czwartek, 8 maja 2008

Współczesne źródła poczucia absolutnej bezkarności władzy państwowej w tzw. państwie prawa (2)

.
Noam Chomsky, Suwerenność a Ład Światowy, wykład na Kansas State University Manhattan, Kansas 20 września 1999. (tłum. własne - J.R.)

(Ciąg dalszy wpisu pod tym samym tytułem w dnia 8.05.2008)

Twierdzenie, że embargo nałożone przez USA na Kubę jest to kwestia bezpieczeństwa narodowego jest oczywiście zbyt idiotyczne, aby nad nim dyskutować. Ilustruje ono jednak skrajne traktowanie naszej własnej suwerenności jako prawa do robienia, co nam się podoba - dokładnie w tym samym czasie, kiedy wychwala się nową erę, w której suwerenność już nic nie znaczy, ponieważ oświecone państwa postanowiły przewodzić światu pod hasłami ochrony praw człowieka.

Przez wiele lat wrogość wobec Kuby usprawiedliwiany był "zimną wojną". Kuba jest tą macką imperium zła, grożącą nam uduszeniem. Był to od początku totalny nonsens. Formalna decyzja o obaleniu rządu na Kubie została podjęta w tajemnicy w marcu 1960 roku, gdy nie było jeszcze znaczących więzi między Kubą i ZSRR. Po zakończeniu "zimnej wojny" wrogość wobec Kuby wzrosła. Same te fakty podważają całkowicie zimnowojenną argumentację, ale jest to o wiele bardziej interesujące, gdy spojrzy się na rzeczywiste motywy, które zostały ujawnione obecnie.

Kiedy administracja Kennedy’ego objęła urzędowanie, jednym z pierwszych jej kroków było wzmożenie ataku przeciwko Kubie. Prezydent Kennedy wyznaczył sobie misję w Ameryce Łacińskiej, która pozwoliłaby kontrolować sytuację na tej półkuli. Idea ta została przedłożona prezydentowi przez historyka Arthura Schlesingera i oczywiście omawiała rolę Kuby, opisując zagrożenie, jakie Kuba stanowi dla USA. Zagrożenie polegało na, cytuję Schlesingera, "rozprzestrzenianiu się idei Castro, by wziąć sprawy w swoje własne ręce" - poważny problem w takim regionie jak Ameryka Łacińska, gdzie bogactwo jest bardzo mocno skoncentrowane, znowu cytuję, "i biedni i pozbawieni przywilejów, pobudzeni przykładem rewolucji kubańskiej, żądają szans na przyzwoite życie". Cóż, to jest to zagrożenie. Zatem trzeba się oczywiście przeciwko temu bronić i dopuszczać się terroru, ustanawiać embarga, dokonywać inwazji itp. by zablokować zagrożenie.

Tak naprawdę istniał element zimnowojenny. Schlesinger dodaje: "Rosja kryje się w tle, oferując pożyczki na rozwój i prezentując siebie jako model uprzemysłowienia w ciągu jednego pokolenia". Zatem to jest rzeczywisty motyw zimnej wojny.

Ale, ku zaskoczeniu, jeśli się to przemyśli, można dojść do właściwego zrozumienia, co zimna wojna miała do tego, co działo się od 1917 roku. Takie wzorce i starania o niepodległość nie mogą być tolerowane, ponieważ podważają one system światowy, który musi być oparty na innych podstawach. Musi być stworzony w taki sposób, żeby chronić interesy uprzywilejowanych, bogatych i potężnych, tych, których suwerenność musi być chroniona i szanowana, podczas gdy suwerenność wszystkich innych może być unieważniana lub ignorowana.

Powinienem dodać, że pogarda dla suwerenności nie jest niczym nowym w pierwszej połowie bieżącego roku. Po prostu osiągnęła ona niespotykane dotąd rozmiary, jako część usprawiedliwiania bombardowania europejskiego państwa. Ale pogarda dla suwerenności jest tak stara jak stara jest sama Ameryka.

