piątek, 15 sierpnia 2014

Dr Mariusz Patelski: Zapomniany generał Tadeusz Rozwadowski. Twórca Wojska Polskiego i zwycięstwa w 1920 r. [wywiad]



Zapomniany generał Tadeusz Rozwadowski. Twórca Wojska Polskiego i zwycięstwa w 1920 r. [wywiad]
Źródło: historia.org.pl, Wojtek Duch | 9 marca 2013


Gen. Tadeusz Rozwadowski to jeden z największych wodzów w historii naszego kraju, który mimo wielu sukcesów jest zapomniany - „Winna temu jest propaganda i cenzura sanacyjna, a następnie cenzura komunistyczna” - mówi nam w wywiadzie dr Mariusz Patelski. Wywiad poświęcony całemu życiu generała - dzięki uprzejmości rozmówcy - został okraszony unikatowymi zdjęciami.


Wojtek Duch: Jak zaczęła się przygoda Tadeusza Rozwadowskiego z wojskiem?

Dr Mariusz Patelski: Służba wojskowa była tradycją w rodzinie Jordan Rozwadowskich. Przodkowie generała już w epoce przedrozbiorowej służyli w polskim wojsku, a następnie brali udział w wojnach o niepodległość Polski i w kolejnych powstaniach narodowych. Pradziad generała – płk Kazimierz Rozwadowski był m.in. organizatorem 8. Pułku Ułanów z czasów Księstwa Warszawskiego…

Bezpośrednio o wyborze takiej drogi życiowej dla swego syna zadecydował natomiast Tomisław Rozwadowski – powstaniec styczniowy i oficer armii austriackiej. Rozwadowski senior po dwóch nieudanych wyprawach powstańczych doszedł do wniosku, że jeśli Polska ma odzyskać niepodległość, to potrzebni będą wykształceni oficerowie; dlatego posłał wszystkich swoich synów, obok Tadeusza także Wiktora i Samuela, do austriackich szkół wojskowych.

Za wybitne zasługi wojenne w trakcie kampanii 1914 r. otrzymał najwyższe odznaczenie austro-węgierskie, order Marii Teresy...

- Historia tego krzyża, nadawanego za czyny dokonane, jak mówiono, „bez rozkazu lub wbrew rozkazowi” jest rzeczywiście niezwykła. Był to pierwszy nowoczesny order wojskowy sięgający swymi korzeniami bitwy pod Kolinem w 1757 r. Na jego statucie wzorowane były przepisy innych, później powstałych, orderów wojskowych m.in. statut Virtuti Militari. W czasie I wojny światowej Orderem Wojskowym Marii Teresy odznaczono 131 dowódców oraz oficerów. Wśród nich było 5 Polaków: oprócz Tadeusza Rozwadowskiego także: Emil Prochaska, Mieczysław Skulski, Stanisław Wieroński oraz Jerzy Zwierkowski (jedyny oficer marynarki w tym gronie).




W odradzającej się Polsce został pierwszym Szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Tutaj po raz pierwszy pokłócił się z Piłsudskim, który nie zgadzał się na armię z poboru...

- Rozwadowski, obejmując z ramienia Rady Regencyjnej, z którą współpracował już od 1917 r., stanowisko szefa Sztabu Generalnego wykonał rzeczywiście wielką pracę. W ciągu dwóch tygodni, na bazie wcześniej istniejących instytucji wojskowych, generał i jego współpracownicy (szczególnie aktywny był ppłk Włodzimierz Zagórski) zorganizowali Sztab Generalny oraz Ministerstwo Spraw Wojskowych. Szef sztabu powołał także zalążki poszczególnych rodzajów wojska m.in.: kawalerię, marynarkę wojenną, straż graniczną. Po powrocie Józefa Piłsudskiego między Naczelnym Wodzem i szefem sztabu doszło rzeczywiście do różnicy poglądów. Generał naciskał na szybką mobilizację i formowanie regularnych oddziałów, podczas gdy Naczelnik Państwa forsował tworzenie oddziałów ochotniczych odpornych na zimno i niedostatki pierwszych miesięcy Niepodległości. Ostatecznie przeważyło zdanie Naczelnika, a Rozwadowski odszedł na stanowisko dowódcy Armii Wschód.

Później zapisał się w historii jako obrońca Lwowa. To nieco zapomniana karta naszych dziejów. Z nikłymi siłami, bez wsparcia z Warszawy i mimo rozkazu wycofania trwał na posterunku. Miał powiedzieć: „Powziąłem niezłomną decyzję raczej zginąć z załogą niż w myśl rozkazu Naczelnego Dowództwa opuścić Lwów”. Dopiero krytyka społeczeństwa na władze w Warszawie doprowadziła do wysłania odsieczy na Lwów...

- O wydarzeniach tych rzeczywiście rzadko się wspomina w mediach, podobnie jak o konflikcie polsko-czeskim ze stycznia i lutego 1919 r. Społeczeństwo Małopolski, mimo znaczącego wykrwawienia w toku I wojny światowej, wykonało nadludzki wysiłek, zyskując dla Polski Galicję Wschodnią i znaczną część Śląska Cieszyńskiego.

Biorąc pod uwagę konflikt z Ukraińcami: w efekcie powziętych przez Naczelnego Wodza decyzji, wojna o Lwów i Małopolskę Wschodnią toczona była w początkowym okresie (przełom 1918 i 1919 roku) pomiędzy oddziałami polskimi głównie z Małopolski i ukraińskimi z tzw. Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Ponieważ Ukraińcy zdecydowali się na powszechną mobilizację, ich armia trzykrotnie przewyższyła liczebnie siły polskiej Armii Wschód. Tak dużych oddziałów Rozwadowski nie mógł pokonać, ale szachował je z powodzeniem, broniąc Lwowa. Miało to istotne znaczenie w związku z toczącymi się rozmowami na Konferencji Pokojowej w Paryżu. Ukraińcom z Galicji, a należy podkreślić, iż potrafili świetnie się wówczas zorganizować (w przeciwieństwie do swych współbraci z Kijowa), zabrakło jednak doświadczonych dowódców i zaopatrzenia. Z tego powodu, po przybyciu odsieczy, w skład której weszły także oddziały z Wielkopolski, losy wojny przechyliły się na stronę polską. Jednak na pełne zwycięstwo trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy.


Dowództwo obrony Lwowa 1919


Dlaczego mimo sukcesów m.in. we Lwowie generał został wysłany do Francji jako Szef Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu?

Przyczyna odejścia generała ze stanowiska dowódcy Armii Wschód ma skomplikowany charakter. Naciski były z różnych stron, bo Rozwadowski naraził się zarówno lwowskim narodowym demokratom jak i socjalistom, a Naczelny Wódz bardzo szybko przystał na zmianę dowodzącego. Na nowej placówce gen. Rozwadowski położył fundamenty pod przyszły sojusz polsko-rumuński i polsko-francuski. Jego zasługą jest też sprowadzenie do Polski lotników amerykańskich, którzy zasłużyli się w wojnie polsko-bolszewickiej, współtworząc Eskadrę im. Tadeusza Kościuszki.

Dopiero w najtrudniejszym momencie, gdy wydawało się, że padnie Warszawa Józef Piłsudski wzywa Rozwadowskiego na ratunek stolicy. Na wszystkich rozkazach operacyjnych od 12 do 16 sierpnia widnieje podpis generała. Podobno dlatego, że Piłsudski załamał się nerwowo, co potwierdza złożenie przez niego 12 sierpnia 1920 r. na ręce Premiera Witosa dymisji z piastowanych stanowisk...

- Rzeczywiście generał objął stanowisko szefa Sztabu Generalnego w przełomowym momencie wojny. O depresji Marszałka pisało też wielu polityków w swych wspomnieniach. Pisał o tym także w swym szkicu gen. Kukiel, ale tekst ten dotąd nie został opublikowany.

Kto był autorem planu zwycięskiej bitwy warszawskiej?

Niewątpliwie Rozwadowski. To on także zmodyfikował pierwotne plany wzmacniając lewe skrzydło wojsk polskich rozkazem nr 10.000.

Jaki wpływ na zwycięstwo miało złamanie rosyjskich szyfrów? Skutecznie wykorzystano przechwycone informacje?

- Wiedza o zamiarach przeciwnika jest równie istotna jak oręż, którym się walczy. Bronią tą trzeba jednak umieć się posłużyć, tymczasem bolszewicy doszli aż pod Warszawę.

Zaraz po zakończeniu z sukcesem operacji warszawskiej rozpoczęła się inna, tym razem propagandowa walka. Spierano się autorstwo warszawskiego zwycięstwa. Wydaje się, że w tym sporze najlepiej wypadł Piłsudski....

- Do końca wojny, a nawet po jej zakończeniu Rozwadowski nie uczestniczył w sporach na ten temat. Zachowywał bardzo lojalną postawę wobec Naczelnego Wodza, co najbardziej uwidoczniło się w okresie afery Biura Prasowego Sztabu. Przełomem było wystąpienie publiczne socjalisty Jędrzeja Moraczewskiego, który ujawnił, że były dwa plany bitwy: jeden Rozwadowskiego drugi Weyganda, z których Piłsudski wybrał bardziej ryzykowny, opracowany przez swego szefa sztabu. Nastąpiło to dopiero w 1922 r. i dopiero wówczas rozpoczęła się burza, w którą został wciągnięty Rozwadowski.

Piłsudski bał się popularności Rozwadowskiego? Mimo to powierzył mu stanowisko Generalnego Inspektora Jazdy...

- Po wojnie generał nie zabiegał o stanowiska, które wikłałyby go w bieżącą politykę, a takimi były z pewnością: szefostwo Sztabu Generalnego, czy stanowisko ministra spraw wojskowych. Z zadowoleniem objął natomiast Generalny Inspektorat Jazdy/Kawalerii. W 1924 r. współtworzył wielką reformę tej narodowej broni Polaków. Likwidacji uległa wówczas kawaleria dywizyjna, a z 10 istniejących pułków strzelców konnych utworzono normalne pułki liniowe, których liczba wzrosła do 40. Utworzono 4 dywizje kawalerii złożone z trzech dwupułkowych brygad, a pozostałe pułki weszły w skład samodzielnych brygad kawalerii. Reforma ta jest pozytywnie oceniana przez historyków, choć dziś pojawiają się też głosy, iż była niekonsekwentna, bo należało połączyć wszystkie pułki w dywizje.

Generał miał odmienną od Piłsudskiego i jego stronników wizję rozwoju polskiego wojska. Na czym ona polegała?

- No właśnie, po maju 1926 r. dywizje kawalerii zostały zlikwidowane. W Kampanii Polskiej 1939 r. brygady kawalerii, dzięki wielkiej ruchliwości, uzbrojeniu i wyszkoleniu, świetnie sobie radziły. Odnosiły też znaczące sukcesy, jak np.: pod Mokrą, ale były do „tylko” brygady szkoda, że zabrakło dywizji.

Nie zostały też zrealizowane pomysły Rozwadowskiego związane z tworzeniem samodzielnych jednostek pancernych, ani tzw. „armii wysokiego pogotowia„, zdolnej do błyskawicznej mobilizacji w obliczu najazdu ze strony Niemiec lub Rosji. Armia taka miała być doskonale wyposażona, m.in.: w lotnictwo, zmodernizowaną kawalerię, i ”całkiem samodzielnie zorganizowane grupy specjalnej broni pancernej samochodowej”. Dziś taką formację nazwalibyśmy zapewne siłami szybkiego reagowania. Rozwadowski łączył gruntowną wiedzę techniczną z doświadczeniem bojowym i wyciągał wnioski. Domyślał się, że w przyszłej wojnie wzrośnie znaczenie broni pancernej i lotnictwa, stąd już 1921 r. wnioskował o powołanie specjalnego referatu w Sztabie Generalnym, który miał koordynować prace dotyczące obrony przeciwlotniczej i gazowej. Wymowny jest także fakt, iż jeden z ostatnich jego projektów dotyczył budowy nowego rodzaju bomby lotniczej.

W maju 1926 r. doszło do zamachu stanu, zginęło kilkuset Polaków w bratobójczej walce. Po drugiej strony barykady stał gen. Rozwadowski. To on dowodził wojskami wiernymi rządowi i konstytucji. Nie udało mu się jednak pokonać zamachowców. Czy Rozwadowski miał możliwości i środki, by zmienić bieg historii?

- Od terminu „zamach…„ czy „przewrót majowy„ wolę określenie gen. Kukiela - ”majowa wojna domowa”, które bardziej, moim zdaniem, oddaje to co wówczas się stało. Gwałtowność toczonych walk, determinacja obu stron i przekonanie o słuszności głoszonych idei potwierdzają tezę, iż w Warszawie w tych dniach miała miejsce regularna wojna domowa. Kolejnym dowodem na to jest udział w tym konflikcie ludności cywilnej. Wprawdzie większość warszawiaków opowiedziała się za Piłsudskim, szczególnie aktywne były oddziały Związku Strzeleckiego (członkowie Związku po zmobilizowaniu wzięli udział w walkach w sile sześciu kompanii),a także członkowie KPP…, ale po drugiej stronie opowiedziała się także wielu cywilów zwłaszcza młodzież studencka oraz członkowie Sokoła i ZHP. Symbolem oporu wobec zbrojnego zamachu była wreszcie śmierć, w niejasnych okolicznościach, studenta Karola Levittoux – stryjecznego wnuka słynnego konspiratora i carskiego więźnia. Ruch wojsk trwał także poza stolicą. W poszczególnych okręgach wojskowych formowano siły idące na pomoc walczącym stronom.

W nawiązaniu do drugiej kwestii – generał, niestety, popełnił w toku walk kilka znaczących błędów. Przede wszystkim drugiego dnia nie wykorzystał szansy zajęcia Ministerstwa i Dyrekcji Kolei z węzłami łączności kolejowej, co umożliwiłoby kontakt z prowincją oraz usprawniło transport posiłków dla wojsk rządowych. Zawiódł się także w kwestii pomocy ze strony płk. Modelskiego, który dał się zaskoczyć i aresztować w Cytadeli.

Na obronę generała należy przytoczyć fakt, podkreślany już w pracy Stanisława Hallera o maju 1926 r., że obrońcy rządu i Prezydenta nie wiedzieli na kogo mogą liczyć w Warszawie i kto został wciągnięty do spisku. Warto także podkreślić, iż Rozwadowski przegrał bitwę o stolicę, ale nie został pokonany. Siły, którymi dysponował, zdołały się wycofać, a o kapitulacji zadecydowali politycy i to w momencie, gdy pod Warszawą pojawiły znaczniejsze siły, które mogły zupełnie zmienić wynik tego konfliktu. Ciekawostką jest, że oddziałami przeciwnika dowodził nie Piłsudski lecz gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, którego Rozwadowski oceniał jako jednego z najwybitniejszych dowódców kawalerii.

Rozwadowski wydał wówczas rozkaz, w który wzywał do pojmania przywódców spisku nawet za cenę ich życia…

- W ferworze walk dowódca wojsk rządowych rzeczywiście wydał taki rozkaz. Wówczas, a czasami jeszcze i dziś, jest on przywoływany jako przykład małoduszności i zacietrzewienia Rozwadowskiego. Należy jednak pamiętać w jakich warunkach i pod jaką presją przyszło mu działać. Ówczesne wystąpienie traktował jako początek rewolucji i najprawdopodobniej wiedział o porozumieniu strony przeciwnej z komunistami.

Czy była szansa na złapanie Piłsudskiego?

- Szans na ujęcie Piłsudskiego raczej nie było. Zachodziła natomiast obawa, że w razie klęski wycofa się do Wilna, gdzie miał największe poparcie i będzie kontynuować działania wojenne, które rozleją się na inne regiony Polski. Takiego obrotu spraw obawiali się prezydent Wojciechowski i premier Witos dlatego podjęli decyzję o kapitulacji.

Piłsudski 22 maja 1926 r. wydał odezwę, w której obiecywał, że nie wyciągnie konsekwencji wobec pokonanych. Mówił też o zgodzie i pojednaniu. Kłamał, bo kilku generałów, w tym Rozwadowskiego aresztowano...

- Generałów: Rozwadowskiego, Włodzimierza Zagórskiego, ministra spraw wojskowych Juliusza Malczewskiego oraz Bolesława Jaźwińskiego rzeczywiście aresztowano i wywieziono do Wojskowego Więzienia Śledczego na Antokolu w Wilnie. Aby zatrzeć wrażenie, że jest to zemsta za ich postawę w maju, wysunięto wobec nich zarzuty natury kryminalnej, a w przypadku gen. Malczewskiego zarzut lżenia wziętych do niewoli szwoleżerów z 1. Pułku Szwoleżerów oraz niektórych oficerów strony przeciwnej. Później dodano Malczewskiemu także zarzut o obrazę wyższego stopniem – marszałka Józefa Piłsudskiego, o którym generał miał się wyrazić: „słuchacie tego starego dziada Piłsudskiego”. W prasie z tego okresu z premedytacją kłamano natomiast, że Malczewski miał bić szpicrutą i opluwać pojmanych szwoleżerów, zarzutu tego próżno jednak szukać w dostępnych dokumentach wojskowych. Żadnemu z wymienionych generałów nie udowodniono też winy. Sprawę Malczewskiego umorzono, Zagórski zaginął, a Rozwadowski i Jaźwiński zmarli zanim zakończyły się procesy w ich sprawie.

W jakich warunkach i jak długo przetrzymywano Rozwadowskiego, był to przecież oficer odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Wojennego Virtuti Militari?

- Warunki uwięzienia generałów mocno odbiegały od standardów już wówczas przyjętych w krajach europejskich. W przypadku wysokich szarżą i zasłużonych dowódców stosowano raczej areszt domowy. Tymczasem stare carskie więzienie, zlokalizowane w dawnym pałacu Słuszków na Antokolu w Wilnie, było w opłakanych stanie technicznym. Cele, z powodu awarii pieców, były zimne, a ze ścian odpadał tynk. Z powodu trudnych warunków lokalowych w więzieniu zamknięto także izbę chorych. Generała jednak najbardziej irytował fakt, że był przetrzymywany w sąsiedztwie pospolitych przestępców. Mimo tych upokarzających warunków zdecydowanie jednak odmawiał działań, których celem było wywołanie interwencji w jego sprawie, ze strony którejś z panujących rodzin europejskich. Uważał bowiem, że godziłoby to w dobre imię Polski na arenie międzynarodowej.

Rozwadowski wyszedł na wolność 18 maja 1927 r. po uprzednim przedstawieniu mu aktu oskarżenia. Jego uwolnienie poprzedziły różne akcje protestacyjne i uchwały Senatu. Głośnym echem odbiło się zwłaszcza wystąpienie rektora Uniwersytetu Wileńskiego - prof. Mariana Zdziechowskiego, który wydał własnym sumptem broszurę „Sprawa sumienia polskiego”.

Są hipotezy mówiące, że generała otruto. Z kolei innego generała Włodzimierza Zagórskiego miano zabić. O obu zbrodniach miał wiedzieć, a nawet je zlecić Piłsudski. Czy są na to dowody?

- Włodzimierz Zagórski padł ofiarą mordu politycznego i chyba większość historyków nie ma dziś wątpliwości w tej kwestii. W przypadku gen. Rozwadowskiego sprawa jest bardziej skomplikowana. Sam generał uważał, że był podtruwany w czasie transportu. Do tezy o otruciu przychylał się gen. Kukiel oraz słynny lwowski chirurg - prof. Tadeusz Ostrowski. Bezpośrednich dowodów w tej sprawie nie ma, ale wymowny jest fakt, iż władze wojskowe zabroniły sekcji zwłok. Warto dodać, że po maju 1926 r. miała miejsce cała seria tajemniczych zgonów. Znawca archiwaliów wojskowych (twórca słynnych Tek Laudańskiego), a w czasie wojny polsko-sowieckiej oficer II Oddziału Sztabu - płk Stanisław Laudański zginął w 1926 r. śmiercią samobójczą. Gen. Jan Thullie wysuwany w 1925 r.(wbrew Piłsudskiemu) do stanowiska ministra spraw wojskowych zmarł w 1927 r. z powodu zatrucia rybą… Dziwne okoliczności towarzyszyły też śmierci generałów Jana Hempla i Oswalda Franka oraz kontradmirała Jerzego Zwierkowskiego.

Dziś Józef Piłsudski ma ulicę lub pomnik chyba w każdym mieście w Polsce. Rozwadowski do niedawna, nie miał nawet ulicy swojego imienia w Warszawie. Jest niezwykle zapomnianym generałem, dlaczego tak się dzieje?

- Winna temu jest propaganda i cenzura sanacyjna, a następnie cenzura komunistyczna. W latach 90. sytuacja bardzo wolno zaczęła się jednak zmieniać. Generałowi poświęcono kilka ulic, a ksiądz biskup Zbigniew Kraszewski – kapelan AK i duszpasterz kombatantów poświęcił, ufundowane staraniem rodziny Rozwadowskich i przyjaciół, epitafium generała w Kościele Konkatedralnym na Kamionku w Warszawie. Świątynia ta, dodam, powstała jako wotum stolicy za „cud nad Wisłą”, na terenie parafii gdzie, 13 sierpnia 1920 r., ks. Ignacy Skorupka odprawił mszę świętą i spowiadał żołnierzy 236. Pułku Piechoty, by następnego dnia zginąć pod Osowem. W moim rodzinnym Opolu powstało natomiast, z inicjatywy zastępcy prezydenta miasta – Arkadiusza Karbowiaka rondo im. gen. Tadeusza Rozwadowskiego.


Tablica ku czci gen. Rozwadowskiego na frontonie konkatedry p.w. Matki Boskiej Zwycięskiej na Kamionku w Warszawie


W 2012 r. ważnym wydarzeniem była także premiera fabularyzowanego filmu dokumentalnego -„Zapomniany Generała. Tadeusz Jordan Rozwadowski„ w reżyserii Piotra Boruszkowskiego (autora świetnego dokumentu „Był Luksemburg„) i w redakcji wybitnego współczesnego dokumentalisty - Dariusza Króla. W filmie tym, w postać generała, wcielił się Tomasz Marzecki – lektor i aktor o niezwykłej charyzmie, guru polskich lektorów. Jego głos mogli Państwo usłyszeć ostatnio w filmach historycznych: „Rok 1863” oraz ”Po co ci te chłopy” – rzecz o Karolu Lewakowskim.

Nie mogę nie wspomnieć również o Państwa tj. redakcji portalu historia.org.pl, inicjatywie, dzięki której w Warszawie istnieje dziś ulica Rozwadowskiego, choć mam świadomość, że to ciągle mało. Pomijam tu już Józefa Piłsudskiego, ale wspomniany gen. Orlicz-Dreszer ma w Warszawie na Mokotowie park swego imienia, jest patronem 60. Wieliszewskiego Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej oraz osiedla w Siedlcach i liceum w Chełmie, a jego imieniem nazwane są ulice w wielu polskich miastach.

Wracając do gen. Rozwadowskiego, to cechą charakterystyczną chyba wszystkich uroczystości związanych z jego postacią jest brak oficjalnych przedstawicieli władz państwowych i wojskowych. Nazwisko generała rzadko także pada w czasie apelu poległych, jaki odbywa się co roku podczas uroczystości 11. Listopada przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Jest to o tyle dziwne, że miał on istotny wpływ na tworzenie fundamentów polskiej armii i rozbrojenie okupantów w Warszawie, a także był współtwórcą pomnika - Grobu Nieznanego Żołnierza. Najprawdopodobniej pierwszy szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego nie został także patronem żadnej z jednostek wojskowych…

Widział Pan może film „Bitwa warszawska” Jerzego Hoffmana? Zgodzi się Pan z tezą, że rola Rozwadowskiego została w nim sprowadzona do groteski?

- Nie spodziewałem się wiele po filmie Jerzego Hoffmana, bo rozczarowało mnie już sienkiewiczowskie „Ogniem i mieczem„ w jego adaptacji. Zachęciła mnie jednak informacja, że scenariusz filmu nawiązuje do „Lewej wolnej„ Józefa Mackiewicza. I tu kolejne rozczarowanie bo w „Bitwie warszawskiej” niewiele jest z Mackiewicza, no może przywołanie oddziału kozaków dowodzonych przez sotnika Kryszkina, którego grał Domagarow. Natomiast Michał Dzięgiel (słynny gospodarz z ”Wesela”) w roli gen. Rozwadowskiego jest rzeczywiście zupełnie bez wyrazu; bezwolnie potakuje marszałkowi, tak jakby grał ordynansa, a nie szefa Sztabu Generalnego i to niezależnie od faktycznej roli Rozwadowskiego w tych wydarzeniach. W filmie błyszczy natomiast Natasza Urbańska, która zagrała w pewnym sensie samą siebie i dała z siebie wszystko. Na tle swych poprzedniczek z wcześniejszych wielkich produkcji Hoffmana, tj. Małgorzaty Braunek i Izabeli Skorupco wypada też całkiem nieźle.

Na próby odebrania Piłsudskiemu roli jedynego autora bitwy warszawskiej środowiska piłsudczykowskie reagują alergicznie.

- Kwestia autorstwa bitwy rzeczywiście wywołuje sprzeciw, ale i tu nastąpiły pewne zmiany. Niektórzy przedstawiciele tego środowiska dziś już doceniają wkład gen. Rozwadowskiego w organizację i rozbudowę polskiego wojska, a także krytycznie piszą o decyzjach i postępowaniu marszałka po maju 1926 r. i potępiają uwięzienie generałów.

Myśli Pan, że uda się wreszcie przełamać zmowę milczenia wokół generała?

- Sądzę, że to już się dzieje, czego przykładem ta rozmowa…



* dr Mariusz Patelski - od 2002 r. adiunkt w Katedra Biografistyki Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Członek Stowarzyszenia Polsko-Serbołużyckiego „Pro Lusatia„ oraz Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Opolu. Członek redakcji „Pro Lusatii. Opolskich studiów łużycoznawczych„ oraz redakcji ”Tek Biograficznych”. Autor biografii „Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski – żołnierz i dyplomata„.



dodajdo.com

9 komentarzy:

  1. Solidny historyk - nie uprawia hagiografii a jeśli nawet to wybitnie dyskretną, i chyba wyłącznie po to by sprawić przyjemność rozmówcy.

    Wracając do Rozwadowskiego:
    1 - pomysł z poborem ma sens o tyle o ile jest się w stanie zapewnić żołnierzom uzbrojenie i wyposażenie... A z tym były kłopoty. Tymczasem formacje ochotnicze często dozbrajały i ekwipowały się własnym sumptem. Była to "partyzantka", ale wygrana z Ukraińcami dowiodła iż to Piłsudski a nie Rozwadowski miał rację.

    2 - Nikt przy zdrowych zmysłach, nie odbiera Rozwadowskiemu splendoru bycia twórcą planów pogromu Bolszewików pod Warszawą. Ale pośród całego zgiełku dyskusji na ten temat, bardzo brakuje mi rzeczowych opracowań tyczących się logistyki obu stron.

    3 - Reforma oddziałów kawalerii. Przypadek Mokrej był wyjątkowy i ... gdyby w tym miejscu walczyła większa formacja, bitwa była by... przegrana. Praktyka II W. S. unaoczniła zmierzch dużych formacji kawalerii. Tak samo "siły szybkiego reagowania" - mogą być pożyteczne w przypadku awantur takich jak Zaolzie, czy Wilno - ale w warunkach wojny obronnej nie miały prawa się sprawdzić, nawet gdyby były. Niemcom można było przeciwstawić silne duże jednostki mieszane, z bronią pancerną, lotnictwem i artylerią, na tyle liczne by móc Niemców zatrzymać, bądź zmusić do zmiany kierunku natarcia. No chyba że Rozwadowski chciał armii gotowej do operowania na wschodnim teatrze działań? Lecz tam także wraz z nasycaniem Armii Czerwonej bronią pancerną jego pomysł mógł sprawdzić się jedynie w walkach opóźniających, bez większego wpływu na cele strategiczne.

    Reasumując - Szanujmy człowieka - należy się z całą pewnością - Jest jednym z pozytywnych przykładów polskiej myśli wojskowej - ale nie róbmy krzywdy tej postaci wynosząc ją na piedestał, gdyż nie był to ani geniusz wojskowości, ani nawet wizjoner.

    OdpowiedzUsuń
  2. ad 1. O jakiej wygranej z Ukraińcami Pan mówi?
    ad 2. "Nikt przy zdrowych zmysłach, nie odbiera Rozwadowskiemu splendoru bycia twórcą planów pogromu Bolszewików pod Warszawą". Z Pana komentarzy widać dobitnie, co robi w takiej sytuacji, gdy zdarzy się, że ktoś korzystnie pisze o gen. Rozwadowskim. "Człowiek przy zdrowych zmysłach" dostaje nerwowych drgawek na sam dźwięk pozytywnych opinii wobec Generała, człowieka (o którym Polska na ogół zapomniała, bo tego wymagał mit genialnego wodza Piłsudskiego), i sięga wtedy ów "człowiek przy zdrowych zmysłach" do oskarżeń o hagiografię, o klapki na oczach, itd, itp. i w ogóle za dużo zgiełku wokół tego "jednego z pozytywnych przykładów polskiej myśli wojskowej".
    Jakieś opracowania może by się i znalazły, tylko poszukać sobie trzeba na własną rękę i wyrobić sobie własną opinię, a nie oczekiwać, że wiedza sama spadnie z nieba. Problem tylko w tym, czy zawsze i we wszystkim będą one spełniać Pana polityczne oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
  3. 1 - "Ponieważ Ukraińcy zdecydowali się na powszechną mobilizację, ich armia trzykrotnie przewyższyła liczebnie siły polskiej Armii Wschód. Tak dużych oddziałów Rozwadowski nie mógł pokonać, ale szachował je z powodzeniem, broniąc Lwowa. (...) Z tego powodu, po przybyciu odsieczy, w skład której weszły także oddziały z Wielkopolski, losy wojny przechyliły się na stronę polską. Jednak na pełne zwycięstwo trzeba było poczekać jeszcze kilka miesięcy.

    2 - Brednie! nawet nie sposób z nimi polemizować, gdyż słowa te są projekcją uprzedzeń, niewiedzy i niezrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dla Pana to taki wielki trud polemizować, to proszę darować sobie dalsze komentarze.

      Usuń
  4. polemizuję z argumentami z resentymentami nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozwolę sobie zauważyć, że prawie zawsze, ilekroć nie potrafi Pan znaleźć kontrargumentu, wtedy sięga Pan do gołosłownego całkowicie zresztą zarzutu o rzekome resentymenty, projektowanie fobii itd. itp. I tłumacz się zającu, że nie jesteś wielbłądem.
    To już u Pana taki stały element gry, swego rodzaju copy-paste. Ma to oczywiście niewątpliwą zaletę, że pozwala jednocześnie oddsunąć podejrzenie resentymentu od siebie samego. Ale proszę się nie obawiać, nie spytam: "A jak tam Pańskie własne resentymenty?
    Jako realista zdaję sobie sprawę, że z nosicielami resentymentu to tak, jak z alkoholikami: oni także NIGDY nie są uzależnieni, gdy się ich o to spytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałem polemikę Panów. Tragiczna postać Generała T Rozwadowskiego jest szczególna na tle naszej historii. Człowiek, który zrobił dla Polski tak wiele, opluty i w zapomnieniu odszedł w niepamięć. Pan - agresywny - "makroman" tępi w czambuł, widzę wszystkie poglądy choćby tylko nadwyrężające sławę Piłsudskiego. Tymczasem, to, że z Rozwadowskiego zrobiono pospolitego przestępcę - nie mogło się stać bez wiedzy marszałka... Jak na tym skorzystał "Dziadunio" - tajemnica to Poliszynela. Agresywny w swoich wywodach "makroman" zarzuca resentymenty i hagiografię. Jestem ciekaw, rzeczywiście, jakimi on sam się karmi i czyje wąsy stroją "jego" historyczne lektury. Całkowicie popieram oponenta - tak stylistycznie, jak i merytorycznie przyznaję rację panu Jerzemu Rachowskiemu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szalenie trudna jest dyskusja z Anonimem nawet nieagresywnym.
      Ponieważ nie ma sensu dyskusja z czyimiś uczuciami, więc się powstrzymam.

      Dla przypomnienia - w historiografii zawsze jest możliwy taki dobór świateł, aby jedne osoby wyglądały w nich na zaprzańców a inne na bohaterów. Stosuje się go od czasów starożytnych, po współczesność. Nigdy nie umniejszałem roli Rozwadowskiego ani nie wywyższałem postaci Piłsudskiego - domagam się jedynie OBIEKTYWNEGO doboru świateł.

      Usuń
    2. Jak Pan zauważył, " w historiografii zawsze jest możliwy taki dobór świateł, aby jedne osoby wyglądały w nich na zaprzańców a inne na bohaterów. " Jakkolwiek jest zdanie prawdziwe, nie powinno implikować, czyli skłaniać do wniosku, że wszyscy i w równym stopniu ten typ historiografii uprawiają. Gdyby było to prawdą, wówczas o przeszłości powiedzieć nic pewnego, gdyż a wiedza historyczna byłaby zbiorem sprzecznych ze sobą baśni, mitów i legend, w które wedle swego upodobania wierzą, bądź nie wierzą potomni. Postulowany "obiektywny dobór światęł" oznaczałoby tak czy inaczej wrzucenie prawdy i fałszu do jednego worka i nazwanie tego wszystkiego jakąś prawdą obiektywną. Tak się jednak niestety składa, że to właśnie Józef Piłsudski ze swoimi legionowymi kompanami i masonskimi hagiografami chyba najbardziej w całej polskiej historii zatarł granicę pomiędzy prawdą i fałszem, głosząc, że "bajka to prawda, a prawda to bajka". I nie było to wcale czcze gadanie, ponieważ stwierdzenie to padło kilkakrotnie podczas przemówienia do legionistów na ich zjeździe, przed usunięciem się do Sulejówka. Opowiedziana w tym przemówieniu Piłsudskiego bajka o Kopciuszki Cendrillonie, czyli Piłsudskim (legionach) "prześladowanych" rzekomo przez rządowych i parlamentarnych "zaprzanców", odmawiających mu/im stanowisk i uprawnien, jakich konstytucja demokratycznego panstwa nie przewiduje i przewidywać nie może, jeśli ma nie stać dyktaturą, czy tyranią (w dodatku - dyletantów i ciemniaków). Tę samą bajkę znajdujemy potem w gazecie piłsudczykowsko-bbwrowskiej w tekście "Bajka o Kopciuszku z Sokołowa Podlaskiego" Nowa Gazeta Podlaska z 18 czerwca 1933 r. s. 5
      http://mbp.siedlce.pl/UserFiles/ezbiory/nowa_gazeta_podlaska/NGP_1933_25.pdf

      Usuń