środa, 28 maja 2008

Siedem pytań do prof. Jerzego Roberta Nowaka



Siedem pytań do prof. Jerzego Roberta Nowaka

(z których dwa pierwsze skierowane zostały skierowane do niego w dniu 26 maja br. osobiście na spotkaniu w Warszawie-Raszynie, a całość wręczona mu w postaci Biuletynu Informacyjnego Komitetu "Suwerenność Narodu" nr 14/2008 z dnia 25.05.2008.)

1.
Czy zgadza się Pan ze stwierdzeniami zawartymi w oświadczeniu prof. Rafała Brody z 6 kwietnia 2008 r. odwołującym manifestację wyznaczoną w Warszawie na 23 kwietnia 2008 , że „oryginalnie sformułowany cel manifestacji jednoznacznie definiował obecny rząd i wspierającą go koalicję jako jedynego adresata protestu”, oraz że głosowanie przez większość posłów i senatorów PiS za ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego nie wchodzi „w zakres tych pretensji, które pragniemy kierować wobec działań i decyzji dzisiejszych decydentów skupionych głównie w Platformie Obywatelskiej”?

2.
Czy zaliczyłby się Pan, idąc po myśli prof. R. Brody w tym samym oświadczeniu, do owych „orędowników wzmacnia jedności i wspólnoty wokół jasnych celów naprawy Polski”, budowanej poprzez eliminowanie wszystkich tych, „którzy w ostatnich wyborach zostali słusznie ukarani przez wyborców brakiem poparcia i zdradzają chęci do wykorzystania tej akcji dla własnej propagandy politycznej i powrotu na scenę publiczną”?

3.
Czy jest Pan świadom faktu, że właśnie taki a nie inny wynik ostatnich wyborów, który doprowadził do wyeliminowania z ław Sejmu i Senatu ugrupowań, które, aczkolwiek można mieć im niejedno do zarzucenia, były jedynymi ugrupowaniami, które mogły przeciwstawić się skutecznie bezdyskusyjnemu praktycznie przyjęciu przez obie izby parlamentu Traktatu Lizbońskiego i że dziwnym przypadkiem są to te same „radykalne” ugrupowania, których skuteczne zneutralizowanie obiecywał Jarosław Kaczyński w wykładzie wygłoszony w Fundacji im. Stefana Batorego w dniu 14.02.2005 zatytułowanym „O naprawie Rzeczypospolitej”?

4.
Czy jest Panu wiadomy fakt, że w sam przeddzień przedterminowych wyborów w październiku 2007 r. nazajutrz po faktycznym zatwierdzeniu Traktatu Lizbońskiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, trzy ugrupowania Liga Polskich Rodzin, Prawica Razem oraz Unia Polityki Realnej zwołały wspólnie konferencję prasową, na której ogłosiły Lecha Kaczyńskiego zdrajcą Narodu i Państwa polskiego? Lub czy przynajmniej nie wpadł Panu w ręce opublikowany w „Naszym Dzienniku” 29 listopada 2007 r. List otwarty do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, którego autor ks. prof. Jerzy Bajda stwierdza jednoznacznie, że „«oddanie» komuś suwerenności narodu jest zdradą najwyższego stopnia”, (nie rozróżniając przy tym pomiędzy jakimś „dobrym” PiS-em a „złą” Platformą Obywatelską)?

5.
Czy studiując systematycznie springerowski „Der Dziennik”, podobnie jak i cały szereg innych dzienników, tygodników i miesięczników, a wśród nich „Gazetę Wyborczą” i Rzeczpospolitą”, nie natrafił Pan przypadkiem około 20 marca 2008 na jakąś informację mówiącą o oświadczeniu złożonym w dniu 20 marca 2008 przez przebywającego w Polsce francuskiego ministra obrony Hervé Morina o planowanym na dzień 23 kwietnia 2008? Czyli, dokładnie w tym samym czasie, co planowana manifestacja przeciwko ratyfikacji, wizycie w Polsce prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy, który miał właśnie zamiar podczas tejże wizyty przedstawić Polsce wspaniałomyślną propozycję wejścia Polski w strategiczny sojusz z Francją, w zamian za co Francja dopomogłaby w uplasowaniu Polski w europejskiej „wielkiej szóstce”?

