niedziela, 13 kwietnia 2008

Zbrodnia katyńska zasłoną dymną dla zbrodni zdrady stanu?

.
Po raz pierwszy obchodzimy w Polsce Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej 13 kwietnia. Tak postanowił pełniący obecnie najwyższą funkcję w Państwie, funkcję Prezydenta RP, Lech Kaczyński. Na jego wniosek Sejm RP przyjął w listopadzie 2007 r. odpowiednią uchwałę.

Przypomnijmy na początek, jak do tego doszło. Jak wiadomo, kapelan Rodzin Katyńskich, ks. Zdzisław Peszkowski od lat, aż do samej śmierci, upominał się u władz państwowych o godne uczczenie i upamiętnienie katyńskich ofiar. Szczególnie zależało mu na tym, by mord katyński zyskał status ludobójstwa. Było to tym bardziej uzasadnione, iż jeszcze wiosną 2006 r. Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej uznała oficjalnie, że zamordowani polscy oficerowie nie padli ofiarą represji politycznych, a w związku z tym nie ma podstaw prawnych do ich rehabilitacji.

Można ze znacznym stopniem pewności powiedzieć, iż niemały wpływ takie a nie inne stanowisko Rosji, równoznaczne z przekreśleniem szans na trwałe ułożenie przyjaznych stosunków polsko-rosyjskich, miał całokształt nieszczęsnej polskiej polityki zagranicznej realizowanej od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości, w szczególności zaś uporczywe angażowanie się Polski w amerykańską tzw. tarczę antyrakietową na polskim terytorium.

17 września 2007 r. pełniący funkcję Prezydenta RP Lech Kaczyński na czele 200-osobowej delegacji wziął udział w uroczystościach żałobnych w Lesie Katyńskim, składając wieńce i modląc się nad grobami pomordowanych oficerów polskich. Znamienne jest, iż obchody te odbyły się bez udziału prezydenta Rosji Borysa Putina. Tego samego dnia w Teatrze Wielkim w Warszawie miała miejsce premiera filmu Andrzeja Wajdy, "Katyń". Wtedy też rządowa "Rossijskaja Gazieta" podtrzymała stanowisko rosyjskiej Głównej Prokuratury Wojskowej, stwierdzając w swoim dodatku, że odpowiedzialność ZSRR za Katyń nie jest oczywista.

Niespodziewanie dla polskiej opinii publicznej, przywykłej od lat do obchodów rocznicy mordu katyńskiego w miesiącu kwietniu, pełniący obecnie funkcję prezydenta RP Lech Kaczyński, najprawdopodobniej w porozumieniu ze swym bratem Jarosławem Kaczyńskim, premierem rządu a zarazem prezesem Prawa i Sprawiedliwości, postanowił uczynić dniem uczczenia ofiar katyńskich dzień 11 listopada, święto Niepodległości. Wobec tego, iż decyzja ta została ogłoszona na kilka tygodnie przed wyznaczonymi na 21 października 2007 przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, posunięcie to zostało odczytane jako zagranie polityczne. Dla wielu stało się oczywiste, że sprawa Katynia jest to zwykła karta w politycznej grze braci Kaczyńskich, zatroskanych o jak najlepszy wynik wyborczy PiS. Przeciwko tak jawnej instrumentalizacji katyńskiej tragedii przez polityków PiS protestowały m.in. rodziny ofiar, zrzeszone głównie w Federacji Rodzin Katyńskich. Najgłośniej jednak protestowały środowiska związane z Platformą Obywatelską, które jako partia opozycyjna do rządzącego wówczas PiS nie mogła zaliczyć sprawy katyńskiej na swoje polityczne konto, choć najchętniej uczyniłyby dokładnie to samo, co PiS.

8.10.2007 zmarł w wieku 89 lat ks. Peszkowski, czemu towarzyszyły ponownie liczne komentarze z odniesieniami do sprawy zbrodni katyńskiej. 12.10.2007 trumna z ciałem kapelana rodzin katyńskich została wystawiona w katedrze św. Jana w Warszawie a 16.10.2007 odbył się uroczysty jego pogrzeb.

9.11.2007 decyzją pełniącego funkcję Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego wszyscy pomordowani przez sowieckie NKWD oficerowie polscy zostali pośmiertnie awansowani. W tym dniu i w dniu następnym miało miejsce uroczyste odczytanie wszystkich 14 tys. nazwisk katyńskich ofiar. W dniach 10-11. listopada 2007 przed grobem Nieznanego Żołnierza i w innych miejsca odbywały się uroczystości pod hasłem "Katyń - Pamiętamy. Uczcijmy pamięć bohaterów".

Wreszcie 14.11.2007 Sejm RP swą jednomyślną uchwałą postanowił, iż "w hołdzie Ofiarom Zbrodni Katyńskiej oraz dla uczczenia pamięci wszystkich wymordowanych przez NKWD na mocy decyzji naczelnych władz Związku Sowieckiego z 5 marca 1940 roku, Sejm ustanawia 13 kwietnia Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej".

Można by powiedzieć, iż ostatecznie sprawiedliwości dziejowej, pomimo wszelkich trudności i zgrzytów stało się zadość, tak jak sobie tego ksiądz Peszkowski i Rodziny Katyńskie, a wraz z nimi cały Naród polski, przez tyle lat życzyły. A jednak nie można tego pozostawić bez poruszenia niezwykle ważnej dla Polski i dla Narodu kwestii. Tego mianowicie, iż wspomniane przedterminowe wybory, zapoczątkowane rozwiązaniem Sejmu w dniu 7 września i zakończone 21 października 2007 miały w samych założeniach posłużyć odwróceniu uwagi polskiego społeczeństwa od sprawy Traktatu Lizbońskiego.

Podobną rolę odegrały starannie, jak widać, zaplanowane i rozegrane do najdrobniejszego szczegółu państwowe obchody zbrodni katyńskiej. Zbrodnia katyńska, znajdująca się przez szereg tygodni na pierwszych miejscach w medialnych serwisach informacyjnych posłużyła rządzącej Polską klasie politycznej, z PiS i PO na czele, do zamaskowania faktu przygotowywania przez najwyższe czynniki państwowe w Polsce gruntu pod totalitarne, ateistyczne i antychrześcijańskie super-państwo europejskie, swego rodzaju Związek Sowiecki Europy. Zbrodnia katyńska została przez tęże klasę polityczną cynicznie wykorzystana do zmarginalizowania w oczach społeczeństwa sprawy praktycznego unieważnienia Konstytucji RP, z równoczesną praktyczną likwidacją suwerenności Narodu polskiego, jako jedynego prawowitego gospodarza na polskiej ziemi, oraz likwidacją Państwa polskiego, jako politycznej emanacji Narodu.

Na straszliwa ironię zakrawają zatem słowa wypowiedziane w pamiętnych dniach listopadowych ubiegłego roku przez pełniącego obowiązki Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który w narzuceniu Polsce tego haniebnego Traktatu miał swój niebagatelny udział. Powiedział on mianowicie, iż "Polsce potrzebna jest pamięć o tych, którzy o nią walczyli. Polska odrodziła się z walki w roku 1918, obroniła swoją niepodległość w roku 1920, walczyła w latach 1939-1945, a naród polski stawiał opór komunizmowi przez prawie 45 lat jego rządów. I to z walki prowadzonej w różnych formach, zbrojnej i pokojowej, zrodziła się wolna Polska". "Odwaga, determinacja, przywiązanie do ojczyzny, pozostają w naszym kraju najwyższymi wartościami. Bez nich nie ma i nie będzie silnej i niepodległej Polski".

Wobec takiego cynizmu, przewrotności i hipokryzji potrzeba przynajmniej elementarnej odwagi, determinacji i przywiązania do Ojczyzny, by uznać i zacząć głośno twierdzić publicznie, że pełniący dziś funkcję Prezydenta RP Lech Kaczyński jest zdrajcą, posługującym się instrumentalnie zbrodnią katyńską dla osłonięcia ohydy swojej zdrady i że jedyny tytuł, jaki mu obecnie przysługuje, to tytuł Naczelnego Zdrajcy Narodu i Państwa Polskiego. Tak jak prawda o Katyniu stanowiła w przeszłości o przetrwaniu świadomości narodowej Polaków, tak o przetrwaniu Narodu decydować będzie obecnie niezafałszowana świadomość zasadniczego dobra i zła. Nie przetrwa bowiem naród, który zdradę wobec siebie nazwie swoim dobrem i jeszcze za to "dobro" złoczyńcom wynagrodzi. Bez odwagi, determinacji w głoszeniu prawdy o Traktacie Lizbońskim i o niegodziwej roli wielu obecnych i byłych czołowych osobistości życia politycznego, Polska jako państwo z pewnością nie przetrwa nawet jednego dziesięciolecia.
.
dodajdo.com

2 komentarze:

  1. Panie Rachowski pisząc takie głupoty obraża Pan tysiące ludzi.Byliśmy w warszawie na uroczystościach katyńskich i rozmawiałam z osobami z rodzin katyńskich,wszyscy byli przeciwni temu co Pan opisuje.Pański tekst jest wyrażnie w stylu ojca Rydzyka,cienki i płytki.Pan nazywa się redaktorem,a kto dał panu prawo wypowiadać się w imieniu narodu polskiego i rodzin katyńskich.Walka polityczna z wykorzystaniem ludzkiej tragedii jest obrzydliwa tak jak Pan.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się z Panem zgadzam. Ja nazywałem L. Kaczyńskiego gubernatorem, nadzorującym z łaski Brukseli prowincję polską. On dbał bardziej o interesy Izraela i żydowskich organizacji, oraz o interesy USA. Polska racja stanu była mu obca. PiS jest jeszcze groźniejsza niż PO, bo lepiej maskuje się patriotyczną i narodową frazeologią.
    Katastrofa w Smoleńsku nie była wypadkiem. Ale też nie była robotą Rosjan. Kto posiada technologię satelitarną potrzebną do wpłynięcia na błędne wskazania amerykańskiej aparatury naprowadzającej będącej na wyposażeniu Tupulewa- wiemy.
    To ideolodzy NWO i ch narzędzie - USA są zainteresowani zniszczeniem Rosji, rzuceniem jej na kolana, aby się im podporządkowała.

    Andrzej Szubert
    http://fronda.pl/andrzej_szubert/blog

    OdpowiedzUsuń