wtorek, 2 grudnia 2008

Unia Europejska a New World Order



Unia Europejska a New World Order

William Wolf

Przemówienie William Wolfa, wydawcy książki Pierre'a Villemaresta "Fakty i kroniki ukrywane przed opinią publiczną" na konferencji brytyjskiej Partii Niepodległości (UK Independence Party - UKIP) w dniu 2-3 października 2004 r.


Zakopawszy topór wojenny naziści i komuniści wspólnie zaplanowali zatrute nasiono, z którego narodziła się Rada Stosunków Międzynarodowych (Council for Foreign Relations - CFR), a później brukselska Europa.

Kiedy w marcu 1988 imperium sowieckie zaczęło rozpadać się, szczegóły tajnych negocjacji pomiędzy Wschodem a Zachodem przeciekły do moskiewskiej Prawdy, a następnie do Izwiestii w postaci wzmianki, że oto "dziesięć lub dwadzieścia lat temu" rząd światowy "mógł jedynie prowadzić do do dominacji ze strony amerykańskiego kapitalizmu utrwalonego w prawie międzynarodowym". Jednakże obecnie, kontynuował artykuł,

"sytuacja uległa zmianie. Mianowicie, ustanowiony został nowy międzynarodowy ład polityczny [na który] świat socjalistyczny jest dobrze przygotowany [ponieważ] idea internacjonalizmu leży w samej naturze naszego [komunistycznego] systemu sprawowania władzy".

Moskwa zauważyła w 1988 r. że zjawisko globalizmu stanowi ostatnią okazję do uratowania od upadku, jeśli nie samego komunizmu, to przynajmniej komunistycznych struktur. W tym samym czasie Światowe Forum Ekonomiczne przy okazji dorocznych międzynarodowych spotkań na szczycie w Davos, z udziałem członków Grupy Bilderberg i Komisji Trójstronnej, zainicjowało szereg planów ekonomicznych, do których Moskwa również bardzo chciała przystąpić.

Celem owych planów nie było bynajmniej ustanowienie suwerenności czy demokracji w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, ale skonstruowanie, wraz z ZSRR, ponadnarodowego reżimu, który miał zdominować całą Europę. Był to cel identyczny z tym, który został zapisany w traktacie niemiecko-sowieckim [Ribbentropa-Mołotowa] z 1939 r. - jest to zbieżność nie dostrzegana na ogół przez dzisiejszych komentatorów.

Jednak jeśli rozumiemy tę zbieżność, możemy łatwo zrozumieć słowa Marcela Deata, który w 1943 r. pod niemieckim nadzorem stwierdził w swoim pismie L'Oeuvre [Zadanie]:

"Jest to kwestia utworzenia jednego wielkiego Europejskiego Ekonomicznego Państwa... Nowa Europa albo będzie socjalistyczna, albo nie będzie jej wcale!"

Tu jest początek rozumienia ukrytej historii współczesnej Europy - nie tej jednak Europy, która łączyłaby wolne kraje, zachowujące swoją suwerenność, ale Europy Jeana Monneta, finansowanego przez CIA w celu stworzenia europejskiego, ponadnarodowego panowania - takiego właśnie, jaki zaprojektował kilka lat wcześniej hitlerowski minister finansów Walter Funk.

Przez dziesięciolecia tak zwani Ojcowie Europy: Jean Monnet, Robert Schuman, Jacques Delors i im podobni szerzyli swoją nienawiść do suwerenności i demokracji za pośrednictwem sprzymierzonych z nimi potężnych mediów, a także zachowywali dyskrecję na swój temat oraz swoich ojców chrzestnych: Józefa Retingera, Otto Abetza, Richarda
Koudenhove-Calergi, Ernsta Aschenbacha, Paula-Henry'ego Spaaka, Henry Kissingera, Zbigniewa Brzezinskiego, Davida Rockefellera z Towarzystwa Fabiańskiego, Rady ds. Stosunków Międzynarodowych (Council for Foreign Relations - CFR), Królewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (RIIA), Grupy Bilderberg, Komisji Trójstronnej itp. którzy pracowali jak jeden mąż nad syntezą nazistowskiego pan-europeizmu z komunistycznym internacjonalizmu w celu utworzenia globalnego, oligarchicznego, korporacyjnego systemu rządów Europie, tego, jaki obecnie daje się poznać.

Jak pokazuje zapis posiedzenia Kongresu USA w dniu 15 grudnia 1987, senator Jesse Helms wywołał tego dnia w Senacie prawdziwą eksplozję. Ujawnił on, że

"Departament Stanu, pewne grupy bankowo-finansowe, ponadnarodowe konsorcja oraz fundacje wolne od podatków [mówiąc, że są one skutecznie kontrolowane przez] takie organizacje jak CFR, RIIA, Komisję Trójstronną, grupy Darmouth i Bilderberg, Instytut Atlantycki oraz Instytut Aspen", które, jak powiedział, "wykorzystują je do upowszechniania i koordynowania realizacji planów ustanowienia tzw. Nowego Ładu Światowego (New World Order - NWO), służąc światu politycznemu swymi finansowo-biznesowymi kanałami..."

Senator Helms, wolnomularz wysokiego stopnia, stanął nagle do ostrego zatargu z Wielkim Zakonem, posuwając się w nim coraz dalej. O zasadach, nazwanych przez siebie "tajnym systemem rządzenia", powiedział:

"Światopogląd ich cechuje ateizm i materializm. Najważniejsza jest dla nich maksymalizacja ich własnych korzyści za sprawą podwójnej broni: zadłużenia i monopolu. To z całą pewnością nie jest prawdziwy kapitalizm i nie jest przy tym dziwne, że ci członkowie owych rywalizujących ze sobą grup współdziałają ze sobą w celu połączenia sił z przywódcami Kremla, których wizja świata jest tak samo jak ich samych ateistyczna i materialistyczna".

Jesse Helms opisał również "destrukcyjną rolę socjalizmu fabiańskiego", potępiając zwłaszcza fakt, że, cytuję,

"Europa utraciła swoją tożsamość i poczucie misji jako bastionu zachodniej cywilizacji, podczas gdy marksizm, we wszelkich jego formach zastępuje kulturę i tradycyjne wartości narodów europejskich".

Jak to możliwe, żeby tak świat tak niewiele wiedział o tych siłach i ich roli w kształtowaniu świata, w tym Europy, po II wojnie światowej? Są po temu dwa powody: pierwszy, to fakt, że zagraniczni korespondenci w Stanach Zjednoczonych są pod zazwyczaj pod wpływem rządowych komunikatów prasowych i rzadko znajdują czas na badanie stenogramów kongresowych czy na słuchanie przemówień w Senacie czy w Kongresie.

Na drugi powód, bardziej trafiający do przekonania, wskazuje przemówienie Davida Rockefellera, prezydenta Grupy Bilderberg i Komisji Trójstronnej, jednego z tych, którzy kontrolują media drogą finansową, wygłoszone przez niego 8 czerwca 1991 w Essen w Niemczech Zachodnich. Powiedział on:

"Jesteśmy wdzięczni The Washington Post, The New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikatorom, których dyrektorzy uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymywali swoich obietnic, że zachowają dyskrecję, przez prawie 40 lat. Byłoby prawie niemożliwe realizowanie przez nas naszych planów dla świata, gdybyśmy musieli działać w ciągu tych lat pod okiem opinii publicznej. Obecnie jednak, kiedy świat jest bardziej skomplikowany, jest on bardziej przygotowany do marszu w kierunku rządu światowego i do zaakceptowania ponadnarodowej suwerenności intelektualnej i finansowej elity, która jest z pewnością lepsza niż narodowe samookreślenie realizowane w minionych wiekach..."

Niestety, to zdumiewające stwierdzenie Davida Rockefellera, poza tą książką Pierre Villemaresta "Fakty i kroniki zatajone przed opinią publiczną", byłego członka służb specjalnych Francuskiej Obrony Narodowej, którą opublikowałem, odważyło się opublikować tylko niewiele mediów, zwykle o skromnym nakładzie. Tymczasem pośród "wielkich publikatorów" wspomnianych przez Rockefellera, były pisma ze wszystkich krajów członkowskich Unii Europejskiej, których eminentni publicyści - niekiedy nawet członkowie Parlamentu - woleli nie występować przeciwko cenzurze nałożonej na nich przez Rockefellera i jego wspólników, i nadal brały aktywny udział w przymuszaniu narodów do "marszu w kierunku jednego rządu światowego".

Przez ponad 50 lat owi samozwańczy "mędrcy", członkowie plutokratycznych, elitarnych klubów, uporczywie ignorowali okrucieństwa popełniane przez prekursora brukselskiej Europy - ZSRR. Tak podziwiana przez Monneta i Delors'a nomenklatura komunistyczna, dzięki milczeniu Zachodu wobec popełnianych przez nią zbrodni, była w stanie narzucić swój "nowy socjalistyczny ład" 100 milionom niewolników, wymordowując ich także wieloma milionami.

Podczas oficjalnej wizyty w Bukareszcie ówczesny prezydent Francji Valery Giscard D'Estaing (od 1968 stały uczestnik spotkań Grupy Bilderberg) skorzystał ze sposobności, aby zapewnić komunistycznego wodza, jak następuje:

"Mamy identyczne poglady co do problemów, z jakimi boryka się świat i te poglądy są po linii Nowego Ładu Światowego" (Le Figaro, 28 lipca 1975).

To samo oświadczenie wygłosił Giscard d'Estaing wobec Leonida Breżniewa, po złożeniu kwiatów u grobu Włodzimierza Lenina. Jako pierwszy zachodni przywódca, głowa państwa europejskiego oddał on w ten sposób publicznie hołd twórcy pierwszego współczesnego państwa policyjnego.

Było to prawie w tym samym czasie, kiedy Aleksander Sołżenicyn z ogromnym powodzeniem przełamywał barierę milczenia Zachodu, ujawniając sowieckie Imperium Gułagu. Później także inne ofiary sowieckich obozów śmierci, jak Władimir Bukowski, przypominali istotę rzeczy wskazując, że tak pożądane przez globalistów odprężenie pomiędzy Wschodem a Zachodem zbudowane było na ołtarzu złożonym z ponad 100 milionów ofiar. Oskarżany z tego powodu Władimir Bukowski ze swoistym rosyjskim poczuciem humoru odpowiadał:

"Ja nie jestem ani z obozu rewolucyjnego ani z obozu reakcyjnego - ja jestem z obozu koncentracyjnego."

Feministka Simone de Beauvoir, samozwańcza obrończyni słabych i prześladowanych, powiedziała pewnego razu do Bukowskiego:

"Nie ma Pan prawa niszczyć złudzeń młodych ludzi, którzy tak wiele od socjalizmu oczekują!"

Moglibyśmy zapytać ją, jak ona śmiała zamykać mu usta wobec okropieństw, których był naocznym świadkiem. Jej słowa pokazują jednak, że dla tej utopistycznej elity prawda i sprawiedliwość - nie mówiąc o suwerenności i demokracji - znaczy tyle, co nic. Ciekaw jestem, co Bukowski jej na to odpowiedział.

Chcemy Europy wolności, nie Europy "iluzji" de Beauvoir, ponieważ jeśli tego nie osiągniemy, Europa, jak wczorajszy ZSRR, stanie się duchowym, intelektualnym cmentarzem, na którym rządzić będą bezduszni złoczyńcy. Od takich ludzi nie potrzebujemy lekcji obywatelskich powinności czy "europejskiej solidarności". Gdzie oni byli - gdzie byli owi "mmędrcy" jak Panowie Monnet i Schuman - od lat 1914-1918 lub 1939-1945? Czy oni walczyli wtedy po naszej stronie? Nie! Dlaczego mielibyśmy wierzyć ich twierdzeniom, że chodzi im o obronę Europy, kiedy ich bezprawie przybiera już skalę globalną?

Kiedy broniliśmy naszego kraju, niektórzy z nas po raz wtóry, my również odczuwaliśmy solidarność z tymi w Europie, którzy brali z nami udział w tej walce. I nie potrzebowaliśmy do tego ani Maastricht ani dyrygowanej propagandy europejskiego superpaństwa.

Nie możemy zapewnić trwania naszej cywilizacji przy pomocy obietnic pan-kontynentalnego ładu dla bezpaństwowych bezdusznych robotów, kosztem porzucenia tradycji, rezygnacji ze swego dziedzictwa oraz wyrzeczenia się swego narodu. Europeiści, gdy twierdzą, że są oni w posiadaniu "jedynego rozwiązania problemu zachowania naszej wielkości i godności", argumentują zupełnie jak sowieccy komuniści. Wspaniała fraza - godna demagoga - w istocie nawet - dyktatora. Jest ona typowa dla ludzi, których własny dobrobyt oddziela od globalnych trudności zwykłych ludzi - trudności tych, którzy kochają ojczysty kraj i swoich sąsiadów i którzy odkryli solidarność narodową i międzynarodową jeszcze przed pojawieniem się europeistów, a teraz zaczynają komuś przeszkadzać. Europa ludów i narodów jest możliwa, ale punktem wyjścia do niej musi być nasza wspólna kultura i tradycja, gdyż tylko wówczas nasze gospodarki mogą się rozwijać w ramach sprawiedliwości demokratycznej i społecznej. Takie ramy nie mogą być nam narzucone przez biurokrację, a zwłaszcza przez obecną biurokrację, której nieodpowiedzialność nie wymaga dalszych dowodów.

Nie istnieje ani jeden powód, dla którego Europa musiałaby, jak sprawę postawił Marcel Deat, "albo być socjalistyczna albo w ogóle przestać istnieć", chyba że "Europa" oznacza totalitarny projekt, który Deat miał na myśli. Podobnie jest wielu Amerykanów, którzy odrzucają państwo w państwie, którym stała się w ciągu dziesięcioleci CFR. Podobnie jak i my, pragną oni widzieć narody europejskie jako równorzędnych sobie partnerów, a nie swego rodzaju niewolników czy chłopów pańszczyźnianych w imperium globalnych korporacji i supranarodowych kontrolerów wszelkich dóbr i zasobów, jak to ogłosił na konferencji w Davos w lutym 1971 Howard Perlmutter, amerykański ekonomista i członek CFR.

Pierre de Villemarest uzyskał kompletne teksty oświadczeń z tej konferencji, nie przeznaczonych do publikowania. [Stąd właśnie wiemy, że] w podsumowaniu swojej wypowiedzi Howard Perlmutter stwierdził wówczas w Davos:

"Do roku 1991 musimy mieć nie więcej jak około 300 wielonarodowych korporacji zdolnych kontrolować wszystkie prace odkrywcze, wydobycie i dystrybucję kluczowych zasobów naturalnych w całym świecie".

W tym samym czasie Perlmutter przekonywał, że wzrastająca liczba banków i przedsiębiorstw powinna skłaniać do angażowania się w [ich] łączenie w celu upraszczania mechanizmu regulowania obecnego systemu ekonomicznego. Z tego względu jego zdaniem Europa winna stać się swego rodzaju ekonomiczno-finansową korporacją wielonarodową z jednolitym głosem w dyskusji z analogiczną amerykańską korporacją wielonarodową. W dyskusji, być może, ale raczej nie jako wolny podmiot...

Narody europejskie wzrosły w ciągu kilku wieków historii naznaczonej wojnami, ale do wojen w XX wieku nie przyczynił się nacjonalizm żadnego kraju. Wojny czasów współczesnych wywołały ponadnarodowe siły stawiające sobie za cel jeden rząd światowy. Były to wojny ideologicznie zorientowanych elit przeciwko ludziom - wojny kontynuowane zresztą po dzień dzisiejszy.

Powinniśmy przy tym pamiętać, że Sowiety nigdy nie były prawdziwym wcieleniem Rosji, ani nazizm, wbrew całej propagandzie nie były to Niemcy. Ani CFR nie jest Ameryką, tak jak podobne wpływowe grupy w Paryżu, Berlinie, Londynie czy Brukseli nie są Francją, Niemcami, Anglią lub Europą. Powinniśmy nieustannie mieć to na uwadze i starać się otwierać na to oczy naszym rodakom i sąsiadom.

Wszystkie fakty oraz cała prawda stanowią potępienie Europy Brukseli i Maastricht. Ale do odrzucenie tej Europy nie wystarczy samo powiedzenie tej europejskiej pajęczynie Nie. Musimy ujawniać tajną historię Europy Monneta i Schumana, która pokazuje, w jaki sposób konspiracja europejska powiązana jest z konspiracją globalną. Jeśli będziemy w stanie tego dokonać, ci współcześni Quislingowie znikną ze wszystkich stolic Europy i każde europejskie państwo narodowe odzyska swoje własne przeznaczenie. Nadszedł czas wymienić z nazwy tajne kluby, które rządzą nami i ich wspólników - jak to czynimy poprzez "Fakty i kroniki ukrywane przed opinią publiczną". Szczególnie należy wskazywać na członków rządów i parlamentów, którzy posłusznie realizują dyrektywy CFR, Bilderbergu, Komisji Trójstronnej, itp. W ten sposób nadejdzie dzień, kiedy obecna jakże groźna tendencja w kierunku globalnej dyktatury zostanie powstrzymana, a nawet odwrócona.

Źródło: UK Independence Party fringe conference 2&3 October 2004

Powrót do strony głównej

dodajdo.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz