piątek, 4 grudnia 2009

Traktat rozbiorowy 1773 - Kariera i upadek Adama z Łodzia-Ponińskich (2)



Traktat rozbiorowy 1773 - Kariera i upadek Adama z Łodzia-Ponińskich (2)



"Radę senatorów, rezydentów, ustanowioną jeszcze artykułami Henrykowymi zastąpiła teraz Rada nieustająca. Otrzymała ona królewski dotąd przywilej rozdawnictwa łask i dostojeństw. Sami delegaci, zanim podpisali traktat rozbiorowy, zastrzegli wyraźnie, że będzie im wolno zabezpieczyć rzeczpospolitą przeciwko "samowładztwu" i że to bezpieczeństwo zapewni rękojmia trzech mocarstw".

Na próżno hamował ich zapędy sam poseł austriacki, wskazując, że tego właśnie pragną Moskwa i Prusy. Zgodzono się, że owa Rada składać się będzie z 18 senatorów i 18 posłów ziemskich i że będzie wybierana co 2 lata. Marszałkowi przyznano 30,000 płacy rocznej, członkom rady po 14,000 złotych. Nie doszedł jednak do skutku zamysł Ponińskiego, który przypisawszy sobie stanowisko marszałka, chciał, ażeby przysługiwało dożywotnio.

"Postanowienia ogólnego zebrania, podejmowane większością głosów, musiał podpisywać król. Rada miała podawać trzech kandydatów do łask i dostojeństw, a król miał wybierać spośród nich".

Zgodnie z życzeniem zaborców, trwała walka o odebranie królowi jak najwięcej jego uprawnień i przeniesienie ich na "republikańską" Radę. Ilekroć król zabierał głos w obronie swojej władzy, natychmiast obcy ministrowie, obecni na obradach i kierujący nimi, wytykali mu, że łatwo było mu jako królowi podpisać traktat rozbiorowy, a teraz trudno mu swojemu narodowi przyznać swobody republikańskiej. Dopomagało w tym zaborcom nękanie króla pismami i pisemkami, a także nieprzyjaznymi wystąpieniami ze strony przekupionych posłów. Szczególną gorliwością odznaczali się w tym Sułkowscy - było ich czterech, którzy dopuszczali się nawet przedrzeźniania króla w mowie i w gestach. "Próbował zawstydzić ich zacny Ignacy Zakrzewski, poseł poznański, występując przeciwko udawanemu patriotyzmowi, co to niby dla uratowania ojczyzny nie chce dopuścić do dawnych zwyczajów, a w rzeczywistości chce wszystkie królewskie uprawnienia dla siebie przywłaszczyć".

Poseł Oraczewski wezwał nawet Sułkowskich, żeby zobowiązali się, że żaden z nich nie wejdzie do tej Rady, o której prerogatywy tak bardzo zabiegali. W rzeczywistości pomiędzy Sułkowskimi a Ponińskim istniała tajna umowa w sprawie marszałkostwa, które Poniński odsprzedał potem jednemu z nich.

"Zapadło także (14 grudnia) postanowienie ważne dla skarbu krajowego, aby starostwa po śmierci dotychczasowych dzierżawców zamieniać w dobra skarbowe i dodawać na zasadzie przetargu, kto da więcej, na 50 lat pod warunkiem poprawy stanu gospodarstwa. Powstać miał w ten sposób znaczny zysk dla skarbu, oceniany na 20 mln dochodu".

"Przekonano się jednak szybko, że rozdawnictwo tych starostw nie odpowiadało założonym celom, że było tylko źródłem oszustw, niezgody, że w rękach nowych dzierżawców majątek krajowy niszczał całkowicie: jałowiały rozległe ziemie, znikały potężne lasy".

Przy okazji zagrabiono pobożny fundusz Lipnickiego na rzecz ubogich włościan, ustanowiony w 1647 r.

Sprawę ordynacji Ostrogskich, zaległą od dawna, załatwiono w ten sposób, że wyznaczono z niej tylko 300,000 złotych rocznego dochodu, z których 180,000 złotych przeznaczono na pieszy regiment ostrogski, natomiast 120,000 za poparciem trzech dworów otrzymał Sagramoso, agent zakonu maltańskiego, na założenie wielkiego przeoratu w Polsce.

Zanosiło sie na rozszarpanie ogromnych dóbr pojezuickich. Już rządzący komisjami: Poniński, Ignacy Massalski, Andrzej Młodziejowski, Sułkowscy, pod pozorem strzeżenia klejnotów kościelnych, wiele sobie z nich przywłaszczyli: "zabrane srebra zdobiły książęce stoły" i paradne na koniach szory. Poniński podając, że dochody z dóbr jezuickich przynoszą rzekomo tylko 500,000, chciał je rozdysponować tak, jak niedawno zrobił to ze starostwami. Jednak król, poparty przez podkanclerzego Chreptowicza, doprowadził do przyjęcia swego wniosku, aby dobra te służyły wychowaniu młodzieży.

Dzieło "kancelarii regenta", jak nazywał delegację marszałek Stanisław Lubomirski, zostało potwierdzone i gwarantowane osobnym traktatem z Moskwą (15 marca 1774). Dzięki rozróżnieniu wyznawców wiary greckiej na unitów i dyzunitów carowa mogła już ich nazwać swoimi poddanymi (art. IX). Nie znalazł się jednak w tym traktacie z Moskwą warunek o wycofaniu jej wojsk w 15 dni po ratyfikacji, podobny do tego, który znajdował się w podpisanych tego samego dnia traktatach z Austrią i Prusami.

Dopiero wówczas sejm, sześć razy odraczany i ponownie zwoływany dla zatwierdzenia postanowień delegacji, skończył się na rozdaniu nagród za położone "zasługi" najgorliwszym sługom najeźdźców.

Już rok wcześniej (26 kwietnia) Ignacy Massalski, Andrzej Młodziejowski, Adam Poniński i Ksawery Branicki nagrodzeni zostali tytułami książęcymi, jednak nie wszyscy z nich ośmielili się ich przyjąć. Przyjęli je tylko Massalski i jedna gałąź Ponińskich - spośród tych ostatnich odrzucił ten tytuł Franciszek, starosta kopanicki i w ten sposób oczyścił swoją rodzinę ze wspólnictwa w hańbie.

Tytuł książęcy, za wstawiennictwem dworu austriackiego przyznany został też Lubomirskim, Jabłonowskim, Sułkowskim. Książę Massalski, grą zrujnowany i Młodziejowski, "mniejszy rozbój mając sobie od większych dozwolony rozbójników", przywłaszczyli sobie przewodnictwo w komisjach rozdawniczych, pierwszy z nich w Koronie, drugi na Litwie. Były to komisje do rozdzielenia dóbr narodowych i jezuickich. Zasiedli w nich: Adam Poniński, Ksawery Branicki, Marcin Lubomirski, Władysław Gurowski, Kazimierz Raczyński, Michał Radziwiłł. Andrzej Młodziejowski otrzymał ponadto od Moskwy 3,000 czerwonych złotych rocznej pensji. Taką samą płacą obdarzony został przewodniczący delegacji, bp. Antoni Ostrowski, który wkrótce po zakończeniu swojej prezydencji w departamencie sprawiedliwości Rady miał otrzymać godność prymasa.

Poniński, o którym już była mowa, że musiał otaczać się obcym żołnierzem i który nieraz podczas obrad o mało nie był posiekany szablami, dostał "na wystawę" od trzech dworów 47,000 czerwonych złotych. Od sejmu dostał 400,000 złotych, a oddawszy swój los w ręce delegacji i ministrów cudzoziemskich, otrzymał 100,000 zł dożywotniej nagrody, korzystną zamianę dóbr, wielki przeorat maltański z wiadomym dochodem, przywilej na most warszawski i pozwolenie na kupno od Teodora Wessla podskarbiostwa wielkiego koronnego. Carowa od siebie zapewniła mu jeszcze dożywotniej płacy 2,400 czerwonych złotych. Brat jego, Kalikst Poniński, otrzymał regiment ostrogski oraz starostwo bracławskie.

Z kolei Florianowi Drewnowskiemu, sekratarzowi Ponińskiego, wzbogaconemu już pośrednictwem w dostępie do przywilejów rozdzielanych przez marszałka, przyznano osobną nagrodę 100,000 zł. Rejent kancelarii marszałkowskiej otrzymał jedną z komandorii maltańskich. Drugi marszałek Sejmowy, miecznik litewski Michał Radziwiłł dostał od trzech dworów na wystawę 23,000 czerwonych złotych, 80,000 moskiewskiej pensji - sejm przyznał mu kasztelanię wileńską i starostwa: grabowskie, bolimowskie i borysowskie. Władysław Gurowski musiał zadowolić się sumą 2,400 rocznej płacy, byle "w dobrym złocie". Ksawery Branicki, który otrzymał już w nagrodę za swoje zasługi dobra jaworowskie i białocerkiewskie: dwa miasta i 134 wsi, oceniane na 20 milionów, otrzymał wielką buławę po Wacławie Rzewuskim.

Przedrzeźniający króla Sułkowscy zarobili sobie na przywilej zabawiania narodu teatrem, redutami i wszelkiego rodzaju igrzyskami; wojewoda gnieźnieński August Sułkowski zapewnił sobie od Moskwy 3,000 czerwonych złotych rocznej pensji i stanowisko ministra przy pierwszym wakansie, jaki się pojawi, jego brat Antoni Sułkowski miał wówczas przejąć po nim województwo.

Kazimierz Raczyński, wielki pisarz koronny, ten, który przyjął przysięgę marszałkowską od Ponińskiego, otrzymał generalstwo wielkopolskie, a imperatorowa płaciła mu łaskawie 1,500 czerwonych złotych.

Sejm nie zapomniał o konfederatach. Wacław i Seweryn Rzewuscy otrzymali w prawo dziedziczne starostwo kowelskie. Pomocnik Ponińskiego, Marcin Lubomirski, otrzymał na własność starostwo barskie. Szymon Dzierzbicki otrzymał województwo łęczyckie i 1,500 złotych pensji moskiewskiej. Teodorowi Wesslowi, który wolał gotówkę, niż urząd, pozwolono sprzedać podskarbiostwo.

Zamykając obrady 11 kwietnia 1775 r. Poniński wyliczył ustawy sejmu - hańbę swoją i współników wytłumaczył nawiązując do słów Horacego: delicta maiorum innocui lugemus (Za grzechy przodków sprawiedliwi cierpią).

W ten sposób państwo polskie straciło 81 tys. mil kwadratowych, ludność spadła poniżej 8 milionów. "Nędza rozpościerała się po całym kraju. Wysiłki mocarstw by zdeprawować nieszczęśliwy naród i ich łupiestwo nie mogły przyczynić się do poprawy jego losu. Widzieliśmy, jakie nagradzano "zasługi". Przez cały czas haniebnych targów stolicę zabawiali: poseł austriacki w niedziele, moskiewski w środy, ks. Ostrowski we wtorki, Poniński w czwartki. Warszawa uszczęśliwiona pokojem po kilkuletniej wojnie, spoczywała "na łożu rozkoszy i zbytków". Zdawało się, jakby radowali sie wszyscy. Teatr, bale, fajerwerki powtarzały się codziennie, pod byle pozorem".

Tymczasem Moskwa, jeszcze przed zamknięciem sejmu zapowiedziała 19 marca 1775 wyprowadzenia swoich wojsk, zaraz potem ten rozkaz "na prośbę" Rady nieustającej wycofała. Wojsko moskiewskie, które dotąd szukało pretekstu do pozostania w Polsce, teraz poczuło sie jak u siebie. Gdzie stał na straży żołnierz polski, wsżędzie obok niego stał Moskal. Trzydzieści tysięcy żołnierzy Moskwy żyło kosztem rzeczypospolitej, która niedawno, przy całości granic, nie miała z czego utrzymać połowy tej liczby.

Teraz wszystkie sprawy z dworami zagranicznymi załatwiała już Moskwa. Do Petersburga trzeba było się odwoływać w sprawach najprywatniejszych. Z Petersburga też szły rozkazy, na mocy których poseł carowej w Warszawie panował samowładnie, bez najmniejszego oporu w kraju. Rada nieustająca, która dzięki przewrotnemu interpretowaniu przepisów praw przywłaszczyła sobie władzę prawodawczą i sądowniczą, była jego narzędziem. Poseł carowej prawie wybierał Radę, marszałka i większą część jej członków miał na swoim żołdzie. Rada musiała też zdawać mu sprawę ze wszystkich swoich czynności. Wszechmocny poseł moskiewski groził królowi nieustannie rozbiorem reszty państwa, pokazując mu listy carowej z których wynikało, że nalegania o nowy rozbiór nie ustają.

Nadszedł jednak rok 1789...

Moskwa nasuwa agentom wśród posłów swój nowy pomysł. Znależli się więc tacy, którzy uznali za rzecz najpilniejszą, aby po usunięciu Rady nieustającej, obalone też zostały inne ustawy i uchwały sejmu delegacyjnego. Wynikło stąd tysiąc trudności do załatwienia. Zaledwie wniosek przypomniał ówczesne zdrady, Suchorzewski z Suchodolskim wytaczają proces Ponińskiemu (5 czerwca 1789), marszałkowi sejmu rozbiorowego, który przewodniczył obecnie komisji skarbowej. Poniński zostaje schwytany i uwięziony. Jak było do przewidzenia, brat zbrodniarza książę Kalikst Poniński przywołał aż sześćdziesięciu jego wspólników - senatorów, ministrów, posłów. Sejm wyznaczył przez losowanie 36 sędziów z obu izb sejmowych. Między sędziami znalazł się Ksawery Branicki, jeden z głównych sprawców. Książę Kalikst Poniński wylicza przeciwko niemu aż 12 zarzutów zbrodni przeciwko ojczyźnie. Wszystkie umysły odwracają się znowu od głównego celu obrad.

Zapadł nareszcie wyrok na Ponińskiego (24 sierpnia 1790). Nędznik uciekł z więzienia krypą na Wiśle, ale został schwytany w Rubinkowie pod Toruniem. Zezwolono mu na pięciu obrońców. Sąd odrzucił oskarżenie przeciwko pozostałym uczestnikom zamieszanym w sprawę delegacji (1773). "Padła sądowa zemsta na samego Adama (tak go pospolicie zwano), ohyda na wszystkich jego wspólników..."

Poniński został skazany na utratę czci i wygnanie i jako zdrajca został oprowadzony po ulicach stolicy. Protestował potem ze Lwowa przeciwko wyrokowi i przeciwko sejmowi "wywracającemu wolność republikańską". Zajechał w carskich orderach do Petersburga, lecz tam spotkał się z niełaską, gdyż jego usługi nie były już potrzebne. Rehabilitowany wprawdzie potem przez podobnych sobie zdrajców Polski (Targowica 1793), ale opuszczony przez przyjaciół i przez własne dzieci, tarzał się w końcu, jako pijak i marnotrawca po warszawskich rynsztokach. Tak niedawno jeszcze brat księżnej kurlandzkiej, wielki pan z pół milionem dochodu, teraz w swoich ostatnich dniach życia sługa musiał go ukrywać przed publiczną wzgardą i przed wierzycielami. Umrze w smrodliwym kanale w 1798 r.

Sąd, który ukarał Ponińskiego, unieważnił również wyrok sądu, który w 1773 z rozkazu Ponińskiego sądził Rejtana i potępił jako nieprzyjaciela ojczyzny, skazując go na utratę majątku. Na ścianach Izby ustawodawczej miały zostać wyryte słowa potępienia dla zdrajcy Ponińskiego, obok pomnika uwieczniającego niezłomną postawę Rejtana - prawego posła i obywatela-patrioty.


(opr. J.R.)
______________________________

Na podstawie:
Teodor Morawski, Dzieje Narodu Polskiego, Poznań 1877, Wyd. II. t. 5, str. 160nn.


dodajdo.com

1 komentarz:

  1. I POMYŚLEĆ ŻE TAKIE KANALIE W TAMTYCH CZASACH JAK I TERAZ ŻYWE CHODZĄ PO ŚWIECIE .

    OdpowiedzUsuń