6.
Czy atakując w kwietniowej audycji „Minął miesiąc” pewien „komitecik obrony suwerenności” manifestujący 23 kwietnia 2008 na Pl. Trzech Krzyży pod pomnikiem Wincentego Witosa, „z jakąś szubienicą”, zdawał Pan sobie sprawę z tego, że ów „komitecik”, noszący w rzeczywistości nazwę Komitet Suwerenność Narodu, już od 7 grudnia 2007 czynił nadludzkie wysiłki, manifestując w dzień i noc, w deszcz i mróz pod Sejmem RP, a także zbierając podpisy pod wnioskiem o referendum ogólnokrajowe - wszystko to po to tylko, aby przełamać uporczywe milczenie mediów, i to nie tylko tych wrogich Radiu Maryja postkomunistycznych i liberalnych, ale także tych sprzyjających, w sprawie Traktatu Lizbońskiego? Wszystko w tym celu, aby poprzez upowszechnienie idei referendum w sprawie Traktatu doprowadzić do jakiejkolwiek bądź debaty publicznej na ten tak ważny dla Polski temat? Podczas gdy Pan, cieszący się ogromną popularnością autor szeregu książek, inicjator i promotor Ruchu Przełomu Narodowego, nic w istocie dotąd w tej sprawie nie uczynił, a można by nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie, że w tym przemilczaniu Traktatu, wraz z prof. R. Brodą i kilku innymi podobnymi osobami, w obecnym narzuceniu Narodowi tego haniebnego Traktatu, w tej masowej antynarodowej zdradzie, macie swój niezaprzeczalny współudział.

7.
Wreszcie na koniec, czy zdaje Pan sobie sprawę z tego, że po opisaniu przez siebie dość trafnie zdrady narodowej i kompromitacji AWS i jego przywódcy Mariana Krzaklewskiego w swym opracowaniu „Jak oszukano Naród” z początku 2001 r. kroczy Pan obecnie dokładnie tą samą co AWS wówczas drogą i że przez to Pański Ruch Przełomu Narodowego, zważywszy Pańskie wielomiesięczne milczące przyzwolenie na wejście Traktatu Lizbońskiego w życie, staje się już w samych swoich założeniach swego rodzaju ruchem narodowego pogromu, ściągając w dodatku całe odium takiego obrotu spraw na Radio Maryja?

* * *

Oczekujemy z niecierpliwością na odpowiedź.

Redakcja

O tym, jakiej odpowiedzi udzielił prof. J.R.N. powiemy w następnym wpisie.

dodajdo.com

2 komentarze:

  1. Wasze pytania momentami traca logike. Za duze skupienie poszlo w kierunku utraty suwerennosci w wyniku Traktatu Lisbonskiego, zamiast wrocic do samego poczatku, do zródla, i zrozumiec ze traktat jest naturalna kolejnoscia rzeczy po 1989 i obradach Okraglego Stolu. Na jakiej podstawie uwazacie ze Polska kiedykolwiek odzyskala niepodleglosc? Bo dlatego ze takie slowo jest gdzies napisane? Abo moze dlatego ze kilku kmiotów to zatwiedzilo. To jest tylko wyzszy stan swiadomosci. Nie przypominam sobie aby kiedykolwiek w Polsce rozliczono poprzedni ustrój, ujawniono wszystkie archiwa, odklamano historie, itd. O jakiej wolnosci i suwerennosci my tu mówimy? Moze system sie zmienil, ideologia przestala obowiazywac, ale szumowiny pozostaly szumowinami. Obwiniono system a czlowiek pozostal. Zapomnieliscie, ze to nie system sam z siebie sie tworzy, tylko czlowiek go czyni takim jakim jest i tenze sam czlowiek nigdy za swoje zbrodnie nie odpowiedzial. Nie przypominam sobie aby mafia czerwonych zbrodniarzy zostala ukarana, oni sie tylko przepoczwarzyli w biznesmenów IIIRP i nie stracili swoich przywilejów, a nawet zyskali. Nie rozmiem tego calego halo odnosnie zdrady wobec Traktatu, kiedy naród raz zdradzony i upokorzony w 1989 roku nazywa sie suwerennym? No bez sciemy. Natomist ludzie którzy mogli cos zrobic albo zaprotestowac w sprawie traktatu, nie zrobili nic i dlatego sa wspóludzialowcami zdrady? Sralismazgalis. Ja tez moglem zaprotestowac a nie zrobilem tego z prostego powodu. Bo i tak to nic nie zmieni. Prawdziwe decyzje podejmuje sie bowiem zza kotary sceny politycznej dostepnej tylko dla oligarchów, a sama scena to tylko taki teatrzyk dla ubogich umyslowo. Jezeli kiedykolwiek myslicie, ze Polska moglaby byc panstwem wolnym i suwerennym nalezy doprowadzic najpierw do destabilizacji aktualnego systemu postkomunistycznego na zasadzie demostracji sily poniewaz kazde prawo tworzy sie u wylotu lufy np. karabinu. Przyklad akademicki vide Deklaracja Niepodleglosci oraz Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki Pln. Z ta róznica ze amerykanie w XIX wieku mieli wspólnego wroga zewnetrznego, a polacy maja wroga wewnatrz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytania, którym Pan przypisuje brak logiki, jednak mieły ten skutek, że prof. Jerzy Robert Nowak z wielkim ogniew oczach natychmiast zaprzeczył, i to trzykrotnie, swoim własnym słowom, utrwalonym na archwalnych nagraniach Radia Maryja, jakoby mówił, że planowana od dawna manifestacja na Placu Trzech Krzyży, do której nie doszło, miała być pogodna a nawet radosna.
    Bo gdyby przyznał, że tak powiedział, to przyznałby zarazem, że nie był on takim krytykiem traktatu lizbońskiego, za jakiego się przedstawiał, faktycznie bowiem był raczej przeciwnikiem... stworzenia doskonałej sytuacji do dania publicznej niezgody zbyt wielu osób na raz na traktat lizboński.

    Wiele z tego co Pan tu napisał odnośnie sytuacji w Polsce po 1989 r., to są prawdy oczywiste, ktore z róznym skutkiem wielu, także ja sam, próbowało uświadomić naszym współrodakom przez całe pierwsze dziesięciolecie tzw. wolności, od pierwszego dnia Okrągłego Stołu poczynając. Już wtedy mniej więcej było wiadomo, przez kogo to wszystko jest sterowane i w jakim kierunku to zmierza. Problem tylko, co potem indywidualne osoby w swoim sumieniu z ta wiedzą czynią. I co to wojowanie z okrągłym stołem dało? - można by się spytać. Ano to, między innymi, że ostatecznie ludzie wiedzą, co to był okrągły stół, ale nawet, jak się okazuje, nawet najlepsi z najlepiej poinformowanych, nie zamierzają kiwnąć palcem. Bo to i tak nic, ich zdanie nie da. Bo im wiadomo, że "prawdziwe decyzje podejmuje się za kotarą", a tam nas, prostaczków i szaraczków oczywiście nie wpuszczą, więc nie ma o czym mówić. Najrozsądniej w świecie uznali, jak Pan to czyni, że to wszystko, co się u nas dzieje, to naturalna kolej rzeczy, coś w rodzaju tsunami, któremu się przeciwstawiać się nie ma sensu, a i mówienie tylko może zaszkodzić.

    Teraz Pan widzi, że tę doktrynę bezskuteczności wszelkiego działania na rzecz dobra wspólnego ktoś już przed panem stosował, choć może nie nadał jej tak wyrazistej formy werbalnej.

    Żeby ustalić właściwy moment, od którego to nieszczęście się zaczęło do tego stopnia, że już nic nie można zrobić, właściwie to powinniśmy wrócić nie do okrągłego stołu, kiedy naród został zdradzony, ale do wcześniejszego etapu, do momentu genezy Solidarności. Ale to też za wiele nie da, bo po pierwsze, tam też się wszystko rozgrywało za kotarą, a poza tym i tak klamka zapadła już w Jałcie, a wszystko co potem, to już tylko naturalna kolej rzeczy.

    I tak to logicznie biorąc, w poszukiwaniu żródeł całego naszego dzisiejszego nieszczęścia trzeba by wrać do... Piasta Kołodzieja. I dobrze, bo wśród wagi problemów, jakie zamierzamy właśnie roztrząsać, cóż znaczy jakiś tam traktat lizboński, zmierzający jak mówią niektórzy, do ostatecznej likwidacji państwa i narodu i utworzenia totalitarnego superpaństwa.

    Nawet gdyby, to i tak wiadmomo z góry, że nic się nie da zrobić, cokolwiek by się nie pomyślało to i tak nic nie da, prawda? Po co w ogóle myśleć o czymś takim, jak traktat lizboński?

    więc to jest jakoś dla mnie logiczne i zrozumiałe (chociaż tego poglądu nie podzielam). Jednego tylko w Pańskiej, (skądinąd cennej i ważnej wypowiedzi w części krytycznej pod adresem obecnego systemu), nie rozumiem. Nie rozumiem, skąd mianowicie przy takiej rozsądnej i właściwej z punktu politycznego i moralnego postawie, którą Pan - jak rozumiem - stawia za wzór obywatelskiej postawy i obywatelskiego myślenia, miałaby się, Pana zdaniem, wziąć ta siła, która miałaby się na zasadzie demonstracji objawić w takim stopniu, iżby zdestabilizować cały ten "naturalną koleją rzeczy" powstały system postkomunistyczny?

    I tu jest cała moja nadzieja. Że Pan nie do końca jest tak bezlitośnie logiczny, jak się Panu wydaje.

    OdpowiedzUsuń