Zatem suwerenność innych nie liczy się, jeśli ci inni stoją nam na drodze, jeśli podpadają pod kategorię "bandyckich" państw - czyli państw nie stosujących się do amerykańskich rozkazów. Ale nasza własna suwerenność, naszych państw klienckich i tych, które "idą z nami" - ta musi być przestrzegana. Wszystko to znane jest od dawna, ale również - wszystko to jest mało ważne. Określa się to, pamiętajmy, jako nie posiadające znaczenia. Takie są fakty.

Ta pogarda dla innych i dla prawa międzynarodowego, z jednoczesnym głoszeniem respektu dla suwerenności "klientów" i, oczywiście, naszej własnej, jest często wyrażana publicznie w sposób bardzo szorstki i grubiański - na którą należy zwracać uwagę, gdyż wtedy jest ona ważna.

Zatem, na przykład, Dean Acheson, który był wielce szanowanym mężem stanu i jednym z twórców świata powojennego a także wyższym doradcą administracji Kennedy’ego, w 1962 roku, w czasie, kiedy wprowadzano zupełnie nielegalne embargo na Kubę, przeprowadził publiczną obronę tego stanowiska przed Amerykańskim Towarzystwem Prawa Międzynarodowego. Zwrócił on wtedy uwagę, że przyznanie USA prawa do reakcji na zagrożenie dla ich władzy, pozycji i prestiżu "nie jest kwestią prawną". A więc gdy prestiż, pozycja lub potęga Stanów Zjednoczonych są brane pod uwagę, wówczas nie pojawia się problem przestrzegania prawa międzynarodowego. Ponieważ my jesteśmy ponad tym wszystkim.

Acheson powiedział wówczas, że prawo międzynarodowe posiada swoje "stosowanie". To stosowanie prawa międzynarodowego ma "wzmocnić naszą pozycję", za pomocą uprzejmego słownictwa, jeśli warunki będą nam na to pozwalać. Ale w przeciwnym wypadku, jeśli chodzi o nasz prestiż, potęgę czy wpływy, prawo międzynarodowe jest pozbawione znaczenia.

Oczywiście taka postawa to nie wynalazek Stanów Zjednoczonych. Wszystkie państwa w świecie, łącznie z Andorą, mogłyby przyjąć taką postawę, jeśli zdołałyby uniknąć jej negatywnych konsekwencji, jednak tak się składa, że to właśnie USA są w stanie tego dokonać. Oto, co znaczy być największym bandytą w bloku. W ten sposób można uniknąć skutków takiego działania. Można też wymusić samowychwalanie swej wspaniałości, że się jest oświeconym państwem, pełniącym wszelkiego rodzaju wzniosłe posłannictwa.

A oto bardziej jeszcze dramatyczny przykład, o którym powinno się uczyć w każdej szkole w społeczeństwie, które miłuje wolność. Chodzi o reakcję Stanów Zjednoczonych - publiczną reakcję - kiedy państwo to zostało postawione przed Trybunałem Międzynarodowym przez Nikaraguę w 1985 roku. USA odmówiły uznania jego jurysdykcji.

Jednak Trybunał mimo to oskarżył Stany Zjednoczone o to, co określił jako "bezprawne użycie siły" - innymi słowy: zbrodnie wojenne przeciwko Nikaragui. Zarządził, żeby Stany Zjednoczone wstrzymały działania wojskowe i wypłaciły Nikaragui wysokie odszkodowania. Oczywiście orzeczenie to zostało odrzucone ze zwyczajną pogardą. Wojna natychmiast przybrała na sile, a odszkodowaniami nie będziemy już sobie więcej głowy zawracać.

Ale co jest bardziej w związku z tym interesujące, to powody takiego postępowania. Radca prawny Departamentu Stanu podał oficjalną przyczynę, dlaczego USA nie zaakceptują orzeczenia Trybunału Światowego. Powodem tym jest to, że "na członkach Organizacji Narodów Zjednoczonych nie można polegać jako na tych, którzy podzielają nasze poglądy i zwykle sprzeciwiają się Stanom Zjednoczonym w ważnych sprawach międzynarodowych. Musimy zatem zastrzec sobie prawo do decydowania, kiedy orzecznictwo Trybunału ma zastosowanie i nie będziemy akceptować przymusowych orzeczeń wydanych przez Trybunał dotyczących jakichkolwiek sporów odnoszących się do spraw istotnie mieszczących się w zakresie wewnętrznej jurysdykcji Stanów Zjednoczonych, który to zakres jest określany przez same Stany Zjednoczone".

W tym przypadku sprawą w obrębie wewnętrznej jurysdykcji USA była wojna Waszyngtonu z Nikaraguą, co Trybunał potępił jako bezprawne użycie siły. Jak powiedziałem, powinno się tego uczyć w szkołach. Wszyscy powinni znać to na pamięć. A w społeczeństwie, które tak ceni wolność byłoby to rzeczą powszechnie znaną.

Znane byłyby również deklaracje byłego Sekretarza Stanu George’a Schulza, którego uważano za Pana Czyściciela (Mr. Clean) administracji Ronalda Reagana. Wyjaśnijmy to. Powiedział on coś takiego: "jeśli cień potęgi nie przetoczy się po stole negocjacyjnym, negocjacje to eufemizm oznaczający kapitulację". I potępił tych, którzy bronili "utopijnych, legalistycznych środków, jak zewnętrzne mediacje, Narodów Zjednoczonych czy Trybunału Światowego, jednocześnie ignorując element siłowy w tym równaniu".

Uwagi te nie są bez precedensu w nowej historii - można by tu podać kilka przykładów. Stwierdzenia te zostały wygłoszone w chwili bombardowania miast libijskich, Trypolisu i Bengazi, przez USA, w których zginęło wiele osób cywilnych. Tak na marginesie, było to pierwsze w historii bombardowanie, które zostało zaplanowane i wykonane w godzinach największej oglądalności w telewizji amerykańskiej. Zostało dokładnie wycyrkulowane, aby bombardowanie zaczęło się dokładnie o 7 wieczorem, kiedy to trzy kanały telewizyjne nadają swoje główne wydania programów informacyjnych. Oczywiście czystym przypadkiem stało się tak, że wszystkie te kanały posiadały akurat swoje ekipy w Libii - gdzie, oczywiście, przebywają cały czas, aby mogły natychmiast sfilmować pasjonujące wydarzenia, tak jak się to odbywało, i następnie przekazano całą godzinę emisji antenowej pod kontrolę administracji rządowej, aby mogła ona nadać temu wydarzeniu właściwy wyraz. Państwo zapewne tego nie powinniście spostrzec. To po prostu tak się jakoś stało.

Cóż, wszystko to, jak już mówiłem, to rzeczy, które warto znać i nauczać. Mówią one nam dużo o stosunku Ameryki do suwerenności - do jej własnej suwerenności. Suwerenność innych bowiem jest traktowana z pewną pogardą, jak to działo się począwszy od lat 1770-tych.

Weźmy przykład, który jest prawie trywialny w porównaniu z wszystkimi faktami. Mija właśnie rok, odkąd Stany Zjednoczone - administracja Clintona - zdecydowały się zniszczyć połowę farmaceutycznych zapasów biednego państwa afrykańskiego, zabijając nie wiadomo ile tysięcy czy dziesiątki tysięcy ludzi. Mówi się, że był to rodzaj przypadkowego użycia przemocy, ale poza tym wszystko w porządku. No bo cóż znaczy suwerenność? Tylko nasza [amerykańska] suwerenność ma znaczenie.

Wszystko to w okresie "oświecenia" - w pierwszej jego fazie. Przejdźmy teraz do fazy drugiej. Widzimy, że tutaj już nie tylko Stany Zjednoczone mają uprzywilejowaną pozycję. gdzie suwerenność musi być traktowana z szacunkiem, ale też państwa klienckie. Jak na przykład Indonezja.

Indonezja posiada notowania jako jedno z najbardziej brutalnych i morderczych państw w naszych czasach, ale kiedy w bieżącym roku wznowiła okrucieństwa w Timorze Wschodnim, jej suwerenność musi być bardzo starannie respektowana - nawet wtedy, jeśli ona nie istnieje. Pamiętajmy, że jej suwerenność w Timorze Wschodnim można porównać z suwerennością Saddama Husseina w Kuwejcie, czy niemieckich nazistów w okupowanej Francji. Jest to dokładnie ta sama miara suwerenności, która jest właściwie żadna, a która mimo to musi być przestrzegana - a faktycznie opłacana ze skarbu innego państwa.

Oficjalne stanowisko USA mówiło, że to ich odpowiedzialność - odpowiedzialność Indonezji - aby utrzymać porządek we Wschodnim Timorze, w kraju, który oni podbili i gdzie zmasakrowali prawdopodobnie jedną trzecią ludności. "To jest ich własna odpowiedzialność i nie chcemy ich jej pozbawiać".

Wrócę jeszcze do tego bardziej szczegółowo, ale to przypomniało mi stanowisko USA dokładnie w okresie ostatnich tygodni, kiedy to stało się niemożliwe ignorowanie skali tamtejszych okrucieństw i kiedy administracja Clintona tak naprawdę została zmuszona przez nacisk wewnętrzny, i przez nacisk międzynarodowy, zwłaszcza australijski, do wykonania jakichś drobnych posunięć. W końcu Clinton musiał wypowiedzieć kilka uwag pod adresem indonezyjskich generałów, że to, co tam u nich zaszło, nie było miłe. I to całkowicie wystarczyło, aby generalicja indonezyjska radykalnie zmieniła kurs - co pokazuje potencjalną ale nie wykorzystaną siłę, dostępną Amerykanom przez cały ten czas.

Tak na marginesie, to wciąż trwa, gdy teraz o tym mówimy. Kiedy my tu rozmawiamy, tam setki tysięcy ludzi są zmuszone uciekać w góry we Wschodnim Timorze, gdzie umierają z głodu, o ile wiadomo. Tak się składa, że istnieje kraj, który byłby w stanie przeprowadzić dla nich zrzuty żywności z samolotów. Wiemy, który to kraj. Posiada ono logistyczne i techniczne możliwości, aby dostarczyć w ten sposób ludziom pożywienie w góry, tam dokąd ci zostali tam wygnani przez siły uzbrojone wyszkolone w USA i wspierane przez USA.

Jednak nie widzimy, by tak się działo. Tak naprawdę nie zauważyliśmy nikogo, kto by o tym wspomniał. Ponieważ jest to poza wszelką dyskusją. Trzeba pamiętać, że naszą misją jest teraz obrona praw człowieka na świecie - ale nie wtedy, gdy prawa te są deptane w okrutny sposób przez państwa klienckie, które my wspieraliśmy w jego okrucieństwach i masakrach od 25 lat; tam oraz w innych miejscach.

A zatem nie mówi się o amerykańskich siłach powietrznych zrzucających żywność dla głodujących uchodźców. Amerykańskie siły powietrzne są zdolne do niszczenia celów cywilnych w państwie, którego suwerenność nic nie znaczy. Tam możemy stosować nadzwyczaj precyzyjne bombardowania, niszczyć cele cywilne i tak dalej - to jest w porządku. Ale nie jesteśmy w stanie zrzucać żywności ludziom głodującym.

To nie jest historia starożytna, to było w zeszłym tygodniu, taki jest dzień dzisiejszy.

(C.d.n)
.
dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz