środa, 12 września 2007

Czy Polacy głosując mają wpływ na wyniki wyborów w Polsce?



Czy w Polsce fałszuje się wybory? Czy Polsce potrzebna jest międzynarodowa kontrola rzetelności przeprowadzania wyborów, jak to parę dni temu proponował b. prezydent Czech Vaclaw Havel?

Jesienią zeszłego roku, po powołaniu do życia Centralnego Biura Antykorupcyjnego, złożyłem w jej siedzibie, za potwierdzeniem, następujące pismo (tu z pominięciem nazwisk i numeru komisji wyborczej):

Jerzy Rachowski Warszawa, 29.10.2006
[…]
[…]

Centralne Biuro Antykorupcyjne
Al. Ujazdowskie 9
Warszawa

Zawiadomienie
o popełnieniu przestępstwa przeciwko wolnym, demokratycznych wyborom
oraz przeciwko konstytucyjnej zasadzie suwerenności Narodu

Niniejszym zawiadamiam, iż jako członek Obwodowej Komisji Wyborczej nr NNN w gminie Warszawa-Bielany podczas I i II tury wyborów prezydenckich w dniach 9 i 23 października 2005 r. byłem świadkiem stosowania przez przewodniczącego A. X. (z zawodu taksówkarza) oraz jego zastępczynię - wiceprzewodniczącą p. B. Y. (studentkę prywatnej szkoły wyższej) sprzecznego z prawem wyborczym procederu mogącego mieć zasadnicze znaczenie dla ustalenia wyników wyborów. Jak również – że jako przeciwnik jakiegokolwiek naruszania przez wspomnianą Komisję wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) – poddany zostałem przez wyżej wymienionych nieprzebierającemu w środkach zorganizowanemu zastraszaniu, w celu nieujawnienia w protokole Komisji nr NNN z dnia 23.10.2005 zaobserwowanych przeze mnie wykroczeń.

Wspomniany wyżej przestępczy proceder, polegający na zatajaniu rzeczywistej liczby kart do głosowania otrzymanych przez Komisję, a przez to mogący mieć zasadnicze znaczenie dla ustalenia wyników wyborów w obwodzie, składał się z następujących czynników i okoliczności:

1. Urząd gminy przesyła do obwodowej komisji wyborczej paczkę z kartami do głosowania, w której, pomimo naklejonej nań wydrukowanej komputerowo kartki z wydrukowaną liczbą rzekomo zawartych w niej kart (np. 1322) – w rzeczywistości znajduje się o kilkadziesiąt kart do głosowania więcej.

2. Przewodniczący (wiceprzewodnicząca) komisji przyjmuje od kuriera paczkę z kartami bez komisyjnego ich liczenia, potwierdzając swym podpisem fałszywą liczbę kart do głosowania, widniejącą na wydrukowanej komputerowo etykiecie opakowania, jako liczbę kart rzeczywiście otrzymanych przez komisję z urzędu gminy.

3. Wszystkie istotne ze swego punku widzenia czynności przewodniczący komisji podejmuje samodzielnie, bez udziału innych osób, członków komisji, co najwyżej w towarzystwie zaufanej osoby. Organizuje pracę komisji tak, ażeby nie miała ona charakteru kolegialnego, wskutek czego ma on całkowitą i wyłączną kontrolę nad wszystkim co się dzieje (nie dzieje) podczas całej jej działalności. Nie istnieje zatem możliwość zgłaszania przez członka komisji formalnych wniosków dotyczących przebiegu prac komisji, a ewentualny wniosek o otwarcie protokołu i zapisania w nim wyniku liczenia otrzymanych kart może być przez przewodniczącego całkowicie zignorowany, tym bardziej, że

4. Prowadzenie protokołu komisji rozpoczęte zostaje przez przewodniczącego dopiero w ostatniej fazie pracy komisji, tj. przenoszenia na formularze wyników „na brudno” sporządzonych chaotycznie na przypadkowych kartkach papieru.

5. Praca komisji po otwarciu urny organizowana jest w taki sposób, iż każdy bierze ile chce kart wyjętych z urny, udaje się w ustronne miejsce i dokonuje samodzielnie ich liczenia. W tej sytuacji zajęci pracą poszczególni członkowie komisji nie mają możliwości oglądu, co dzieje się z kartami wyborczymi znajdującymi się w rękach innych członków komisji.

6. Otrzymane z urzędu gminy karty do głosowania nie są przeliczone komisyjnie przed otwarciem lokalu wyborczego, co stanowi jawne naruszenie wytycznych PKW, za to, jak zapewniała wiceprzewodnicząca p. B. Y., przy milczącej aprobacie przewodniczącego A. X., rzekomo zgodnie z instrukcjami udzielonymi wcześniej na szkoleniu w urzędzie gminy. Lecz jeżeli nawet zostają na żądanie członka komisji przeliczone, wynik owego liczenia nie ma znaczenia prawnego i może być podważony przez samego przewodniczącego komisji, biorącego udział w takim liczeniu z uwagi na zasadniczy, konsekwentny brak kolegialności w pracy Komisji (p. pkt 3).

7. Do protokołu, zamiast liczby kart do głosowania faktycznie otrzymanych przez komisję, wpisuje się liczbę nie otrzymaną z bezpośredniego ich liczenia, ale liczbę bądź podaną na etykiecie opakowania, bądź otrzymaną w wyniku daleko idącej dezynwoltury w „usprawnianiu” przewidzianego prawem wyborczym procedury ustalania wyników wyborów w obwodzie. I tak:

a) Ustala się wyniki głosowania w obwodzie na poszczególnych kandydatów (stronnictwa), poprzez sumowanie wyników cząstkowych liczb głosów ważnych podanych przez poszczególnych członków komisji, w tym wykrytych przez nich głosów nieważnych.

b) Uzgadnia się powyższą sumę z liczbą kart wydanych ustaloną na podstawie list wyborców przez odpowiednią korekcję tej ostatniej w taki sposób, aby nie było między obiema wielkościami różnicy.

c) Operacja końcowa ustalania zapisów w protokole wyborczym przebiega w zależności od tego, czy, w jakim stopniu, w jaki sposób i do jakiego celu zostały użyte nadmiarowe, nieujawnione karty do głosowania. Ponieważ część z tych kart może znajdować się tam, gdzie była od początku, tzn. pomiędzy kartami niewykorzystanymi, zatajenie faktu dostarczenia kart nadmiarowych do komisji wiązać się może z koniecznością wpisania do protokołu fikcyjnej liczby kart niewykorzystanych.

8. „Uproszczeniami” w procedurze działania komisji, kosztem choćby ewidentnego naruszenia prawa wyborczego są nierzadko zainteresowani działający w charakterze członków komisji młodzi ludzie, uzyskujący tą drogą możność dorobienia do swego kieszonkowego kwotę ok. dwieście pięćdziesiąt złotych, a których to młodych ludzi, niestety, zdaje się interesować najbardziej nie tyle dobro publiczne, ile raczej jak najszybsze „odwalenie” ciążącego na nich obowiązku i udanie się do domów na zasłużony odpoczynek. W dodatku, sądząc po tym, jak łatwo i bez żadnych przeszkód ze strony przewodniczącego osoby takie, ale z innych komisji wyborczych, odwiedzają wiceprzewodniczącą (także bardzo młodą wiekiem), podczas gdy komisja nie zakończyła jeszcze swojej pracy, można odnieść wrażenie, iż tworzą oni stałą, świetnie znającą się grupę osób stale trudniących się uczestnictwem we lokalnych działaniach wyborczych bądź referendalnych, dzięki swoim znajomościom i układom.

9. W razie przewidywania komplikacji i trudności, jakich nastręczać co dociekliwsi członkowie komisji, o ile nie udaje się ich zakrzyczeć i zastraszyć przy pomocy innych, zaprzyjaźnionych członków komisji, przewodniczący może zawsze zwrócić się do odpowiednich służb bezpieczeństwa o interwencję z powodu „utrudniania pracy komisji”, a nawet, w razie potrzeby – użyć pozostające w dyspozycji nadmiarowe karty do fałszywego oskarżenia niepokornego członka komisji np. o... kradzież kart do głosowania i przez to o chęć sfałszowania wyników wyborów.

W wyniku stosowania powyższego procederu w najwyższym stopniu sprzecznego z wytycznymi PKW, określone osoby w komisji obwodowej uzyskują (mogą uzyskiwać) znaczną, sięgającą kilkudziesięciu kart liczbę nadmiarowych, niekontrolowanych przez nikogo kart do głosowania. Wycofując w odpowiednim momencie, niepostrzeżenie dla innych osób z komisji określoną ilość głosów na danego kandydata (stronnictwo), a podrzucając w ich miejsce tę samą liczbę kart wypełnionych na korzyść swojego kandydata (stronnictwo), można w ten prosty sposób wykreować prawie dowolny, a pożądany przez zainteresowanego wynik głosowania w obwodzie – prawie dowolny, tzn. że nieomal każdy faktyczny zwycięzca może w rezultacie przegrać wybory, a niemal każdy faktyczny przegrywający – wygrać.

Zważyć ponadto należy, iż źródłem nadmiarowych kart do głosowania, nie podlegających niczyjej kontroli, jest co najmniej gminny (jeśli nie okręgowy) aparat wyborczy. Za pomocą wydrukowanych komputerowo etykiet na opakowaniach kart do głosowania stwarza on wrażenie, iż karty są policzone maszynowo „co do sztuki”. Można przeto powziąć poważną obawę, iż powyższy przestępczy proceder nie dotyczy jednej tylko, jakiejś wyjątkowo nierzetelnie pracującej komisji wyborczej, ale że w istocie na terenie tej samej gminy może być ich znacznie więcej. Wrażenie to potęguje dodatkowo informacja o rzekomych ustnych instrukcjach, udzielanych podczas gminnego szkolenia członkom (przewodniczącym?) obwodowych komisji wyborczych, na które to instrukcje powoływała się wiceprzewodnicząca Komisji p. B. Y., uzasadniając wobec innych członków Komisji zbędność rozliczania kart do głosowania otrzymanych przez Komisję.

Na zakończenie nadmienię, iż inna znana mi osoba potwierdziła fakt, iż jego komisja w ostatnich wyborach prezydenckich 2005 także otrzymała kilkadziesiąt kart do głosowania więcej, niż to było wyspecyfikowane na opakowaniu.

Wszystko to sprawia, iż zwłaszcza jako czynny od 1976 r. uczestnik niepodległościowej i demokratycznej opozycji przeciwko zbrodniczemu systemowi totalitarnego zniewolenia, czuję się obecnie szczególnie w obowiązku zdecydowanie przeciwstawić systemowemu korumpowaniu systemu wyborczego Jestem gotów w stosownej chwili przedstawić szczegółowe informacje o przebiegu prac wspomnianej na wstępie Obwodowej Komisji Wyborczej nr NNN w dniach 9 i 23 października 2005 r.

* * *

Tyle, jeśli chodzi o samo pismo. Jak Państwo sądzicie? Czy CBA zajęło się tą sprawą? Z faktu, iż CBA nie zwróciło się do mnie o dalsze wyjaśnienia, nic pewnego wnioskować nie można. Wydawać by się mogło, że powinno. Bo pomyślmy tylko, jeżeli zdarzyło się to w jednej gminie, to dlaczego nie miałoby znaleźć naśladowców w całej stolicy, a jak w całej stolicy, to czemuż by nie w całym kraju?

Zastanawiające w tym wszystkim jest to, iż od tej nad wyraz bulwersującej sprawy nader daleko idący dystans wykazał najpierw gminny pełnomocnik Ligi Polskich Rodzin, uchylając się zarówno w czasie trwania owych wyborów, jak i potem, od udzielenia mi jakiejkolwiek pomocy. Następnie nic wspólnego z tą sprawą nie chciał mieć także gminny pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości. Ten ostatni, dowiedziawszy się o co chodzi, po prostu przestał odbierać telefony. I ta ostatnia okoliczność, obojętność obu pełnomocników jest dla mnie w tym wszystkim bodaj najbardziej dająca do myślenia.

W jednym z internetowych sondaży na temat propozycji Havla międzynarodowego nadzoru nad październikowymi wyborami parlamentarnymi w Polsce 76 proc. (5732) respondentów przychylałoby się do niej, uznając ją za dobry pomysł, 23 proc. (1707) uważało, że były prezydent Czech przesadza, 1 proc. (84) nie miało zdania. Jeżeli ten sondaż jest prawdziwy, to wynikałoby z niego, że blisko 3/4 Polaków nie ma zaufania do polskiego aparatu wyborczego.

A może by więc zamiast zapraszać międzynarodowych obserwatorów i kompromitować się na cały świat, należałoby się samemu przyjrzeć z bliska działaniu wszystkich komisji wyborczych w kraju? Skoro partie polityczne zdają się być niezainteresowane rzetelnymi, niezafałszowanymi wynikami wyborów, to może powinien powstać oddolny obywatelski ruch nadzoru nadchodzących wyborów, zwłaszcza pod kątem ścisłego przestrzegania przez obwodowe komisje wyborcze przepisów polskiego prawa wyborczego?

Może kiedy Polak uświadomi sobie, że jego kartkę wyborczą, wrzucaną do urny w poczuciu obywatelskiego obowiązku ktoś z obwodowej komisji wyborczej może później bez przeszkód wrzucać do śmieci, a na jej miejsce podkładać swoją, tyle że na zupełnie innego kandydata czy ugrupowanie, czy np. w referendum w sprawie o likwidację bądź dalsze istnienie państwa polskiego, przeciwko temu państwu, przeciwko Polsce i przeciwko całemu Narodowi, to może Polak się ruszy i sam wreszcie zrobi z tym wyborczym bezprawiem należyty porządek?

Powrót do strony głównej

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz