wtorek, 7 sierpnia 2012

Stefan Korboński o żydowskich zbrodniarzach stalinowskiej bezpieki





Stefan Korboński

Żydzi w komunistycznej policji politycznej


Szef drugiego zespołu, Jakub Berman, obywatel sowiecki, zajął mało eksponowane stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a później w Biurze Politycznym KC, skąd sprawował kontrolę nad wszystkimi organami rządu. Miał bezpośrednie połączenie telefoniczne z Kremlem i samym Stalinem. (...)

Głównym instrumentem politycznym władzy Bermana była sprawowana przez niego kontrola nad Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, które zaczęło - zgodnie z poleceniem Stalina - likwidować wszystkie ośrodki potencjalnej opozycji, często po prostu mordując osoby podejrzane o poglądy niepodległościowe, szczególnie zaś byłych członków Armii krajowej.

W czasie kampanii wyborczej przed wyborami z 19 stycznia 1947 r. agenci bezpieki zamordowali 118 działaczy jedynych dwóch niezależnych partii politycznych: Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Listę nazwisk zamordowanych opublikował w swojej książce "W imieniu Kremla" Stefan Korboński. Nazwiska kolejnych dziesięciu członków PSL i czterech przedstawicieli PPS zamordowanych przez bezpiekę opublikowały "Zeszyty Historyczne" paryskiej biblioteki "Kultury".

Stosunku łączące Bermana ze Stalinem zostały opisane w wywiadzie, którego udzielił Teresie Torańskiej, opublikowanym w jej ważnej książce zatytułowanej "Oni". Czytamy tam o kameralnych, ale wystawnych przyjęciach urządzanych w daczy Stalina, trwających od godziny dziesiątej wieczorem do świtu. W czasie jednej z takich zabaw, odbywającej się, wyłącznie w męskim gronie, Berman tańczył walca z Mołotowem, podczas gdy Stalin nakręcał gramofon i zmieniał płyty.

Kariera Bermana zakończyła się w 1957 r., gdy został usunięty z Polskiej Partii Robotniczej z powodu oskarżeń bezpieki o "poważne naruszenie prawa" - podlegało ono na bezprawnym pozbawieniu wolności, torturowaniu i zamordowaniu tysięcy osób.

Wśród ludzi Bermana w początkach jego rządów znaleźli się następujący dygnitarze (wszyscy pochodzenia żydowskiego):

1) Generał Roman Romkowski (Natan Gru"nspan-Kikiel) - wiceminister bezpieczeństwa publicznego. Był członkiem nielegalnego Związku Młodzieży Komunistycznej w Polsce i słuchaczem Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej kierowanej przez Komintern w Moskwie. Jako wiceminister bezpieczeństwa publicznego i zausznik Bermana nadzorował departamenty: śledczy, szkoleniowy i dochodzeniowy. Zarządzał tajną kasą politbiura, kontrolowaną przez Jakuba Bermana, Hilarego Minca i Bolesława Bieruta - rusyfikowanego Polaka promowanego przez Stalina. Przez wiele lat Bierut był międzynarodowym agentem Kominternu.

Romkowski jako jedyny miał dostęp do trzech ogromnych wmurowanych sejfów kryjących miliony dolarów w gotówce, sztabki złota i diamenty. Często osobiście przesłuchiwał więźniów, w tym Stefana Korbońskiego. Brał czynny udział w fałszowaniu wyników wyborów z 19 stycznia 1947 r., i prowadził śledztwo w sprawie Władysława Gomółki, o którym będzie mowa niżej. Został wysłany do Budapesztu w związku ze sprawą Laszlo Rayka, a do Pragi - Rudolfa Slanskiego - obaj ci przywódcy komunistyczni zostali straceni za rzekome odchylenie od linii partyjnej. Po dojściu do władzy Gomółki Romkowski został w kwietniu 1955 r. usunięty z PZPR, aresztowany i skazany na 15 lat więzienia, za wykroczenia w Ministerstwie bezpieczeństwa Publicznego.

2) generał Juliusz Hibner, urodzony jako Dawid Szwarc, był komunistą uczestniczącym w latach 193701938 w hiszpańskiej wojnie domowej. jako asystent ministra bezpieczeństwa publicznego dowodził Wojskami Ochrony Pogranicza i Korpusem Bezpieczeństwa Państwowego. W latach 1951-1956 dowodził Wojskami Wewnętrznymi (KBW i WOP), a w latach (1956-1960) pełnił funkcję wiceministra spraw wewnętrznych.

3) Julia Brystygierowa "Luna" była dyrektorem Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Podpułkownik aparatu bezpieczeństwa Józef Światło, który 5 stycznia 1953 r. uciekł na zachód, mówił o niej: "Do oficjalnych zadań tego departamentu było należy tępienie dywersji i i zagranicznych, niesowieckich wpływów w tzw. polskich partiach politycznych, z wyjątkiem PZPR, oraz w związkach zawodowych i organizacjach młodzieżowych. Dyrektorem departamentu jest "Luna" Brystygierowa, która stanowi rozdział sam w sobie.

Liczy już dzisiaj ponad pięćdziesiąt lat i jest raczej zużyta, bo miała życie bogate i pełne. Natychmiast po wkroczeniu wojsk bolszewickich do Lwowa w 1939 r. Brystygierowa została informatorką nowych władz. Zorganizowała tzw. komitet więźniów politycznych. przy pomocy tego komitetu NKWD wyłapywało wszystkich odchyleńców partyjnych i w ten sposób Brystygierowa dała się we znaki wielu swoim towarzyszom. Od tego okresu datuje się ostra walka pomiędzy nią a płk. Różańskim, obecnym dyrektorem departamentu śledczego bezpieki, bo zarówno ona, jak i Różański i zmarły niedawno Borejsza - brat Różańskiego - byli agentami NKWD i rywalizacja pomiędzy nimi w tej dziedzinie była bardzo zacięta. Aby ją wygrać, "Luna" Brystygierowa napisała donos do NKWD, który dostał się później do nas - że Różański pochodzi z syjonistycznej rodziny. Rzeczywiście, jego ojciec, doktor Goldberg, był przed wojną jednym z redaktorów "Hajnutu" w Warszawie. Różański znał ten donos i pamiętam, jak skarżył się wobec mnie: "Pomyślcie, towarzyszu, że ta... (i tu padło słowo na literę k) napisała raport na mnie. Ale towarzyszka Luna zapomina, że ja mam dłuższą karierę, niż ona". Różański ma istotnie długą karierę w NKWD i dzięki temu trwa na swoim stanowisku.

I dziś Brystygierowa ma w centrali bezpieki niesłychanie mocna pozycję, nazywają ją "piątym wiceministrem bezpieczeństwa". Przyczyna jest bardzo prosta: była w Rosji przyjaciółką Bermana, Minca i Szyra. Pierwsi dwaj są z nią szczególnie mocno związani. To dlatego, gdy Brystygierowa chce coś przeprowadzić w MBP, nawet wbrew stanowisku jej oficjalnych zwierzchników Radkiewicza i Romkowskiego, zawsze postawi na swoim. Wielokrotnie Radkiewicz nie miał nawet czasu, by przełożyć propozycję Bierutowi, kiedy sam Bierut wzywał go i mówił: "Słuchajcie, macie na biurku takiego i takiego. Dlaczego nam o tym nie powiedzieliście". Wiedzieli o wszystkim, zanim powiadomił ich Radkiewicz, bo Brystygierowa mówi im o tym nocą. Pięknie, co, towarzyszu Tomaszu? Ale to dzięki wam i waszym najbliższym współpracownikom, Bermanowi i Mincowi, ma taką władzę..."

4) Pułkownik Anatol Fejgin był dyrektorem X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Do jego zadań należało tropienie i likwidowanie wszelkich wpływów Zachodu, oraz gromadzenie materiałów obciążających wszystkich członków partii, z wyjątkiem Bieruta. Po aresztowaniu Władysława Gomółki w lipcu 1951 r. (zwolnionego w grudniu 1954 r.) oraz ucieczce na Zachód Józefa Światły, Fejgin został aresztowany w kwietniu 1955 r. i skazany na piętnaście lat więzienia.

5) Podpułkownik aparatu bezpieczeństwa Józef Światło był w młodości członkiem Komunistycznego związku Młodzieży Polskiej. W 1942 r. wstąpił do formowanej w Związku Radzieckim armii polskiej generała Berlinga - przydzielono go do wydziału politycznego, gdzie spotkał swojego dawnego znajomego Romkowskiego. Potem został skierowany do nowo utworzonego Resortu Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie mianowano go zastępcą szefa X Departamentu - którym był Anatol Fejgin. Z powodu znajomości z Romkowskim miał mocniejszą pozycję niż Fejgin, dysponując bezpośrednim połączeniem z Moskwą i prawem dostępu do samego Berii - prawej ręki Stalina. Dwie potężne stalowe szafy pancerne w jego biurze mieściły materiały obciążające każą ważną figurę od Bermana w dół i były przechowywane na potrzeby szantażu. W 1953 r. Światło uświadomił sobie, że wie zbyt wiele, aby mógł ujść z życiem i 5 5 grudnia 1953 r., w czasie pobytu w Berlinie Zachodnim, uciekł do ambasady Stanów Zjednoczonych. W Waszyngtonie znalazł się już 23 grudnia 1953 r.

W czasie dziesięciu miesięcy przesłuchań Światło ujawnił wszystko, co wiedział. Jego relacje, przedstawione przez redaktora politycznego Radia Europa Zbigniewa Błażyńskiego i nadawane [na Polskę] w około dwunastu odcinkach, miały skutek bomby atomowej. W rezultacie 7 grudnia 1954 r. zostało zlikwidowane Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, Romkowski i Fejgin zaś - usunięci z partii i później skazani na piętnaście lat więzienia. W tym samym czasie aresztowano ówczesnego dyrektora departamentu śledczego MBP - płk. Józefa Różańskiego.

6) Pułkownik Józef Różański (Goldberg) - niegdysiejszy urzędnik warszawskiej kancelarii prawnej i doświadczony komunista - został dyrektorem departamentu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W 1945 r. zajmował się sprawą Stefana Korbońskiego, byłego delegata polskiego rządu na uchodźstwie w Londynie, uznawanego przez rządy sojusznicze. Delegat - którym w czasie wybuchu powstania warszawskiego był Jan Stanisław Jankowski - stał na czele Polskiego Państwa Podziemnego, kierując całym ruchem oporu i Armią Krajową. Korboński został aresztowany wraz z żoną Zofią w Krakowie nocą 28 czerwca 1945 r. Różański przetrzymywał ich w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Nie użył tortur, choć stanowiły one jego ulubiony sposób wydobywania zeznań. Zamiast tego stosował całonocne przesłuchania i groźby egzekucji bez sądu. To stosunkowo łagodne potraktowanie było niewątpliwie skutkiem opinii wyrażonej prze najwyższy autorytet, Jakuba Bermana, który powiedział, że "Korboński jako jedyny w tej reakcyjnej bandzie próbował ocalić Żydów". Oskarżony o nadużywanie władzy i torturowanie więźniów, Różański został najpierw skazany w grudniu 1955 r. na pięć lat więzienia, a potem na piętnaście. Przetrzymywano go w luksusowych warunkach, a wypuszczono na dziesięć lat przed upływem kary. Krążyły plotki, że osiadł w Izraelu.

7) Pułkownik Czaplicki (nazwisko fałszywe), który stał na czele II Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, był odpowiedzialny za prześladowania członków Armii krajowej. Nadano mu przydomek "Akower" - od żydowskiej wersji skrótu AK. Odznaczał sie nieco mniejszym okrucieństwem niż inni szefowie bezpieki.

8) Zygmunt Okręt pełnił funkcję dyrektora Centralnego Archiwum Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, odpowiedzialnego za akta i kartoteki osobowe.

Wyżej wymienieni funkcjonariusze to nie wszyscy żydowscy urzędnicy ministerstwa. Wiktor Kłosiewicz, komunista i członek Rady Państwa, powiedział w wywiadzie udzielonym Teresie Torańskiej: "W 1955 r. przyszedł rozrachunek i nieszczęściem było, że wszyscy dyrektorzy departamentów w Urzędzie Bezpieczeństwa byli Żydami".*

Wynikało to z decyzji Stalina, by nie wykorzystywać Polaków - którym nie ufał - lecz bardziej kosmopolityczny element. Sytuację dobrze opisał Abel Kainer w eseju "Żydzi a Komunizm" w kwartalniku "Krytyka": "Symbolem roli Żydów w pierwszym dziesięcioleciu PRL jest w powszechnej świadomości żydowski bezpieczniak. Istotnie, poważną część kierowniczych stanowisk w MBP za czasów Bieruta zajmowali Żydzi, czyli ludzie pochodzenia żydowskiego. Jest to fakt, którego nie można pomijać, fakt mało znany na zachodzie, niezbyt chętnie wspominany przez Żydów w Polsce. Jedni i drudzy chętniej niż o tym mówią o antysemityzmie Stalina (sprawa lekarzy itp.). Aparat przemocy działał w Polsce w sposób podobny jak w innych krajach komunistycznych w Europie i poza nią. Trzeba wyjaśnić raczej, że dlaczego zatrudniono w nim Żydów czy Polaków żydowskiego pochodzenia, niż poszukiwać dowodów na rzecz tezy, że to Żydzi zorganizowali tak straszny terror. Naturalna odpowiedź jest taka: w newralgicznym punkcie systemu, w policji politycznej, potrzebni byli najbardziej zaufani ludzie, wa więc najchętniej przedwojenni komuniści, wśród których było wielu Żydów i ludzi pochodzenia żydowskiego".**

Stąd też wzięła się hierarchia: na szczycie stał w Moskwie Stalin - wydający ustne rozkazy Bermanowi w czasie jego wizyt i całonocnych przyjęć lub przez bezpośrednią linię telefoniczną - ten zaś rozdzielał obowiązki między dyrektorów poszczególnych departamentów ministerstwa - wszyscy oni byli Żydami. Ponieważ w owym czasie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego decydowało o życiu bądź śmierci, za cenę wielu ofiar śmiertelnych sprawowało w Polsce w latach 1945-1955 rząd terroru. Nie ma dokładnych statystyk, lecz powszechnie wiadomo, że na skutek tortur i okrutnego traktowania zginęło wiele tysięcy ludzi, jak na przykład przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak. Część po prostu zamordowano, jak Władysława Kojdera i Narcyza Wiatra - dowódców Batalionów Chłopskich. narzucone przez Stalina rządy terroru, sprawowane przez jego żydowskich podwładnych, przyniosły w czasie pierwszych dziesięciu powojennych lat dziesiątki tysięcy ofiar. Komuniści uznali, całkiem słusznie zresztą, że tacy Polacy najprawdopodobniej będą się opierać rządom sowieckim, a zatem należało ich wyeliminować. Zadanie to przydzielono Żydom, gdyż uznano ich za pozbawionych polskiego patriotyzmu, a to właśnie on był prawdziwym wrogiem.




* Teresa Torańska, Oni, Warszawa 1990, s. 259
** 'Krytyka 1983, nr 15, s. 196

Źródło:
Stefan Korboński, Polacy, Żydzi, Holocaust, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2011



dodajdo.com

2 komentarze:

  1. Owszem w aparacie komunistycznego terroru była nadreprezentacja żydów tylko do dziś nie ustalono kilku istotnych okoliczności.
    Żydzi pracowali w UB "z zemsty" czy może dla tego że jako jedyni byli całkowicie lojalni wobec Stalina gdyż spalili za sobą wszystkie mosty, zresztą w aparacie terroru samych sowietów też było ich więcej niż wynikało by to z demografii i namordowali więcej "Ruskich" niż ktokolwiek inny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze - jeżeli wszyscy dyrektorzy departamentu w MBP, ministerstwie kontrolującym ściśle wszystkie inne dziedziny życia byli Żydami, a na dodatek - co zrozumiałe - obsadzali oni kluczowe stanowiska w całym państwie swoimi ludźmi, to mówienie o jakiejś nieokreślonej liczbowo nadreprezentacji zakrawa moim zdaniem na eufemizm. To jest metoda na przerzucenie odpowiedzialności za komunizm i jego zbrodnie na Polaków. Nie zwalniając przy tym od odpowiedzialności tych stosunkowo niewielu Polaków, którzy brali w ruchu komunistycznym udział. Proszę zauważyć, po drugie, że samo bycie komunistą już jest w jakimś znacznym stopniu spaleniem za sobą mostów. a zwłaszcza, jeśli się jest komunistą u władzy, który dla zapewnienia sobie wieczystego panowania zakłada wytępienie wszelkiej dla siebie konkurencji politycznej. O składzie etnicznym najwyższych władz komunistycznych w Rosji na pierwszym etapie rozwoju według niektórych źródeł był niezwykle zbliżony do składu dyrektorów w MBP w Polsce tzw. ludowej.

    OdpowiedzUsuń