomo związane z lotem Tu-154, w całości mieszczą się w tym zakresie prędkości eksperymentalnego przelotu An-26.
2. Rzekomo większa wiarygodność zapisu polskiego rejestratora parametrycznego ATM-QAR w stosunku do rosyjskiego MŁP-14-5.
Wyższość zapisu danych w pamięci półprzewodnikowej, zwłaszcza gdy nie wymaga to podtrzymania przez utrzymania napięcia zasilającego, nad zapisem na taśmie magnetycznej pozostaje poza wszelką dyskusją. O zdolności magazynowania masowych danych, czyli o pojemności danych obu rejestratorów nie posiadam informacji, więc nie będę się tutaj wypowiadał. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że wszystkie parametryczne rejestratory zainstalowane na pokładzie Tu-154 korzystają z tych samych danych, podawanych przez ten sam kanał systemu rejestracyjnego MSRP-64. Polski rejestrator w celu zwiększenia pojemności wykorzystuje procedurę kompresji danych. Nie byłaby to jakaś specjalna wada, gdyby - po pierwsze - algorytm kompresji danych był jawny, znany użytkownikowi czyli załodze technicznej 36 splt i wykorzystywany "na codzień" w celu analizy danych. Okazuje się jednak, że algorytm kompresji danych jest znany tylko dosłownie kilku osobom z zespołu prywatnego producenta (ATM) i zdaje się stanowić głęboką tajemnicę firmy. Z uwagi na to, że nie ma możliwości weryfikacji poprawności dekompresji danych, protokół z dekompresji (deszyfracji) wraz z zawartymi w nim danymi należałoby traktować nie jak dokument urzędowy, ale jako zwykły dokument, całym dobrodziejstwem inwentarza, można by tak rzec.
Po drugie, jak słyszymy z raportu komisji Millera, procedura kompresji danych ma rzekomo powodować opóźnienie zapisu ponad 3 sekundy, przez co ma się pojawiać różnica w czasie pomiędzy rejestratorem parametrycznym, a fonicznym MARS-BM. Nie do końca przeto jest w tej sytuacji jasne, jaka w rzeczywistości sygnatura czasowa przypisana jest do danej sekwencji danych przeznaczonych do zapisu: czy oryginalny czas pomiaru wartości parametrów danej ramki, czy czas zapisu ramki. W pierwszym bowiem przypadku mielibyśmy sytuację, że opóźnienie ponad 3 sek (nb. niezwykle wielkie, jak na prędkości przy zapisie równoległym stosunkowo niewielkiej ilości danych) powodowałoby, że ostatnia partia danych (ramka) po prostu nie zostałaby zapisana, podczas gdy znaki czasowe byłyby prawidłowe i nie trzeba by ich przeliczać. Gdyby natomiast znaki czasowe w ATM-QAR odnosiły się do czasu zapisu danej ramki danych, a nie faktycznego momentu ich powstania (pomiaru, czy zdjęcia z wyjścia przetwornika A/D (analog-cyfra), co jest skądinąd rozwiązaniem dość dziwnym, to chociaż i tak brakowałoby ostatniej sekwencji danych za ostatnie niedokończone ponad 3 sek, to na dodatek trzeba by przeliczać znaki czasowe na czas rzeczywistego pomiaru, czyli moment cyklu odczytywania kanałów parametrycznych, w którym dany parametr miał taką właśnie a nie inną rzeczywistą wartość chwilową.
Z uwagi na wspomniana kompresję stosowaną w ATM-QAR polski rejestrator parametryczny nie jest tak szybki jak rosyjski MŁP-14-5, zapisujący dane natychmiast po pobraniu z szyny danych, próba uzupełniania danych z innych rejestratorów, o zapisie natychmiastowym, nie wydaje się być czymś nagannym - wierne odtworzenie z największą pieczołowitością danych związanych z przebiegiem katastrofy może zasługiwać tylko na pochwałę. Naganne natomiast byłoby to, gdyby zostało stwierdzone jednoznacznie świadome, selektywne traktowanie tak pieczołowicie zebranych (odtwarzanych) przez komisję Millera informacji z przypisaniem pewnym danym nadzwyczajnego znaczenia przy równoczesnym spychaniu niektórych innych, być może mniej wygodnych, na margines.
3. Rzekomy nagły spadek przyspieszenia pionowego na ok. 0,5 sek przed miejscem lokalizacji osławionej "pancernej brzozy".
Prof. Nowaczyk zwraca uwagę na dziwny przebieg niektórych parametrów, jak przechylenie (boczne) samolotu, czy przyspieszenie na krótko przed minięciem owego krytycznego punktu 855 m przed progiem pasa. Wskazując przy tym na szczątki poszycia i inne elementy rozrzucone w w pobliżu tego drzewa sugeruje, mimowolnie, bądź świadomie, że mogło się wówczas stać coś takiego, co znalazło bardzo silny ślad w zapisie rejestratora parametrycznego, a co w rezultacie doprowadziło do uszkodzenia samolotu, zanim jeszcze minął punkt, w którym rośnie feralna brzoza.
Otóż należy zacząć od tego, że pojawienie nagłego skoku przeciążenia o czasie trwania 0,5 sek. wydaje się być trudne do wyobrażenia ze względu na wielką masę samolotu. Po drugie, paradoksalnie, tak wielki ujemny przyrost przeciążenia pionowego musiałoby się wiązać z gwałtownym przepadaniem samolotu, z nagłym obniżeniem i tak już nie za wysokiego poziomu lotu. Tymczasem cała dotychczasowa argumentacja oparta o uznanie za miarodajny zapis alertu 38. TAWS zmierzała zdaje się do czegoś całkiem przeciwnego. To awaria (zakłócenie) radiowysokościomierza/y zanotowana przez systemy pokładowe miała mieć rzeczywiście miejsce i samolot miał lecieć znacznie wyżej, niż wskazywały radiowysokościomierze i w rzeczywistości znajdować się na wysokości o kilkanaście metrów wyżej, tak, jak na to wskazywały wysokościomierze baryczne. Upatrywanie obecnie przyczyny tragedii w nagłym, trwającym ponad 0,5 sek. przepadaniu zdaje się rozpoczynać diametralnie przeciwną narrację. W związku w trybie pilnym należy przyjrzeć owemu fenomenowi skokowego spadku ciążenia (niedociążenia).
Należy zacząć od tego, że w systemie rejestracji parametrycznej MSRP-64 znakomita większość parametrów analogowych jest mierzona (próbkowana) z częstością 2 razy na sekundę. Wyjątek stanowią trzy na tyle szczególnie ważne dla późniejszej analizy przebiegu lotu parametry, że są one próbkowane 4-krotnie częściej, czyli z częstością 8 razy na sek. Parametrami tymi są: odchylenie steru wysokości (lewego), przechylenie boczne i wreszcie przeciążenie pionowe.
Wizualnie przebiegi tych parametrów powinny różnić się od wykresów zwykłych parametrów znakomicie większą płynnością. Powinny, ponieważ w przypadku polskiego Tu-154 w rejonie Smoleńska w dniu 10.04.2010 dzieje się inaczej - wspomniane parametry o szczególnym znaczeniu niemal nie różnią się od normalnych, pozostałych. Dzieje się tak dlatego, że pomiar z częstością w tych kanałach odbywa się nie inaczej, jak tylko przez pierwszą połową 1-sekundowego cyklu "odpytywania" tych kanałów. W czasie drugiej połowy, przez pozostałe 4 próby pomiarowe, kanał zapisuje jakąś sprawiającą wrażenie przypadkowej wartość stałą.
Używam tu określenia przypadkowa - ponieważ, trudno zauważyć jakąś znaczącą korelację pomiędzy tą wartością stałą, zarejestrowaną w drugiej połowie cyklu, a tendencją wykazywaną przez poprzedzające ją 4 próbki, zarejestrowane w pierwszej połowie, jak też następne 4 próbki następujące po niej.
Jeśli zadać sobie trud starannego przeanalizowania częstości pojawiania się tego efektu swego rodzaju zamrażania treści informacyjnej kanału w drugiej połowie cyklu w przeciągu w ostatnich 35 sek lotu (Załącznik nr 4. do Raportu Millera Technika lotnicza i jej eksploatacja s. 586 i 588) , to okaże się, że właściwie prawidłowe działanie, polegające na próbkowaniu z częstością 8 razy na sekundę pojawia się tylko raz - w ostatnich 2 sekundach zapisu. I to dotyczy w jednakowym stopniu wszystkich tych trzech kanałów o szczególnym znaczeniu.
Można więc śmiało mówić o poważnym długotrwałym upośledzeniu działania rejestracji kanałów o szczególnym znaczeniu w systemie MSRP-64 - w całym okresie 34,5 sek bezpośrednio poprzedzających uderzenie samolotu w ziemię, za wyjątkiem ostatnich 2 sek zapisu.
W tym kontekście "bezbłędność" i "wiarygodność" w stosunku do zapisu odczytanego w polskim ATM-QAR w relacji do rosyjskiego MŁP-14-5, w warunkach zapisu - powtórzmy raz jeszcze - tych samych danych z tej samej szyny danych w tym samym czasie, przyzna Pan Profesor, zdają się brzmieć cokolwiek ironicznie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz